„Tam w wąskim korytarzu wsłuchiwałem się poprzez zamknięte drzwi z zakrytą dziurką od klucza w dźwięki, które napełniały mnie dziwną grozą… grozą pomieszaną ze zdziwieniem i tajemniczą melancholią. Nie były to jakieś straszne dźwięki, bynajmniej, ale towarzyszyła im wibracja zupełnie niespotykana na naszym ziemskim globie, a w pewnych momentach wydawało się, że jest to symfonia wykonywana nie przez jednego muzyka.”
Miasta mają swoje tajemnice. W czeluściach skrywają najmroczniejsze sekrety. Miasta są jak labirynty, w których ten, co nie zna drogi może z łatwością się zapodziać, zgubić gdzieś między uliczkami i nigdy już nie powrócić. Zaułki, piwniczki, ciemne przejścia, o których wiedzą jedynie nieliczni. Miasta to niezwykłe twory-stwory, bo nigdy nie wiadomo, co może czaić się w ich trzewiach. Kogo chowają przed wzrokiem przyjezdnych. Krążą legendy o całych dzielnicach, które znikają z map. O dziwnych istotach widzianych we mgle. O przejściach do innych światów. Takie miasta-potwory opisywało już wielu autorów, jednak jest ktoś, kogo miejskie mroczne opisy działają na wyobraźnię bardziej niż jakiegokolwiek innego pisarza. Mowa tu o kimś, kto sam bał się spacerować o zmroku, wśród wąskich przejść czuł się nieswojo, a nocami śnił o terrorze z otchłani. Pewnie już wiecie, o kim mowa. O H.P. Lovecrafcie oczywiście i tym razem jego niesamowitym opowiadaniu „Muzyka Ericha Zanna”.
Za dawnych, młodzieńczych lat studenckich narrator tej opowieści zamieszkiwał niejaką Rue d’Auseil, wąską, bardzo stromą i mroczną uliczkę w magazynowej dzielnicy, do której nigdy nie docierały promienie słońca. Uliczkę, której po latach nie jest w stanie odnaleźć ani na żadnej mapie, ani w terenie. Wspomina, jak ciężkie były dla niego tamte czasy. Był słaby zarówno fizycznie, jak i psychicznie, osamotniony. W okolicy sami starsi ludzie, a na poddaszu jego domu pokój wynajmował pewien niemiecki skrzypek, Erich Zann. Każdej nocy zza drzwi wydobywała się przedziwna muzyka, inna niż wszystko do tej pory. Dźwięki tajemne, nietypowe, na swój sposób genialne. Student próbował zaprzyjaźnić się z muzykiem, jednak ten odmawiał bliższego kontaktu. Wycofywał się i reagował nerwowo na wszelkie wzmianki o swoich utworach. On na coś czekał. Czegoś wypatrywał. Pewnej nocy oszalałe dźwięki, które wypływają ze skrzypiec przywołują naszego narratora, a to czego będzie świadkiem na zawsze już naznaczy jego życie.
W „Muzyce Ericha Zanna” H.P. Lovecraft ponownie hipnotyzuje czytelnika. Tym razem na wielu poziomach, gdzie koszmar rodzi się z natłoku artystycznych doznań. Czaruje opisem wrażeń tak intensywnych, tak poetyckich, a jednocześnie zrozumiałych, że przejmujemy niejako percepcję głównego bohatera i na moment stajemy się nim, doświadczając czegoś zupełnie niezrozumiałego. Opowiadanie to, pomimo swojej króciutkiej formy, jest wspaniale wieloznaczne. Daje pole do popisu wyobraźni, aktywuje wszystkie zmysły. Znajdziemy tu miejską legendę o zaginionej uliczce, której nie da się odnaleźć. Metaforę twórczego szaleństwa w geniuszu opętanego skrzypka. I muzykę płynącą prosto z otchłani.
Dzisiaj nie zmrużę oka, bo słyszę szalone dźwięki skrzypiec i wiem, że coś przysłuchuje się jej z ciemności.
O.
*To cudowne, króciutkie opowiadanie na jeden chaps znajdziecie zupełnie za darmo po polsku TUTAJ oraz w oryginale TUTAJ.
O matuuulu, to chyba trzecie z moich ulubionych <3
(po "Zewie Cthulhu" i "Widmie nad Innsmouth", om nom nom)
(przepraszam, ale ja tak zawsze reaguję na Lovecrafta)
Mam to samo i nie musisz nigdy przepraszać za ekscytację bukową 😀 <3 <3 <3
krótkie to to.. i chyba sobie przeczytam w weekenda bo ciekawe i czas z Lovecraftem się zapoznać 🙂
Cudownie króciutkie i doskonałe – daj znać, jak przeczytasz 😀
Nie wiem, czy pamiętasz, ale moje pierwsze spotkanie z Lovecraftem było trochę rozczarowujące. Tym razem jednak się nie zawiodłam. Cudne opowiadanie, klimatem trochę mi przypomina Blackwooda. Bardzo dobrze się czytało, tylko musiałam skopiować sobie tekst do edytora, na stronie są strasznie maleńkie literki. Jednak forma tez ma spore znaczenie 🙂
Ale jest radość 😀 Lovecraft ma mnóstwo opowiadań, więc napotkać można lepsze i gorsze – to jest zdecydowanie jednym z lepszych 😀
Lovecraft <3 Jesteś trzecią osobą (drugą był sam King!), które mi ostatnio o nim przypominam i teraz już wiem, że muszę poczytać. Lata minęły od moich spotkać z Lovecraftem 😉
– Luka Rhei
Jeden komentarz na szybko i tyle błędów 😉 Daruj.
<3 Lovecraft u mnie cały czas jest obecny – podczytuję tom ze wszystkimi jego opowiadaniami i zachwycam się niezmiennie <3
Lovecraft 🙂
Będzie strasznie !
Będzie 😀
Te skrzypce grały death metal :v
A tak na poważnie. Akurat to opowiadanie było jednym z pierwszych dzieł Lovecrafta, które kiedykolwiek przeczytałem. Do dziś często do niego powracam i wciąż uznaję je za jedno z najbardziej oryginalnych w jego dorobku 🙂
Zdecydowanie jest to jedno z jego najoryginalniejszych opowiadań – czyta się cudownie 🙂 A ja moją przygodę z Lovecraftem zaczęłam klasycznie – od „Zewu Cthulhu” – padłam i zakochałam się z miejsca 😀
Ja też, choć akurat w moim przypadku na Lovecrafta naprowadziła mnie….gra 🙂 Miałem wtedy chyba dwanaście albo trzynaście lat i byłem zafascynowany konsolami. W jednym z magazynów recenzenckich przeczytałem recenzję gry „Eternal Darkness” na starego gameCube’a, która czerpała garściami z twórczości Lovecrafta. Od tamtego czasu jestem z Lovecraftem za pan brat 😀
Jak godnie 😀 W zeszłym roku próbowałam zagrać w „Call of Cthulhu: Dark Corners of the Earth” i umarłam na tym całym skradaniu w Innsmouth – prawie dostałam zawału podczas ucieczki z hotelu i stwierdziłam, że poczekam na grę ze świata Lovecrafta, gdzie będzie przede wszystkim walka, a nie wyłącznie survival 😀
Ha! A ja Dark Corners of the Earth przeszedłem dwa razy 😀 Szkoda, że ją porzuciłaś, bo gra jest genialna! Trzyma klimat Lovecrafta jak żadna inna 🙂
Aaa, no i później jest walka – całkiem sporo walki 😀
A widzisz! To może jeszcze raz się za nią zabiorę, bo fakt faktem, że klimat był genialny i to było dokładnie takie Innsmouth jakie sobie wyobrażałam 😀
Jak tylko będziesz miała okazję to graj 😀 Jak znajdę czas i uporam się ze wszystkim co trzeba, to może nawet jej recenzję sklecę 😀
Ogólnie rzecz biorąc polecam gorąco 🙂
Jakoś ten Lovecraft zaczyna za mną chodzić. Widzę tu, widzę tam. W końcu trzeba będzie poznać 😀
Jak widujesz Lovecrafta to jest już naprawdę grubo i czas przeczytać 😀 Zacznij od „Muzyki Ericha Zanna” – jest króciutko i doskonale 😀
No właśnie widziałam 😀 Na taki mały chaps.
Cóż, nie pozostaje nic innego, tylko zapoznać się z Lovecraftem 😀 Mój T. się ucieszy, bo również go uwielbia 😀
Ja nie wierzę, że Ty wciąż Lovecrafta nie czytałaś! 😀 KONIECZNIE!!! 😀
Co gorsza, ja kiedyś zaczęłam i nie dałam rady 😛 Nie nasyłaj na mnie Wielkiego Przedwiecznego, bodajże rok temu kupiłam mojemu T. „Zgrozę w Dunwitch i inne opowieści” i już mu wczoraj powiedziałam, żeby mi tę książkę pożyczył 😀
Na pewno przeczytam. Jak zwykle czarujesz słowem i skutecznie zachęcasz 🙂
Dziękuję 🙂
Właśnie przeczytałem opowiadanie pt. „Klątwa Yiga” i jestem porażony ! To jeden z najmocniejszych i makabrycznych utworów Lovecrafta. (Nie czytaj, jeśli boisz się węży:))
Polecam lekturę, to moży być idealnie straszna historia na którąś z przyszłych śród.
p.s. opowiadanie znajdziemy w zbiorze „Kopiec”, który ukazał się nakładem C&T.
O! Tego jeszcze nie czytałam 😀 Ja się zwierzątek nie boję 😀
Mam całego Lovecrafta w jednym grubaśnym tomie, to koniecznie muszę nadrobić ten tytuł – to będzie pierwszy Lovecraft na nowy rok 😀
Jak Ty skutecznie kusisz 😀 Opowiadanie już przeczytane. Ależ to jest mhroooczne! Bardzo mi się podobało! Mam nadzieję, że nie usłyszę teraz dźwięku skrzypiec!
Niby mroczne, ale za to jakie PIĘKNE! <3
Jasne, jedno drugiego nie wyklucza, a ten mrok jest rewelacyjny. Czytasz i wiesz, że coś się zbliża, jeszcze momencik i będzie strasznie, ale nie możesz się oderwać 😀
Lovecraft po prostu <3
O, jak miło. Jedno z moich ulubionych opowiadań. 😀
Ogromnie się cieszę, bo to cudowne opowiadanie 😀