„Dzieci Gniewu” Paul Grossman – recenzja

Bombla_DzieciGniewu

Już pod koniec XVIII wieku, libertyni wykreowani w dziełach Markiza de Sade fascynowali się i ekscytowali niezdrowo ideą „wielkiej, nieskończonej liczby”. Była to odautorska próba odpowiedzi na okrucieństwo masowej zbrodni, jaka dokonała się w dniach, gdy hasła „Wolność! Równość! Braterstwo!” opiewano na ulicach i skandowano przy akompaniamencie opadającego ostrza gilotyny i kapiącej krwi. Niepoliczalność ofiar, wykroczenie poza rzeczywistość i realność ilości trupów, poza wyobraźnię i ludzki rozum. Ekonomia przesytu, nadmiaru, w której człowiek przestaje być jednostką, a w zamian staje się rodzajem towaru, mięsa, podzielnego i policzalnego w sensie podstawowej ilości, ale nie globalnej masy. Istota ludzka jako zbywalny produkt, który można przetwarzać tak jak każde zwierzę. Ten koszmar rewolucyjny de Sade’a przez lata istniał wyłącznie w mikro skali wojennych momentów historii, aż do czasu, gdy nadeszła Tysiącletnia Rzesza, a na jej czele człowiek, który zrealizował ideę „niepoliczalności” w skali makro i dokonał masowego mordu, którego ofiar nigdy nie będzie można się ostatecznie doliczyć.

Czytaj dalej

Bezsenne Środy: „Martwa Strefa” Stephen King – recenzja

Bombla_BezsenneMartwaStrefaŚpiączka jest jednym z najniezwyklejszych stanów w jaki popaść może ludzkie ciało. Nie do końca objaśniony fenomen, przypadłość, która wciąż kryje w sobie moc medycznych sekretów. Niby sen, który nie do końca jest snem. Istnienie w nieistnieniu. Przerażająca ciemność, w której nie ma nic, a może jest wszystko. Uśpiona świadomość, zatracona przytomność, odcięcie od rzeczywistości. Koma. Ci, którzy budzą się ze snu, po miesiącach, czasami wielu latach, nie wiedzą dokładnie gdzie byli, dokąd uciekł im ten utracony czas. To jedna z tych największych tajemnic. Zagadka cielesności, mózgowych fal, które wyprowadzają człowieka poza ciało, gdzieś, gdzie nawet pamięć nie ma dostępu.

Czytaj dalej

Bezsenne Środy: „Egzorcysta” William Peter Blatty – recenzja

Bombla_Podstawa_BezsenneEgzorcysta

Który miłośnik porządnej grozy i absolutnego straszenia nie zna kultowego już filmu z lat siedemdziesiątych, w których mała dziewczynka imieniem Regan zostaje opętana przez szalonego, perwersyjnego demona pustyni? Który koneser pysznego horroru nie widział jeszcze doskonałego obrotu głowy o sto osiemdziesiąt stopni i fontanny wymiocin z ust demona-dziewczynki? Z pewnością większość z nas, wielbicieli straszydeł wszelakich zna na pamięć klasyczny już horror reżyserii Williama Friedkina zatytułowany „Egzorcysta”, jednak myślę, że nie każdy miał do czynienia jeszcze z literackim pierwowzorem „Egzorcysty” autorstwa Williama Petera Blatty, pod tym samym tytułem, z 1971 roku. A kto nie zna tej powieści, no cóż… musi obowiązkowo nadrobić, bo to najwspanialsza groza w najczystszej postaci, która zostanie z nami na zawsze.

Czytaj dalej

Bezsenne Środy: „Pieczara Gromów” Dean Koontz – recenzja

Bombla_BesennePieczaraGromów

Łatwo wyobrazić sobie taki koszmar – wypadek, otarcie się o śmierć i co za tym idzie, kilkutygodniowa śpiączka. Nagły szok wybudzenia. W głowie biała plama i jedno pytanie – kim jestem? Wkrótce wszystko na powrót wraca na swoje miejsce i odblokowują się kolejne elementy wewnętrznej układanki. Niby kolejne badania wskazują prawidłowe wyniki. Powierzchowne rany goją się normalnie, nie dzieje się nic niepokojącego. Wewnątrz brak opuchlizny, nie było krwotoków, lekkie wstrząśnienie mózgu. To dlaczego pamięć płata figle? Dlaczego znikąd wychodzą na wierzch wspomnienia głęboko ukryte w podświadomości? Czemu nie można sobie do końca ufać i przypomnieć tego czegoś, co zdaje się, że kierowało nami do momentu wypadku?

O powrotach do przeszłości, o tajemnicy, sekretach i spiskach opowiada mroczna i niepokojąca powieść Deana Koontza z 1982 roku zatytułowana „Pieczara Gromów”.

Czytaj dalej

BOOKATHON: Wyzwanie 6 „Buźka” Sophie Hannah – recenzja

Bombla_Buzka

PaseczekBookathonZaliczone

Nadszedł czas na szóste, ostatnie recenzenckie wyzwanie BOOKATHONU! Ależ to szybko minęło! Razem z Eweliną i Anitą doczekałyśmy się naszych paczek i tak udało nam się zaczytać w „Książce, którą wybrała dla nas inna osoba”. Przy tym wyzwaniu współpracowałyśmy z Księgarnią Internetową Bonito i wybierałyśmy dla siebie nawzajem z nowości i tym samym Anita wybrała dla mnie doskonały kryminał Sophie Hannah, czyli „Buźkę”. Połknęłam tę historię na jeden chaps, kolejne 385 stron do bookathonowego wyniku! Noc zarwana, ale nie mogłam się oderwać 🙂

Czytaj dalej

„Mroczny Zakątek” Gillian Flynn

Bombla_MrocznyZakątek

 

Rytualne mordy, krwawe morderstwa, zabójstwa, których opisy trzeba wycinać i cenzurować w wieczornych wiadomościach ze względu na zbyt makabryczną treść. Kolejne nagłówki w gazetach, wielkie tytułowe neony bijące ze stron internetowych: „rzeź”, „masakra”, „koszmar”, uzupełniające nazwy miejsc. Jako odbiorcy chłoniemy te tytuły, wczytujemy się w artykuły, wsłuchujemy w relacje. Na deser przełączamy kanał, żeby obejrzeć kolejny thriller, a przed snem zaczytujemy się w kryminałach. Rozmyślamy, dyskutujemy, próbujemy wczuć się w Sherlocka Holmesa, Vidocqa, Herkulesa Poirot, czy innego znanego detektywa, by na własną rękę, dla własnej satysfakcji rozwiązać tajemnicę zbrodni. Trzeba przyznać, że zbrodnia fascynuje. Intryguje motywem, profilem mordercy, poszukiwaniem dowodów. Tak jakoś naturalnie i automatycznie kierujemy wzrok na to co krwawe, co odpowiada na nasze wewnętrzne lęki i fobie. Na przekór sobie lubimy ten niepokój, który rodzi kolejna dramatyczna historia.

Czytaj dalej

„Ludzka przystań” John Ajvide Lindqvist

Bombla_LudzkaPrzystań

 

Tradycja! Tradycja! Z ojca na syna, z matki na córkę. Tradycja! Tradycja! Z pokolenia na pokolenie, od zarania dziejów, by utrzymać ustalony porządek. Tradycja! Tradycja! Wierzenia, obyczaje, poglądy – wszelkie treści kultury. Społeczne normy, zachowanie, czy sposoby myślenia – to wszystko i jeszcze więcej przenika do światopoglądu, zostaje przemycone więzami krwi. Nieświadome naśladownictwo, powielanie wzorców, którymi karmieni byliśmy od dawien dawna. Dzięki tradycji przeszłość łączy się z teraźniejszością. To nasze korzenie, wyznacznik naszego miejsca na kulturowej mapie świata. Tradycja może być wyłącznie rodzinna. Takie wewnętrzne przenikanie osobistych treści. Jednak tradycja lubi być zbiorowa, odnosić się do społeczności, do tych mniejszych i większych, chociaż łatwiej jej wtłoczyć się w niewielką zbiorowość. Na przykład w wioskę. Na przykład w wyspę. Odizolowane miejsce na ziemi.

Czytaj dalej

PRZEDPREMIEROWO: „Chór Zapomnianych Głosów” Remigiusz Mróz (PATRONAT!)

Bombla_ChórZapomnianychGłosów

 

„Wyszedł z założenia, że w naszej galaktyce istnieje wiele cywilizacji, które posiadają zdolność komunikowania się i podróżowania między gwiazdami z prędkością światła lub nawet szybciej. Fakt, że żadna z nich nie nawiązała kontaktu z Ziemią, według niego dobitnie dowodził, że cywilizacje te są wrogie. Gromadzą siły, przygotowują się i czekają. Gdyby było inaczej, dawno otrzymalibyśmy od nich jakikolwiek znak, że gdzieś tam są.

Edax rerum natura. Pożeracz wszechrzeczy. Tak uczony zdefiniował pozaziemską cywilizację, z którą nawiążemy pierwszy kontakt. I być może miał rację.”

Czy kiedykolwiek, spoglądając w gwieździste, nocne niebo, zastanawialiście się, czy gdzieś w tych odmętach kosmosu istnieją inne, podobne nam cywilizacje? Że gdzieś tam, hen, w odległej galaktyce, ktoś również spogląda w niebo i zadaje sobie podobne pytanie? Ach, gdyby tylko móc zwiedzić te wspaniałe rubieże wszechświata i niczym bohaterowie Star Treka wyruszyć w poszukiwaniu granic kosmosu! Nas, ziemian, od zawsze fascynowały tajemnice nieboskłonu. Odwieczne marzenie o lataniu, o nawiązywaniu kontaktu, krzykach wysyłanych w ciemność. I o ile większością kieruje w tym względzie niesamowity optymizm, wielu założyło również, że te ludzkie wrzaski w kosmicznej próżni niekoniecznie mogą mieć pozytywne skutki. A co jeśli ta cisza wynika z tego, że ktoś tam siedzi i czyha ukryty? Jeszcze odległy o miliony lat świetlnych, jednak czeka na odpowiedni moment do ataku? Co jeśli zapadł już gdzieś wyrok na błękitną planetę i pewnego dnia zniknie ona z Układu Słonecznego? Co jeśli trzecia planeta od słońca kiedyś zamieni się w pył i nikt więcej o niej nie wspomni?

Okładkowy03

O zagładzie i walce o przetrwanie gatunku ludzkiego wśród złowieszczych mieszkańców kosmosu opowiada najnowsza powieść Remigiusza Mroza zatytułowana „Chór Zapomnianych Głosów”. Tym razem, autor doskonałych wojennych przygodówek wziął na warsztat klasyczne science fiction i stworzył własną historię, w oparciu o znane i lubiane motywy gatunku. Horror łączy się tu z eksploracją. Przygoda z klasycznym popularno-naukowym podejściem. Bohaterowie odkryją tajemnice wszechświata, skrywane od eonów sekrety, których może lepiej byłoby pozostać nieświadomym. Nie wiedzieć i nie wylatywać w otchłanie. Jest pęd emocji i pęd ludzkości, by kolonizować kolejne galaktyki. Pytania o naturę wszechrzeczy, o istnienie Boga w miejscu, w którym panuje porażająca cisza. Zagadnienia sensu istnienia i próba odpowiedzi na pytanie, czy można zmienić przeznaczenie, czy może los naprawdę zapisany jest w gwiazdach. Wszystko to w świetnym stylu, sensacyjnie i dramatycznie, z humorystycznym akcentem, tak, by porwać czytelników prosto w szaleństwo kosmosu.

Załoga ISS Accipiter, jednego ze statków kosmicznych, biorących udział w misji kolonizowania odległych galaktyk, zostaje zaatakowana w czasie głębokiej kriostazy. Jedynymi, którzy przeżyli krwawą napaść są astrochemik Håkon Lindberg i nawigator Dija Udin Alhassan. Ocalali przy życiu członkowie załogi próbują nawiązać kontakt z Ziemią i tam dowiadują się, że to nie jedyny atak na statki ludzkości. Coś albo ktoś czai się w otchłani i przyzywa teraz pozostałe maszyny, by spotkały się w konkretnym miejscu kosmosu – samotnej, opuszczonej planecie, w odległej galaktyce. Ziemia jeszcze nigdy nie nawiązała kontaktu z żadną obcą cywilizacją, a jednak ktoś ich odnalazł. Teraz, w obliczu zagłady i śmierci miliardów istnień nie pozostaje nic innego jak stawić czoła niewidzialnemu wrogowi i spróbować ocalić rodzaj ludzki.

Dla wielbicieli tzw. light sci-fi, „Chór Zapomnianych Głosów” będzie kolejną podróżą w otchłanie kosmosu, dobrą powieścią, w której przeplatają się najbardziej znane i lubiane motywy z filmowo-serialowo-growo-literackich klasyków. Widać inspirację filmami jak “2001: Odyseja Kosmiczna”, “The Thing”, serią „Star Trek”, uniwersum „Star Gate”, a w szczególności serią „Alien” z „Prometeuszem” na czele. Być może znawcy gatunku nie dostrzegą w tej powieści nic odkrywczego, ale odnajdą z pewnością typowe, a zarazem najciekawsze elementy survival-horrorów, dużo porządnej akcji  i doskonale wykreowany klaustrofobiczny klimat opuszczonych statków kosmicznych. Tym samym powieść Remigiusza Mroza doskonale sprawdzi się przede wszystkim dla tych, którzy dopiero chcieliby rozpocząć swoją literacką przygodę z sci-fi. Jak zwykle autor przemycił potrzebną wiedzę i zadbał, by niezrozumiałe dla laika zagadnienia wytłumaczone były przejrzyście w dialogach między bohaterami, naturalnie i bez zbędnego natłoku wiedzy. Taki manewr pozwala po prostu świetnie się bawić przy lekturze, bez konieczności zastanawiania się co jest czym, lub co oznaczają poszczególne popularno-naukowe elementy.

Kosmos w wydaniu Remigiusza Mroza to mroczne i wrogie ludzkości miejsce. Dla otwartych i przyjacielskich mieszkańców Ziemi to gladiatorska arena, w której przetrwać mają najsilniejsi, najsprytniejsi, najbardziej wyrafinowani. Okrucieństwo, bezkompromisowość, czysta kalkulacja. Na nic przydadzą się szczere uśmiechy i komunikacja oparta na dyplomacji. Prawdziwa moc, bowiem, jest nie w górnolotnych słowach, a w czynach i sile rażenia broni. Liczą się krew i flaki, nic więcej. Prawo dżungli pośród gwiazd. Tym samym „Chór zapomnianych głosów” dołącza do wszystkich tych katastroficznych opowieści science fiction, których twórcy od zawsze biorą pod uwagę możliwe zagrożenie. Jeśli chociaż trochę byłoby to prawdą, jeśli ktoś tam siedzi i szuka możliwych celów do ataku, a jego wzrok zbliża się powoli do naszej galaktyki, to może lepiej przestać krzyczeć w pustkę i przeczekać, żeby trzecia planeta od Słońca jeszcze przez millenia spokojnie błyszczała błękitem w ciemnościach.

O.

KomiksWielkobukowy03

*Za powieść dziękuję wydawnictwu Genius Creations i oczywiście Remigiuszowi Mrozowi za możliwość patronowania 🙂

„Upiór” Adam Mickiewicz

Bombla_Dziady

 

Wampiry, upiory, wąpierze, martwce, wuki i wiesczy – wiele imion, wiele twarzy, jedna krwiopijna legenda. Wspominały o nich podania i miejscowe baśnie. Szeptali o nich we wsiach i na rozdrożach. Szczuli nimi dzieci i opowiadali niestworzone historie po gospodach. Trzymać się z dala od cmentarzy po nocach, od pochówków samobójców, od dziewic utopionych… Pisali o nich John William Polidori, Bram Stoker, Sheridan Le Fanu, Edgar Allan Poe, Anne Rice, czy Charlaine Harris, a to tylko najpopularniejsze nazwiska, te najczęściej wspominane.

Czy kiedykolwiek jednak, wpadłoby Wam do głowy, że jednym z najbardziej wampirycznych pisarzy polskich był jak najbardziej swojski, tak popularny i wykładany wszędzie głos wieszcza, który wybił się w literaturze polskiej i do dziś rozbrzmiewa hucznie – głos Adama Mickiewicza? Tak, moi Drodzy, otóż Adam Mickiewicz, ten sam, a nie inny, co torturuje dzieciaki w szkole, co omawiany jest nadęcie i ze stron zupełnie nieciekawych – ten sam Mickiewicz o wampirach pisał, rozprawiał i opowiadał na odczytach w Europie!

Dla Adama Mickiewicza wampiry uchodziły za element jak najbardziej swojski, nasz, tutejszy, wywodzący się ze słowiańskiego folkloru. Żadna inna kultura nie mogła wykreować bytu tak rozdwojonego, tak zbolałego i na wskroś romantycznego, który zmaga się i walczy z własnym cielesnym żywiołem. Mickiewicz wierzył i propagował odpowiednią wiedzę, podpartą przykładami. Nie stronił od wampirzych tematów, co najlepiej widać po jego wiekopomnym dziele, mrocznym i upiornym w przesłaniu – „Dziadach”. Niestety „Dziady” większości kojarzą się z bolesną lekturą, z przemierzaniem połaci wyrwanych z kontekstu fragmentów tekstu, który dla dzieciaka w gimnazjum, czy liceum niekoniecznie musi być fascynujący.

A gdybym powiedziała Wam, idąc tropem mojej ukochanej Marii Janion, że „Dziady” to twór totalnie i absolutnie wampiryczny? W całości. Od niedokończonych skrawków części pierwszej, przez wstęp do części drugiej, czyli ballady, wraz z symboliczną przemianą Gustawa w Konrada w części trzeciej, aż do czwartej, ostatniej. Szaleństwo folkloru. Taniec upiorów. Zwycięstwo nocy nad dniem.

I dlatego dzisiaj, w ten Dzień Zaduszny, gdy wspominamy zmarłych, mam dla Was mickiewiczowskie cudo – moją ukochaną wampiryczno-upiorną balladę, która wprowadza nas w niesamowitą, niezwykłą atmosferę „Dziadów” – „UPIÓR”.

„Upiór”

Serce ustało, pierś już lodowata,
Ścięły się usta i oczy zawarły;
Na świecie jeszcze, lecz już nie dla świata!
Cóż to za człowiek? – Umarły.

 Patrz, duch nadziei życie mu nadaje,
Gwiazda pamięci promyków użycza,
Umarły wraca na młodości kraje
Szukać lubego oblicza.

Pierś znowu tchnęła, lecz pierś lodowata,
Usta i oczy stanęły otworem,
Na świecie znowu, ale nie dla świata;
Czymże ten człowiek? – Upiorem.

Ci, którzy bliżej cmentarza mieszkali,
Wiedzą, iż upiór ten co rok się budzi,
Na dzień zaduszny mogiłę odwali
I dąży pomiędzy ludzi.

 Aż gdy zadzwonią na niedzielę czwartą,
Wraca się nocą opadły na sile,
Z piersią skrwawioną, jakby dziś rozdartą,
Usypia znowu w mogile.

Pełno jest wieści o nocnym człowieku,
Żyją, co byli na jego pogrzebie;
Słychać, iż zginął w młodocianym wieku,
Podobno zabił sam siebie.

 Teraz zapewne wieczne cierpi kary,
Bo smutnie jęczał i płomieniem buchał;
Niedawno jeden zakrystyjan stary
Obaczył go i podsłuchał.

 Mówi, iż upiór, skoro wyszedł z ziemi,
Oczy na gwiazdę poranną wywrócił,
Załamał ręce i usty chłodnemi
Takową skargę wyrzucił:

 „Duchu przeklęty, po co śród parowu
Nieczułej ziemi ogień życia wzniecasz?
Blasku przeklęty, zagasłeś i znowu,
Po co mi znowu przyświecasz?

„O sprawiedliwy, lecz straszny wyroku!
Ujrzeć ją znowu, poznać się, rozłączyć;
I com ucierpiał, to cierpieć co roku,
I jakem skończył, zakończyć.

„Żebym cię znalazł, muszę między zgrają
Błądzić z długiego, wyszedłszy ukrycia;
Lecz nie dbam, jak mię ludzie powitają;
Wszystkiegom doznał za życia.

 „Kiedyś patrzyła, musiałem jak zbrodzień
Odwracać oczy; słyszałem twe słowa,
Słyszałem co dzień, i musiałem co dzień
Milczeć jak deska grobowa.

„Śmieli się niegdyś przyjaciele młodzi,
Zwali tęsknotę dziwactwem, przesadą;
Starszy ramieniem ściska i odchodzi
Lub mądrą nudzi mię radą.

„Śmieszków i radców zarówno słuchałem,
Choć i sam może nie lepszy od drugich,
Sam bym się gorszył zbytecznym zapałem
Lub śmiał się z żalów zbyt długich.

„Ktoś inny myślał, że obrażam ciebie,
Uwłaczam jego rodawitej dumie;
Przecież ulegał grzeczności, potrzebie,
Udawał, że nie rozumie.

 „Lecz i ja dumny, żem go równie zbadał,
Choć mię nie pyta, chociaż milczeć umiem;
Mówiłem gwałtem, a gdy odpowiadał,
Udałem, że nie rozumiem.

 „Ale kto nie mógł darować mi grzechu,
Ledwie obelgę na ustach przytrzyma,
Niechętne lica gwałci do uśmiechu
I litość kłamie oczyma;

„Takiemu tylko nigdym nie przebaczył,
Wszakżem skargami nigdy ust nie zmazał,
Anim pogardy wymówić nie raczył,
Kiedym mu uśmiech okazał.

„Tegoż dziś doznam, jeśli dziką postać
Cudzemu światu ukażę spod cieni;
Jedni mię będą egzorcyzmem chłostać,
Drudzy uciekną zdziwieni.

„Ten dumą śmieszy, ten litością nudzi,
Inny szyderskie oczy zechce krzywić.
Do jednej idąc, za cóż tyle ludzi
Muszę obrażać lub dziwić?

 „Cóżkolwiek będzie, dawnym pójdę torem:
Szydercom litość, śmiech litościwemu.
Tylko, o luba! tylko ty z upiorem
Powitaj się po dawnemu.

„Spojrzyj i przemów, daruj małą winę,
Że śmiem do ciebie raz jeszcze powrócić,
Mara przeszłości, na jednę godzinę
Obecne szczęście zakłócić.

„Wzrok twój, nawykły do świata i słońca,
Może się trupiej nie ulęknie głowy,
I może raczysz cierpliwie do końca
Grobowej dosłuchać mowy.

„I ścigać myśli po przeszłych obrazach
Błądzące jako pasożytne ziele,

Które śród gmachu starego po głazach
Rozpierzchłe gałązki ściele”.

Pięknego i spokojnego dnia!

O.