Choroby psychiczne, zaburzenia emocjonalne, czy wszelkie odchylenia zawsze traktowane były z dystansu, a osoby, których zachowanie odbiegało od normy, a ciało i duch cierpiały bolączki traktowani byli jako podgatunek człowieka. Zaskakujące, jak łatwo było ich skazać na całkowitą izolację, ubezwłasnowolnić, nie udzielając żadnej konkretnej pomocy. Do zakładu dla obłąkanych z miejsca mógł trafić każdy, począwszy od dyslektyków, epileptyków, przez schizofreników, osoby dotknięte demencją, a skończywszy na tych, których niszczyły choroby weneryczne, czy nie mieli gdzie się podziać. Wcześnie, bo jeszcze pod koniec Średniowiecza, okazało się, że do takich przytułków (ze szpitalami nie miały te miejsca nic wspólnego aż do początku XX wieku) mogły również trafiać osoby niewygodne. Co to znaczy? Każdy, kto był czarną owcą, zaburzał porządek, zniesławiał swoją rodzinę, mógł wprowadzić niepotrzebny niepokój w domowy mir. Dla przykładu młodziutka, ciężarna dziewczyna z dobrego domu
Mindy McGinnis przekracza bramy dziewiętnastowiecznego zakładu psychiatrycznego w Bostonie, by opowiedzieć niepokojącą, gotycką historię o dziewczynie skazanej na życie za kratami. Dziewczynie, która dopiero za murami odnajdzie prawdziwą wolność i zacznie dostrzegać Dyskretne szaleństwo.