Bezsenne środy: „SERCE OSKARŻYCIELEM” Edgar Allan Poe – recenzja

Bombla_SerceOskarżycielem

Bez wątpienia — jestem zbyt nerwowy, strasznie nerwowy, zawszem był taki…

Nerwy, fobie i obsesje to sprawa jak najbardziej osobista, prywatna, głęboko cielesna, a tak naprawdę psychiczna. Niekoniecznie dla oczu postronnych, przypadkowych ludzi, tych, co z łatwością oceniają, co potrafią przypiąć łatkę dziwaka, albo nie daj Boże szaleńca. Bo z szaleństwem to już nie ma żartów. To choroba, a choroby, wiadomo powszechnie, trzeba leczyć, żeby nie pogrążyć się w odmętach obłędu. Tak lepiej dla samego poszkodowanego, jak i dla otoczenia. Przecież nigdy nie wiadomo, kiedy wewnętrzny nadwrażliwiec uruchomi swoje zmysły, zbudzi się z chwilowej drzemki i zaatakuje znienacka. Wtedy wszystko może zostać wrogiem – dziecko sąsiadów, młoda kobieta śląca przypadkowy uśmiech,  albo… zasnute bielmem oko starszego człowieka.

Czytaj dalej

Bezsenne Środy: „Kozioł Ofiarny” Daphne du Maurier – recenzja

Bombla_KoziołOfiarny

Prawdopodobnie każdy z nas miewa takie chwile zwątpienia, kiedy marzy mu się, by zamienić się z kimś miejscami. Z przyjacielem, może z kimś znanym, z człowiekiem przypadkiem napotkanym na życiowej drodze. Chociaż na chwilę stać się kimś innym, jego sobowtórem, uciec od własnych bolączek, stresów i rodzinnych zobowiązań. Zapomnieć, odwrócić wzrok i wejść w inne życie, z poczuciem braku odpowiedzialności za cokolwiek i za kogokolwiek. Odpływając w krainy wyobraźni zakładamy zazwyczaj, że osoba, którą zastąpimy ma tak niezgłębione pokłady nierealnego szczęścia, że w jej codzienności znajdziemy tylko róże i piękne mydlane bańki, a nie bierzmy pod uwagę, że ona także, pod pozorami radości i dumy musi znosić zwyczajność, czyli to, co każdy z nas.

Czytaj dalej

Bezsenne Środy: „Beczka Amontillada” Edgar Allan Poe

Bombla_BezsenneAmontillado

Amontillado, jak pewnie wiedzą wszyscy znawcy dobrych trunków i wyrafinowanych alkoholi, to bardzo cenny rodzaj hiszpańskiej sherry. Natomiast sherry to inaczej wzmocnione wino, pochodzące oryginalnie z Andaluzji, uwielbiane przez Brytyjczyków i sprowadzone przez Krzysztofa Kolumba do Nowego Świata. Co jednak jest tak wyjątkowe jeśli chodzi właśnie o Amontillado, to fakt, że mogli o nim słyszeć nie tylko koneserzy win, smakosze, czy degustatorzy, ale także czytelnicy i wielbiciele horroru, klasycznej, dobrej grozy. W kontekście nie lada mrocznym, w zasadzie to naprawdę nieprzyjemnym i śmiertelnie tajemniczym, bo Amontillado to trunek, który należy cenić, trzeba o niego dbać, przechowywać w chłodnym, suchym miejscu, na przykład w podziemiach…

O tym wyjątkowym gatunku sherry, o umiłowaniu do rzadkich alkoholi, ale przede wszystkim o strasznej zemście opowiada historia Edgara Allana Poe zatytułowana… „Beczka Amontillada”.

Czytaj dalej

BEZSENNE ŚRODY: „Maska Śmierci Szkarłatnej” Edgar Allan Poe

Bombla_BezsenneMaskaŚmierciSzkarłatnej

 

Ostatnimi czasy wkrada się w codzienność strach. Strach bardzo pierwotny w swojej prostocie, a jednocześnie bardzo intensywny i przekonujący – strach przed chorobą! Przed epidemią, która nadciągnie i niczym średniowieczna dżuma zabierze za sobą setki tysięcy ofiar. Przeczołga się przez kolejne kraje, jak jakaś plaga egipska, której nie można pokonać.  Przed chorobą, na którą nie ma jeszcze lekarstwa, nie ma szczepionki, a która kiełkuje złowrogo, przyczajona, by wybuchnąć znienacka z potrójną siłą, zbierając krwawe żniwo po drodze. Mowa tu o chorobie, której symptomy są tak straszne, tak makabryczne, a zaraźliwość tak szybka, że gdy jest już po wszystkim, raczej nie pozostaje nic tylko żegnać się ze światem. Ten strach jest podsycany, tak by wszyscy ci, którzy mieli jakiekolwiek wątpliwości co do przebiegu tej podstępnej choroby widzieli wszystko i jeszcze więcej. Żeby przerazić i wywołać wewnętrzną panikę. Tak jak zwykle. Tak jak dawniej. Tak jak zawsze. Tak jak w niesamowitym, mocnym opowiadaniu Edgara Allana Poe zatytułowanym „Maska Śmierci Szkarłatnej”.

Czytaj dalej

BEZSENNE ŚRODY: „Rękopis znaleziony w butli” Edgar Allan Poe

Bombla_BezsenneRękopis

 

„Było to oczywistością, że mkniemy na oślep ku jakiemuś porywającemu odkryciu – ku jakiejś niewysłowionej tajemnicy, której świadomość jest brzemienna śmiercią.”

Wyobraźcie sobie świat, który wciąż jest jeszcze pełny nieodkrytych tajemnic. Świat, którego częściowe, wyrywkowe mapy mają puste, białe miejsca, a na ich granicach widnieją kreatury z legend. Pomyślcie o podróżnikach, o marynarzach, którzy zerkali na horyzont w oczekiwaniu i przerażeniu zarazem, czy tuż za kolejnymi wzburzonymi bałwanami, za kolejnym wirem nie pojawią się przysłowiowe smoki. Wyobraźcie sobie pierwsze dalekie wyprawy, gdy oceany kryły niezbadane sekrety, a każdy kolejny sztorm mógł być tym ostatnim. Pomyślcie o tych, którzy tracili na falach życie, popadali w obłęd, wracali pełni strachu i niewysłowionego lęku. Pomyślcie o okrętach, które nigdy nie powracały z rejsów. Pomyślcie o tych, których marzenie o jeszcze jednej spienionej fali poniosło zbyt daleko. Tak jak niegdyś morze skusiło legendarnego kapitana ze strasznej legendy o Latającym Holendrze. Podobno ten spowity czernią galeon wciąż można zobaczyć na afrykańskich wodach. I podobno wciąż jego widmo niesie za sobą śmierć. O mrocznym spotkaniu, które było tym ostatnim napisał zainspirowany marynarskimi opowieściami Edgar Allan Poe w swoim opowiadaniu „Rękopis znaleziony w butli”.

W bliźniaczy rejs Latającego Holendra, do jawajskiego portu Batawia w Indonezji, płynie narrator, którego rękopis po latach trafił w nasze ręce. Samotny, z dala od bliskich i rodzinnego kraju, szuka przeznaczenia na obcych kontynentach. Jednak ten rejs nie będzie dla niego szczęśliwym. Znienacka, po kilku dniach od rozpoczęcia podróży, w statek uderza gigantyczna fala, która zmiata z pokładu wszystkich… poza samym narratorem i pewnym starym Szwedem, którzy cudem ocaleli z katastrofy. Okręt, niesiony obłąkanymi wiatrami tajfunu, porywa ich i pędzi na spotkanie niedoścignionego horyzontu, gdy nagle wpada prosto na gigantyczny galeon i rozbija się w proch. Tylko jeden rozbitek przetrwał i cudem wdrapał się na jego pokład, by spotkać milczącą załogę, która za nic ma sobie jego obecność. Nikt go nie zauważa. Nikt się o nic nie pyta. Galeon na pełnych żaglach przecina potężne fale i pędzie ku narastającej czerni. Nadchodzi czas na spisanie opowieści.

„Rękopis znaleziony w butli” jest jedynym z tych opowiadań Poe, które najbardziej działają na wyobraźnię. Morska otchłań, która do dzisiaj pozostaje w jakiś sposób nieodgadniona, wtedy, w rozkwicie kolonizacyjno-odkrywczej ery, gdy ostatnie puste kropki znikały z map świata, była doskonałym tematem do snucia opowieści. Świat mitów powoli zanikał, jednak Poe w jedynie znany sobie mistrzowski sposób ożywił legendę i wtłoczył w rzeczywistość owładniętą manią „szkiełka i oka”. Latający Holender mógł być prawdziwy, a mógł być jedynie przedśmiertnym mirażem. Mógł wynurzyć się z tytanicznych otchłani biegunów i płynąć ku przeznaczeniu. Ale mógł być też jedynie widziadłem owładniętego przerażeniem umysłu. A czy rękopis był prawdziwy? Czy można przeczyć wyłowionej opowieści? A co jeśli naprawdę, na krańcach, gdy wszystko zmierza już ku ostatecznej czeluści, pozostaje jedynie czekać na nieuniknione? Na uderzenie pierwszej lodowatej fali?

Dzisiaj nie zmrużę oka, bo słyszę skrzypienie okrętowych lin.

O.

* Kto ma ochotę na morską wyprawę na nieznane wody i spotkanie Latającego Holendra ten znajdzie „Rękopis znaleziony w butli” w cudownym tłumaczeniu Bolesława Leśmiana na stronie Wolnych Lektur TUTAJ.

BEZSENNE ŚRODY: „Zagłada Domu Usherów” Edgar Allan Poe

Bombla_BezsenneZagladaDomuUsherów

 

„(…)A wędrowcy dziś w dolinie
Przez dwa okna krwią płonące
Widzą kształty rozdźwięczone
Fantastycznie kołujące —
I, jak rzeki wir szalonej,
Rój zgrzytliwych płynie ech —
Poprzez wrota — wykrzywiony
Bez uśmiechu w wieczny śmiech.”

przeł. Bolesław Leśmian

Pamiętam moje pierwsze spotkanie z literaturą grozy. To wcale nie było tak, że do horrorów jakoś mnie specjalnie ciągnęło. Chociaż z jednej strony uwielbiałam się bać, oglądać w odcinkach „Are You Afraid of The Dark?”, czy pokątnie natrafiać na „Opowieści z krypty”, to jednak strach, który towarzyszył mi przez kolejne dni, a czasami przeciągał się do tygodni, mutował i rozrastał się w mojej wyobraźni do makabrycznych rozmiarów, dość zręcznie sprawiał, że odechciewało mi się sięgania po więcej. Ale na jednej z półek w rodzinnej biblioteczce, które podziwiałam od maleńkości, zawsze stała niby niepozorna, lecz przy bliskim spotkaniu niebywale potworna książka, z ryciną czaszki na okładce. A na niej kuszący, niebieski napis, bo książka kusiła mnie bardzo, bardzo swoją minimalistyczną aurą tajemniczości – Edgar Allan Poe „Opowieści Niesamowite”.

I tak jakoś się stało, że pewnego dnia sięgnęłam po tę książkę i poprosiłam Tatę o pomoc w wybraniu opowieści. Jednej. A Tata, okiem człowieka obeznanego z literaturą amerykańską i literaturą w ogóle, zaproponował „Zagładę Domu Usherów” (ang. „The Fall of The House of Usher”). Czytałam z bijącym sercem. Z rosnącym przerażeniem w oczach. To było to na co czekałam całe życie. Historia śmiertelna. Historia tajemnicza. Złowieszcza. A przy okazji jedna z najlepszych opowieści grozy, jaka kiedykolwiek powstała.

Na bagnistych, spowitych wieczną mgłą, niemal wymarłych terenach, w smugach podziemnych oparów stoi Dom Usherów. To bardzo stary dom, tak jak starożytnym wydaje się być sam ród, który go zamieszkuje. Z rodziny zostało już tylko dwoje, para bliźniąt, Roderyk i Madeline Usher. Dawniej urocza, niezwykle muzykalna para, dzisiaj popadające w niepokojące niedomaganie i stopniową utratę zmysłów widma tych, którymi byli dawniej. Do ich zamku, w odpowiedzi na błagania Roderyka, przybywa jego przyjaciel z czasów młodości. W osłupieniu obserwuje zmiany, jakie zaszły w rodzeństwie, trwoży go postępujący obłęd Roderyka, który tylko pogłębia się, zmieniając w narastające nerwowe podniecenie po śmierci Madeline. Brat wraz z wieloletnim przyjacielem złożyli jej zwłoki w kryptach głęboko pod zamkiem, wyczekując prawdziwego pogrzebu. A stan Roderyka pogarsza się z każdym dniem. Coś się dzieje. Coś się zbliża. Pewnej burzliwej nocy, w wielkiej wichurze, wśród snujących się mgieł, Dom Usherów odkryje swe mroczne tajemnice.

Nie znam żadnego innego twórcy opowieści tego gatunku, który w tak mrożący krew w żyłach sposób potrafi budować atmosferę narastającej grozy. Bardzo wielu próbowało naśladować Edgara Allana Poe, inni (jak Lovecraft, Chambers, czy King) stali się porównywalnymi mistrzami siania terroru, ale trzeba przyznać, że styl amerykańskiego pisarza wciąż jest wyjątkowy. Poetycko-gotycki, bardzo mroczny, taki od którego bije chłodem zamkowych lochów. Wszystko wydaje się być namacalne, każdy opis tak plastyczny, że z łatwością można wyobrazić sobie wnętrza, każdą zdjętą śmiertelnym przerażeniem twarz. Strach bohaterów jest na tyle przejmujący, że aż zaraźliwy. Wyczekujemy nocnych gości, stłumionych krzyków rozpaczy, gdzieś z podziemi. Każda strona, która przybliża ich do obłędu, nas też po trochu zabiera w otchłanie majaków i paranoicznych wyobrażeń. Tak jak Dom Usherów po kawałku zabierał swoich mieszkańców, tak i zabierze część z Was, a z pewnością na zawsze zostawi po sobie ślad i wryje się w Wasze spragnione potworności dusze.

Dzisiaj nie zmrużę oka, bo nie potrafię przestać rozmyślać o czarnej topieli spowitej mgłą, w miejscu gdzie dawniej stał Dom Usherów.

O.

*„Zagładę Domu Usherów” znajdziecie po polsku do czytania, słuchania i ściągnięcia na czytniki, zupełnie za darmo na stronie Wolnych Lektur TUTAJ lub w wersji oryginalnej, po angielsku, również całkiem za darmo na stronie Project Gutenberg TUTAJ. 🙂

BEZSENNE ŚRODY: „Berenice” Edgar Allan Poe

Bombla_BezsenneBERENICE

 

„Berenice! Wymawiam jej imię – Berenice! – i ze zmurszałych ruin mej pamięci na skinienie tego dźwięku wynika tysiąc burzliwych wspomnień! Ach, postać jej żywcem stoi mi w oczach, jak w pierwszych dniach naszych uniesień i naszego wesela! O, wspaniałe, a jednak fantastyczne piękno, o, sylfida z gajów Arnheimskich! O, najada pośród kaskad! A potem – a potem wszystko staje się tajemnicą i zgrozą, powieścią, która nie chce się wypowieścić.”

Miłość. Niezwykłe uczucie. Intrygujące, bo tak bardzo wielowymiarowe. Zawierające w sobie zarówno pierwiastki dobra, jak i zła. Bo przecież kryje się w niej tyle podległych odcieni i innych emocji. W miłości zawierają się porażające siłą doznania, które potrafią zwalić z nóg i nawet najbardziej rozsądnego człowieka znieść na ścieżki szaleństwa. W miłości, chociaż wydaje się, że tam tylko miłość jest (a to złudne wrażenie i bardzo mylące), dostrzec można razem, w konfiguracjach szalonych lub całkiem osobno, a czasami w ogóle: namiętność, poświęcenie, zazdrość, obsesję, przyjaźń, nienawiść, uległość, czy szczęście, które z biegiem dni przeradza się w mękę.

O miłości szalonej, obsesyjnej, która prowadzi do tragedii i pomieszania zmysłów opowiada Edgar Allan Poe w pierwszej historii z cyklu Śmiertelny uścisk miłości, zatytułowanej „Berenice”. Jej dzieje poznajemy z ust Egeusza, który wspomina swoją ukochaną – młodą dziewczynę imieniem Berenice. Wychowywali się razem w jego rodzinnej posiadłości, para całkowitych przeciwieństw, pokochali się trochę na przekór. Ona pełna życia, urocza i zwinna. On chorowity, pogrążony w marzeniach i zawsze zamknięty w murach domowej biblioteki. I gdy sny o małżeństwie mają się ziścić, ona zapada na tajemniczą chorobę. Niknie w oczach, traci samą siebie, ból odbiera jej tożsamość, a Egeusz nie poznaje już jej, załamuje się i popada w dziwny rodzaj depresji. Depresji, która wywołuje manię, obsesję na punkcie szczegółów. Godzinami wpatruje się w jeden punkt, w jedno zdanie w księdze, powtarza jedno słowo. Wraz z chorobą Berenice sen o miłości rozmywa się i rozpada na kawałki.

Okrutna choroba ukochanej wyzwala w Egeuszu pokłady manii na punkcie samego siebie. Snuje rozważania natury osobistej, wspomina Berenice, a tak naprawdę, w jakiś perwersyjny sposób zachwyca się jej zanikaniem, „widmowością” chorobowej aury, jej przekształcaniem się w ducha, z maską zamiast twarzy.  Z jednej strony dopiero wtedy uświadamia sobie, że ją kocha, a z drugiej czuje do jej nowego ciała odrazę, boi się jej. Przeraża go  jej widok – wychudzenie, wyniszczenie i wyssanie przez chorobę. Ale to co poraziło go doszczętnie, to co odebrało Egeuszowi resztki samokontroli i zepchnęło w otchłań obłędu, to widok jej wielkich, białych, nieskalanych zepsuciem zębów. To zęby wprawiły go w opętańczy zachwyt i podniecenie. Zbudziły w nim potwora, dziwoląga, owładniętego jedną, jedyną makabryczną myślą:

„– Zęby! – Zęby! – Były tu, były tam – były wszędzie.”

Opowieść Edgara Allana Poe to historia miłości, która w chwili największej próby przekształciła się w potworną obsesję. Tak silną, że rozum nie miał w tym przypadku już nic do powiedzenia. Tylko czas pozwala Egeuszowi spojrzeć na Berenice z dystansu. Pozwala mu spróbować nadać sens temu, co się wydarzyło. Historia okrutna i niezwykła, tchnąca klaustrofobią dusznej komnaty gotyckiego zamczyska, gdzie nie ma słońca, nie ma orzeźwiającego wiatru, nie ma życia. Tylko śmierć.

Dzisiaj nie zmrużę oka, bo przed oczami mam makabryczną maskę śmierci o zapadniętych wargach.

O.

* Wszystkie opowieści Edgara Allan Poe, całkiem za darmo i w pełni legalnie, do ściągnięcia w oryginale, znajdziecie na stronie Project Gutenberg (klik! klik!) – „Berenice” jest w tomie 2. 🙂

A Lolanta z LolaCzyta odnalazła „Berenice” po polsku, w różnych formatach do wyboru,  na Wolnych Lekturach (klik! klik!), również za darmo i w pełni legalnie  – dziękuję! 🙂

„Annabel Lee” Edgar Allan Poe

Bombla_Podstawa_AnnabelLee

Już jutro Walentynki. Święto miłości. Dzień zakochanych. A dzisiaj, w ramach nietypowej zapowiedzi, małego tematycznego preludium, chciałam się z Wami podzielić jednym z najpiękniejszych utworów o miłości jakie znam. Pióra autora, którego tak bardzo cenię i podziwiam, że nigdy nie potrafię się zebrać, by samej coś o nim napisać. Może tak będzie lepiej? W końcu, kto jak kto, ale on sam, tym jednym wierszem potrafi przekazać więcej niż ja stronicami peanów na jego cześć.

O pierwszej i ostatniej wielkiej miłości. O miłości straconej. Miłości przeklętej. Specjalnie dla Was – „Annabel Lee” Edgara Allana Poe

Annabel Lee

It was many and many a year ago,
In a kingdom by the sea,
That a maiden there lived whom you may know
By the name of ANNABEL LEE;
And this maiden she lived with no other thought
Than to love and be loved by me.

I was a child and she was a child,
In this kingdom by the sea;
But we loved with a love that was more than love-
I and my Annabel Lee;
With a love that the winged seraphs of heaven
Coveted her and me.

And this was the reason that, long ago,
In this kingdom by the sea,
A wind blew out of a cloud, chilling
My beautiful Annabel Lee;
So that her highborn kinsman came
And bore her away from me,
To shut her up in a sepulchre
In this kingdom by the sea.

The angels, not half so happy in heaven,
Went envying her and me-
Yes!- that was the reason (as all men know,
In this kingdom by the sea)
That the wind came out of the cloud by night,
Chilling and killing my Annabel Lee.

But our love it was stronger by far than the love
Of those who were older than we-
Of many far wiser than we-
And neither the angels in heaven above,
Nor the demons down under the sea,
Can ever dissever my soul from the soul
Of the beautiful Annabel Lee.

For the moon never beams without bringing me dreams
Of the beautiful Annabel Lee;
And the stars never rise but I feel the bright eyes
Of the beautiful Annabel Lee;
And so, all the night-tide, I lie down by the side
Of my darling- my darling- my life and my bride,
In the sepulchre there by the sea,
In her tomb by the sounding sea.

Edgar Allan Poe

Do jutra!

O.

Bukowa jesień

Bombla_JesienneBuki

Już prawie jesień! Tuż, tuż, tylko dwa dni! Nareszcie! Doczekałam się i w końcu nadeszła. Większość z Was pewnie marudzi, że koniec lata i zimno, ale dla mnie dopiero teraz zaczyna się to, co lubię najbardziej na świecie. Rześkie, chłodne powietrze, które już niebawem przeobrazi się w kujące igiełki o poranku. Piękne, żółte liście na drzewach, odurzająca kolorem, cudna jarzębinowo-czerwona jarzębina. I kasztany – dobrze, że sobie przypomniałam, bo muszę pobiec pozbierać, zanim dzieciaki powybierają najlepsze.

Nadchodzi czas swetrów, szalików i kurtek. Nie wspominając o wysokich butach, które uwielbiam. Czas Dziadów i Halloween. W powietrzu zapach liści i cynamonu. Będzie padać i wiać tak intensywnie, że siedzenie w kulce pod kocem będzie w pełni uzasadnione. W ręku kubek gorącej herbaty z imbirem. Ewentualnie ciepłej czekolady. A na talerzyku ciasto, najlepsze z najlepszych – dyniowe! Tak, zdecydowanie uwielbiam jesień. I uwielbiam typowo jesienne lektury, w których jest mrocznie, wietrzenie i deszczowo.

Z tej okazji, specjalnie dla Was, na (moim zdaniem) najpiękniejsze miesiące w roku, wybrałam dziesięć lektur doskonałych na jesienne dni, gdy za oknem pada i wieje:

iris1. „Czas aniołów” Iris Murdoch („The Time of the Angels”)

Smutna historia pewnej londyńskiej plebanii. Niby w angielskiej stolicy, a na obrzeżach, we mgle, mocno odcięta od całego świata. Pogrążona w mroku, w zimnym, w przesiąkniętym wilgocią budynku. I jej mieszkańcy, tak samo mroczni, pełni tajemnic i odizolowani. To opowieść o samotności, niezrozumieniu i utracie wiary w Boga. Mistrzowskie dialogi, wyraziści bohaterowie i brytyjska melancholia. Miejscami trudna, miejscami bluźniercza. Zmusza do myślenia.

Frankenstein2. „Frankenstein” Mary Shelley („Frankenstein”)

O tej opowieści nie sposób napisać, że nie jest kultowa. Historia Victora Frankensteina to tragiczna w skutkach próba odkrycia sekretu życia. Wyrwania bogom umiejętności stworzenia i wskrzeszenia drugiego człowieka, bez względu na skutki. O ucieczce od odpowiedzialności za swój własny twór, za „dziecko” nauki i potworności ambicji, która zniszczyła jego samego i jemu najbliższych. Na zawsze aktualna, lektura obowiązkowa.

poe3. „Opowieści miłosne, śmiertelne i tajemnicze” Edgar Allan Poe

Dla tego amerykańskiego pisarza powinnam stworzyć osobą kategorię, tylko i wyłącznie dla niego i jego twórczości. Zbiór opowieści to wszystkie najważniejsze teksty pełne mroku, pasji, miłości, zbrodni, ciemności i śmierci. Są odpowiedzią na grozę ludzkiego istnienia i poruszają najważniejsze dla ludzkiej kondycji kwestie. W prozie Poe nie ma ucieczki – bohaterowie konfrontowani są ze swoimi obsesjami, często półsennej atmosferze rodem z koszmaru, gdzie nie do końca wiadomo, czy to jeszcze sen, czy już rzeczywistość.

jane4. „Dziwne losy Jane Eyre” Charlotte Brontë („Jane Eyre”)

Stanowczo jedna z moich ulubionych, klasycznych opowieści o wielkiej miłości, w jesiennym, gotyckim stylu. Pachnie deszczem, mgłą i angielskim powietrzem XIX wieku. Młoda dziewczyna, tytułowa Jane, zostaje guwernantką w posiadłości pana Edwarda Fairfaxa Rochestera. Między właścicielem a dziewczyną rodzi się uczucie, na przekór czasom i na przekór ich pozycjom społecznym. Jednak zarówno Rochester jak i jego posiadłość skrywają mroczne tajemnice z przeszłości, które jak na złość zaczynają wychodzić z cienia, gdy wszystko układa się prawie perfekcyjnie. Ponadczasowa.

Ksiaze5. „Książę Mgły” Carlos Ruiz Zafón („El Príncipe de la Niebla”)

Debiutancka powieść uwielbianego hiszpańskiego pisarza. Młodzieżowa opowieść z pogranicza horroru i opowieści grozy. Stara legenda, zatopiony statek sprzed wieków, tajemnice i sekrety mieszkańców małego nadmorskiego miasteczka, z terrorem wojny w tle. Historia pierwszej wielkiej miłości, pierwszej męskiej przyjaźni i wielkiego poświęcenia. Także klątwy i obietnicy przekazywanej z ojca na syna, z pokolenia na pokolenie. Poetyckie YA, w najlepszym gatunku.

dorian6. „Portret Doriana Greya” Oscar Wilde („The Picture of Dorian Grey”)

Jedyna powieść irlandzkiego pisarza, która nic nie straciła na aktualności. Historia pięknego jak greccy bogowie Doriana, który za wszelką cenę pragnie zachować perfekcyjny wygląd, wieczną młodość i piękno. Doskonały na zawsze. Pokonać czas, pokonać śmierć, zdystansować się wobec tego co nieuniknione, brzydkie i ostateczne. To wszystko w próżnym światku brytyjskiej wyższej sfery, która uwielbia takich młodzieńców. Do czasu. A w tle ten tajemniczy portret…

dracula7. „Drakula” Bram Stoker („Dracula”)

Najsłynniejszy wampir świata. Z czasów zanim jeszcze pojawiły się świecące w słońcu bladolice chłopaczki, a bycie wampirem oznaczało być enigmatycznym potworem, drapieżnikiem, który zawsze szuka ofiar i gotowy jest wypić krew wszystkich, którzy wpadną w jego sidła. Tylko czasami w pozornie ludzkiej skórze. Powieść częściowo epistolarna, totalnie gotycka, o siłach ciemności, namiętności ,miłości i nieśmiertelnej mocy zła.

dolina8. „Dolina Muminków w listopadzie” Tove Jansson

Ostatnia książka muminkowego cyklu. Pełna nostalgii, melancholii i nadchodzącej zimy. Dom Muminków stoi pusty, pozostawiony na czas wyprawy całej rodziny na Wyspę. Do tej pory ukryte w tle postacie drugoplanowe, czyli różni mieszkańcy Doliny, przejmują dowodzenie, wspominają i snują opowieści o uwielbianych, nieobecnych Muminkach. Jednocześnie zmagają się z własnymi, poważnymi problemami, po raz kolejny udowadniając, że Tove Jansson pisała z myślą o dorosłych czytelnikach.

shirley9. „We Have Always Lived in a Castle” Shirley Jackson

Ostatnia powieść autorki „Nawiedzonego”. Mary Katherine „Merricat” Blackwood i jej starsza siostra Constance żyją wraz ze schorowanym wujem w swojej odizolowanej od świata wiejskiej posiadłości. Constance od sześciu lat nie opuściła terenu domu, wciąż zmagając się z narastającą agorafobią. A kilka lat wcześniej tętnił życiem, aż do dnia, w którym cała rodzina, poza tą trójką, została wytruta arszenikiem podczas rodzinnego obiadu. Jakie tajemnice kryją mieszkańcy tego azylu zbrodni?

needful10. „Sklepik z marzeniami” Stephen King („Needful Things”)

Każdy człowiek jest na sprzedaż. Każdy czegoś pragnie. Każdy jest w stanie poświęcić wiele, by zrealizować swoje najskrytsze marzenia. Z zazdrości, z zawiści, z miłości, namiętności, nienawiści… Bez względu na cenę. Motywów jest wiele, a korzyści? Może, ale raczej wyłącznie dla sprzedającego. Tym bardziej jeśli sprzedawca jest z miejsca poza czasem i przestrzenią, a ludzką chciwość obserwuje i wykorzystuje od początku świata. A jego ceną jest mała przysługa, którą musisz dla niego wykonać. Obojętnie o co poprosi. Jedna z najlepszych powieści Kinga, obnażająca słabe strony człowieczeństwa.

Pięknej i zaczytanej jesieni w gotyckim, deszczowym stylu!

O.