Norma Jeane Mortenson. Uboga półsierota. Dziewczyna, która przez lata tułała się po domach dziecka i rodzinach zastępczych. Urocza, ładna, chociaż jakby nie z tamtej epoki. Spragniona sławy, krok po kroku pieczołowicie dążyła do celu, po szczeblach kariery, aż na sam szczyt. Została Marilyn Monroe. Tą, która w przyciasnych sweterkach, w krwistoczerwonych ustach z burzą platynowych loków wysyłała całusy i sączyła martini. Tą, która zagrała w ponad dwudziestu produkcjach filmowych i stała się ulubienicą masowej publiczności. Tą, którą swojego czasu uznano za najbardziej kasową aktorkę w Hollywood. Miała dwadzieścia siedem lat i świat u swoich stóp, a mimo wszystko coś było nie tak, jak powinno. Musiała uciec.
Dostała od życia niezwykły rok, który opisała Elizabeth Winder w pasjonującej biografii Marilyn na Manhattanie. Najradośniejszy rok życia. Czytaj dalej