W życiu nigdy nic nie układa się idealnie. Czasem słońce, czasem deszcz. Raz na wozie, raz pod wozem. Trywialne przysłowia przypominają o tym co rusz, a mimo wszystko bombardowani jesteśmy obietnicą doskonałego, perfekcyjnego świata z każdej możliwej strony. Dajemy się nabrać, że można uciec od tego, co najważniejsze. Na gorsze dni pomoże Instagramowy filtr, potem zakup kolejnego niepotrzebnego gadżetu, a motywacyjne plakaty dobiją odrealnionymi sentencjami, których nijak nie można wcielić w codzienność. A przecież nic się nie zmieni. Dla niektórych natomiast ta nieciekawa zwyczajność, od której tak próbujemy uciec okazuje się być najcenniejszym z darów. Kilka kolejnych pozornie szaroburych dni staje się okazją do doświadczenia czegoś zupełnie odmiennego.
Sto dni szczęścia Evy Woods być może nie uleczy rozpaczy, ale pokaże, że szczęście to nie sztuczna propaganda, ale stan umysłu i czasami największa tragedia zainspirować może pozytywną zmianę. Czytaj dalej →