„Tajemna historia” Donna Tartt & WARTO CZYTAĆ #9

Pewne rzeczy są zbyt straszne, by od razu ogarnąć je umysłem. Inne rzeczy wyraziste, tryskające krwią, niezatarte w swej okropności są zbyt straszne, by je w ogóle przyswoić. Dopiero później, w samotności, w pamięci, pojawia się świadomość: gdy prochy ostygły, gdy żałobnicy odeszli, gdy rozglądasz się i odnajdujesz siebie ku sporemu zaskoczeniu w zupełnie innym świecie.

Zaczyna się zupełnie niewinnie. W życiu przyszłego miłośnika literatury pojawia się pierwsza opowieść. Kusząca, puszysta, obiecująca, taka, przy której zasypia się jak najdłużej, by nigdy nie przerywać w pół zdania. Potem przychodzi czas na pierwszą własną książkę, a to już prawdziwa magia! Nieprzespane noce, zarwane do samego świtu, pochłaniane kolejne kartki, kolejne grubaśne tomy, a niedosyt nie tylko wciąż trwa, ale rośnie w miarę pożerania. Mijają lata, pogłębiają się przekrwione oczy, wychudzone palce przerzucające łapczywie strony, usta wysuszone na wiór Gdyby tylko można było żyć literaturą! Karmić się nią! Oddychać! Stać się nieodłączną częścią tego świata! Ale trzeba pamiętać, że co za dużo, to niezdrowo, bo w nadmiarze wszystko może stać się w jakiś sposób niebezpieczne. A wtedy krew, pazury, zębiska! Fabuły przynoszą odpowiedź wyobraźni, zanim zareaguje umysł i nawet niewinna literatura najwyższych lotów może prowadzić do zbrodni.

Zbrodni niemal artystycznej, niemal fascynującej, zbrodni estetycznie zachwycającej, tak jak w przypadku tej, którą dokonują bohaterowie debiutanckiej powieści Donny Tartt zatytułowanej Tajemna Historia.

Czytaj dalej

„Szczygieł” Donna Tartt – recenzja

Bombla_Szczygiel

Gdyby sztuka miała konkretną, obiektywną cenę, to prawdopodobnie nikt nie byłby gotów wydawać tysięcy i milionów na najsłynniejszych aukcjach świata. Nikomu nie chciałoby się walczyć na plakietki z cyferkami, na pierwsze i ostatnie kliknięcie w komputerowy ekran. Pasjonaci nie waliliby drzwiami i oknami na antykwaryczne wyprzedaże. I prawdopodobnie rynek szybko popadłby w stagnację, a miłośnicy wizualnych doznań odpuściliby sobie wszystko. Bo w sztuce, w handlu sztuką przede wszystkim, chodzi o wrażenie. O odczucie, które towarzyszy obcowaniu z konkretnym dziełem. Wartość może mieć cokolwiek, co sprawia, że osobie podziwiającej serce łomocze w piersi i nie potrafi oderwać wzroku.  Gra świateł, mały detal, magiczne wspomnienie…

Czytaj dalej