„Letnia Przeprawa” Truman Capote

Bombla_LetniaPrzeprawa

 

„W Grady wzbierał nieopanowany śmiech, radosne wzburzenie, przez co rozpościerające się przed nią białe lato zdawało jej się świeżym płótnem, które tylko czeka na te pierwsze gwałtowne, czyste pociągnięcia pędzlem, zupełnie wolne.”

Początek lata 1945 roku. Koniec Drugiej Wojny Światowej. Świat w rozsypce, powoli zbiera się w sobie, łapie oddech i odbudowuje ruiny. Szykują się zmiany na wielką skalę. Zmiany nie tylko polityczne, ale przede wszystkim kulturowe. Coś się kończy, coś się zaczyna. Stany Zjednoczone liczą straty, zbierają swoich chłopców z dwóch przeciwległych frontów. Prezydent Truman bierze sprawy w swoje ręce, ustanawia nowe prawa i akty, tym samym stabilizując pozycję kraju jako jednego z liderów świata. Amerykańska mentalność powoli przekształca się. Ewoluuje. Rodzi się kultura masowa, ludzie integrują się, a pozycja społeczna przestaje mieć tak istotne znaczenie. Zaczyna się powolny upadek klasowości. Idea wszechobecnej wolności inspiruje do walki o prawa człowieka, prawa rasowe i płciowe. Coś się otwiera i prowokuje do dalszych zmian. W życie wchodzi nowe pokolenie dzieciaków, nastolatków, którzy wojenne doświadczenia swoich rodziców i starszego rodzeństwa wtłaczają w swój własny, prywatny świat. Ich bunt bez bagażu doświadczeń poprzedniego pokolenia rozpoczyna nową epokę w kulturze Stanów Zjednoczonych.

Do tamtego pokolenia złotej, powojennej młodzieży należał Truman Capote, jedna z wybitniejszych postaci literatury amerykańskiej i towarzyskiej śmietanki Nowego Jorku. Nie będę ukrywać, że mam do Trumana Capote wyjątkowy sentyment. Pokochałam go niemal od razu po przerażającej, opartej na faktach powieści „Z Zimną Krwią”, by potem rozpływać się nad jego pachnącą babim latem „Harfą Traw” i kultowym już „Śniadaniem u Tiffany’ego”. Pamiętam jak świat literatury ogarnął zachwyt, gdy w 2004 roku okazało się, że prawie w dwadzieścia lat po śmierci tego niezwykłego pisarza, zupełnie przypadkiem, odnaleziono jego pierwszą, debiutancką powieść zatytułowaną „Letnia Przeprawa” (org. „Summer Crossing”). Capote zaczął pisać ją ok. 1943 roku, by zakończyć pracę na początku lat pięćdziesiątych i zaraz potem wywalić manuskrypt do kosza w jednym z wynajmowanych mieszkań. Gdyby nie ciekawość nadzorcy budynku „Letnia Przeprawa” nigdy nie ujrzałaby światła dziennego! Na szczęście tekst się odnalazł, i pomimo iż krytycy zgodnie uznali, że nie jest to arcydzieło, a także, że widać w nim dopiero zalążek wielkiego autora jakim był Capote, to ta niewielka objętościowo powieść, nowela nawet, zdecydowanie ma w sobie magię oraz stanowi jedną z piękniejszych historii o dojrzewaniu i pierwszej miłości w literaturze amerykańskiej.

Bohaterką „Letniej Przeprawy” jest Grady McNeil, siedemnastoletnia młodsza córka jednego z bogatszych finansistów z Wall Street. Jej rodzina to wyższa sfera Nowego Jorku. Ludzie, którzy od pokoleń dziedziczą domki w Hamptons, mieszkania na Piątej Alei z widokiem na Central Park, należą do śmietanki Manhattanu, a ich dzieci uczęszczają do elitarnych klubów. Tego roku, jesienią 1945, Grady ma debiutować na swoim pierwszym balu i zostać wprowadzona do towarzystwa, co oznaczać będzie gotowość do zamążpójścia i kontynuowania zacnych tradycji rodzinnych. Ale to dopiero jesienią. Na razie rozpoczyna się lato. Rodzice dziewczyny wypływają w rejs do Europy, by oporządzić domek na Riwierze, a ona ma po raz pierwszy w życiu zostać sama. A Grady ma sekret. Pisałam już kiedyś, że bohaterowie historii Trumana Capote są tylko pozornie szczęśliwi. Ich pełne wewnętrznych konfliktów i tajemnic życie naznaczone jest smutkiem, melancholią i jakąś trudną do uchwycenia tęsknotą za czymś, czego nie potrafią zdobyć. I taką postacią jest także Grady. Bo widzicie, ona jest zakochana.

Przed nią i wybrankiem jej serca rozciąga się długie, pełne rozkosznych chwil lato we dwoje w mieście, które nigdy nie śpi. Rozpalone do czerwoności, duszne ulice Nowego Jorku wydają się opuszczone przez wszystkich jego stałych mieszkańców. Rodziny z sąsiedztwa Grady, podobnie jak jej rodzice, wyjechali na letnie miesiące, by doglądać zaoceanicznych posesji, nadmorskich domków, czy południowych rancz. Miasto wydaje się snuć bez celu, topić się w upale i szykować na nocną zabawę, opanowane jedynie przez klasę robotniczą. A do niej należy właśnie chłopak Grady, dwudziestokilkuletni weteran wojenny, obecnie stróż parkingowy – Clyde Manzar. Wraz z wyjazdem rodziców dziewczyna, zachłyśnięta wolnością i natłokiem możliwości, wpada w wir zabawy, miłosnych uniesień i dramatów, jakie te ze sobą niosą. Gdzieś po drodze traci kontrolę nad tym, co się dzieje, nad tym latem, które chwyciło ją w swoje szpony, by w końcu stało się coś nieodwracalnego, czego ani nie naprawią pieniądze tatusia, ani pozycja rodziny. Grady, jak mityczny Ikar pędzący prosto w słońce, pomimo tego, że czuje jego żar i topnienie skrzydeł, leci na łeb na szyję, byle zdobyć to, czego nigdy w pełni nie potrafiła odnaleźć w sobie – szczęście.

„Letnia przeprawa” porywa czytelnika w wir niespełnionych pragnień, miejskiej zabawy i wolności życia bez zobowiązań. Już w chwilę po rozpoczęciu lektury, gdzieś podświadomie zapala się lampka, że rodzice Grady wcale nie powinni byli wyjeżdżać. A z pewnością nie zostawiać nastoletniej córki samej w środku rozgrzanego Manhattanu. Im dalej w lato, tym szaleństwo miasta ogarnia jego mieszkańców do reszty, prowokując do przekraczania barier, do burzenia granic moralności. Wydaje się nawet, że to właśnie ta przewrotna, okrutna natura miasta wybudza w ludziach obłęd. Capote nadał Nowemu Jorkowi cechy zwierzęce i namacalne, przekazując władzę nad umysłami mieszkańców. W jakimś momencie nasza bohaterka postanawia poddać się temu na ślepo. Rozumie, że popełniła błąd, ale nie jest już w stanie zawrócić z drogi. Więc brnie nieprzerwanie przez ciąg coraz bardziej absurdalnych sytuacji, dokonując coraz bardziej tragicznych w skutki wyborów, ciągnąc za sobą jak jeńców Clyde’a, jego rodzinę, swoją siostrę Apple i najlepszego przyjaciela Petera Bella. „Przeprawia” się na drugą stronę, zostawiając za sobą dziewczynę i stając się kobietą. Pali za sobą wszystkie mosty, zamyka ścieżki i poddaje przeznaczeniu.

Prawdę powiedziawszy, aż trudno jest mi uwierzyć, że przez wszystkie te lata Truman Capote uważał, że „Letnia Przeprawa” nie jest warta publikacji. Bo powiem Wam, że to naprawdę wspaniała opowieść. Jedna z tych, które wbijają się w umysł i zostają z czytelnikiem na dłużej. Niby nic się takiego nie dzieje, ot życie zakochanej nieopatrznie nastolatki, a przecież na naszych oczach sypie się w gruzy. Z narastającą  fascynacją mamy szansę obserwować upadek złotego dziecka, perfekcyjnej statecznej panienki, która na swoje barki wzięła zbyt wiele. Poddała się bezmyślnie rozgorączkowanemu miastu. Popędziła naprzód nie zwracając zupełnie uwagi, że horyzont płonie i powinna zawrócić zanim będzie za późno. Z każdym kolejnym rozdziałem, kolejnym poetyckim zdaniem, czuć Trumana Capote i jego uczucie do Nowego Jorku. Jest w tym geniusz i tak trochę, zupełnie za mgłą, jakby podejrzenie przyszłości, lotu w szaleństwo, zapowiedź jego własnego upadku.

O.

Komentarze do: “„Letnia Przeprawa” Truman Capote

  1. zajeckicajec napisał(a):

    Wiesz, często sami nie potrafimy docenić tego czego sami dokonamy, stąd też pewna nieufność w wydawaniu naszych dzieł dla wszystkich 🙂 Odnalezienie tej książki narobiło nie mało szumu, mam zamiar kiedyś przeczytać 🙂

  2. Luka Rhei napisał(a):

    o, Capote! Lubiłam go kiedyś i też mam sentyment. I Twój barwny opis… A ostatnio myślalam, że czas powrócić do klasyków! 🙂

  3. Lolanta napisał(a):

    Zupelnie nie znam autora. Kolejny do nadrobienia. Ale coz, dobrych ksiazek nigdy dosc 🙂 Z twojego opisu wynika, ze ksiazka cos sobie ma.

  4. monweg napisał(a):

    Autora znam, ale czytałam jakiś czas temu. W końcu nie od dzisiaj jestem książkoholiczką.
    „Śniadanie u Tiffany’ego” to dla mnie jedna z najlepszych książek.

  5. Małgośka napisał(a):

    Wiem, że czas najwyższy na więcej, bo ja tylko „Śniadanie” znam. A że Ty tak skutecznie zachęcasz – kiedyś policzę i przedstawię Ci raport w temacie książek, którymi mnie zaraziłaś – to Capote zamieszkał na nowo na liście „poczytać, ale już”. „Letnia przeprawa” wygląda na coś, co mogłabym połknąć, ale będzie walczyć z innymi kuszącymi książkami swojego autora. Bratobójcza walka się zapowiada! Czy zechciałabyś objąć honorowy patronat nad moim czytaniem Trumana i wskazać lekturę, która powinna wyprzedzić wszystkie inne? 😉

    • Bombeletta napisał(a):

      Ooo! Będę zaszczycona 😀 „Letnia przeprawa” jest cudowna na teraz, takie wprowadzenie do lata, tym bardziej, że króciutka jest, trochę ponad 100 stron. „Z zimną krwią” na dłużej, mroczne wieczory letnie się sprawdzi – doskonały thriller na faktach, bardzo mroczny, bo prawdziwy. A na wrzesień – „Harfa traw”, idealna na babie lato – poetyckie cudeńko.
      P.S. Czekam na raport 😀

Dodaj komentarz: