Kiedy na początku XVI wieku Morus opublikował swój esej „Utopia” od razu wzbudził zainteresowanie i zaintrygowanie tym dwuznacznym tytułem. Bo z jednej strony, utopia to szczęśliwe miejsce, dobre miejsce, gdzie człowiek znajduje radość i ukojenie. Wszystko jest możliwe, gdy tworzy się nowy, lepszy, po prostu wspaniały świat. Jednak utopia to także miejsce, którego nie ma. Mrzonka, sen, niespełnione marzenie kierowane tęsknotą za doskonałością. Za nieuchwytnym szczęściem. Utopie to zazwyczaj szalone wizje nierealne do zrealizowania w jakiejkolwiek rzeczywistości – zbyt wiele warunków musiałoby zostać spełnionych, zbyt wiele zależy od samego człowieka, a jego natura jest zmienna. I zmienny jest wszechświat w jakim żyje.
O zmierzchu idealnego świata opowiada czwarty tom cyklu science fiction Długa Ziemia autorstwa Terry’ego Pratchetta i Stephena Baxtera zatytułowany „Długa Utopia”.
Czym jest Długa Ziemia? To ciąg najprawdopodobniej nieskończonej ilości światów równoległych, bliźniaczych Ziemi, do których można przenosić się robiąc zaledwie jeden krok w jedną, bądź drugą stronę. Do przekraczania granic rzeczywistości służy ogólnodostępne urządzenie zwane Krokerem, stworzone na bazie ziemniaka, które jednym kliknięciem otwiera przejście do kolejnej Ziemi. Nasza Ziemia, Ziemia Podstawowa, to jedyna planeta w Długiej Ziemi, na której wyewoluował człowiek. Pozostałe to dziewicze krainy, pełne dzikiej natury, nieujarzmionych terytoriów, pustych horyzontów i wolności. Ludzie migrują, podróżują, przenoszą się i kolonizują nowe Ziemie. Rodzą się nowe konflikty, powstaje nowy, lepszy człowiek, ludzie są wolni w pełnym tego słowa znaczeniu. Długa Ziemia daje nieskończone możliwości – otwiera człowieka na życie takie, jakie sobie wymarzył. Ale czy na pewno?
Czym jest tytułowa utopia w „Długiej Utopii” Stephena Baxtera i Terry’ergo Pratchetta? To iluzja nowych początków, niekończącej się szczęśliwości, jaką miałyby dać równie nieskończone światy. Zwielokrotnione horyzonty, miliardy terytoriów do zdobycia, niekończące się źródła życia – minerały, woda, pożywienie – wszystkiego w bród, po uszy całej ludzkości i dziesiątek kolejnych pokoleń. Doświadczenia Ziemi Podstawowej przekazywane z generacji na generację, z Niskich i Wysokich Ziem, ulepszane, udoskonalane – wieczna ewolucja na wszystkie możliwe kierunki. Czym tu się martwić, jeśli można kreować swoje przeznaczenie tak jak tylko możne je sobie wymarzyć? To kwintesencja szczęśliwości człowieka! Ale to także zbyt piękny sen, by był prawdziwy… Koszmar czuć gdzieś na horyzoncie, a raczej tutaj gdzieś pod ziemią, na razie daleko, głęboko w trzwiach, ale już wkrótce utopia przekształci się w dystopię – kolejną opowieść o zagładzie ludzkości.
„Długa Utopia” zdaje się być pod tym względem niezwykle nostalgiczną opowieścią o tym, że nic nie trwa wiecznie. Nie ma czegoś takiego jak idealne światy, a tęsknota za nimi, mimo tego, że uzasadniona, to niestety nigdy nie znajdzie pokrycia w rzeczywistości. Nawet gdy warunki są ku temu doskonałe. Szczęście zdaje się tutaj mieć swoją cenę, a każda chwila może być ostatnią, nawet na tak oddalonej Ziemi, jak ta o numerze 1 217 756. Utopia Długiej Ziemi to raczej ironia – niemożliwy koncept, który na zawsze pozostanie w swojej początkowej fazie, czyli fazie marzeń.
Autorzy snują słodko-gorzką opowieść o przetrwaniu, o podróży w nieznane i poszukiwaniu odpowiedzi na najtrudniejsze pytania. Kim jest człowiek? Jaka czeka go przyszłość w tym niekończących się światach? Czy ma szansę przetrwać, gdy inna rzeczywistość przebije się przez tę pozorną bańkę szczęśliwości?
Niestety trudno jest mi porównać „Długą Utopię” z poprzednimi tomami cyklu, których lektura wciąż jeszcze przede mną. Sporo tu akcji, podróży, eksploracji i odkrywania przeszłości. To podstawowe wątki opowieści, a sami bohaterowie skupiają się raczej na działaniu i motywacjach, niż na samych sobie. Powieść czyta się lekko, niemniej czuć w niej już smutną nutę nadciągającego końca. Miłośnicy twórczości Terry’ego Pratchetta, szczególnie ci, którzy znają go przede wszystkim z cyklu fantasy o Świecie Dysku, czytając „Długą Utopię” mogą poczuć się zaskoczeni – to Pratchett inny, kosmiczny, niemal apokaliptyczny, który jedynie próbuje zachować fasadę szczęśliwości.
„Długa Utopia” wydaje się być ciepła, niemal rodzinna, podróżnicza, pełna zachodów słońca i niekończących się zielonych horyzontów. Tylko czemu widać już cień? Czemu tajemnica musi mieć znamiona nadchodzącej ciemności? Czemu ludzkości nie jest dane odnaleźć ostatecznego spełnienia? Zbliżamy się do końca nowej ery kolonistów, żegnamy kolejne postacie, odkrywamy sekrety przeszłości, a utopia chwieje się w posadach.
O.
*Za przedpremierowy egzemplarz powieści dziękuję Księgarni Internetowej Virtualo.
**Po więcej „Długiej Utopii” koniecznie zajrzyjcie na vloga! 🙂
Nie miałam jeszcze okazji czytać jakiejkolwiek książki Pratchetta…
Bookeaterreality
Przeczytałem trzy pierwsze książki o długiej ziemi i byłem nimi oczarowany. Teraz muszę zdobyć jeszcze zdobyć „Długą utopię” i liczę, że będę czytał z zapartym tchem jak pozostałe.
Nie mogę niestety porównać, ale podobno, według fanów, „Długa Utopia” jest lepsza niż 2 i 3 tom, więc czuję, że będziesz zadowolony z lektury 🙂