„As to what there was against the house itself she could not tell. She had often asked, bu no one could inform her; but there was a general feeling that there was something (…).”
O nawiedzonych domach można by pisać całe eseje. Zapełnić grubaśne tomiszcza w dziesiątkach tysięcy, dokładając do tego ryciny, zdjęcia i nagrane filmy. Analizować to wszystko krok po kroku, by na własnej skórze pewnego dnia przekonać się, czy to co nierealne naprawdę nierealnym jest, a może wręcz odwrotnie? Jedno jest pewne – nawiedzone domy niezmiennie działają na wyobraźnię, a opowieści o nich z biegiem lat jedynie zyskują i na kolejnych pokoleniach pozostawiają niezatarte wrażenie. Co więcej, takich opowieści nigdy nie jest zbyt wiele, bo lubimy się bać i musimy mieć o czym opowiadać przy ogniskach. A takie historie o miejscach obleczonych w klątwy i duchy wydają się idealnie wpasowywać w nasze gusta. Jedną z takich opowieści, które krążą od wieków, od miasta do miasta i wszędzie tam, gdzie stoją puste, samotne domy o smutnej, tajemniczej historii jest właśnie tytułowy „Dom Sędziego” z opowiadania Brama Stokera z tomu „Gość Draculi”.
Młody naukowiec Malcolm Malcolmson szuka cichego, spokojnego miejsca, w którym będzie mógł dokończyć swoje badania. Z tą myślą przyjeżdża do miejscowości Benchurch, by wynająć przytulny dom, doskonały do jego pracy. Zauważa opuszczony budynek, zwany przez miejscowych Domem Sędziego. Wydaje mu się, że to idealne miejsce dla kogoś takiego jak on i postanawia zamieszkać w nim, pomimo ostrzeżeń gosposi i napomknień o przypadkach nawiedzeń w tym miejscu. Nikt nie chce tam mieszkać. Mówią, że w domu straszy duch okrutnego sędziego, który uwielbiał torturować ludzi, ale nawet jeśli tak było, to Malcolmson nie wierzy w nonsensy o duchach i uważa takie wierzenia za stek bzdur. Wprowadza się, by już pierwszej nocy przekonać się, że coś jest mocno nie tak. Szczury harcują pośród ścian, piszczą i drapią, nie dając mu ani spać spokojnie, ani pracować. Ale przyzwyczaja się. Mniej więcej. Jest w stanie znieść najbardziej natarczywe hałasy, ignorować dziwne odgłosy wokół, przynajmniej do czasu, gdy po sznurze dzwona przychodzi coś, czego nigdy by się nie spodziewał zobaczyć.
„Dom Sędziego” jest modelowym opowiadaniem o nawiedzonym domu, nad którym zawisła jakaś nieszczęsna klątwa. Jest na tyle doskonałe, że nawet jeśli czytelnik dokładnie potrafi przewidzieć, co wydarzy się za chwilę, to wciąż czuje niepokój, a jego żołądek zwija się w kłębek na myśl o kolejnej nocy Malcolma. Podczas lektury rodzi się prawdziwa groza i wielkie współczucie dla bohatera, który w tej krótkiej opowieści zyskał więcej w naszych oczach, niż niejeden bohater opasłych powieści. Szkoda jego naiwności. Szkoda tej ślepej wiary w naukę i niepodważalne prawa natury, które ewidentnie zostają złamane w Domu Sędziego. Szkoda tego młodego umysłu zniszczonego przez nienazwane. Los Malcolma zdaje się być przypieczętowany od pierwszych zdań, jednak my wciąż chcemy towarzyszyć mu w jego powolnej zagładzie. Patrzeć jak przenika go strach. Przez rozczapierzone palce podziwiać, jak nachodzi go ostateczne szaleństwo.
Dzisiaj nie zmrużę oka, bo słyszę chrobotanie zza ścian.
O.
*Kto jeszcze jest zaintrygowany opowieściami Brama Stokera, może zajrzeć TUTAJ i przeczytać o „Indiance”, a pełny tom „Gość Draculi” znajdziecie w oryginale na stronie Project Gutenberg TUTAJ.
niedługie to.. a do tego jakoś nie czytałem Stokera.. a co więcej jakoś nie czytałem książek o nawiedzonym domu hmm do kajecika zapisane 🙂
Stoker przegodny jest – bardzo warto poznać 😀
Oho! Zadanie domowe odrobię na pewno. Rok temu czytałam „Drakule”, wiec wiem, jakiego mniej wiecej nastroju mogę się spodziewać po Stokerze 🙂
Doskonałe są jego opowiadania 😀
Przeczytałam, Okropne! Ja bym zwiała przy pierwszym spotkaniu ze szczurem. Wyobrażałam sobie, ze on był wielkości nutrii. Brrr, ciary.
Musze przyznać, ze Stoker pięknie zakończył to opowiadanie 🙂
On w ogóle pięknie pisze 🙂 Ja bym nawet nie weszła do budynku 😀 Ale nie przez szczury, tylko sam fakt nawiedzenia 😀
Nie, no ja bym pewnie weszła, ale na sam widok tej nutrii, wiałabym, aż by się kurzyło 😀
A tak przy okazji, to dziś 124 rocznica urodzin Lovecrafta. Lubimyczytac.pl własnie mi powiedziało 😀
I know 😀 Na facebookowym profilu przeżywam i nawet nagłówek zmieniłam 😀 Ano właśnie – czy Ty posiadasz Facebooka? 🙂
Nie. Denerwował mnie i zabierał czas na czytanie, wiec zlikwidowałam 🙂
Godnie 🙂
Znowu coś, na co przykuło moją uwagę od samego początku! 🙂 Mimo, że trochę boję się opowieści o nawiedzonych domach i tak już postanowiłam, że przeczytam 🙂
To taka absolutna klasyka opowieści grozy – naprawdę warto poznać 🙂
Czytałam Draculę, tej opowieści nie znam. Z pewnością nadrobie zaległości 🙂
Cały tom jest prześwietny, a tytułowy „Gość Draculi” to uzupełniająca historia z „Draculi” 😀
Wygląda super i jest króciutkie, zostawiam do jutrzejszej kawy 🙂 Przeczytam i odezwę się z wrażeniami 🙂
Koniecznie 😀
Faktycznie krótkie. Szkoda, że w moich bibliotekach tylko „Dracula” Stokera, żadnych zbiorów opowiadań na papierze nie uświadczę… Bardzo dostanę po głowie, jak zdradzę, że nie czytałem najsłynniejszej powieści o wampirzym hrabim? 🙂
„Dom sędziego” trafia do kolejki – nawiedzone domy mają w sobie coś wyjątkowego, że nie potrafię im odmówić 😀
To w takim razie polecam bardzo bardzo „Draculę” na nadchodzące jesienne miesiące 😀 Ja czytałam pierwszy raz jakieś wieki temu, ale dopiero w podczas zeszłorocznej, kolejnej lektury doceniłam „Draculę” w pełni 🙂 A na dokładkę polecam „Wampira” Marii Janion – CUDO i pełne kompendium wampirzej wiedzy 🙂
To ja od wampirów stronię, bo mi zbrzydły ostatnią, trwającą kilka lat obecnością dosłownie wszędzie i pod mało chlubnymi postaciami, a tutaj takie rekomendacje 😉 Po Marię Janion chętnie sięgnę, choć publikacja raczej obszerna, toteż będę się musiał do niej ciut przygotować. Dzięki 😀
Przygotuj się i ciesz bardzo, gdy odkryjesz, że połowa tej książki to teksty uzupełniające – „Carmilla”, „Wampir” Polidoriego, fragmenty „Draculi” i inne CUDA 😀
Jeśli chodzi o autora: „Dracula” jakoś mnie nie urzekł, z tych pierwszych wampirycznych historii najbardziej lubię „Carmillę”. Jeśli chodzi o nawiedzone domy: to świetny motyw, trudno się dziwić popularności. Odsunąwszy na bok tradycyjne powieści (tu cię nie zaskoczę moją listą lektur: Poe, Walpole itd.), słyszałam, że Kiernan (która zupełnie oczarowała mnie „Tonącą dziewczyną”) często wybiera je na miejsce akcji i teraz poluję na jej książki. 😉 + „The Little Stranger”, godne polecenia.
Oj tak… „Carmilla” cudowna! Zachwycałam się zeszłej jesieni – czytałaś może „Wampira” Marii Janion? – tam świetne opowieści wampiryczne przedstawia. Aż samemu chciałoby zwampirzyć 😉 Np. „Wampir” Polidoriego 🙂 – polecam bardzo.
No właśnie – Kiernan. Koniecznie muszę przeczytać „Toncącą dziewczynę”. A teraz lecę do Ciebie, bo „Czarodziejkę z Florencji” dojrzałam! 🙂
No ba, pozycja Janion jest obowiązkowa dla fanów gatunku (czy raczej motywu), kto jej nie czytał? 😉
😀
Jedno z moich ulubionych opowiadań Stokera 🙂
No właśnie wiem – sam mi poleciłeś 😀
„Malcolm Malcolmson” trochę jak „masło maślane” 😉 Trochę więcej kreatywności by się tu przydało 😉
A jeśli chodzi o samo opowiadanie, to brzmi zachęcająco. Zresztą jak wszystko, o czym piszesz na blogu. Czasem mam wrażenie, że pod każdym wpisem pozostawiam te same słowa w komentarzu 😉
Dziękuję, Kochana :* Też tak mam – zachwycam się wszystkim i chciałabym wszystko przeczytać, więc powielam się ostatecznie w nieskończoność 😉 A Malcolm nawet taki maślany jest bardzo biedny 😀
Zapowiada się super, więc już zapisuję w zakładkach. 🙂
😀
Brama Stokera to chyba tylko kojarzę Drakulę 🙁
Ja też kojarzyłam jeszcze do niedawna tylko „Draculę” (którego BARDZO polecam na nadchodzącą jesień!), a o opowiadaniach dowiedziałam się od Tommyknockera z Samotni 😀 Są doskonałe, więc jak masz ochotę na klasykę grozy – ugryź koniecznie! 🙂