„’I don’t know what to wish for, and that’s a fact,’ he said, slowly. ‘It seems to me I’ve got all I want’.”
Z pewnością znacie to powiedzenie “Uważaj czego pragniesz, bo jeszcze może się spełnić”. Coś w tym zdecydowanie jest, że kiedy przychodzi pora spełniana marzeń, ziszczania snów i najskrytszych pragnień, to wraz z radością przychodzi gorzki posmak nieokreślonej straty. Marzenia, gdy pozostają w sferze marzeń, potrafią mieć magiczną moc oddziaływania na człowieka. Motywują do działania. Jednak bywa tak, że gdy w końcu stają się rzeczywistością przychodzi za nie płacić wysoką cenę. Coś się kończy, coś się zaczyna. Niemniej, ziszczanie pragnień to jeden z podstawowych elementów legend i baśni. Trzy życzenia. Wypowiedziane na głos. Prosto z serca. Ich spełnianiem zajmują się istoty, których domeną jest uszczęśliwiać. Albo tylko pozornie to szczęście dawać, bo gdy przychodzi czas zapłaty – radość obraca się w rozpacz. To istoty spoza czasu i miejsca – realne i nierealne zarazem, w które chcemy wierzyć, że gdzieś tam są i czekają właśnie na nas. Wróżki, dobre dżiny, złote rybki, magiczne kucyki. W naszych umysłach rysują się przyjemne obrazki i raczej nie myślimy wtedy o demonach, złowieszczych ifritach, czy potworach, których celem jest niszczyć to, co naprawdę dobre. Opowieść o talizmanie, który odbiera zamiast dawać snuje W.W. Jacobs w klasycznym opowiadaniu ku przestrodze zatytułowanym „The Monkey’s Paw” („Małpia łapka”).
Rodzina White’ów spędza uroczy wieczór w swoim przytulnym domu. Mają wszystko to, co sprawia im radość. Ojciec z synem grają w szachy, a matka robi na drutach w fotelu przy kominku. Prawdziwa sielanka. Są szczęśliwi w swojej doskonałej kryjówce. A za oknem zawierucha i śnieg. Wkrótce do ich domu przybywa ich wieloletni przyjaciel – starszy sierżant Morris, by przy szklaneczce whisky opowiedzieć o swoim pobycie w Indiach. Nie przywiózł ze sobą dobrych wspomnień. Ale przywiózł wyjątkowy talizman – zasuszoną małpią łapkę, na którą czar rzucił hinduski mistyk. Według niego łapka mogła spełnić po trzy życzenia trzech różnych osób. Morris otrzymał ją po ostatnim właścicielu, którego ostatnim życzeniem była… śmierć. Jednak pan White chce się przekonać o magicznym działaniu łapki, pomimo ostrzeżeń przyjaciela. Przed snem zastanawia się nad pierwszym z pragnień i sam nie wie o co prosić, bo uświadamia sobie, że ma wszystko czego zawsze chciał. Syn podpowiada mu kwotę dwustu funtów, za którą będą mogli wykupić dom. Pan White wypowiada życzenie, małpia łapka porusza się znienacka, a wraz ze słowami rusza machina przeznaczenia. Nic już jej nie zatrzyma.
„The Monkey’s Paw” to najbardziej klasyczna z opowieści gatunku horroru „ku przestrodze”, gdzie wypełniona dobrem myśl przeradza się w koszmar nie do odwrócenia, a w którym strata nieuchronnie prowadzi do szaleństwa. Konsekwencje wypowiadanych życzeń zdają się być oczywiste, w końcu padło ostrzeżenie. Nawet nie jedno, a pięć. Najważniejszym z nich jest to poczucie bohatera, że ma przecież wszystko, czego pragnie. Głos zdrowego rozsądku i intuicja w jednym. Tym samym wypowiedzenie życzenia jest niejako oznaką chciwości, a na chciwość złe duchy reagują wręcz z podwójną zawiścią. Małpia łapka mogła przecież poczekać. Zostać talizmanem na gorsze chwile. Może wtedy wszystko potoczyłoby się inaczej? A tak, idylliczny obrazek zostaje zburzony w ciągu niecałej doby. Świat przekręca się i obraca, życie zamienia się w śmierć, a złowieszcza moc talizmanu osiąga swoje apogeum i niszczy to, co było tak piękne. Jednak trudno mu się oprzeć. Trudno nie myśleć o trzech życzeniach, gdy ich ziszczenie jest na wyciągnięcie ręki. Na wyciągnięcie małpiej łapki.
Dzisiaj nie zmrużę oka, bo widzę wykrzywioną twarz w płonących popiołach.
O.
*Kogo zafascynowała opowieść W.W. Jacobsa i sam chciałby się przekonać do czego doprowadziła małpia łapka ten znajdzie pełne opowiadanie, całkiem za darmo i legalnie na stronie Project Gutenberg TUTAJ.
**A w ramach ciekawostki muszę koniecznie nadmienić, że dokładnie ten motyw wykorzystał Stephen King w swojej doskonałej powieści „Cmętarz Zwieżąt”, o której możecie poczytać TUTAJ.
***Za polecenie opowiadania dziękuję pięknie Marcie z bloga Zaczytanie 🙂
Czytałam tę recenzję Marty i już wtedy to opowiadanie mnie zafascynowało. Dzięki za link, już pobrałam „The monkey’s paw” i chętnie poczytam w ramach ćwiczenia mojego angielskiego 🙂
I podziel się wrażeniami koniecznie 😀
Dobrze 😀
😀
Świetne opowiadanie, czytałam całkiem niedawno 🙂 Mnie najbardziej obrzydza sama uschnięta łapka biednej małpki, fuj! Skojarzyło mi się z relikwiami świętej Katarzyny http://www.peregrynacje.pl/blog/relikwie/ Do dziś mam dreszcze po obejrzeniu tego eksponatu, który wcale nie wydaje mi się święty, a raczej kojarzy się z pogańskimi wierzeniami, jak trzy życzenia od małpiej łapki.
Ooo! Mega 😀 Ja uwielbiam takie makabreski! Ale to faktycznie jakieś takie pogańskie jest. Jeśli dodać, że modlitwa „o coś”, to już tym bardziej – jak wypowiadanie marzeń na głos i niczym to się od tej łapki tak naprawdę nie różni.
Dokładnie! A taka popularna modlitwa do anioła stróża, której uczą się male dzieci: „Aniele boży stróżu mój, ty zawsze przy mnie stój…” To trochę jak zaklęcie, bo rymowane na dodatek 😉
O proszę. Nie wiedziałam, że Mistrzuniu wzorował się na tym opowiadaniu. 🙂
Jest króciutkie, to przeczytaj – od razu zobaczysz skąd inspiracja 🙂 Chociaż trzeba przyznać, że Kingowi wyszło to ostatecznie jeszcze straszniej 🙂
kolejne opowiadanie ciekawe.. motyw konsekwencji za życzenia przewija się w wielu książkach.. póki co do kajetu zapisuje i to 🙂
Zapisz – jest krótkie i bardzo godne 😀 Czytałeś już może Orbitowskiego „Szczęśliwą Ziemię”?
nie czytałem.. ale mam 🙂
Powiem Ci, że to jest KAWAŁ genialnej opowieści, do tego o facetach i męskiej przyjaźni, a wątkiem przewodnim jest pewne miejsce, w którym spełniają się marzenia – przeczytaj koniecznie! 😀
Znam znam tę historię 🙂 Jedna z najlepszych horrorowych. Zawsze mnie trochę straszy 😀
Nie dziwię się 😀
„Cmętarz” jest rewelacyjny! A „Łapki” jeszcze nie znam i kręciłam nosem aż do skojarzenia z „Cmętarzem”, ale to zdanie wszystko odmieniło. Nie wpadłam wcześniej na to, że to podobny mechanizm, ale już kumam i czytałabym 😉
Jest krótkie, godne, do pożarcia na raz – czytaj 😀
Przecież Ty czytasz klasyków. Może jednak się przyłączysz? Próbuję zebrać chociaż 5 osób, tak na początek. Później zobaczymy co z tego wyniknie.
http://monweg.blog.onet.pl/2014/09/02/moje-autorskie-wyzwanie/
Hm… Tylko ja czytam klasykę nie w ramach wyzwania, a tak sobie, bez konieczności angażowania się w terminy i dodatkowe regulaminy 🙂
Przecież możesz przystąpić i jak nie dasz rady to się wypiszesz. Mam już cztery osoby..
Cieszę się, że zainspirowałam Cię do napisania tak godnej recenzji 🙂 Polecam się na przyszłość 😀
😀 Dziękuję Kochana :*
Kolejne znakomite opowiadanie !
Prawda, że prześwietne? 🙂
Buszujesz po tym Gutenbergu, odkrywając coraz to ciekawsze perełki… A ja sobie nieoficjalnie przyrzekłem, że codziennie choć jedną stronę po angielsku przeczytam – myślę, że Twoje polecenia będą szły w pierwszej kolejności 🙂
I muszę jeszcze powiedzieć, że „Cmętarz Zwieżąt” chodzi za mną od pewnego czasu i plasuje się w czołówce Kingów, które przeczytam w najbliższym czasie.
Jeszcze małe podziękowanie za piątkowy wpis: gdybym nie przeczytał notki o profesorze Challengerze i po niej nie zainteresował się tą postacią nieco bliżej, nie załapałbym odniesienia w innej książce, którą dzisiaj czytałem. Była wzmianka o dzikich terenach Ameryki, o dinozaurach i padło nazwisko Challengera, które stworzyło tak świetny literacki pomost, że pozornie drobna intertekstualność przyprawiła mnie o duuży uśmiech. Parę dni wcześniej ta postać niewiele by mi powiedziała 🙂
Ooo! Uwielbiam takie intertekstualności i odniesienia do kultury, które napadają znienacka! 😀 Ogromnie się cieszę, że spodobał Ci się Challenger!
„Cmętarz…” jest moją trzecią po „To” i „Misery” ulubioną powieścią Kinga – to jedna z tych historii, która przyprawia o prawdziwe ciary i trzyma w napięciu do ostatniej strony 🙂
Co do czytania po angielsku – trzymam mocno kciuki – to świetne przyrzeczenie i moc radości Ci przyniesie spełnianie go 🙂
I znowu miałam deja vu przez Ciebie 😉 ale pozytywne… bo przypomniało mi o tym tytule, który swoją drogą gdzieś zapisałam (pewnie na „liście rezerwowej”, choć nie wiadomo) 😀
😀
Mi się znowu nie podobało, ale dzięki lekturze trzech spośród poleconych przez Ciebie opowiadań wiem już, co niezbyt siada mi w tekstach utrzymanych w estetyce grozy i gdzie powinienem skierować dalsze poszukiwania na tym polu 🙂
Dodał się, tylko musiałam potwierdzić (tak mam w ustawieniach) 🙂
A jaki rodzaj grozy preferujesz?
Dzisiaj na blogu napiszę coś dłuższego o tym, ale generalnie groza niepewności ludzkiego poznania 😉
W sensie weird fiction?