„Nadejdzie dzień, kiedy niebo znów będzie niebieskie. Ludzkość się uśmiechnie i już nie będzie grzechem wykuwanie prawdziwych nazwisk w kamieniu.”
Trauma Drugiej Wojny Światowej. Niezliczone ofiary. Tak wielka liczba, tak porażająca, że aż niewyobrażalna. Zapierająca dech w piersiach. Królestwo tortur, nieludzkich zbrodni, przerażenia. Świat na pewien czas stał się krainą śmierci. Po wszystkim został ból i szok. Jak ludzkość mogła do tego dopuścić? Jak wytłumaczyć się z całego bestialstwa? Jak wyjaśnić tak wielką nienawiść do drugiego człowieka? W Hiszpanii okres terroru, donosicielstwa i walki o sprawiedliwość przedłużył się aż do roku 1975. Rządy generała Franco to domena faszystów, czyli ugrupowania politycznego zwanego falangą hiszpańską. Kontynuując ideologie zaczerpnięte po części z haseł tysiącletniej Rzeszy, ludzie caudillo, jak nazywano Franco, głosili antysemityzm, skrajny nacjonalizm, gloryfikowali siłę i przemoc. Można było służyć tylko jednej prawidłowej stronie. Ktokolwiek o podejrzanych ideach, inny lub próbujący naprawiać, czy zbawiać świat, ten automatycznie stawał się wrogiem. Ludzie znikali. Szeptano o cichych egzekucjach. Znajdywano anonimowe groby. Inni natomiast dochodzili do władzy, wzbogacali się i siali zniszczenie. Tak, jak w małym, górskim miasteczku, nieopodal rzeki Pamano…
Historię jego mieszkańców, których relacje już na zawsze naznaczyły wojenne doświadczenia, opowiada jeden z najwybitniejszych katalońskich twórców, Jaume Cabré, w jednej ze swoich głośniejszych powieści zatytułowanych „Głosy Pamano”. Torena, schowana wśród pirenejskich szczytów, mogłaby być idylliczną przystanią, schronieniem i uzdrowiskiem. Co więcej, wyposażona w doskonałe stoki narciarskie, mogłaby być jedynie ośrodkiem turystycznym, niosącym radość i spokój. Mogłaby… Jednak miasteczko to kryje w sobie okrutne tajemnice, których odkrycia podejmie się pewna cicha nauczycielka Tina, gdy zupełnie przypadkiem, w niszy za tablicą w budynku dawnej szkoły przygotowanej do zburzenia, znajdzie pudełko, a w nim pełne żalu i wyrzutów sumienia listy niejakiego Oriola Fontellesa do nigdy niepoznanej córki. Kolejne wyznania ujawniają przemilczaną historię, której wątki wzbudzają uśpione nienawiści, namiętności i miłości. Z mroków niepamięci wychodzą prawdy, o których nikt nie chciał nigdy więcej mówić, a demony wojny znów pragną zebrać swoje żniwo.
Wojna stanowi tu podstawowe tło. Jest nieuniknioną rzeczywistością, codziennością, atmosferą życia Toreny. Jednak wszystko zaczyna się od zbrodni i rządzy zemsty. A mści się kobieta. Nie byle kto, bo jedna z najbogatszych w Hiszpanii, najbardziej wpływowych i silnych, która gotowa poświęcić jest wiele, by pozbyć się tych, którzy w jej oczach na to zasłużyli. Elisenda Vilabrú, postrach Toreny, władczyni marionetek, która kieruje się życiową dewizą: Nie odstępuj od zrobienia tego, co powinnaś zrobić, jeśli uważasz, że tak zrobić powinnaś. I Elisenda robi to. Zleca zabójstwa, mści się za śmierć ukochanego ojca i brata, po kolei zdobywa władzę, ukrywając się za kotarą świątobliwości. Zło tańczy u niej z dobrem, tak, że nikt do końca nie jest pewny, kim jest ta kobieta, która uzyskała prywatną audiencję u samego papieża, a lata wcześniej podobno była na kolacji z generałem Franco.
„Głosy Pamano” czyta się trochę tak jak najlepszy kryminał. Miejscami nawet wyrafinowany thriller, gdzie autor wciąż igra z czytelnikiem. Mami go czasem, który jest płynny i w jednym zdaniu potrafi skakać o całe dekady, zawracać raz do lat trzydziestych, by nagle wynurzyć się w latach dwutysięcznych. Myśli bohaterów przenikają się, a wszystkie wydarzenia splatają dzięki listom wkrótce beatyfikowanego Oriola Fontellesa. Tina jest naszym przewodnikiem po tym świecie skąpanym w oparach nienawiści. Nic nie pozostaje niezapomniane. Na jaw wychodzą wszelkie krzywdy, wspomnienia i sekrety. Ożywają tak ofiary, jak bestie, które podjęły się ich zgładzenia. To Tina wprowadza nas w to królestwo śmierci, jakim gdzieś dawno temu stała się sielankowa Torena.
Mówią, że rzekę Pamano słyszą w miasteczku jedynie ci, którzy mają umrzeć. Zdaje się, że jest w tym stwierdzeniu sporo prawdy, tym bardziej, że tytułowe głosy, które rozbrzmiewają wśród nurtów i wirów rzeki to krzyki rozpaczy, zawodzenie przerażonych, surowe wykrzyknienia rozkazów. Nienawiść w pigułce, ukryta w górskich wodach. Wśród nich dosłyszeć można szepty konspiracyjnych umów, odgłosy skrywanej przed oczami rozkoszy, a nawet zapewnień o miłości i wierności na wieki. W nurtach szemrzą obietnice, które nigdy nie mają być spełnione. Zwierzenia, o których dawno temu zapomniano. Pamano to zdławiony tumult powojennych relacji. To symfonia wypełniona po brzegi bólem, cierpieniem i zdradą. To wezwanie do zemsty i walki o prawdę. Zbrodnia, której nie da się wymazać z historii miasteczka, ciągnie za sobą kolejne zbrodnie, równie przerażające, w imię zwyczajnej sprawiedliwości. Bestialstwo rodzi absurdalne multiplikowanie się przemocy. Przeszłość napiera na przyszłość, a teraźniejszość zawraca co rusz myślami do dawnych lat.
„Głosy Pamano” to historia po brzegi wypełniona bólem i wspomnieniem wojny, od której nawet po latach nie można uciec. Rozliczanie z przeszłości, wywlekanie doświadczeń tym bardziej w kraju tak sprzecznych doświadczeń, jakim jest Hiszpania, wywołuje wciąż sporo emocji. Wiadomo – wojna rządzi się swoimi prawami. Zmieniają się zasady, a granice pomiędzy tym co dobre, a tym co złe niebezpiecznie się zacierają. Rzeczywistość jawi się jak przez jakiś krwawy filtr, gdzie przelatują wypierane zbrodnie, twarze tych, którzy poświęcili się w imię wolności, głosy, na które nie ma odpowiedzi. Brutalna codzienność i walka o przetrwanie, nie zważając na nic wokół. Bo życie drugiego człowieka ma taką wartość, jak on sam potrzebny jest w niszczeniu innych. Bez wyrzutów sumienia. Bez serca.
Lekturze tej niezwykłej powieści Jaume Cabré towarzyszy przez cały czas uczucie, że wszystkie te wydarzenia mogły naprawdę mieć miejsce. Wraz z odnalezieniem przez Tinę listów, my razem z nią przenosimy się do Toreny czasów wojny i z niemym wykrzyknieniem na twarzy, nerwowo bijącym sercem obserwujemy bitwę o duszę człowieka. Wojna się skończyła dawno temu, ale tak naprawdę wciąż trwa. Powraca na nowo w każdym kolejnym zdaniu. W każdym dialogu. W każdej następnej scenie. Bohaterów naznacza jej doświadczenie, nawet pośrednie. I strach przenika do szpiku kości, gdy zdajemy sobie sprawę, że tak naprawdę niewiele się zmieniło, bo to nie wojna wykreowała ludzi, ale sami ludzie stworzyli wojnę.
O.
*Za tę wspaniałą powieść dziękuję Wydawnictwu Marginesy.
Na lekturę tej książki na pewno znajdę czas. Pięknie ją opisałaś (jak zwykle). Mam na nią wielką ochotę.
Dziękuję :* Powieść jest niesamowita i pozostawia mocne wrażenia 🙂
to teraz czas na „Wyznaję” 🙂 jestem ciekawa, która z nich dwóch bardziej przypadnie ci do gustu, bo zdania na ten temat są podzielone
Tak, teraz zdecydowanie czas na „Wyznaję” 😀 Zrobiłam tak, jak mi poleciłaś – najpierw „Głosy…” jako wstęp do jeszcze lepszego „Wyznaję” 😀
prawidłowo! w takim razie czekam z niecierpliwością na „Wyznaję” na Wielkim Buku 😉
Chyba poproszę Mikołaja w grudniu 😀
Czuję, że to będzie świetna lektura na jesień. Pewnie nie uniknę porównań do „Wyznaję”, ale myślę, że „Głosy Pamano” się obronią 😀 Pamiętam, jak na Lubimy Czytać ktoś czepiał się, że Cabre to swoje „przeskakiwanie w czasie” w obrębie akapitu czy zdania zgapił od Llosy. Nawet, jeśli Llosa był z tym pierwszy (nie mam pojęcia, czy tak jest), to warto inspirować się twórczością wielkich 🙂 Ja lubię i Llosę, i Cabre.
Ja za Asi poleceniem zaczęłam od Pamano i jest wielki zachwyt, więc już sobie wyobrażam poziom zachwytu po „Wyznaję” 😀
Z Llosą to bardzo ciekawe, bo kilka jego książek czytałam, ale nigdy nie zwróciłam na to uwagi, a tutaj czasowość od razu rzuciła mi się w oczy 😀
I też lubię i Llosę i Cabre 😀
Ja to z Llosą pamiętam, bo na początku bardzo się gubiłam w tych zdaniach, które ze słowa na słowo przenosiły czytelnika w miejscu i czasie – potem się nauczyłam śledzić tok opowieści. I u Cabre rzeczywiście znalazłam to samo, ale czy to źle? Obaj autorzy snuli fascynujące opowieści. I pomijając to „przeskakiwanie w czasie”, mieli jednak inny styl.
No jak dla mnie, to nie ma w tym podobieństwie niczego złego (tym bardziej, że ja nie zauważyłam zupełnie) i jakoś tak nie do końca ogarniam porównania, bo to jest zupełnie inny rodzaj literatury. Niemniej kawał porządnych buków 😀
Dokładnie 😀 Niektórzy muszą się widać przyczepić do wszystkiego.
Właściwie to dopiero nadrobiłem zaległe „Wyznaję” i moje wrażenia z lektury są jak najbardziej pozytywne, a skoro tutaj piszesz o splataniu się losów i przenikaniu myśli, to zakładam, że obie książki są napisane w podobnej stylistyce, bo „Wyznaję” osiąga w tym temacie wymiar totalny. Osobiście uwielbiam takie rozstrojenie narracji, uporządkowany chaos, który sprawia, że w cudowny sposób jestem stale czujny podczas czytania. I rzeczywiście przypomina to trochę Llosę, choć przyznam, że podczas lektury nie miałem takich skojarzeń. „wyznaję” jest świetne, niebanalne literacko i mocno emocjonalne a „Głosy Pamano” zapewne w przyszłości przytulę, choć ostatnio niechętnie sięgam po tematykę wojenną, nawet jeśli powieść nie dotyka jej bezpośrednio. No i muszę się w końcu odciąć od Internetu, by w spokoju i bez pokus nadrobić półkowe zaległości.
Odcięcie od Internetu jest jak najbardziej wskazane – jest to bardzo kuszący i nieco obecnie nierealny pomysł 😉
Ja za namową Asi zaczęłam przygodę z Cabre właśnie od „Głosów…”, żeby później mieć jeszcze pozytywniejsze wrażenia przy „Wyznaję”, która jak sam piszesz jest powieścią totalną – czuję, że to dopiero będzie Duży Buk 😀
Jak wiesz, czekałam na te recenzje i nie zawiodłam się 🙂 Juz wkrótce, mam nadzieje, sama przeczytam.
Przeczytaj, bo jest bardzo godnie i emocjonalnie 🙂
Właśnie jestem w trakcie, a właściwie zamierzam skończyć w ten weekend. Nie wiem jak zbiorę myśli po lekturze…Na początku czytało mi się kiepsko, ale jak już przyzwyczaiłam się do stylu pisania Cabre to się zachwyciłam. Z tego co słyszałam „Wyznaję” jest jeszcze lepsze, więc zapowiada się pysznie 🙂
Pozdrawiam
Ooo! Zakończenie jest jeszcze mocniejsze od całości, więc czekam na Twoje wrażenia – kawał przepysznej lektury 😀
U mnie jeszcze leży „Wyznaję” i czeka, czeka..
Czytaj – jest przegodny! Teraz będę polować na „Wyznaję” 🙂
Ufff. Ani Cabre (ogólnie), ani tematyka wojenna (chwilowo), ani tematyka wojenna hiszpańska (bardziej regularnie niż chwilowo) niespecjalnie mi podchodzą, więc ja podziękuję. Ale cieszę się, że na Tobie zrobiła wrażenie!
Już tyle dobrego o Cabre czytałam, ale jego samego jeszcze nie. Wojna i hiszpański pisarz – ojjj, cięzko będzie 😉 Chociaż ten klimat kryminału, thrillera… Noo, może 🙂
– Luka Rhei
To bardzo specyficzny klimat literacki – jak nie jesteś przekonana, to może najlepiej fragment dorwać na początek 😀 Ale dobry jest – warto poznać 🙂
zabieram się do Cabre już od poprzedniej jego książki 'Wyznaję’ i chyba szybko muszę nadrobić, bo 'Głosy pamano’ też już w ferworze zakupów ebookowych nabyłem… cieszy dobra recenzja, tym bardziej jeszcze te wojenne klimaty, do tego skoro czyta się jak kryminał czy thrillera.. hmm może zacznę od tej książki Cabre? hmm znów dylemat hehe
To zacznij od „Głosów Pamano”, bo „Wyznaję” jest podobno jeszcze lepsze i dlatego warto zacząć chronologicznie 😀 doskonały kawał buka 🙂
o widzisz.. a myślałem, że 'Wyznaje’ było pierwsze.. ale pierwsze było tylko w sensie w PL.. ale dobrze, że się uświadomiłem 😀
😀
Sama właśnie skończyłam. A Twoja recenzja bardzo emocjonalna…
I jak wrażenia? Dla to kawał bardzo mocnego buka 🙂