Dorośli lubią powracać do czasów dzieciństwa. Do lat prawdziwej niewinności, zwyczajnej szczerości, bujnej, niczym nie tamowanej wyobraźni, gdy konstrukcja z koców i krzeseł była zamkową wieżą, a krzaki pod domem bezkresną dżunglą, w której można było spędzać godziny na szalonej zabawie. Pomimo tego, że świat dorosłych skrywał niepojęte tajemnice, to o wiele bardziej fascynujące było obserwowanie ptaków na niebie, dostrzeganie chmurowych zwierząt, czy tworzenie cieni na ścianie wieczorną porą. Dzieci pozbawione zdrowego rozsądku, wolne od reguł i zasad mają nieskończone pokłady wyobraźni, dzięki której wykreować mogą wszystko. Dorosły pozbawiony jest tej magii, wyzuty z tej niemal mitycznej wolności musi brnąć przez ten normalny, zwyczajny świat, który tak często przynosi zawód.
Antoine de Saint-Exupéry już na samym wstępie nie ukrywa, że chociaż jego uwielbiana przez czytelników na całym świecie powiastka „Mały Książę”, dedykowana jest osobie dorosłej, to jednak przynależy do dziecięcej strony tej osoby. Dla Léona Wertha kiedy był małym chłopcem tłumaczy już wszystko to, czym tak naprawdę jest „Mały Książę” – swoistym powrotem do dzieciństwa, do czasów, gdy słowa znaczyły dokładnie to, czym były, gdzie naiwność nie była wadą, a potrzeba zachwycania się światem nie stanowiła powodów do drwin. Przez karty tej opowieści przewija się powaga, trudne wybory, których podjąć musi się każdy człowiek na jakimś etapie, jednak przede wszystkim z „Małego Księcia” bije prostota, szczerość oraz potrzeba bezinteresowności.
Kiedy francuski pilot rozbija samolot pośród piasków Sahary z pewnością nie spodziewa się napotkać na pustyni, o wschodzie słońca, złotowłosego chłopca, który rok wcześniej przybył na Ziemię, opuszczając swój dom – asteroidę B 612. Dziecko gwiazd, zwany Małym Księciem, opowiada swoją historię samotnej podróży poprzez kosmos, o innych planetach, jakie odwiedził i o ich mieszkańcach, upartych dorosłych, zamkniętych w swoich małych światach i uwikłanych w niepojęte zasady oraz reguły, których nikt już nie potrafi wyjaśnić. Opowiada również o swojej miłości do róży, o ogrodzie, który odwiedził na Ziemi i o lisie, którego pragnął oswoić. Mały Książę oferuje pilotowi swoją przyjaźń, razem wyruszają na poszukiwanie wody, a dalsze wydarzenia tworzą swoistą fabularną zagadkę, którą sam czytelnik musi rozwiązać.
Warto spojrzeć na „Małego Księcia” z perspektywy kontekstu historycznego. Kiedy Antoine de Saint-Exupéry pisze swoją opowieść, wokół trwa wojna, jego ukochana Francja cierpi, najbliżsi przyjaciele oddaleni są o tysiące kilometrów. Na świecie dzieją się rzeczy niewyobrażalne, okrucieństwo, które wymyka się rozsądkowi – ludzie giną w krematoriach, miasta znikają w trakcie jednej nocy, a nienawiść szerzy się niczym wściekła zaraza. Tęsknota za pokojem, za dobrem, za miłością bliźniego i za współczuciem określają atmosferę „Małego Księcia” – to swego rodzaju przepełniony melancholią manifest, który nawołuje do zmiany, pochwała niewinności, która przypomina o tym, co jest naprawdę ważne i pokazuje, jak bardzo ludzkość gdzieś po drodze zagubiła swój najważniejszy cel i utraciła wiarę w lepsze jutro.
„Mały Książę” Antoine’a de Saint-Exupéry to uniwersalna i ponadczasowa baśniowa opowieść, którą zachwycić mogą się zarówno dorośli, jak i młodsi czytelnicy, bo z łatwością można dostrzec tu cząstkę swojej własnej dziecięcej natury. Powieść ma w sobie urok, skrywa niewielki sekret, jakąś tajemnicę, którą odkrywać należy stopniowo, z czasem, powracać do książki i próbować rozszyfrowywać jej sens. Co prawda nigdy nie będzie do końca wiadomo, co wydarzyło się w tamtych dniach na pustyni, nigdy nie będzie można w pełni pojąć kim był chłopiec zwany Małym Księciem, ale jeśli zaufamy naszej dziecięcej intuicji, otworzymy oczy szerzej na świat i odrzucimy absurdalne schematy dorosłości, do których jesteśmy tak przywiązani, to może także nam, czytelnikom, uda się usłyszeć jego perlisty śmiech pośród gwiazd.
O.
*Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Galaktyka.
Jak już kiedyś chyba wspominałam, ja nie rozumiem fenomenu „Małego księcia” 🙁 Jedyne, co lubię w tej powieści, to cytat: „Jesteś na zawsze odpowiedzialny za to, co oswoiłeś” 🙂
Mam tak samo 🙁 Wydaje mi się, że popularność „Małego…” wynika w dużej mierze z jego prostoty, więc i przystępności. Mnie się to akurat nie podoba.
Ale planetę opoja lubię 🙂
Miło wiedzieć, że nie jestem odosobniona w mej opinii 🙂 Czasem mi się wydaje, że wszyscy kochają tę książkę 😛
Nie wszyscy 😀
Buntowniczki 😛 😀
😀
Dołączam się! Ja też nie rozumiem tego fenomenu ^^
Swego czasu – gdzieś w okolicach gimnazjum – mnóstwo moich znajomych się zachwycało, zwłaszcza Wiadomymi Cytatami (vide ustawianie ich w opisach na gadu-gadu) i deczko mi się przejadło, tym bardziej, że od początku nie byłam fanką.
Taaak, mnie się chyba też przejadło od ciągłego cytowania tego z emfazą 😉
A wiesz, że ja dopiero teraz po latach ją doceniłam 🙂 I to wcale nie jest taka prosta historia – prostoduszna tak, ale nie prosta 🙂 Nie wiem, może ta melancholia mnie tak teraz przekonała 😀
No, może jak na jesieni to przeczytam to będzie lepiej?
A wiesz, że ja doceniłam dopiero teraz po latach, bo zawsze ta historia wydawała mi się taka obła, poza własnie dwoma cytatami: (piąteczka!) mój ukochany o oswojeniu i „Dobrze widzi się tylko sercem. Najwazniejsze jest niewidoczne dla oczu” 🙂
A teraz jestem mile zaskoczona, że to piękna opowieść i fajnie było ją odkryć na nowo 😀
Ja bym się chyba nie przekonała, chociaż… póki nie spróbuję, to tak naprawdę nie wiem 😉
Pięknie napisana recenzja. Szczególnie ciekawie było przeczytać o kontekście historycznym powstawania książki. Nie pozostaje nic innego jak podpisać się pod Twoją opinią obiema rękami! A do samego „Małego Księcia” będę jeszcze często wracać.
Dziękuję :*
To jedna z pamiętnych książek moich szkolnych lat. Prosta historia o ważnych rzeczach. Udowadnia, że nie trzeba barokowego stylu i sześciuset stron, by powiedzieć coś istotnego.
p.s. Na którąś z przyszłych BŚ proponuję Koontzowego 'starocia’ :
http://samotnia1981.blox.pl/2015/10/Dean-Koontz-GROZA.html
Teraz po latach ją doceniłam naprawdę 🙂
A co do Koontza, to jakoś niebawem „Niewinność”, a potem będę szaleć dalej 😀
Zarówno „Mały Książę” i ta recenzja poruszają serducho :-).
Ogromnie się cieszę <3