„Zgubiono znaleziono” Brooke Davis – recenzja

Bombla_Zgubiono

Śmierć to wciąż w wielu kręgach społecznych temat tabu. Śmierci nie da się do końca oswoić i zawsze, nawet pomimo pogodzenia się z umieraniem, śmierć pozostaje tajemnicą, nieodgadnionym, a tym samym strasznym i niezrozumiałym. Strach przed odejściem to domena dorosłych, bo dla dzieci śmierć pozostaje naturalną częścią życia. Coś się zaczyna, coś się kończy. Była mucha, nie ma muchy. Jabłko było śliczne i dojrzałe, teraz zgniłe i śmierdzące. Miła starsza pani głaskała po głowie na korytarzu, teraz jej mieszkanie stoi puste. Dzieci potrafią przyjąć śmierć w sposób otwarty, zadając pytania, bawiąc się w bogów, zwracając uwagę na to, co dla dorosłych jest już obce, a co odpychamy od siebie, walcząc z nieubłaganym czasem. Zapominamy często o tym, że te pytania wciąż wiszą w powietrzu – niedopowiedzenia, skrywane uczucia, uciekający wzrok.

O utracie ukochanej osoby, o dziewczynce, która na własną rękę odkryła znaczenie śmierci i bólu, jaki musiała przetrwać w samotności oraz o starości, która nie jest wcale końcem świata opowiada australijska pisarka Brooke Davis w powieści „Zgubiono Znaleziono”. Trzy postacie, trzy różne życiowe opowieści i jeden wspólny cel. Śmierć, umieranie i starość to podstawowe motywy tej historii, jednak pokazane z perspektywy dziecka i starszych osób, tak znajome, a jednak wciąż jakieś odległe. Niemniej, przejmujące prawdziwością i niewinnością.

Okładkowy94

„Szybko się zorientowała, że wszystko wokół niej umiera. Robaki i pomarańcze, choinki bożonarodzeniowe, domy i skrzynki na listy, i pociągi, i flamastry, i świeczki, i starzy ludzie, i młodzi ludzie, i ci pomiędzy. A gdy odnotowała dwadzieścia siedem różnych stworzeń w swojej Księdze Nieżyłków – między innymi pająka, ptaka, babcię, kotkę sąsiadów Gertrudę – stało się tak, że jej tata też został nieżyłkiem. I wpisała go obok numeru dwadzieścia osiem literami tak dużymi, że zajęły dwie strony: MÓJ TATA. Przez chwilę nie potrafiła robić nic innego jak tylko patrzeć na te litery, aż przestała pamiętać, co znaczą. A robiła to przy świetle latarki w przedpokoju, obok sypialni rodziców, słuchają, jak mama udaje, że śpi.”

Od chwili, w której siedmioletnia Millie Bird odkryła, że wszystko wokół niej umiera, dostała swoistej obsesji śmierci. Założyła nawet Księgę Nieżyłków, jak nazywa zmarłych, skrupulatnie zaznaczając wszystko, co umarło w ostatnim czasie. Zadaje rodzicom masę pytań i większość z nich nigdy nie dostaje odpowiedzi – Millie jest albo zbywana, albo słyszy, że nikt nigdy nie umrze, albo, że to nie jest temat dla dzieci. Kiedy po ciężkiej chorobie umiera jej tata, nagle nic nie jest takie jak powinno być. To poczucie wyobcowania wzrasta, gdy mama Millie w chwili największej rozpaczy zostawia swoją córkę całkiem samą w galerii handlowej i… wychodzi. Millie czeka na mamę, ale z czasem zdaje sobie sprawę, że ona nie wróci. Dziewczynce pomaga Karl, starszy pan, który po śmierci ukochanej żony został oddany do domu starców, z którego uciekł, na przekór wszystkim. Wkrótce dołącza również do nich Agatha, sąsiadka Millie, samotna kobieta po osiemdziesiątce, która od dnia śmierci męża, czyli od ośmiu lat, nie wychodziła z domu. Mała dziewczynka szukająca mamy, tęskniąca i pełna dziecięcej winy, sprawia, że Karl i Agatha znowu odnajdują sens życia i wspólnymi siłami ruszają na poszukiwania.

Mała Millie to dziewczynka, którą zbyt wcześnie pozbawiono złudzeń. Dzieciństwo pełne prawdy i niemocy jej pojęcia, wyzute z ciepła i kojących ramion kogoś, kto wyjaśni i pozwoli oswoić się z bólem, nie do końca może być szczęśliwe. Brooke Davis nie mówi nic konkretnego o dalszych losach dziewczynki, jednak możemy się domyślać, że te dni bez mamy, wśród obcych ludzi, w tłumie, któremu nie zależy na niczym, poza własnymi problemami, pozostawiły na Millie piętno. Jak może poczuć się porzucone dziecko? Zostawione samemu sobie? Tęskniące, wypełnione wewnętrzną winą i strachem? To nie przypadek, że opiekę znajduje właśnie w ramionach pary osób równie porzuconych tak jak ona. Tutaj wiek nie ma do końca znaczenia – Karl i Agatha przekonali się na własnej skórze, co oznacza nagłe osamotnienie i próbują zrekompensować dziewczynce jej ból, tak by mogła spokojnie przeżyć resztę życia.

Świat wykreowany przez Brooke Davis jest bezduszny i bezwzględny. To australijska rzeczywistość, w której nawet otoczenie – nieprzyjazny busz, pustynia, jarzące powietrze – tworzą rodzaj nieprzystępnej bariery. W tym wszystkim są ludzie, tak samo wyzuci ze współczucia. Karl, Agatha i nawet Millie, od razu dostrzegli, że w chwili kryzysu pozostają całkowicie sami, ze własnym bólem, a to, co przychodzi z zewnątrz jest wyuczone, dopasowane do okoliczności i po prostu sztuczne. Poza ochronną barierą najbliższego otoczenia okazuje się, że relacje międzyludzkie opierają się na niezrozumieniu, która rodzi przemoc. Tak wobec dzieci, jak osób starszych. Nikt nie próbuje zrozumieć, a pomoc to tylko biurokracja, nic więcej.

„Zgubiono Znaleziono” Brooke Davis potrafi wzruszyć i rozbawić. To jedna z tych powieści, które jednocześnie niepokoją w jakiś podskórny, wewnętrzny sposób i koją, uspokajając myśli, sprawiając, że czytelnik może uwierzyć, że wszystko jest możliwe aż do samego końca, który i tak nadejdzie, czy tego chcemy, czy nie. Bohaterowie są szczerzy, wykreowani w taki sposób, że nie musimy niczego się doszukiwać. Brooke Davis oparła tę historię na rzeczywistych uczuciach, realistycznych reakcjach i to dlatego „Zgubiono Znaleziono” robi niezapomniane wrażenie.

To powieść, która porusza do głębi, ma w sobie coś poczciwego i dobrego. Przypomina o tym, o czym często nie chcemy już pamiętać, albo o czym nie chcemy jeszcze myśleć. Tylko, że nasza pozorna ignorancja wcale nie sprawi, że te problemy, te tematy znikną w jakiś cudowny sposób. Śmierć, choroba, starość, przemijanie i żałoba to nieodłączne elementy życia i kiedy postaramy się je zrozumieć, czy przyswoić, łatwiej będzie odnaleźć we wszystkim sens.

O.

*Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Czarna Owca.

PodziękowanieCzarnaOwca

**Po więcej „Zgubiono Znaleziono” Brooke Davis koniecznie zajrzyjcie na VLOGA!

***Czas na rozdawajkę – Wydawnictwo Czarna Owca przygotowało dwa egzemplarze „Zgubiono Znaleziono” dla Was 😀 Wystarczy, że napiszecie pod tym wpisem, że chcielibyście otrzymać książkę, a ja niebawem wylosuję parę zwycięzców. Rozdawajka trwa do 2 listopada do północy.

Komentarze do: “„Zgubiono znaleziono” Brooke Davis – recenzja

  1. Mariola Szymonka napisał(a):

    Temat w chwili obecnej bardzo dla mnie aktualny, zarówno ze względów osobistych, jak i z uwagi na bliskość Święta Zmarłych. Chętnie pocieszę się lekturą, nie opuszczając jednocześnie ponurych kręgów, które mnie teraz otaczają.

  2. Beata Wojciechowska napisał(a):

    Zgłaszam się do” rozdawajki”,w poszukiwaniu odpowiedzi na ważne pytania.Dopisuję książkę do mojej listy”Przeczytać”

  3. Pingback: Wielki Buk

Dodaj komentarz: