Dawno, dawno temu, za siedmioma górami, za siedmioma lasami, za siódmą rzeką, w krainie mojego dzieciństwa królowały BAŚNIE!
Baśnie niezapomnianych Braci Grimm, baśnie Hansa Christiana Andersena, baśnie Charlesa Perrault, a także baśnie i legendy polskie oraz, na sam koniec, baśnie Oscara Wilde’a. Na baśniach się wychowałam, miałam iście baśniowe dzieciństwo pełne różnorodnych wydań, edycji i reedycji, na baśnie natykałam się przez całe moje dalsze życie i o baśniach rozmyślam także dzisiaj.
Z początku baśnie były dla mnie historiami, dzięki którym przenosiłam się beztrosko w czasie i zapominałam o wszystkim wokół. Królewny, księżniczki, ziarnka grochu i magiczne dynie – pośród nich zasypiałam, wokół nich się budziłam. Nie zauważyłam nawet, że wrosły w moją podświadomość, zadomowiły się w niej, a ich cząstki potrafię do dzisiaj znaleźć niemal w każdej opowieści, na którą natrafiam.
Baśnie dorosły wraz ze mną. Są nieśmiertelne, niezmienne, uniwersalne i już teraz wiem, że tak, jak dawniej rosłam pośród nich, tak i pośród nich się zestarzeję. Szczególnie przy tych najukochańszych, które podczytuję wciąż od czasu do czasu.
W Dzień Dziecka nadeszła idealna okazja, by podzielić się z Wami moim zestawieniem:
TOP 7 UKOCHANYCH BAŚNI
Na miejscu 7:
„Czerwony Kapturek” w wersji Charles’a Perrault – zjedzona Babcia, zjedzony Czerwony Kapturek, Wilk bardzo syty, a całość okraszona wierszykiem, z którego morał wynika taki, że małe i większe dziewczynki nie powinny ufać obcym, bo nie wiadomo, jakie pazury kryją się za fałszywymi uśmiechami i słodkimi słówkami;
Na miejscu 6:
„Kwiat Paproci” Józef Ignacy Kraszewski – tylko jeden tajemniczy kwiat, który pojawia się w najkrótszą Noc Świętego Jana, a który da swojemu znalazcy wielkie szczęście. To jedna z najpiękniejszych baśni, która od zawsze działa na moją wyobraźnię. Co prawda Jacusia nie lubię, ale sama atmosfera jest doprawdy magiczna.
Na miejscu 5:
„Czerwone trzewiczki” Hans Christian Andersen – jest coś makabrycznego w szalonym tańcu czerwonych bucików, w niekończącej się gehennie zabawy i, w końcu, w odciętych nóżkach, które już nigdy nie poderwą się z miejsca.
Na miejscu 4:
„Syn Gwiazdy” Oscar Wilde – Oscara Wilde’a w baśniowej odsłonie poznałam bardzo późno, dzięki mojemu Tacie, jak miałam 8 lat i zawładnął moją wyobraźnią. Jego opowieści nauczyły mnie, że świat jest pełen okrucieństwa, przemocy, nienawiści. I czasami nic nie można z tym zrobić… A Syn Gwiazdy śnił mi się po nocach całymi miesiącami.
Na miejscu 3:
„Jaś i Małgosia” w wersji Braci Grimm – kiedy ktoś się zjada, kiedy są piece i kości („Anielka”!), kiedy jest straszność i makabra, to moja dziecięca dusza raduje się niezmiernie. A ten domek z piernika, kuszący wygłodniałych wędrowców do dzisiaj mnie prześladuje.
Na miejscu 2:
„Jednooczka, Dwuoczka i Trójoczka” Bracia Grimm – to jest baśń, która łączy wszystko to, co tak uwielbiałam w baśniach: dziwność, tajemnicę, krew i poświęcenie. Dwie mutantki i śliczna dziewczyna, wątroba ukochanej kozy zakopana pod progiem domu i książę, o którego wszystko się rozchodzi.
Na miejscu 1:
„Królowa Śniegu” Hans Christian Andersen – już diabelskie zwierciadło i zło rozproszone po świecie urzekło mnie od pierwszej chwili. Potem nadszedł śnieg, gęsty i głęboki, nieskażona niczym biel i ona! Na saniach, otoczona koronką z lodu i miękkim futrem, najpiękniejsza, Królowa Śniegu. <3
A najbardziej ponadczasowy, wyjątkowy i jedyny jest:
„Sinobrody” Charles Perrault – to nie jest do końca baśń mojego dzieciństwa, ale baśń mojej dorosłości. Podobno, według Clarissy Pinkoli Estes, takiego Sinobrodego nosi wewnątrz każda kobieta i jej zadaniem jest go okiełznać. Dopiero wtedy dojrzeje i stanie się w pełni dorosła. I wierzę, że coś w tym jest.
KONKURS z Księgarnią Internetową Woblink.com
Zadanie konkursowe:
Która baśń z lat dziecięcych jest Twoją najukochańszą i dlaczego?
Nagroda: ebookowy egzemplarz ‘BAŚNI BRACI GRIMM DLA DOROSŁYCH I MŁODZIEŻY. BEZ CENZURY” pod redakcją Philipa Pullmana. <3
REGULAMIN KONKURSU:
- Organizator: Olga Kowalska blog Wielki Buk i Księgarnia Internetowa Woblink.
- Konkurs trwa: Od środy 1 czerwca 2016 roku do niedzieli 5 czerwca 2016 do godz. 23:59
- Zwycięzcy: Zwycięzca zostanie nagrodzony za najciekawszą odpowiedź w poniedziałek 6 czerwca 2016.
- Nagroda: 1 ebookowy egzemplarz ‘BAŚNI BRACI GRIMM DLA DOROSŁYCH I MŁODZIEŻY. BEZ CENZURY” pod redakcją Philipa Pullmana.
- Uczestnikiem konkursu zostaje osoba udzielająca odpowiedzi na pytanie konkursowe, w formie pisemnej, w komentarzach pod tekstem.
- Koszt nadania nagród ponosi organizator. Termin zgłaszania się po nagrodę to 15 czerwca 2016, po którym to terminie zwycięzca automatycznie zrzeka się nagrody w przypadku niepodania swoich danych do wysyłki.
Baśń którą doskonale wspominam to basn o Kopciuszku. Jako dziecko czulam sie pokrzywdzona przez los posiadajac tak wrednego brata (no dobrze czasem byl wredny ale prawda taka ze ja tez lepsza nie bylam, wiadomo jak to jest ebdac dzieckiem) wiec czesto porownywalam sie z Kopciuszkiem. Ja musze popsrzatac ja musze zrobic to tamto aby otrzymac nagrode albo by chociaz moc z bratem pojechac na rower. Spelnienie wszelkich warunkow (jak popsrztanie prze kopciuszka ) bylo wyzwaniem i rzecza ktorej nieznosilam ale cierpliwie wykonywalam. Tylko gdzie moj ksiaze? Dobra teraz sie posmiejesz. Moim ksieciem byl… tata. Kochany tata ktory czytal mi basnie do snu, chodzil ze mna za reke i palec (!) na spacery, zabieral do lasu i nad jezioro. Tata ktorego nie bylo caaaly dzien (toc to byla wiecznosc dla 5 -6 latki!) albo nawet tydzien ??(chlip) byl ksieciem ktory przyejzdzal zoltym (taki bladym) duzym fiatem (to mial wiecej niz pare koni!) i zabieral mnie na przejazdzke do Gdyni, Sopotu Leby i innych nadmorskich okolic. I kiedy ladnie zjadlam posprzatalam po jedzeniu oraz zabawie lalkami klcokami czy puzzlami spotyklam mojego ksiecia w berecie i spedzalam z nim czas do poznego wieczoru az wybila godzina gdy musialam uciekac w swiat snow. Dlatego porownujac sie do Kopciuszka majac te 6 lat sama juz czytlam sobie ta basn sama intepretowalam w sposob nieswiadomy (bo jakby ianczej podswiadomosc wie swoje, prawda?!) i z nieicerpliwoscia czekalam na kochana wrozke (mame) ktora zaczarowala mnie w piekna spodniczke (sukienka balowa musi byc w wersji child) i zabierala do swiata basni gdzie tata czekal by ze mna isc na spacer (potanczyc tez!). Uf ale sie rozpisalam. Ale chyba teraz wiesz czemu ejst dla mnei najwazniejsza basnia. Grimmowie wymiataj! O! <3 <3 <3 Pozdrawiam cieplutko!
Moja ukochana baśń to Mała Syrenka Hansa Christiana Andersena. Jako małe dziecko bardzo wzruszyłam się losem syrenki, do tego stopnia, że mój tata postanowił zaingerować w twórczość Andersena i dorobił baśni szczęśliwe zakończenie 🙂 Dlatego też Małą Syrenkę darzę ogromniastym sentymentem.
Mimo że jestem okropnym boidudkiem (a może właśnie dlatego) baśń, którą zawsze od razu i bez wątpienia wymieniam jako ulubioną, jest „Bajka o jednym takim, co wyruszył w świat by strach poznać”, autorstwa niezastąpionego duetu z Kassel ;). Dlaczego? Bo to, mówiąc nieco bardziej współcześnie doskonała opowieść drogi o klasycznie niedocenianym młodszym bracie, którego życiowym pragnieniem jest dowiedzieć się, co to znaczy bać się (i czemu wszyscy ciągle mówią o baniu się). Grimmowie wytaczają przeciwko bohaterami cały arsenał strasznych sztuczek, od przebranego za ducha kościelnego, przez kotów-karciarzy i kościotrupów z zacięciem do hazardu aż po martwego kuzyna, który nagle zmartwychwstaje i w przedziwny sposób deklaruje swoje przywiązanie do naszego bohatera, udowadniając, że jak z rodziną, to lepiej na zdjęciu („a teraz cię uduszę!”). Nasz bohater jednak do wszystkiego podchodzi nad wyraz racjonalnie i dzięki temu nie tylko zdobywa rękę księżniczki i szacunek innych, ale przede wszystkim — przeżywa. No i, później, udaje mu się wreszcie poznać, co to ten strach, a to dzięki podstępowi żony, znudzonej już jego ciągłym marudzeniem. A poza tym świetnie działa tutaj połączenie makabreski z humorem ;).
Wiele baśni skradło moje serce, ale jedna ta którą mogłam czytać wielokrotnie to „Królowa Śniegu” czytałam i znałam na pamięć, dumnie opowiadając później bajkę młodszemu rodzeństwu. Dlaczego akurat ta baśń? Za każdym razem, gdy do niej wracałam odkrywałam jej sens. Samotność i brak bratniej duszy, bezwzględna zimna Królowa, Kaj i kawałek diabelskiego zwierciadła, które utknęło w jego oku zmieniając go w krnąbrnego, złośliwego chłopca inaczej patrzącego na świat niż dotychczas. Ciepła i dobroduszna Gerda. Walka o przyjaźń i dobro. Bajka długo, długo gościła w rodzinnym domu. Teraz jako mama czytam mojemu synkowi, który również ją uwielbia, a gdy czasami ma zły dzień i nie bardzo słucha pytam czy przypadkiem nie spotkał Królowej Śniegu, zaglądam do oczka w poszukiwaniu kawałka zwierciadła, wtedy on uśmiecha się i cały zły czar pryska, a synek wraca do dobrego humoru 🙂
Jedną z moich ulubionych też jest Królowa Śniegu. Ale najbardziej lubię „Opowieść o matce” Andersena. Jeśli nie czytałaś, to zrób to koniecznie i podziel się ze mną swoimi wrażeniami.
A tymczasem – Dzisiaj rusza nowe wyzwanie – Czytamy nowości – Zapraszam. Przyłącz się 🙂
Jak już pisałam na FB – zawsze uwielbiałam i wciąż uwielbiam Królową Śniegu! Nawet w przedszkolu się za nią przebrałam na jakiś bal! I miałam własnoręcznie zrobione lustro! A dlaczego ona? Przede wszystkim z powodu niesamowitego klimatu – no i zawsze wydawała mi się nieco głębsza i bardziej mroczna od pozostałych baśni. A to lubię.
Bookeaterreality
OOo Królowa śniegu 🙂 Kocham !!!
Ps: Kiedy wyniki rozdawajki AMERICAN PSYCHO?
Wyniki już jutro na kanale YT 🙂
„Królewna Śnieżka” aka „Szkło śnieg i jabłka” Neila Gaimana, która obróciła moje spojrzenie na baśnie i bajki o 180 stopni. To za jego sprawą, mając coś koło 13 lat, zaczęłam szukać pierwowzorów. Wcześniej znałam jedynie ugrzecznionego Disneya albo książeczki dla najmłodszych. W gaimanowskiej wersji królewna o skórze jak śnieg jest wampirem, który wyssał do cna swego ojca, nawiasem króla, zaś nasza zła Królowa jest jedyną, mogącą powstrzymać potwora. Śnieżka lubi też spółkować z karłami z lasu, bo tam wygnano ją za zbrodnie i ma więcej z prawdziwych szlachcianek, na wzór Elżbiety Batory, niż z bajkowych księżniczek. Od tamtej pory nie umiem już spojrzeć na baśnie, tak jak patrzyłam na nie do 13 roku życia. Wszędzie widzę jakieś podteksty, a i dzięki „Szkle” na zabój zakochałam się w prozie Gaimana. Podwójna wygrana. 😀 Poza tym bardzo lubię „Oślą Skórkę” spisaną przez Charlesa Perraulta, ona też potrafi zmrozić krew w żyłach, jak na ludową historię przystało. 🙂
UWIELBIAM to opowiadanie! <3 Pisałam o nim w Bezsenną Środę nawet – trafiłam przypadkiem w sieci i zakochałam się bez reszty. <3
W takim razie polecam cały cykl Dym i lustra, tam jest więcej podobnych smaczków. 😀
Moim najwcześniejszym wspomnieniem z dzieciństwa jest baśń 'O wilku i siedmiu koźlątkach’, braci Grimm. Pamiętam, że leżałam kiedyś w szpitalu i kazałam mamie ją czytać kilka razy dziennie. Ciężko mi teraz powiedzieć dlaczego akurat tę wybrałam-może podobała mi się troska mamy o swoje dzieci, może spryt małego koźlątka, może w końcu wilcze sposoby na oszukanie małych koźlątek. Niemniej jednak wracam do tej baśni z dużym sentymentem i na pewno będę ją czytać swoim dzieciom.
Mą najulubieńszą bajką z dzieciństwa jest od zawsze „Mała syrenka”. Po latach mogę stwierdzić, że o tym wyborze zadecydowała nie tylko obecność moich ulubionych mitycznych stworzeń morskich – syren, ale przede wszystkim piękna, choć tragiczna historia miłosna. Niegdyś smutek bijący z wielu baśni potrafił zaniepokoić, a nawet przerazić, lecz dziś jest dla mnie po prostu piękny. O stokroć wolę bajki Andersena, okrutne, a mimo to dosyć prawdziwe, niż przesłodzone dzisiejsze produkcje. Dla mnie jedyna słuszna wersja losów syrenki to ta pierwotna, nie optymistyczna Disneya i innych protoplastów. Poświęcenie morskiej księżniczki, które świadczy o zwyciężeniu przez nią egoizmu mimo tragicznego końca uczy istoty prawdziwej, nieskończonej miłości, która trwa wbrew wszystkiemu, co mimo wszystko może zdarzyć się i w realnym życiu.
Zdecydowanie baśnie Romana Zmorskiego z uwagi na ich głęboka, symboliczną treść (zwłaszcza „Sobotnia Góra” czy „Trzech Braci”). Jest to doprawdy znakomity kawałek literatury, który zainspirował mnie zresztą do tworzenia własnych tekstów tego rodzaju. Polecam każdemu, kto jeszcze się z nimi nie zetknął! 🙂
Poza tym lubiłem także baśnie Gustawa Morcinka. Myślę, że warto wspomnieć o nich.
W ogóle nie znam tych baśni! Muszę obowiązkowo nadrobić zaległości po latach! 🙂
Powinnaś, albowiem istotnie są piękne i wyjątkowe. 🙂
Ostatnio zastanawiałem się nad wydaniem własnych baśni… Jednak potrzebowałbym do tego dobrego rysownika, który potrafiłby wlać nieco barw w tekst. Na razie wydałem tomik poetycki w nieco czarno-białym stylu. Było to ciekawe doświadczenie i myślę, że opracowanie baśni do wersji książkowej mogłoby być równie interesujące… 😉
To trzymam mocno kciuki!