Site icon Wielki Buk

„Popiół i czerwień” Pyun Hye-Young – recenzja

bombla_popiolczerwien

Każdy prawdziwy koszmar ukrywa się z początku pod przykrywką zwykłego snu. Wszystko wydaje się być w jak najlepszym porządku. Terror przychodzi stopniowo, czai się w cieniu, przemyka po cichu, by wychylić się w najmniej oczekiwanym momencie. A kiedy mowa o koszmarze kafkowskim, to poczucie niepokoju wzmaga się kilkakrotnie, chociaż status quo świata niby jest zachowane. Tylko ta dziwna oniryczność, jakieś takie odurzenie, jakby rzeczywistość zatraciła kontury, a zwykłe prawa przestały obowiązywać. W zamian pojawiają się nowe zasady, absolutnie absurdalne, wykluczające się nawzajem, ostatecznie zaburzające ład i harmonię. A kiedy dodamy do tego prawdziwe niebezpieczeństwo, realne zagrożenie niezależne od nas, to koszmar senny zamieni się w prawdziwy horror.

Taką opowieść w duchu prozy Franza Kafki serwuje czytelnikom wielokrotnie nagradzana południowokoreańska pisarka Pyun Hye-Young w powieści Popiół i czerwień.

Bezimienny mężczyzna ląduje w równie bezimiennym kraju. Nie pamięta poprzedniej nocy, ale wie jedno to tutaj, w zupełnie obcym mieście, wokół obcych mu ludzi mówiących ledwo znanym mu językiem zamieszka na kilka miesięcy lub lat i rozpocznie nową pracę. Z przejęcia nie zauważa nawet ostrzeżeń o kwarantannie wokół, o zagrażającej życiu pandemii niezidentyfikowanego wciąż wirusa. Zagubiony, nierozumiejący do końca swojego nowego otoczenia, wnika w świat nieustającej mgły dezynfekującej, smrodu śmieci, błąkających się szczurów oraz ludzi, którzy nie zwracają na niego nawet najmniejszej uwagi. I tak rozpoczyna się koszmar.

Świat Popiołu i czerwieni przeraża sennym odrealnieniem, które niesie za sobą śmiertelne zagrożenie. Miasto skażone miazmatami zaśmieconych ulic, pełnych pełzającego robactwa, równie pełznących ludzi i trupów, które zdają się być wyłącznie niezrozumiałą halucynacją. W tym wszystkim obcy człowiek w obcym kraju, czyli koszmar sam w sobie. I oczywiście miasto, które niczym Oran z Dżumy Camus zamienia się w siedlisko szczurów i morowej śmierci, co dodaje całości znamion realistycznej, niemal bolesnej grozy. Pyun Hye-Young nie oszczędza swojego bohatera, nadając mu znamiona legendarnego Józefa K. w maseczce gazowej, przemykającego, uciekającego, chowającego się w kanałach. Zeszczurzały człowiek, a od tego nie ma już powrotu.

Plotki, strach, obietnice bez pokrycia i niedopowiedzenia tona niedopowiedzeń, które jeszcze bardziej alienują głównego bohatera i tym samym alienują nas, czytelników, równie zagubionych, przejętych, przerażonych obcością, Innością, od której nie można uciec. Czujemy się skazani na to zatrute miasto. Wygnani za coś, czego nie pamiętamy, dokładnie tak jak nasz bezimienny bohater. I nagle okazuje się, że imiona nie są już potrzebne. Wystarczą liczby, nic nieznaczące hasła, naznaczone charakterystyczną cechą. I przemocą, bo przemoc budzi się w tej pełnej oparów anonimowości. Nagle śmiercionośny wirus, jakkolwiek nie stanowiłby zagrożenia, zdaje się być wybawieniem przed tym całym wielkim nieporozumieniem jakim jest życie.

Popiół i czerwień Pyun Hye-Young to kolejny, niezwykły południowokoreański tytuł, który stanowi niepodważalny dowód na to, iż literatura Wschodu dla nas Europejczyków wciąż zdaje się być nieodgadnioną, piękną i mroczną zagadką. Z jednej strony czytelnik otrzymuje lekturę niemal lekką, napisaną zdecydowanym, prostym językiem, który przenika się z przyjemnością. Z drugiej natomiast strony, powracają tu znane przejmujące na wskroś motywy, jak samotność w tłumie, niezrozumiałe poczucie osaczenia i zagrożenia, nieopanowana biurokracja, przytłaczająca toną niemożliwych do zrozumienia formularzy, ale przede wszystkich sztywna etykieta, która nawet w chwili największego kryzysu musi być przestrzegana. Natomiast w tym wszystkim odczłowieczony człowiek. Jeden z wielu. Liczba. Anonimowy szczur w oparach absurdu.

O.

FABUŁA:

TEMATYKA:

DLA KOGO?

*Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Kwiaty Orientu. <3

**Zapraszam na kanał i na konkurs! 🙂

Exit mobile version