Na tę chwilę czytelnicy czekali od momentu opublikowania drugiego tomu! Czas Żniw Samanthy Shannon powraca z kolejnym tytułem serii i już wiadomo, że ciężko będzie dotrwać do publikacji następnej książki z cyklu. Wizjonerska opowieść o dojrzewaniu w zniewoleniu, o próbie parcia naprzód, pomimo ucisku, o życiu na przekór tłamszącej sile wszechogarniającego zła, które wciąż przybiera inne maski, umykając konkretnej definicji idzie naprzód. Samantha Shannon nie stroni od symboli, nie unika nawiązań do prawdziwej historii światowej, sięga do źródeł, ukrywa pod pozorami fantastyki, by w imponujący sposób obrócić ją na swoją korzyść, kreując niby alternatywny świat, ale wcale nie taki obcy.
Był Czas żniw, był Zakon Mimów. Nadszedł czas na Pieśń jutra.
Fabuła Pieśni jutra rusza z impetem tam, gdzie czytelników zostawił tom drugi. Jasnowidzka Paige Mahoney zyskuje teraz nową, odpowiedzialną funkcję Zwierzchniczki i tym samym zostaje szefową syndykatu jasnowidzów w Londynie. Po krwawych walkach, nieodżałowanych ofiarach, ta funkcja zdaje się być niemal wymarzoną, ale okazuje się, że poszczególne frakcje zamiast szukać sojuszników i jednoczyć pod jedną egidą stają naprzeciw siebie jątrząc i spiskując przeciwko sobie. Pozycja Paige z góry jest zagrożona, tym bardziej gdy okazuje się, że nowy rodzaj Tarczy Czuciowej może nie tylko obalić tak ciężko wypracowane status quo, ale też doprowadzić do zagłady jasnowidzów. Czy uda się zjednoczyć syndykat?
Kolejny tom Czasu Żniw, kontynuując prawo wielotomowej serii, nieco zwalnia tempa, poświęcają czas na polityczne dywagacje i strategiczne planowanie. Samantha Shannon tym razem skupiła się na manipulacji, na prowadzeniu wewnętrznych walk, na szukaniu sojuszników, co sprawia, że żywa, krwista akcja schodzi w Pieśni jutra na drugi plan i rozpędza się dopiero na koniec, by zostawić czytelników w zawieszeniu. Tym razem najważniejsza jest Paige Mahoney, jej nowa odpowiedzialna funkcja i to, jak poradzi sobie łącząc nieoczywiste siły w jeden wspólny front. Nie zabrakło oczywiście portretu krain totalitarnych, ogarniętych ogniem krwi i buntu, w których propaganda, inwigilacja i tortury to chleb powszedni. Fabuła nie skupia się wyłącznie na jednym mieście, ale zyskuje szeroką perspektywę, całego kraju, całej Europy. Tajni szpiedzy, obietnica lepszego jutra, czyli wszystko to, co stanowi podwaliny pod świat stworzony przez Samanthę Shannon.
Pieśń jutra to świetnie dopracowana, wciągająca kontynuacja intrygującej młodzieżowej serii, w której fikcja literacka opiera się na historii sprzed lat. Samantha Shannon wykreowała zupełnie nowatorski świat, o autorytarnych założeniach, z elementem kosmicznym i eterycznym, w którym podziemia nie stanowi odmienna klasa społeczna, a raczej odmienne postrzeganie świata rzeczywistego. I trzyma się jego podstawowych założeń. Opowieść Paige trwa, by ewoluować z przypowieści o upodlaniu, zniewalaniu i odbieraniu tożsamości w epicką historię walki i buntu rozszerzoną o całą stworzoną rzeczywistość.
Kto poznał już poprzednie tomy serii Czasu Żniw, ten w Pieśni Jutra odnajdzie godną kontynuację, którą Samantha Shannon jedynie udowadnia, że to dopiero początek.
O.
Zapraszam na tekst o Czasie żniw i Zakonie mimów TUTAJ.
*Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Sine Qua Non. <3
Książkę możecie zakupić również przedpremierowo w salonach Empiku: TUTAJ
**Filmik już na kanale!