Site icon Wielki Buk

Bezsenne Środy: „T.T.” Piotr Kulpa – recenzja

Dzieciństwo to niepowtarzalny czas. Czas cudów, magii, dziwności. Kiedy wszystko zdaje się być możliwe, a wyobraźnia pracuje na najwyższych obrotach. Granice moralności, jeszcze niewyrobione, niewyćwiczone, często zacierają się, a dobro i zło rozmywają w potrzebie badania, eksperymentowania, obserwowania. Nigdy nie wiadomo, czy pajączek ucieknie, czy zamieni się w kadłubek zdmuchnięty przez wiatr. Czy muszka zachowa skrzydełka, czy mrówka nie spłonie pod rozpaloną lupą… Dziecięca kraina to raz Nibylandia z opowieści Piotrusia Pana, raz Narnia Lwa Aslana, ale najczęściej to wyspa Władcy Much, gdzie rządzi demon Baal, a każdy może stać się Prosiaczkiem.

W T.T. Piotra Kulpy dzieciństwo to miejsce stworzone dla bezczasu, dla niepamięci, gdzie śmierć i życie istnieją na tej samej płaszczyźnie, smutki i żale zmuszone są znikać w oka mgnieniu, a to co straszne, czy niewypowiedziane, jeszcze szybciej rozpływa się w podświadomości, by pewnego dnia wypełznąć na powierzchnię.

Bo ja uważam, że czas powinien wszystko zapomnieć i wybaczyć albo wybaczyć i zapomnieć. Kolejność nieobowiązkowa, a nawet śmiem twierdzić dowolna.

Alicja w Krainie Czarów Lewis Carroll

Wspomnienia z dzieciństwa Pawła Lupki stworzone są do psychoanalizy, tym bardziej, że nie za wiele z tamtych lat pamięta. Jest tam mama. Mama, która ma obsesję i depresję, w której zupach odnaleźć można garści włosów, która tarmosi wykręcane synkowe nóżki, która na zmianę raz potrafi głaskać główkę, a raz uderzać kablem ciałko. Jest tam Mechanik, jego szeroka, owłosiona klatka piersiowa i tubalny śmiech, który gaśnie pewnego dnia. I są tam Tidinek i Tadanek, niebliźniacze bliźniaki, podobne i niepodobne jednocześnie, jak Tweedledee i Tweedledum tej opowieści, niezmienni, czasami okrutni, czasami tylko złośliwi. Znajdą się również tajemnicze znaki, które pojawiają się ponownie po latach. A wszystko to akurat teraz, gdy Paweł Lupka przechodzi kryzys wieku średniego, kiedy nic nie idzie po jego myśli, a każdy kolejny dzień przywraca uśpione potwory.

Piotr Kulpa dobrze wie, jak budować fabularną tajemnicę. Tę atmosferę odwiecznego sekretu, tego: na życie mamy, taty i babci, nic nie powiem, nigdy nie zdradzę, słowo harcerza!. Przysięga krwi o zmierzchu, niezrozumiały rytuał, kiedy zapada zmrok, krzyk kruka i wrzask przebijanego kijem nietoperza ofiara musi być, musi być krew, musi być znak. Tak mogło się przecież rozpocząć dawno temu, w krainie bliźniaczej niepamięci. Tutaj Tanatos i Hypnos zrywają niedojrzałe dusze, nierozłączni dawniej, nierozłączni i dziś. W opowieści biednego Pawła Lupki nie wiadomo już czy przeszłość to na pewno przeszłość, czy mara, sen we śnie, koszmar w koszmarze, bo życie i śmierć wirują w tańcu, splatają się ze sobą, przenikają tak, że nie wiadomo nic.

() Ty jesteś Tanatos, kapłan umarłych, bóg śmierci. Piękny niczym Eros, stoisz cichutki i smutny, z pochyloną głową, jakbyś opłakiwał nieboszczyka.

T.T. to poruszająca opowieść grozy, w której nie można mieć do końca pewności, ale pozostają podejrzenia, pozostają tropy, ślady czegoś, czego pewnie nikt nigdy nie chciałby przeżyć. Czytelnik, jak w sennym widziadle, jak pośród dymu i mgły, musi po omacku, z niemałą ostrożnością stąpać między tym, co jedynie wyobrażone, tym, co prawdziwe, a tym, co okazało się traumatycznym wypaczeniem dawnej rzeczywistości. To podróż po świecie szalonym, rozdwojonym, rozbliźniaczonym, którego praw nie można wyjaśnić, chyba że zajrzymy głębiej, spojrzymy w lustro, dojrzymy różnice odbicia. Piotr Kulpa nawiązuje na głos i po cichu do Alicji zza drugiej strony lustra, Alicji, która będąc sobą, była też kimś innym, kiedyś, dawno temu, gdy pędziła za białym królikiem. A wtedy pozostaje nam przystanąć, spojrzeć w odbicie raz jeszcze, mrugnąć i zrozumieć, że co widzisz, co się zda jak sen we śnie jeno trwa. I będzie trwało aż po świata kres.

Dzisiaj nie zmrużę oka, bo potwory wracają, budzą się ze snu.

O.

*Recenzja powstała do spóły z portalem Okiem na Horror. <3

Exit mobile version