Mroczna dżungla wschodniego Hondurasu i legenda ukryta w samym jej sercu ruiny prekolumbijskiej, zapomnianej cywilizacji, o której słuch zaginął wieki temu. Cała jej kultura zniknęła jeszcze przed pojawieniem się konkwistadorów, zostawiając za sobą zachowane miasto pośrodku niedostępnego jądra ciemności i plotki, które przez lata kusiły podróżników, eksploratorów, poszukiwaczy skarbów. A jak to bywa z legendami, z mitami, z czasem stają się archeologicznym wyzwaniem i inspiracją dla twórców popkultury.
Nie można się dziwić, że to właśnie poczytny pisarz, twórca wielu thrillerów i kryminałów, oraz dziennikarz w jednym Douglas Preston w 2015 roku wyruszył z grupą specjalistów prosto ku niezapomnianej przygodzie i opisał dzieje tej wyprawy w bestsellerowym reportażu Zaginione Miasto Boga Małp.
Cel wyprawy był jeden Białe Miasto, o którym legenda sięga setki lat wstecz. Ktoś podobno widział w tej okolicy rzeźby małpich bożków, ktoś słyszał o nieskończonych bogactwach ukrytych w białych piramidach, ktoś szeptał o potężnych władcach zamieszkujących pałace ociekające złotem. Niejednokrotnie wspomina się o nim w korespondencji, aż wreszcie współczesne rewolucyjne laserowe badania terenu wykazały, że ruiny faktycznie ukryte są w dżungli. Niestety, obecnie dżungla Mosquitii, jak nazywa się ten region, to tereny przynależące do handlarzy bronią, do karteli narkotykowych, a żeby przekroczyć ich niebezpieczny próg trzeba poniżyć się przed tabunami skorumpowanych urzędników. Nie wspominając nawet o realnych, śmiertelnych zagrożeniach niegościnnej natury, jakie czyhają na tych terenach, np. jeden z najbardziej jadowitych węży świata, czerwone mrówki i bagna, które wciągają w ułamku sekundy, by nigdy nikogo nie wypluć z powrotem. Wyprawa w poszukiwaniu zaginionej, nieznanej cywilizacji i odkrycie miasta jest jednak jedynie początkiem
W Zaginione Miasto Boga Małp czytelnik wpada jak w najlepszą przygodową opowieść. Douglas Preston zadbał o to, żeby swój reportaż snuć na prozatorską nutę, co sprawia, że aż trudno uwierzyć, że ekspedycja naprawdę miała miejsce, zaginione miasto odnaleziono i tym samym zostało jednym z najbardziej spektakularnych odkryć współczesnej archeologii. Był to również wielki triumf dla zdobyczy technologicznej jakim jest LIDAR, urządzenie, dzięki któremu można z powietrza tworzyć mapy nieznanego terenu, badając go nawet przez gęste poszycie dżungli. Gdyby nie technologia, Białe Miasto wciąż pozostawałoby jedynie w sferze mitów i może od czasu do czasu jakiś śmiałek próbowałby na własną rękę zwiedzać śmiercionośny teren Mosquitii, pełen nienazwanych rzek, pełzających wzgórz i podejrzanych szlaków, które znikają w kilka dni, na nowo porośnięte żarłoczną roślinnością.
Jednak książka Douglasa Prestona to nie tylko wyprawa, to nie tylko przygoda, nie tylko niezwykłe odkrycie, ale również, a może przede wszystkim, refleksja nad kondycją współczesnego świata. Jego wnioski o filozoficznym zabarwieniu czasami bywają naprawdę daleko idące, miejscami zaskakujące, szalenie krytyczne względem współczesnej cywilizacji jako takiej i cywilizacji Zachodu w szczególe, co jest jednym z powracających ostatnio trendów w literaturze. Pisarz również sam spekuluje na temat powodów zaginięcia prekolumbijskiej kultury Białego Miasta, tak bliskiej, a jednak tak odmiennej od Majów. Poznajemy liczby, otrzymujemy smutne fakty i ich autorską interpretację, zauważamy ekologiczne zagrożenia Preston sporo zgaduje, teoretyzuje, snuje rozważania i uderza czytelnika metaforyczną linijką po dłoniach tak, by wywołać poczucie winy. Być może lektura Zaginionego Miasta Boga Małp niczego nie odmieni, bo nie musi, ale z pewnością da do myślenia i zainspiruje do samodzielnego szukania odpowiedzi.
O.
*Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem AGORA. <3
**Zapraszam na film!