W tajemnicach przeszłości kryją się odpowiedzi na najbardziej dręczące pytania w najnowszym kryminale spod pióra Roberta Małeckiego Skaza który jest też początkiem nowej kryminalnej serii z Bernardem Grossem w roli głównej.
Historia to klucz do tajemnic. Przeszłość, w której czeluściach ukrywa się prawda. Prawda niewygodna, prawda dręcząca, prawda, którą lepiej pogrzebać i zapomnieć, zadowolić się kłamstwem. W powieściach kryminalnych to już niemal tradycja, by rozgrzebywać wspomnienia, nurzać się w sekretach, babrać w błocku minionych lat, bo każdy coś dziedziczy, każdy uwikłany jest w historię, to wiadomo nie od dziś. Tylko od pisarza zależy jaki kierunek obierze czy przeszłość przyniesie blask, rozświetli mrok teraźniejszości, czy wraz z nią przybędzie ciemność i nic już nie będzie takie jak dawniej.
Zima 2018 roku, Chełmża niedaleko Torunia, tafla skutego lodem jeziora i dwa ciała, pozornie ze sobą niepowiązane. Pierwsze zwłoki należą do starszego mężczyzny zamarzniętego w łódce, a drugie do nastoletniego chłopaka, który zginął pod lodem. Obie sprawy wydają się nie nosić znamion przestępstwa, obie wydają się ze sobą niepowiązane. Jednak coś w obu przypadkach przyciąga uwagę komisarza Bernarda Grossa, coś się nie zgadza, ktoś kogoś tu przypomina Powrócą demony przeszłości, a niewielkie miasteczko przypomni sobie o zaginięciu sprzed lat.
Szkoda czasami patrzeć w duszę Bernarda Grossa steraną, wycieńczoną, zdeptaną tajemnicą, która go dusi i gniecie. To postać nieszczęśliwa, zrozpaczona, która szuka ukojenia w książkach, ale którego codzienność jest tak okrutnie bezlitosna, że nawet sprawa dwóch trupów w lodową noc wydaje się być swoistym wyzwoleniem od czarnych myśli. Robert Małecki postanowił nie oszczędzać bohatera, który wykracza nawet poza schematy zniszczonych detektywów, tak eksploatowanych w kryminale od lat. Intrygujące, to dobrze robi tej postaci taka desperacja, podskórny smutek napędza Grossa i daje też czytelnikowi nadzieję, że nie wszystko stracone. Bo przecież przeszłość wciąż na niego czeka i jest jeszcze po co żyć, chociaż dla pozornego rąbka tajemnicy.
„Psem nie zostajesz wtedy, gdy zakładasz mundur. Psem zostajesz, nasiąkając złością na wyrządzane zło, gdy w dobrym człowieku wyczuwasz skazę. Gdy po prostu widzisz, jak wyrostek rzuca w przystanek autobusowy kubłem na śmieci, jak mąż przystawia żonie nóż do gardła, jak pedofil zastawia sidła na dziecko. Psem zostajesz wtedy, gdy reagujesz.. Nie odwracasz się, nie uciekasz, tylko instynktownie działasz. Zwalczasz zło bez względu na sytuację.”
Ciała bez powiązań, zbrodnia bez dowodów i komisarz z prawdziwą policyjnym zacięciem, dzięki któremu potrafi wyczuć tytułową Skazę, przyczajone w człowieku zło, które zmusza do zbrodni, przyciąga mrok. Robert Małecki potrafi zaintrygować czytelnika od pierwszych akapitów, kiedy w lodowatej mgle wiecznym snem zasypia ktoś, by ktoś inny mógł uciec i żyć dalej. Nieduże miasteczko, w którym wszyscy się znają i trzymają języki za zębami, naznaczeni milczeniem od pokoleń, zbrodnia, której nie ma niby, a jednak jest, przeszłość, która wypełza z ciemności, kiedy nikt nie patrzy, chociaż widzą wszyscy. Zimowy kryminał, który wciąga jak listopadowe kałuże utoniesz w jego odmętach i zachłyśniesz się zagadką, czyli tak, jak lubimy najbardziej!
O.
*Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Czwarta Strona. <3
**Zapraszam na film i POWODY, DLA KTÓRYCH KOCHAMY POLSKIE KRYMINAŁY!