Drogi Czytelniku, jeśli nic nie wiesz o rodzinie Durrellów, to nic nie szkodzi, bo dzięki Durrellom z Korfu Michaela Haaga poczujesz się jak jeden z członków tej jakże fascynującej i ekscentrycznej familii.
W życie rodziny Durrelów weszłam z butami zupełnie nieprzygotowana. Przekroczyłam próg ich rodzinnych wspomnień, ugrzęzłam w zupełnie nieznanych mi biografiach i doznaniach, by szybko przekonać się, jak barwnymi byli postaciami, i jak bliskimi, chociaż wydawać by się mogło, że oddalonymi o całe lata świetlne. Rodzina marzycieli, błękitnych ptaków, lekko oderwanych od prawdziwego szarego życia i rzeczywistości zwykłych śmiertelników, wydaje się być może niekoniecznie swojska, ale po krótkiej chwili można jednak dojść do wniosku, że z przyjemnością można by powylegiwać się z nimi na plaży czy popijać dżin na łóżku ich mamy Louisy.
Zacznijmy jednak od początku. Dzieje Durrellów zaczynają się w kolonialnych Indiach, skąd pochodzili wszyscy Durrellowie oraz ich pokaźne majątki i wyjątkowe inwestycje. To tutaj poznali się, pokochali i pobrali Lawrence Samuel Durrell z Louisą. To tutaj urodziły się ich dzieci. To tutaj śmierć odnalazła przedwcześnie Lawrencea i zmusiła zrozpaczoną wdowę do wyjazdu ze swojej nomen omen ojczyzny. Zagubiona, osamotniona, z gromadką dzieciaków, które podobnie jak ona nigdy nie znały innych smaków i krajobrazów poza indyjskimi, tuła się po świecie, wraca do rodzinnej Wielkiej Brytanii, by w 1935 roku odnaleźć azyl na greckiej wyspie Korfu. Tutaj zaczyna się historia, którą snuje Michael Haag, korzystając z licznych źródeł, Durrellowych archiwów, fotografii, zapisków wspomnień. Tutaj zaczyna się przygoda.
Na Korfu Durrelowie stworzyli jedyną w swoim rodzaju, eklektyczną i ekscentryczną jak oni sami idylliczną oazę, swoisty azyl, który odgradzał ich od zwyczajnego, szarego świata wokół. Niczym w baśniach, spędzają czas na lekkiej lekturze, spacerach, bacznym obserwowaniu przyrody, kąpielach morskich i sianiu zgorszenia pośród miejscowych. Ich życie jawi się niczym wieczne wakacje, przyjemność goni tutaj przyjemność, większych obowiązków brak poza tym, by pilnować, żeby rodzinny majątek istniał i zapewniał im stały, wygodny byt. Sami Durrellowie piszą o tych latach w duchu perypetii, przygód i niesforności. Podobnie było zresztą z całym ich życiem. Widywali duchy, spotykali na swojej drodze całą galerię osobliwych postaci. Jak zauważa Haag Durrellowie unikali poważnych tematów i w ten sposób na zewnątrz wydawali się beztroscy i rozleniwieni własnym nicnierobieniem (czas spędzali na pisaniu książek, malowaniu i podróżach), ale za zamkniętymi drzwiami oderwani od realnych problemów, tworzyli swoje własne.
Durrellowie z Korfu to fascynująca podróż do świata, który przeminął i zniknął niemal całkowicie wraz z końcem II Wojny Światowej. Świata beztroski, nieznośnej lekkości bytu, rodzinnej sielanki i wyspy, która dzisiaj niczym już nie przypomina rajskiego zakątka Durrellów. Rodzinna opowieść pełna dziwacznych przygód i swobody, na którą niewielu dzisiaj może sobie już pozwolić. Tej rodziny nie sposób nie polubić, nie sposób też jej delikatnie nie zazdrościć, kiedy czytamy o dzieciństwie jak z krainy snów, o ich spontaniczności, którą dają jedynie naprawdę duże pieniądze oraz idące za nimi poczucie bezpieczeństwa. Kto o Durrellach słyszał, ten podczas lektury będzie czuł się jak u starych przyjaciół, to pewne. W lekkim piórze Michaela Haaga czuć sympatię do Durrellów, sentyment do tej ekscentrycznej gromady i fascynację ich jakże odmiennym życiem, a to sprawia, że nawet jeśli nigdy o nich nie słyszeliśmy, to po lekturze wyjdziemy równie zafascynowani i zadowoleni. Biografia jakże odmienna, a jakże ciekawa.
O.
*Recenzja powstała we współpracy z Oficyną Literacką Noir sur Blanc. <3
**Zapraszam na film i KONKURS!