Christopher Golden zabiera nas w najzimniejsze miejsce na Ziemi – nawiedzony Trakt Kołymski na północnych rubieżach Syberii zwany „Drogą Kości”.
NA TRAKCIE KOŁYMSKIM
Trakt Kołymski na samiutkiej syberyjskiej północy. Droga zwana złowieszczo Drogą Kości. Za nazwą kryje się ludzka tragedia, wspomnienie tysięcy więźniów gułagów, którzy utracili na niej życie. Teraz tę drogę przemierzają producent dokumentów Teigland i jego operator i przyjaciel Prentiss. Mają jeden cel: dojechać do najzimniejszego zakątka na Ziemi, do wioski na krańcach cywilizacji i tam nakręcić materiał o jej mieszkańcach i duchach, które nawiedzają te ziemie. Bo Droga Kości jest podobno nawiedzona… Jednak, kiedy dojeżdżają na miejsce okazuje się, że wszyscy mieszkańcy osady zniknęli. Wszyscy poza kilkuletnią dziewczynką, która uparcie milczy z czystego strachu. I wtedy dla Prentissa, Teiglanda i tych, którzy dołączyli do ich wyprawy zaczyna się prawdziwy koszmar.
CZY STRASZY?
Straszy. Straszy chłodem, od którego nie ma ucieczki. Straszy białymi połaciami, które wcale nie dają poczucia przestrzeni. Straszy poczuciem osaczenia przez lód, śnieg i lodowate zimno. Na Trakcie Kołymskim wystarczy chwila nieuwagi – wyłączony samochód o minutę za długo – i koniec trasy. Zostajesz tam na zawsze, stajesz się jednym z duchów tego miejsca. Chyba że akurat ktoś jakimś cudem przejeżdża i zgarnia cię w ostatnim momencie. Tam temperatury spadają do minus siedemdziesięciu stopni Celsjusza. Tam osady rozłożone są co dziesiątki kilometrów. Wreszcie – droga się w pewnym momencie kończy. I zostajesz sam.
Nie wspominając tego, co Christopher Golden dołożył jeszcze do tej mieszanki, a co jest częścią miejscowego folkloru. Syberia sama w sobie jest straszna. Najzimniejsze miejsce na Ziemi samo w sobie budzi dreszcze przerażenia. Ale jak dołożymy czysty, żywy, zwierzęcy strach przez nieznanym i tajemniczym – to mamy przepis na horror idealny.
W SZPONACH LODU
Na początku wydaje się, że nie dzieje się nic – Christopher Golden buduje atmosferę. Jego bohaterowie przemierzają mroźne ostępy Syberii, pokonują kolejne kilometry, mierzą się z wyzwaniami tamtejszej codzienności. Poznają miejscowych, zaglądają do baru, a my czytelnicy poznajemy stawki, o jakie toczy się cała gra. Prentiss i Teigland MUSZĄ zrobić ten materiał. To ich ostatnia taka szansa na duże pieniądze i na zwrot poprzednich nieudanych inwestycji. Syberia i nawiedzony Trakt Kołymski okazują się być ich złotą gęsią, strzałem w dziesiątkę dla spragnionych rozrywki widzów. I wtedy do gry wchodzi to, co niewyjaśnione, tajemnicze i bardzo bardzo stare.
Motyw pradawnych sił, które ukrywają się tam, gdzie kończy się świat człowieka i nie sięga cywilizacja – to motyw znany w horrorze od lat. Chociażby Algernon Blackwood, który był mistrzem zabierania czytelników do światów, w których królowała niebezpieczna przyroda. Christopher Golden bawi się tym motywem właśnie, operuje nim na swoich zasadach, a inspiracji szukał pośród wierzeń i ludowych tradycji syberyjskich plemion. To fascynujący kawał mitologii, jeden z tych, których odłamy możemy odnaleźć pośród innych mitologii ludzi, którzy oscylują na krawędziach światów człowieka i natury. Dorzuca tu okrucieństwo samej historii, tworząc swoją własną mieszankę, którą pochłaniamy z przyjemnością.
„Droga Kości” to horror, który przeraża już samą przestrzenią, a potem wciąga nas głęboko pazurami prosto w czeluść. Sprytna mieszanka folkloru i grozy, która pędzi na złamanie karku. Golden pisze z precyzją i pomysłem, straszy i osacza. Lubię, gdy już sama lokacja zmienia wszystko i wyciska z bohaterów wszystko co najlepsze i najgorsze jednocześnie. Tutaj zanim przyjdą wilki, zanim ruszy potwór na łowy – może zabić już sam lód. Sami sprawdźcie, czy dotrzecie na koniec tej drogi.
Dzisiaj nie zmrużę oka, bo chłód wdziera mi się w kości.
O.
*We współpracy z Wydawnictwem MOVA.