Site icon Wielki Buk

„Nadbrzeżnik” Joanna Bagrij | recenzja

Okładka książki "Nadbrzeżnik" Joanny Bagrij, napis "zagadkowy thriller znad morza", rysunek latarni morskiej

Dreszczowiec prosto znad polskiego morza – mroczny, doskonały, nastrojowy – „Nadbrzeżnik” Joanny Bagrij.

O KSIĄŻCE:

Pomorze Zachodnie, okolice Mrzeżyna, upalny letni dzień. W nadmorskim powojennym bunkrze znaleziono szkielet człowieka. Wszystko byłoby jasne, gdyby nie jeden szczegół: bransoletka z glonów i muszelek, znak nawiązujący do legendy o bałtyckim potworze zwanym Nadbrzeżnikiem. Wątpliwości piętrzą się, gdy kolejne tropy zaczynają przypominać morderstwa sprzed lat. Na szczęście w jednostce pojawia się ktoś, kto potrafi jak nikt łączyć przeszłość i teraźniejszość Lena Dobrowicz dołącza do jednostki w Regalicach i stawi czoła potworom.

PRAWDZIWA LEGENDA?

Czy Legenda o Nadbrzeżniku i sam potwór morski o tej nazwie istnieją w pomorskim folklorze? Nie. Z tego co wiem i zdążyłam sprawdzić, to fikcyjny, fantastycznie opracowany wymysł Joanny Bagrij na potrzeby samej książki. Pomysł wyborny, bo Bałtyk – chociaż opływa w gawędy, legendy i opowieści takiego potwora akurat nie ma. Potwora, który ma puste oczy oprawcy, a którego dziecko może pomylić z opętanym morderczym szałem człowiekiem. Zachwycił mnie ten pomysł i kłaniam się w pas Joannie Bagrij za wprowadzenie tej istoty do fikcyjnego bałtyckiego folkloru.

TEGO CI TRZEBA!

Historia Leny Dobrowicz – hardej, nieprzejednanej śledczej jednostki Archiwum X, targanej osobistymi demonami – zaczęła się oficjalnie w „Pograniczniku, ale… zdążyłam zapomnieć o poprzednich wydarzeniach. Na szczęście Joanna Bagrij podsunęła wspomnienia swojej bohaterki, w dialogach podrzuciła też wskazówki do przeszłych wydarzeń. To świetny krok dla tych, którzy przeczytali poprzedni tom i musieli wrócić myślami na ścieżkę fabuły, a kto nie czytał jeszcze, ten spokojnie może czytać, nikt nie zepsuje mu zabawy. Znów zaskoczeniem była dla mnie sama Lena, która jest kobietą silną, twardą i nie boi się mówić tego, co myśli (chociaż to nie do końca prawda, bo gdyby faktycznie powiedziała prawdę, to wielu byłoby zaskoczonych). Jednak – mówi wprost co i jak, przeklina jak szewc lub marynarz, do wyboru do koloru, co może wstrząsnąć czytelnikami, którzy przyzwyczajeni są do purytańskiego, oczyszczonego języka z literatury, nawet gatunkowej. Warto o tym pamiętać, żeby nie było zaskoczeń! Lena to postać z krwi i kości. A jej przeszłość i doświadczenia stworzyły wokół niej skorupę, którą trudno przebić.

I tu warto zaznaczyć, że bardzo dużą robotę w „Nabrzeżniku” robią ohashtagowane wstawki, które należą do postaci Leny. To tam wyjawia swoje przemyślenia, emocje, najskrytsze myśli, którymi dzieli się z… mordercą. To proces jej myślenia o śledztwie, jej dochodzenia do prawdy, rozpoznawania znaków, których nie widzą inni. To także jest klucz do istoty samej Leny, do jej wnętrza, które jest skomplikowane, poharatane, pełne wątpliwości, pełne przeciwności, które nie każdy może zrozumieć. Jej słowa bywają przerażające – każdy kolejny wpis przybliża ją do potworów, od których tak bardzo chciałaby uciec.

„Nadbrzeżnik” jest mroczny, jest nastrojowy, jest nadmorski – jak dla mnie doskonały! Czytałam pełna narastającego niepokoju, rozpoznając możliwe tropy, wyobrażając sobie podobną sprawę w mojej okolicy. Joanna Bagrij stworzyła doskonałą miejscówkę, z górskich ostępów „Pogranicznika” rzuciła nas na bałtycki brzeg. I dorzuciła legendę z potworem na dokładkę. Może to dopracowane pióro autorki i jej pomysł na fabułę, może to morze i moja słabość do Bałtyku. Jedno jest pewne – poproszę więcej takich kryminałów.

O.

*We współpracy z Wydawnictwem MOVA.

Exit mobile version