Szanuj swojego pracownika! Takie powinno być powszechne prawo, ba, nawet obowiązek każdego pracodawcy. Praca nie powinna być przykrym zajęciem do odbębniania i uciekania do domu, tym bardziej wtedy gdy jest powołaniem, kiedy staje się pasją. Każdy pracodawca powinien zauważyć talent w swoim fachu i dziedzinie, dostrzec lśniącą gwiazdę i umożliwić jej rozwój, nigdy nie hamować z czystej złośliwości. Pracodawca to nie król, a pracownicy to nie jego podwładni. Z każdej strony należy się szacunek i zrozumienie. Na nic się sprawdzi wyrachowanie, wykorzystywanie i despotyzm, bo pewnego dnia, w pewnej wyjątkowej chwili może nastąpić przeciążenie. Kumulowana energia może się wtedy uwolnić i wybuchnąć ze zdwojoną siłą.
Tak, jak przytrafiło się pewnemu pracownikowi zakładu fryzjerskiego „Panna Krysia” w opowiadaniu Carli Mori zatytułowanym „Ostatnie Cięcie”.
„Jednak najgorsze było to, że wskutek przepracowania pomału tracił swój pierwotny zapał i miłość do fryzjerstwa, które dotąd było przecież całym jego światem. Jedyne, co w tej chwili trzymało go przy życiu, to świadomość, że nieszczęsna umowa przestanie go obowiązywać ostatniego dnia lipca i jeszcze tego samego wieczora wyruszy na długi, zasłużony urlop, a potem z nową energią zacznie wszystko od początku.”
Janek Strzyk był fryzjerem z powołania – z początku uwielbiał swoją pracę, uwielbiał rozwijać swoją pasję i po prostu kochał fryzjerstwo. Odkąd jednak trafił do pracowni fryzjersko-kosmetycznej znanej jako Studio Fryzur „Panna Krysia” dość szybko wszystko mu się odmieniło, a zapał pękł jak bańka mydlana. Jego szefowa okazała się być potworem w ludzkiej skórze, królową na włościach, właścicielką tak salonu, jak i ludzi w nim zatrudnionych. I w ten sposób Janek nigdy nie miał dni wolnych od pracy, harował od rana do wieczora, bez przerwy, większość zarobków zabierał salon, a jego nienawiść do pracodawczyni rosła z każdą kolejną złośliwą uwagą, z każdym wymuszeniem i narzuceniem kolejnych obowiązków. W końcu ten czas miał dobiec końca. Janek wymarzył sobie urlop nad Bałtykiem, zarezerwował bilet i hotel, a ostatniego dnia pracy marzył tylko o zamknięciu drzwi salonu. Ale kiedy miał już zamykać wkroczyła szefowa i zażądała idealnej fryzurki na wieczór. W ten sposób, między Jankiem a wyczekiwanym odpoczynkiem zostało tylko jeszcze ostatnie cięcie…
„Ostatnie Cięcie” Carli Mori jest idealne w swojej niewymuszonej prostocie. To historia zemsty doskonałej, starej jak świat, a jednocześnie przerażającej, bo impulsywnej i niemożliwej do naprawienia. Janek niczym wprawny Golibroda z Fleet Street działa z zaskoczenia, tak, że w sumie sam nie może nadziwić się efektom swojej pracy, a te są zdecydowanie imponujące.
W tej opowieści nie ma drugiego dna, nie trzeba niczego się doszukiwać, bo z łatwością czytelnik może zrozumieć Janka, może pojąć jego frustrację i krążącą w jego żyłach nienawiść. I tak naprawdę to cieszy ta zemsta, nie sposób się przy niej nie uśmiechnąć. Nawet jeśli to taki nieco diaboliczny uśmiech.
Dzisiaj nie zmrużę oka, bo nożyczki pędzą rach ciach ciach!
O.
*Opowiadanie znajdziecie z najnowszym numerze kwartalnika BRAMA <3
Nie, no ja się wcale Jankowi nie dziwie 😀
Nie można się dziwić Jankowi 😀
oo ciekawie sie zapowiada. i gazeta fajna.. ciekawią mnie gry bez prądu 😀
Mam tę BRAMĘ i będę miała okazję przeczytać 😀
Przegodnie 😀