„Pragnienie”Jo Nesbø – przedpremierowo najnowszy tom serii z Harrym Hole!

Powroty ulubionych śledczych i detektywów to już swojego rodzaju tradycja pośród twórców kryminalnych opowieści. W zasadzie można przyjąć, że jeśli postać detektywa jest uwielbiana przez tysiące czytelników, to pisarz, który ją stworzył może czuć się niejako zobowiązany pisać o niej aż do samego końca. W końcu ulubieni detektywi wracają nawet długo po śmierci samych twórców, nawet zza grobu. Wszystko zaczęło się oczywiście od uwielbianego Sherlocka Holmesa, którego Sir Arthur Conan Doyle był zmuszony wskrzesić na prośby zrozpaczonych fanów. Herkules Poirot znany z twórczości królowej kryminału Agathy Christie niby umarł, ale znowu podbija księgarniane półki. Nawet nasz polski detektyw Eberhard Mock nie umknął tej kryminalnej tradycji, by powrócić po siedmiu latach nieobecności w kolejnej powieści z uwielbianego cyklu Marka Krajewskiego. Teraz wraca kolejna legenda, śledczy, który zniknął na cztery lata po dziesięciu tomach kultowej, skandynawskiej serii. Status quo niby się zmienia, ale pewne sprawy pozostają niezmienne.

W ten sposób norweski pisarz Jo Nesbø na nowo budzi jednego z najbardziej rozpoznawalnych detektywów północy i ożywia cykl o Harrym Hole w jedenastej już powieści zatytułowanej Pragnienie.

Czytaj dalej

Bezsenne Środy: „Strażnicy Światła” Abby Geni – NAJLEPSZA powieść 2017!

Kiedy zniesie nas kalifornijski prąd na Oceanie Spokojnym, kiedy uda nam się skupić wzrok i akurat aura będzie po naszej stronie, kiedy spojrzymy w stronę horyzontu, to być może uda nam się pośród rosnącej mgły dostrzec szereg skał wystających ze spienionych wód. Niewielki archipelag, który przy dobrych wiatrach można zauważyć nawet z lądu. Ostre jak brzytwa wierzchołki, skołtunione gromady ptactwa, gigantyczne fale, które utrudniają jakikolwiek dostęp do Wysp. To tam znajduje się rezerwat przyrody jedyny w swoim rodzaju. Rezerwat o długiej i krwawej historii, który odwiedzali najpierw Indianie, a potem całe grupy kolonizatorów, z Sir Francisem Drakem na czele. Rezerwat, w którym przyroda nie ma w sobie nic magicznego, nic przyjaznego. Miejsce, na którym można zginąć jeśli tylko krzywo postawi się jeden krok.

Witajcie na Wyspach Farallońskich, na Wyspach Umarłych.

Czytaj dalej

„Doskonała pomyłka” Katie Agnew – recenzja

Czy wiecie, że syreny istnieją naprawdę? Być może nie mają rybich ogonów, nie przypominają postaci z baśni i mitów, ale są to prawdziwe kobiety, dziewczęta, a dawniej nawet małe dziewczynki, które potrafią zanurzać się na znaczne głębokości, nawet trzydziestu metrów bez użycia jakiegokolwiek ekwipunku. To kobiety morza, zwane w Japonii* Ama, które polegając jedynie na własnym ciele, wytrzymałości płuc i sprawności palców, od ponad dwóch tysięcy lat uprawiają ten niezwykły zawód jakim jest poławianie pereł. Czasami wyposażone są w piankę, ale zawsze w niewielki pojemnik i specjalny nożyk do podważania skorupiaków to wszystko. Nurkują nawet kilkadziesiąt razy dziennie, wstrzymując powietrze na ponad dwie minuty. Ich fach powoli wymiera, ale wspomnienia i legenda pozostają.

Opowieść o perłowym naszyjniku, o japońskich Amach i kobietach, które połączył los snuje Katie Agnew w swojej uroczej powieści z arystokratycznym twistem zatytułowanej Doskonała pomyłka.

Czytaj dalej

„Guguły” Wioletta Grzegorzewska – powieść nominowana do Man Booker Prize International

Nie sposób wymienić wszystkich charakterystycznych smaków i zapachów towarzyszących chwilom dzieciństwa i okresu dorastania. Kiedy o nich pomyślimy potrafią wzruszyć, bo to jak powrót dawno utraconych lat, momentów, które przeminęły i już nie wrócą. Lubimy je lekko ubarwiać, upiększać dla własnej radości, by rozbrzmiewały jeszcze intensywniej, jeszcze głośniej, kiedy tylko wpadną nam na myśl. Niby każde z tych wspomnień jest nasze. Tylko nasze. Ale kiedy posłuchamy innych wokół nas, to z zaskoczeniem dojdziemy do wniosku, że wiele tych doznań jest nam wspólnych, charakterystycznych dla całych pokoleń, roczników, bez względu na płeć, bez względu na region, z którego pochodzą. Niby miejscami obce, miejscami identyczne, ale zawsze w jakiś sposób podobne.

Cierpkie, kwaskowate, czasami zaskakująco słodkie chwile z życia pewnej dziewczynki z polskiej wsi zaklęła w słowach Wioletta Grzegorzewska w swoich „Gugułach„, pozwalając czytelnikowi cofnąć się w czasie do epoki minionej, nieco już zakurzonej i zapomnianej.

Czytaj dalej

„Eva, Teva i więcej Tev” Kathryn Evans – recenzja

Literatura młodzieżowa uwielbia czerpać inspiracje z klasyki, z dobrze znanych, tak docenionych, uniwersalnych opowieści, które trafiły do masowej wyobraźni. Stąd wariacje baśni, przeróbki legend, czy wszelkie możliwe nawiązania do światowego folkloru. Terytorium bezpieczne i sprawdzone, z dużą szansą na powodzenie u sporej liczby czytelników, a to z kolei daje szansę na niekończące się kontynuacje, na rozbudowany fandom i rzesze stojących po autograf młodych książkoholików. Czasami jednak pisarze young adult zdobywają się na odwagę i porzucają rozpopularyzowane literackie tropy, by podążyć własną ścieżką i zaczerpnąć inspiracji zgoła skąd indziej, tam, gdzie jeszcze zaglądało niewielu.

Debiutancka powieść Kathryn Evans opuszcza właśnie te bezpieczne rejony i sięga po science fiction gatunek chyba najmniej popularny w literaturze młodzieżowej, na dokładkę z domieszką podstaw cielesnego horroru. W ten sposób do rąk czytelnika trafia Eva, Teva i więcej Tev.

Czytaj dalej

„Tajemna historia” Donna Tartt & WARTO CZYTAĆ #9

Pewne rzeczy są zbyt straszne, by od razu ogarnąć je umysłem. Inne rzeczy wyraziste, tryskające krwią, niezatarte w swej okropności są zbyt straszne, by je w ogóle przyswoić. Dopiero później, w samotności, w pamięci, pojawia się świadomość: gdy prochy ostygły, gdy żałobnicy odeszli, gdy rozglądasz się i odnajdujesz siebie ku sporemu zaskoczeniu w zupełnie innym świecie.

Zaczyna się zupełnie niewinnie. W życiu przyszłego miłośnika literatury pojawia się pierwsza opowieść. Kusząca, puszysta, obiecująca, taka, przy której zasypia się jak najdłużej, by nigdy nie przerywać w pół zdania. Potem przychodzi czas na pierwszą własną książkę, a to już prawdziwa magia! Nieprzespane noce, zarwane do samego świtu, pochłaniane kolejne kartki, kolejne grubaśne tomy, a niedosyt nie tylko wciąż trwa, ale rośnie w miarę pożerania. Mijają lata, pogłębiają się przekrwione oczy, wychudzone palce przerzucające łapczywie strony, usta wysuszone na wiór Gdyby tylko można było żyć literaturą! Karmić się nią! Oddychać! Stać się nieodłączną częścią tego świata! Ale trzeba pamiętać, że co za dużo, to niezdrowo, bo w nadmiarze wszystko może stać się w jakiś sposób niebezpieczne. A wtedy krew, pazury, zębiska! Fabuły przynoszą odpowiedź wyobraźni, zanim zareaguje umysł i nawet niewinna literatura najwyższych lotów może prowadzić do zbrodni.

Zbrodni niemal artystycznej, niemal fascynującej, zbrodni estetycznie zachwycającej, tak jak w przypadku tej, którą dokonują bohaterowie debiutanckiej powieści Donny Tartt zatytułowanej Tajemna Historia.

Czytaj dalej

A wszystko dzięki „Jedz, módl się, kochaj” Elizabeth Gilbert – recenzja & moja opowieść

Dziesięć lat temu byłam kimś innym. Nie byłam sobą. Dziesięć lat temu nie byłam tym, kim jestem dzisiaj. Z tamtego okresu pamiętam nieszczęśliwą młodą kobietą, która wchodziła w życie z poczuciem nonsensu, ze smutkiem w sercu i brakiem wiary, że kiedyś będzie lepiej, będzie piękniej. Udręczona, zagubiona, oszołomiona tym, że ktoś, komu się zaufało potrafił tak skrzywdzić W tym wszystkim najgorszy był strach i brak zaufania do samej siebie. I gdyby nie Elizabeth Gilbert, gdyby nie jej książka Jedz, módl się, kochaj najpewniej nie byłoby mnie tutaj. Zrozumiałam to, co zrozumiały setki osób na całym świecie po lekturze jej historii moje życie nie musi już tak wyglądać. Nie muszę dawać się poniżać, nie muszę wysłuchiwać bzdur, nie muszę czuć się nikim. Dojrzałam światełko w tunelu i pojęłam, że wystarczy tylko jeden krok. Zrobiłam ten krok, a moje życie z dnia na dzień odmieniło się. Tak po prostu.

A wszystko to dzięki Jedz, módl się, kochaj.

Czytaj dalej

„Anhusz” Martine Madden – recenzja

bombla_anhusz

W ostatnich latach popkultura nareszcie oddaje hołd Ormianom i ich tragicznej historii. Wracają wyparte wspomnienia, dzieje tak potworne, że niemal nieporównywalne. Rzeź niewinnych, czystka etniczna zwana przez samą diasporę ormiańską Wielkim Nieszczęściem, czyli drugie największe ludobójstwo po Holokauście II Wojny Światowej. Koniec tuszowania niewygodnej prawdy. Koniec udawania, że pewne wydarzenia nigdy nie miały miejsca. Koniec kłamstw, koniec oficjalnego negowania śmierci niemal 2 milionów ludzi, którzy w latach 1915-1917 po prostu zniknęli z powierzchni ziemi. Bo kiedy za rozliczenie z historią zabiera się Hollywood, kiedy głos dostaje kultura popularna, kiedy to pisarze chwytają za pióra i tworzą inspirowane prawdziwymi wydarzeniami fabuły, to nawet unikanie oficjalnego nazewnictwa w polityce nie zda się na nic. Milczenie zostało przerwane na zawsze.

Czytaj dalej

Bezsenne Środy: Trylogia „UZUMAKI” Junji Ito

bombla_uzumaki

Pisząc o japońskim horrorze, na myśl narzucają się zazwyczaj dwa największe motywy nawiązujące do religii oraz kultury Japonii. Pierwszy to świat tengu, oni i yōkai, czyli duchów, demonów i mitycznych stworzeń oraz potworów, czczonych w religii shintō. W tym przypadku powraca również temat opieki nad duszami zmarłych przodków, jako że Japończycy niemal żyją w świecie zamieszkałym przez duchy, a ich codzienność naznaczona jest pamięcią o śmierci. Drugi motyw powracający w japońskim horrorze to nieśmiertelna zemsta, której silne uwarunkowanie bierze się z historycznego nacisku na honor, nawiązującego do samurajskiego kodeksu bushidō. Ale nie można zapomnieć również o trzecim motywie, który wspólny jest horrorowi Wschodu i Zachodu motywie kosmicznych obsesji, lovecraftiańskiej mani kształtów i kątów, która opanowuje umysł i prowadzi do nieuchronnego szaleństwa.

Ten właśnie motyw japońskiej klątwy z innego świata, z innego wymiaru, opartej o obsesję kształtu wykorzystał twórca mangi Junji Ito w swojej traumatycznej trylogii zatytułowanej Uzumaki, czyli Spirala albo Wir.

Czytaj dalej

„Wszystkie randki Stelli Grey” Stella Grey – recenzja

bombla_stellagrey

Kim jest Stella Grey? Według oficjalnego profilu na stronie Guardiana, w którym pracuje, Stella Grey jest rozwódką po pięćdziesiątce, która po wieloletnim, zakończonym z hukiem małżeństwie nagle została sama, ale wbrew wszystkiemu postanowiła odnaleźć nową miłość. Poszukiwania prowadziła w sieci, na popularnych portalach randkowych, a swoje perypetie opisywała przez osiemnaście miesięcy w serii felietonów Mid-life Ex-wife. Stella Grey to oczywiście pseudonim popularnej dziennikarki i felietonistki, która pomimo olbrzymiej popularności ukrywa swoją prawdziwą tożsamość w tajemnicy. I podobno istnieje naprawdę.

Jej felietony okraszone humorem i anegdotkami zdobyły takie uznanie, że wkrótce zdecydowano się wydać je w formie książkowej. W ten sposób do ręki czytelnika trafiają Wszystkie randki Stelli Grey autorstwa Stelli Grey.

Czytaj dalej