Moi Drodzy,
Dzisiaj z rana, podczas moich corocznych badań krwi, kiedy miła pani laborantka postanowiła napełnić fiolkę wielkości małego akwarium, naszła mnie taka refleksja drakulliczna, a w sumie w duchu Reinfelda: krew NAPRAWDĘ jest życiem! Gdyby nie wałówka przygotowana przez mojego Ukochanego (musiałam być na czczo, co w moim przypadku równa się przedśmiertnym omamom), to padłabym ryjowcem już za drzwiami laboratorium. W zamian, ledwo, trzęsącymi się rękami, prawie pożerając papier śniadaniowy, połknęłam na jeden chaps kanapkę i doczołgałam się na przystanek. Tak Kochani – KREW JEST ŻYCIEM i polecam dbać o jej dobrą jakość i ilość. 😀
Ale dość już tych rozważań reinfeldowych! Zapraszam na TYDZIEŃ BLOGOWY!
Do poczytania, do polubienia, bo krew jest życiem…
I warto czytać.
O.