Moi Drodzy,
W ostatnich tygodniach wpadło mi w oko moc zapowiedzi literackich, zarówno w wydawnictwach polskich, jak i zagranicznych, które pojawią się jeszcze w tym roku.
Czytaj dalejMoi Drodzy,
W ostatnich tygodniach wpadło mi w oko moc zapowiedzi literackich, zarówno w wydawnictwach polskich, jak i zagranicznych, które pojawią się jeszcze w tym roku.
Czytaj dalejNie jest łatwo być nastolatką. Szczególnie śliczną, kilkunastoletnią dziewczyną, która świadoma jest swojej urody i tego, jakie wrażenie robi na chłopcach wokół. Gdyby tylko na chłopcach… Takimi dziewczynkami, igrającymi z ogniem, kuszącymi złudną dojrzałością, potrafią zainteresować się także dorośli mężczyźni, którzy widzą w nich łatwy łup. Zdobycz, która skusi się na obietnicę kobiecości, świecidełek i słodkich słówek, które tak mamią je na co dzień w piosenkach w radiu, w telewizyjnych serialach, czy salach kin. W wyobraźni takich dziewczynek romantyczna wizja uczuć i zdobywania chłopców, którą znają ze swoich ulubionych dzieł popkultury miesza im się z tym, czym naprawdę jest świat. Na chwilę zapominają, że wilki czają się za drzewami, że mama codziennie ostrzega je przed nimi zanim wyjdą za próg domu. Zagubione we własnych ciałach, we własnych pragnieniach i marzeniach, opętane hormonami myślą, że wiedzą lepiej, że są dojrzałe i rozpoznają intruza, kiedy pojawi się u ich drzwi.
Żałoba nie należy do najłatwiejszych tematów w literaturze. Podobnie jak śmierć i lęk przed stratą. Niełatwo się czyta. Trudno się sprzedaje. Z pewnością jeszcze trudniej się ją opisuje, tym bardziej gdy za podstawę fabularną opowieści służą prawdziwe doznania i wewnętrzne przemyślenia twórcy. Utrata bliskiej osoby, ta nagła, nieprzewidziana, potrafi złamać człowieka, doprowadzić na skraj rozpaczy i wykończyć emocjonalnie. A jednak śmierć jest jak najbardziej uniwersalna. Dotyka tak samo wszystkich, nie wybiera i nie czeka. Po prostu nadchodzi. Nieważne, czy ktoś jest na nią przygotowany. Bo czy w ogóle można przygotować się na śmierć? Tak swoją, jak czyjąś? Raczej nie. Prawie nigdy nie jest to możliwe. Potwierdza to i udowadnia jedna z najbardziej cenionych współczesnych amerykańskich pisarek, twórczyni intensywnych w doznania i zmuszających do myślenia historii, mistrzyni krótkiej formy, czyli Joyce Carol Oates.
W swoim najnowszym wydanym w Polsce tomie zatytułowanym „Sourland” ta amerykańska pisarka zebrała szesnaście opowiadań napisanych i opublikowanych w różnych czasopismach w trakcie dwóch lat żałoby po nagłej śmierci ukochanego męża w 2008 roku. Czytelnik nie znajdzie tu jednak wzruszających historii, anegdot, czy wspomnień z życia kochającego się małżeństwa, tylko brutalne i bardzo dogłębne opowieści z życia po śmierci bliskich lub tych, którzy stoją u progu straty. Walczące wdowy, które muszą ostatnimi siłami trzymać się życia, by nie dać się pokonać i zniszczyć tym, którzy tylko czekają na ich moment słabości. Kobiety, których ostatnimi deskami ratunku przed zapadnięciem w otchłań cierpienia jest godzenie się na fizyczną przemoc, często w jej najbardziej seksualnym kontekście.
Z niemocy i smutku rodzi się przepełniona perwersją namiętność. Osamotniona kobieta w opowiadaniach Joyce Carol Oates musi na nowo otworzyć się na przepełniony gwałtownością i siłą świat mężczyzn. Po raz kolejny przeniknąć do niego i pogrążyć się w pożądaniu, męsko-damskich zagrywkach. Odłożyć ból na bok lub, co częściej ukazuje pisarka, zastąpić jeden ból innym. Jej kobiece bohaterki, delikatne i wrażliwe, same z siebie, z własnego wyboru budują swoje przeznaczenie i stają się ofiarami nie-ofiarami. By wrócić na nowo do życia przechodzą pewien etap i dzięki niemu nie pozwalają się osłabić. Dają się posiąść, by siłą przywołać się do rzeczywistości, byle nie stracić poczucia realności. Nie pozwalają od nowa utopić się we własnej rozpaczy. Gwałty, okaleczenie, praktyki sadomasochistyczne są ich krzykiem o pragnienie życia. O przypomnienie samym sobie, że one same jeszcze nie umarły.
Z drugiej strony, poza osamotnionymi wdowami, w „Sourland” mamy innych bohaterów, przede wszystkim dzieci i młodzież, synów i córki, którzy z dystansu obserwują rozpad rodziny i tym samym przeżywają swoistą dezintegrację własnej tożsamości. Poza samym obliczem śmierci Oates pokazuje nagłość choroby bliskich osób i to, co robi z ludźmi wokół nich. Godziny wydłużają się w nieskończoność. Dotychczas uporządkowane i usystematyzowane życie domowe wali się w gruzy. Zrozpaczone przyszłe wdowy przestają kontrolować otoczenie. Dzieci zostają odstawione w tryb zawieszenia. Pozostawione samym sobie, by kręcić się samotnie po szpitalnych korytarzach, na swój sposób radząc sobie z poczuciem straty, nawet jeśli ta strata jeszcze nie do końca nastąpiła. W „Sourland” te osamotnione dzieci narażone są na najgorsze ataki. Są bezbronne, bo nagle pozbawione wsparcia i poczucia bezpieczeństwa. Ich perfekcyjne światy chylą się ku upadkowi, a one mogą tylko patrzeć, stając się idealnie wyeksponowanym kąskiem dla tych, co szukają sposobu jak je wykorzystać.
Świat opowiadań Joyce Carol Oates zamyka się w dosłownie trzech przestrzeniach. Przede wszystkim w pustym domu, który z oazy spokoju i ogniska domowego zamienia się w pusty budynek, ogołocony z murów obronnych. Nagle jest za duży, zbyt obszerny dla samotnej kobiety, pozostawionej samej sobie. Po pokojach kręcą się obcy, w zapuszczonych krzakach w ogrodzie czają się drapieżcy, a własne łóżko nie daje już ukojenia. W okresie choroby to szpitalne korytarze, sterylne pomieszczenia i zimne poczekalnie zastępują domy. Nie ma w nich nic pozytywnego, nic ciepłego. W „Sourland” pokazane są jak miejsca przejścia z jednego świata do drugiego. Bezosobowe, puste, dosłownie nieludzkie – nieme na wszelkie nieszczęścia. Podobnie jest z sądami, które tuż po śmierci dają żałobnikom namiastkę ich dalszego życia naszpikowanego problemami. W sądach panuje bezlitosna biurokracja, kierowana przez ludzi bez serca, niczym roboty ślepo podążające za paragrafami i kodeksami. Czynnik ludzki jest zupełnie nieistotny w obliczu pieczątek, podpisów i testamentów.
„Sourland” to niezwykle prawdziwe, brutalne i przejmujące studium żałoby. Każde kolejne opowiadanie jest pełne rozpaczy i smutku, przepełnione dojmującym poczuciem straty. Czytając opowieści Joyce Carol Oates ma się wrażenie, że wstępuje się do świata za mgłą, pogrążonego w niespokojnych snach, zdeformowanego przez wyciągnięte z koszmaru wizje przypadkowo ze sobą połączone, zawieszone między tym co rzeczywiste a wyobrażone. Miejscami groteskowe, absurdalne, ale zawsze przenikliwe do szpiku czytelniczych kości. Nie jest to lektura łatwa. Nie jest to lektura lekka. Co prawda każdy z tekstów czyta się z zapartych tchem, mocno bijącym sercem, ale opowieści niosą za sobą taki ładunek emocjonalny, że trudno jest czytać kilka pod rząd, nie mówiąc o zaczytywaniu się w całym zbiorze naraz.
Joyce Carol Oates wyciąga najgłębsze lęki, najbrutalniejsze emocje i dokonuje na nich swoistej wiwisekcji, nie dając odetchnąć tak sobie, jak i swoim czytelnikom. I robi to z perfekcyjną precyzją kobiety, która doskonale wie, o czym pisze i jakie uczucia chciałaby wywołać w odbiorcy. Z rozmachem i przemocą przenika emocje, dogłębnie penetruje je i analizuje w jedynie sobie znanym poetyckim, nieustraszonym stylu. Tym samym „Sourland” staje się klasyką pięknie napisanej prozy obyczajowej, która demaskuje prawdziwą naturę człowieka.
O.
*Recenzja napisana dla portalu Gildia.pl, do poczytania również TUTAJ.