Zapowiedzi książkowe: LIPIEC 2019

Moi Drodzy!

Upalne dni za nami, upalne dni przed nami, fala gorąca przelewa się nad Polską to w jedną, to w drugą stroną, a to oznacza, że nadszedł już lipiec. Na szczęście latem w świecie wydawniczym panuje sezon ogórkowy, wydawnictwa dają nam odetchnąć, ale tylko trochę, nie za bardzo, żebyśmy nie zapomnieli, że w księgarniach czeka na nas masa literackich dobroci.

Specjalnie dla Was wybrałam 13 nadchodzących w lipcu tytułów, w tym dwie premiery zagraniczne.

Czytaj dalej

„Parabellum: Horyzont Zdarzeń” Remigiusz Mróz

Bombla_Parabellum#2

Kontynuacje doskonałych opowieści mają to do siebie, że w bardzo niewielu przypadkach zdolne są utrzymać poziom oryginału. Często bywa, że tracą spójność, rozjeżdżają się i gdzieś po drodze chaotycznie, jakby na siłę, rozbudowują zagubione wątki i rozpędzają się w kilku różnych kierunkach. Jednak, jak we wszystkim, istnieją wyjątki od reguły. Historie, które nieistotne ilu tomowe, trzymają poziom, w umiejętny sposób wciągają jeszcze głębiej czytelnika w swój świat i jeszcze długo nie pozwalają o sobie zapomnieć. Do takich niezwykle udanych, świetnie skonstruowanych kontynuacji należy z pewnością „Horyzont Zdarzeń”, czyli druga część wojenno-przygodowego cyklu autorstwa Remigiusza Mroza Parabellum (której nazwa pochodzi od parabellum zwanego Lugerem od nazwiska swojego twórcy, czyli klasycznego pistoletu oficerów wojska niemieckiego), której wydarzenia podejmują fabułę w chwili zakończenia pierwszej części, czyli „Prędkości Ucieczki” (klik!klik!).

„Horyzont zdarzeń” to wciąż jest historia miłości, o braterskiej przyjaźni i wojennej przygodzie, a także o nienawiści, która płynie falą przez Europę, nie dając się zatrzymać. Tym razem jednak Remigiusz Mróz postanowił przenieść środek ciężkości z bohaterów i połączyć ich przeżycia z wnikliwym ukazaniem dwóch wrogich obozów, które obsiadły Polskę z każdej strony, rozszarpując i pożerając po kawałku. Maria i Staszek nadal uciekają na zachód, do Francji, tym razem już sami, ścigani przez listy gończe hauptmanna Christiana Leitnera. Leitner natomiast zmaga się ze swoim przeniesieniem do służb SS i przyjazdem do Rawicza szalonego porucznika Johanna Blankenburga. A na wschodnich terenach okupowanych przez Sowietów z oprawcą walczy nieprzerwanie kompania Obelta, czyli Bronek, Chwieduszko i Kiljan, którzy po nieudanej próbie odbicia swojego dowódcy kierują się dalej na wschód. Sam Obelt, teraz już zostawiony samemu sobie, ranny i bezsilny, trafia do niemieckiego obozu jenieckiego dla polskich oficerów. Wszyscy oni mają swoje konkretne, prywatne cele i próbują wszelkimi sposobami osiągnąć je w nowej, niełatwej rzeczywistości. Tym razem jednak każdy z nich musi osobiście zmierzyć się z osaczającym go najeźdźcą.

Remigiusz Mróz idealnie zobrazował różnice między napierającą z zachodu Rzeszą a walącym ze wschodu Związkiem Radzieckim. Obu tyranom przyświeca jeden cel – zniszczyć Polskę, zmiażdżyć i wtłoczyć w to co zostało swoją filozofię nienawiści i zniszczenia. Obu charakteryzuje pierwotne zło płynące z ich obsesyjnych dowódców. Oba narody trawi gorączka zabijania. Jakieś nieokreślone szaleństwo, które trudno normalnemu człowiekowi pojąć nawet po latach. Wśród nazistów jednak to szaleństwo i okrucieństwo zdają się być wpisane w konkretny system. Kierują się określonymi, narzuconymi z góry regułami. Dobrym przykładem jest tutaj Christian Leitner, wyznawca przysłowiowego Ordnungu, gdzie wszystko musi mieć swoją konkretną przyczynę, cel i musi do czegoś prowadzić. Jest zimny i zdystansowany, potrafi trzeźwo określić sytuację, wymijając chorobliwą propagandę Hitlera. Z drugiej strony Johann Blakenburg, ślepo wykonujący rozkazy, niby wydaje się skończonym sadystą, a jednak również jego działania mieszczą się w kodeksie postępowania grup specjalnych niemieckiego wojska.  Działają „czysto”, układnie, według ustalonych regulaminów, nawet jeśli wydaje się, że jest inaczej.

Dopełnieniem obrazu opętanej porządkiem i prawem Rzeszy są miasteczka i wioski niemieckie, jakie mijają w swojej podróży Maria i Staszek. Gdy po ucieczce trafiają do protestanckiej wioski aż wstyd im się pokazywać na ulicy! Wszędzie czysto, pachnąco, klomby kwiatów i ludzie spacerujący za rękę. Jak gdyby nigdy nic. Jak gdyby za ich granicą nie działy się wszystkie okrucieństwa. Ot, płyną zwyczajne dni. Dzieci marzą o przyłączeniu do Hitlerjugend, organizowane są pochody i pomniejsze uroczystości. Nad wszystkim czuwa uwielbiany Führer i nikt niczym specjalnie nie musi się przejmować. Idylla. Sielanka. Uśmiechnięci ludzie, którzy skorzy są pomóc potrzebującym. O ile nie okażą się oni być Polakami. Albo Żydami.

A jednak mieszkańcy wschodniej granicy leżącej w gruzach Polski gotowi są spakować manatki i uciec prosto w ramiona nazistów byle dalej od najeźdźcy ze wschodu. Radzieccy żołnierze okazują się być jak dzikie bestie spuszczone z łańcucha. Nikt nad nimi nie panuje. Nikt nimi nie dowodzi. Są uosobieniem wojennego chaosu, największego koszmaru, jaki może spotkać mieszkańców okupowanych ziem. Brudni, śmierdzący nie kierują się żadnym kodeksem. Nie mają regulaminu. Za bestialskie zbrodnie nie odpowiadają przed kimkolwiek. Ich celem jest jedynie siać grozę i zniszczenie. Wpadają do domów jak sfora psów, zawsze w pace, gwałcą kobiety na śmierć, zabijają dzieci, znęcają się nad starcami, by na koniec wszystko za sobą spalić, wrzucić do rowu i odejść zanosząc się pijackim śmiechem. Są zupełnie nieprzewidywalni. Opętani wolnością i bezkarnością.

W „Horyzoncie Zdarzeń” to chłopaki kompanii Obelta muszą zmierzyć się z tak potwornym wrogiem. Są świadkami niewyobrażalnych okrucieństw i nic nie mogą zrobić. Osobą, która może niejako dobrze zobrazować przykład radzieckiego żołnierza jest niejaki Wiektor Iwanowicz Sidorenko, na którego trafia kompania. Człowieka, który będąc w grupie innych mu podobnych, zupełnie na ślepo podążał za współbraćmi. Na instynkt. Nie myślał. Nie zastanawiał się nad konsekwencjami. Po prostu działał. Dopiero gdy zyskał czas, by dojrzeć zniszczenie, postanawia pomóc. I nawet  okazuje się nie być taki zły, chociaż szaleństwo płynie mu we krwi razem z galonami wódki.

Jak zdążyliście już pewnie zauważyć „Horyzont Zdarzeń”, podobnie jak „Prędkość ucieczki”, pędzi naprzód, wciąga w fabularne szaleństwo i aż z trudem można się od niego oderwać. A zupełnie przy okazji Remigiusz Mróz daje nam całkiem porządną lekcję historii, jej wybranych elementów, przeżywanych i widzianych oczami zwykłych ludzi: żołnierzy, ruchu oporu, czy mieszkańców okupowanych terenów. Ich sytuacja zmienia się co chwilę, przekształca jak w kalejdoskopie. Wojna nie pozwala o sobie zapomnieć, nie daje oddechu ani na moment. Nikt nie jest bezpieczny. Nie istnieją idealne kryjówki. Zagrożenie czyha dosłownie z każdej strony. Druga część cyklu Parabellum trzyma mocno poziom, w narracji, trybie opowieści nie zmienia się nic – doskonała wojenna historia z wątkiem przygodowym trwa, tak jak wciąż próbują wytrwać i odnaleźć się w nowej rzeczywistości jej bohaterowie. Maria, Staszek, kompania Obelta, Holzer i nawet Leitner – oni wszyscy jeszcze bardziej ludzcy, jeszcze bliżsi i tak samo znajomi, jak poprzednio. Nie pozostaje nic innego, jak czekać na kolejny tom, bo finał „Horyzontu Zdarzeń”, moi Drodzy, wbija w fotel i zmusza do zagryzania paznokci z nerwów. Oby wkrótce!

O.

*Za książkę wraz z przemiłą dedykacją dziękuję pięknie autorowi Remigiuszowi Mrozowi 🙂

„Parabellum: Prędkość Ucieczki” Remigiusz Mróz

Bombla_Parabellum01

W ostatnich dwóch dekadach popkultura całkowicie przejęła i przyswoiła sobie tematykę II Wojny Światowej. Ten wydawałoby się trudny temat jest eksploatowany z każdej strony, stał się po prostu modny w każdej dziedzinie i każdym możliwym gatunku – w kinie triumfują produkcje nawołujące do spielbergowskich „Listy Schindlera”, „Szeregowca Ryana” czy serialowej „Kompani Braci”, na równi z filmami luźno czerpiącymi z tego historycznego okresu, w stylu „Kapitana Ameryki”. Podobna sytuacja jest z grami, gdzie serie jak „Call of Duty” czy „Medal of Honor” występują jednocześnie z tytułami typu Wolfenstein. To zróżnicowanie w formie pozwala współczesnemu odbiorcy doskonale dopasować tematykę II Wojny Światowej do siebie i przyswoić na swój sposób, bez konieczności skupiania się wyłącznie na jej pojedynczym aspekcie, czy na konkretnych, wymuszonych emocjach.

Inaczej ma się jednak sytuacja w literaturze. Bo w tym przypadku temat nazistowskich zbrodni, Holokaustu i dramatów wojennych wciąż często traktowany jest w sposób klasyczny, z naciskiem na patos i ludzki dramat. Cierpienie, śmierć, cierpienie i tak w kółko, aż do przejedzenia i odarcia z głębszych odczuć czytelnika, niestety. Wydawanych jest mnóstwo tytułów z podobnej kategorii, świetnych, a jednak jakoś już tematycznie przegadanych, jak młodzieżowa „Złodziejka książek” Markusa Zusaka, „Biegnij chłopcze, biegnij” Uri Orleva, czy „Dziewczynka w zielonym sweterku” Krystyny Chiger. Największą rolę odgrywają tam potworne, inspirowane prawdą wspomnienia, nieszczęście, ból i rozpacz, których nie da się zapomnieć.

Zupełnie z innej strony do tematu II Wojny Światowej podszedł Remigiusz Mróz w swojej przygodowo-historycznej serii Parabellum (tak w ramach szybkiego wyjaśnienia: parabellum zwany Lugerem od nazwiska swojego twórcy, to klasyczny pistolet oficerów wojska niemieckiego), której pierwszy tom nosi intrygujący tytuł „Prędkość ucieczki”. Już od pierwszych stron widać, że nie będzie to jedna z tych wyciskających łzy powieści, ale mocna, okraszona czarnym humorem nietypowa opowieść wojenna, w duchu kultowej „Wielkiej ucieczki”, „Złota dla zuchwałych”, czy „Bękartów Wojny”. Czuć świeże, nowoczesne podejście do tematu, odizolowane od dramatycznych wspomnień, ale traktujące wojnę, jako możliwość opowiedzenia pasjonującej historii o kilku wyjątkowych bohaterach, niekoniecznie przebywających na głównych frontach. W ten sposób powstała doskonała powieść, w której zamiast dużych miast są dworki, zamki, górskie wioski i małe polskie miasteczka, a realizm historii czasami miesza się z intrygującymi przygodowymi elementami, jak spotkanie znachora, czy wioskowej czarownicy.

„Prędkość ucieczki” to opowieść o miłości. Niby takie proste, prawda? Ale będzie to miłość wystawiona na dziesiątki prób. Miłość na przekór i pod wiatr, bo nie ma już nic bardziej niebezpiecznego od uczucia Polaka i młodej Żydówki, gdy agresorzy wdzierają się do kraju z każdej ze stron, siejąc filozofię zniszczenia i nienawiści. Stanisław Zaniewski i jego narzeczona Maria zaryzykują i wyruszą na zachód, by ratować swoje życie i zacząć wszystko od nowa. Staszek i Maria są wyjątkową parą. On, cztery lata młodszy od narzeczonej, często poddaje się jej woli, jednak wspiera w trudnych momentach. Maria natomiast jest silna i przebojowa. Potrafi szybko podejmować decyzje i posiada tą niezwykłą umiejętność znalezienia rozwiązania każdego problemu. Interesuje się polityką i dzięki temu od miesięcy była świadoma zagrożenia ze strony Niemiec. Atak nie był dla niej niezrozumiałym zaskoczeniem. To dzięki niej narzeczeni wyruszają w podróż życia, mając za przewodnika tajemniczego, nieprzewidywalnego Holzera, znajomego rodziny Marii, których łączy mroczny sekret z przeszłości.

Powieść Remigiusza Mroza to także, a może przede wszystkim, opowieść o wielkiej, braterskiej przygodzie. Bronek Zaniewski, starszy brat Stanisława, stacjonuje wraz ze swoją jednostką na granicy z Rumunią. Wieść o ataku Rzeszy na Polskę nakazuje im powrót do kraju i czekanie na konkretne rozkazy. Jednak po nalocie Luftwaffe z żołnierskiej drużyny zostaje już tylko czwórka: Bronek, Chwieduszko, Kiljan i ich dowódca, kapitan Obelt. Ta mała kompania nie podda się, nie wycofa, ale wbrew wszystkiemu, kierując się honorem i miłością do ojczyzny, wróci na swoje ziemie, by spróbować bronić upadającej Polski. Staną się legendą, żywą opowieścią i postrachem Niemców, organizując zasadzki oraz ratując całe rodziny przed masowymi mordami.  Będzie brutalnie, krwawo i męsko, a każdy z polskich żołnierzy będzie gotów poświęcić własne życie, by ratować okupowany kraj i jego obywateli.

W wojennych opowieściach nie może zabraknąć samego najeźdźcy, który w tym przypadku jest jednym z najgorszych i najbrutalniejszych wrogów. Niemcy, Adolf Hitler i jego sen o Tysiącletniej Rzeszy, która uratuje świat. Przed czym? Nie wiadomo, ale w jego chorą, wyrafinowaną filozofię wierzy dwóch głównych przedstawicieli nazistowskiej strony – hauptmann Christian Leitner i SS-man porucznik Blankenburg. Leitner to klasyczny przypadek służbisty. Na wojnie kieruje się kodeksem wojskowym, pilnuje, by ściśle dopełniać swoje obowiązki, a przede wszystkim trzyma żelazną dyscyplinę wśród swoich żołnierzy. Wierzy w Rzeszę, ale nie w bezsensowną przemoc, ani gwałt, co intryguje i sprawia, że jego postać staje się wielowymiarowa, odbiegając od wizerunku typowego nazisty. Natomiast Blankenburg jest modelowym SS-manem. Podnieca go zadawanie bólu, jest mistrzem wyrafinowanych metod torturowania i zabijania. Jego psychopatyczny umysł wciąż poszukuje godnego siebie przeciwnika, niszcząc wszystkich innych po drodze.

Pierwszy tom Parabellum ma w sobie wszystko, czego wymagać można od doskonałej wojennej historii z wątkiem przygodowym. Jest miłość, jest kompania braci, walka za honor ojczyzny i walka z demonicznym wrogiem. Remigiusz Mróz zadbał o najmniejsze szczegóły. Nazewnictwo, wygląd, mijane po drodze miejsca – to wszystko idealnie do siebie pasuje i świetnie uzupełnia dramatyczne przeżycia bohaterów. Jest tu romans i perypetie, braterstwo i walka, wszystko to na tle rozrywanej, rozpadającej się Polski, której już nic nie może uratować. Okrucieństwo wojny, potworne widmo Holokaustu na horyzoncie i cierpienie milionów ludzi. I  w tym wszystkim zwyczajni ludzie – Staszek, Maria, Bronek i inni, którzy nie chcą się poddać i wierzą, że jeszcze nie wszystko stracone. Tak bliscy. Tak jakoś znajomi i podobni w swoim uporze do nas, współczesnych. Nie pozostaje nic innego jak porwać się w wir ich historii i spróbować odmienić los.

O.