Moi Drodzy,
Wrzesień na rynku literackim był wstępem do obłędu i bachicznej rozpusty października, Targi Książki w Krakowie były kulminacją szaleństwa i wraz z zimnym, wilgotnym powiewem października możemy odetchnąć z ulgą. Czytaj dalej
Moi Drodzy,
Wrzesień na rynku literackim był wstępem do obłędu i bachicznej rozpusty października, Targi Książki w Krakowie były kulminacją szaleństwa i wraz z zimnym, wilgotnym powiewem października możemy odetchnąć z ulgą. Czytaj dalej
Wydawać by się mogło, że panteon literackich detektywów pochodzących z Wielkiej Brytanii i okolicznych wysp jest już szczelnie wypełniony, a wszelkie miejsca zarezerwowane na wieki. Niedościgły Sherlock Holmes z cyklu powieści Sir Arthura Conan Doyle’a, uwielbiany Herkules Poirot Agathy Christie i jej Panna Marple, czy Lord Peter Wimsey z serii powieści Dorothy L. Sayers. Nie licząc oczywiście wszelkich pomniejszych nazwisk przenikających od lat popkulturę. Mogłoby się wydawać, że ciężko się przebić, skoro na rynku tyle jest thrillerów, kryminałów i opowieści z dreszczykiem, a w każdym z nich nowa, wyjątkowa osobowość, która próbuje pokonać wszystkich wokół, przekonując o swojej unikatowości.
O mały włos, a nie udało by się to jednej z najpoczytniejszych pisarek brytyjskich świata, czyli J.K. Rowling, która swój kryminalny cykl o detektywie Cormoranie Strike’u próbowała wydać anonimowo, pod męskim pseudonimem Robert Galbraith. Na szczęście podstęp się wydał, a nowy detektyw z Wysp trafił na szczyty bestsellerów i teraz poznajemy trzeci tom jego przygód po „Wołaniu Kukułki” oraz „Jedwabniku”, czyli „Żniwa zła”.
Zaczęło się całkiem niewinnie. Tak jak setki podobnych historii każdego roku. Niejaki Robert Galbraith napisał powieść. A konkretnie kryminał. Jeden z wielu debiutujących na rynku. Miał niezwykłe szczęście – w kwietniu 2013 roku wydawnictwo Little, Brown and Company, należące do dużej grupy Hachette, zdecydowało się zaryzykować i wydać książkę tego nieznanego brytyjskiego autora. „Wołanie kukułki” („Cuckoo’s Calling”), bo tak brzmiał tytuł powieści, trafiło do księgarń w średniej ilości egzemplarzy, wśród krytyków zebrało umiarkowanie pozytywne recenzje i na jakiś czas zaginęło w tłumie podobnych propozycji literackich. Do czasu. Przypadkowy tweet i dociekliwy redaktor brytyjskiego wydania Sunday Times’a poszedł za tropem i krok po kroku odkrył, że Robert Galbraith dzieli zarówno wydawcę, edytora, jak i agenta z… J.K. Rowling. Porównując style oraz język obojga autorów i dodając do tego swoje odkrycie, postanowił nie czekać, ale od razu zgłosił podejrzenia do samej pisarki. Oczywiście plotki okazały się być prawdziwe i wyszło na jaw, że J.K. Rowling j e s t Robertem Galbraithem. Czy był to jedynie przypadek? Czy może wyrafinowana forma promocji? Jak by nie było, „Wołanie kukułki”, które do tej pory plasowało się na ponad kilkunastotysięcznych miejscach w rankingach sprzedaży, z dnia na dzień wskoczyło na szczyty bestsellerów i utrzymuje się tam do dziś.
„Wołanie kukułki” to pierwszy tom kryminalnej serii brytyjskiej pisarki, zapowiadający cykl, którego głównym bohaterem jest detektyw Cormoran Strike. Cormoran to postać nietypowa na tle popularnych bohaterów innych powieści detektywistycznych. Zaczynając od jego pochodzenia (jest nieślubnym synem gwiazdy rocka), przez trudne dzieciństwo i rodzinną tragedię, po militarną przeszłość i utratę nogi na misji w Afganistanie. Ma dopiero trzydzieści pięć lat i tracąc wszystko to, na czym najbardziej mu zależało, rozpoczyna działalność detektywistyczną. Przypadkiem, do jego biura wkracza nowa, tymczasowa sekretarka – Robin, a wraz z nią kończą się miesiące zawodowej posuchy. Robin, dla kontrastu, jest zwyczajną, chciałoby się napisać „pracującą dziewczyną”. Świeżo zaręczona, wciąż naiwna życiowo i pozornie szczęśliwa, żyje sobie w swoim małym światku i wydaje jej się, że jedyne o czym marzy, to ustatkowanie się i nudna praca w korporacji. O tym, jak bardzo się myli, przekona się, gdy wraz z Cormoranem rozpocznie prywatne śledztwo w sprawie domniemanego samobójstwa słynnej top modelki Luli Landry.
Zlecenie dostają od brata Luli – Johna Bristowa. Co prawda, policyjne śledztwo zostało już oficjalnie zakończone, a jako przyczynę śmierci podano samobójstwo poprzez rzucenie się z dużej wysokości, ale jej brat nie wierzy, by Lula mogła sama zakończyć swoje życie. Podejrzewa, i posiada częściowe dowody na to, że młodsza siostra została zamordowana i w trzy miesiące po jej tragicznej śmierci ma zamiar rozwiązać tę zagadkę. Już na początku dowiadujemy się, że to właśnie Lula jest tytułową „kukułką”, zarówno dosłownie, jak i w przenośni. Urodziła się w bardzo biednej, ciemnoskórej rodzinie, a w wieku czterech lat została odebrana biologicznej matce, by zaraz zostać oddaną do adopcji. Jej nowi rodzice, bogaci i wpływowi, otworzyli przed nią świat dobrobytu i niezwykłych możliwości. Zjawiskowa dziewczyna już jako nastolatka rozpoczęła karierę modelki, by w kilka lat później stanąć na szczycie. Tylko, że Lula nie pasowała do swojego środowiska. Widzieli to wszyscy znajomi wokół niej i to oni nadali jej nietypowy przydomek Kukułki. Niezbyt dobrze czuła się wśród ludzi należących do najwyższej elity społecznej, którzy potrafili działać jedynie z wyrachowaniem i chłodną kalkulacją. Przytłoczona pracą, sławą i otaczającym ją zakłamaniem, popadła w silną depresję i stała się łatwym celem zarówno dla członków swojej rodziny, jak i wpływowego otoczenia. Tym samym jest zarówno kukułką-podrzutkiem, jak i kukułką-świrem (potocznie „cuckoo” znaczy stuknięty).
Cormoran rozpoczyna śledztwo i im głębiej wnika w życie Luli, tym bardziej zauważa, że ofiara szukała przede wszystkim czegoś prawdziwego, bezpiecznej przystani, kogoś, kto nie będzie chciał jej jedynie wykorzystać i traktować jak maszynkę do robienia pieniędzy. I chociaż sama nie była nigdy świętą, wręcz odwrotnie – postrzegano ją jako wredną i rozpieszczoną osobę, to jednak wciąż próbowała wyrwać się z sieci kłamstw i nic nieznaczącego blichtru. Bo właśnie w śmietance towarzyskiej Londynu, Strike odnajduje jedynie obłudę. Gdy w grę wchodzą fałszywe zagrywki i wielkie pieniądze, nikt nie ma skrupułów, by zniszczyć to, co akurat stoi na drodze. Tacy ludzie czują się w pełni bezpieczni i zupełnie bezkarni, szczelnie ukrywając się za maską pieniędzy i koneksji. Śmierć Luli w żaden sposób nie naruszyła ich obronnych barier, wręcz odwrotnie, jeszcze bardziej je wzmocniła, tworząc nieprzejednany mur pomiędzy dociekliwym detektywem a światem wyższych sfer.
W powieści J.K. Rowling udało się wyjść poza gatunkowe normy i ustalone ramy kryminału. „Wołanie kukułki” to nie tylko morderstwo, śledztwo i związana z nim tajemnica, to nie tylko powieść detektywistyczna, ale przede wszystkim misternie skonstruowana powieść obyczajowa. Autorka pokazała pełny przekrój społeczeństwa Wielkiej Brytanii, od imigrantów i biedoty z nizin, po niedostępne, wpływowe elity. Pokazała pozornie niewidzialne zależności między nimi, różnice i subtelne połączenia, które pozwalają czytelnikowi poznać świat każdego z bohaterów. Osią całości jest ofiara. Lula Landry nie potrafiła znaleźć swojego miejsca w żadnym ze światów. Żyła na granicy, coraz bardziej zanurzając się w domysłach i popadając w paranoję. Nigdzie w pełni nie przynależała. Nie pasowała do nikogo. Była kukułką. Podrzutkiem. Ale przede wszystkim bardzo smutną i samotną dziewczyną, pozującą na niezdobytego anioła. Żyła w rzeczywistości, do której nigdy nie należała, a jedynie została wykreowana na jej potrzeby. „Wołanie kukułki” to jej niedopowiedziana historia, jej sekret i ostatni krzyk, zanim upadła na ziemię.
O.