„Mechaniczna pomarańcza” Anthony Burgess

Bombla_Pomarancza

„Youth is only being in a way like it might be an animal. No, it is not just like being an animal so much as being like one of these malenky toys you viddy being sold in the streets, like little chellovecks made out of tin and with a spring inside and then a winding handle on the outside and you wind it up grrr grrr grrr and off it itties, like walking, O my brothers. But it itties in a straight line and bangs straight into things bang bang and it cannot help what it is doing. Being young is like being like one of these malenky machines.”*

Wielu z nas „Mechaniczna pomarańcza” („Clockwork Orange”) kojarzy sie przede wszystkim z niesamowitą ekranizacją Stanleya Kubricka z 1971 roku. W tej wizjonerskiej, wizualnie porażającej filmowej wersji główną rolę grał Malcolm McDowell, który swojej postaci nadał przerażające gesty, tak charakterystyczny akcent, głos i mordercze spojrzenie. Do tego niezapomniany styl, czyli czarny melonik, biały, sztruksowy kombinezon z szelkami, wojskowe buty idealne do kopania i laseczka również doskonała do katowania ludzi. Miałam to nieszczęście natrafić na ten film w dość młodym wieku, może trochę za wcześnie, bo ponad dziesięć lat zajęło mi oswojenie okrucieństwa poszczególnych obrazów. Ale to filmowa konkluzja tej historii zrobiła na mnie największe wrażenie i nie pozwoliła zapomnieć o tej opowieści. 

Minęło sporo czasu. Dzisiaj dzieło Kubricka jest dla mnie arcydziełem, a postać Aleksa, cóż…stała się na swój sposób kultowa. Wtedy zrozumiałam, że czas już zapoznać się z  powieścią Anthony’ego Burgessa, na której oparty był film, zatytułowaną również „Mechaniczna pomarańcza”. Z początku cel lektury był jeden – zgłębić postać i umysł nastoletniego mordercy, spróbować ogarnąć jego działania i nadać im głębszy, większy cel. Jak wielkim okazało się być dla mnie zaskoczeniem, gdy okazało się, że tu wcale nie chodzi o psychopatycznego chłopaka, ale o coś zupełnie innego. Bardziej istotnego, dotykającego istoty człowieczeństwa, zagadnień moralności i dychotomii dobra i zła, a tym samym o wiele bardziej przerażającego.

Fabuła „Mechanicznej pomarańczy” toczy się w bliżej nieokreślonej przyszłości, w futurystycznym, uniwersalnym mieście, które zarówno może być miastem europejskim jak i amerykańskim, w świecie rządzonym przez ustój totalitarny. Zwykli, dorośli obywatele popadli w swoistą pasywność działań. Żyją z dnia na dzień, pogodzeni z losem, ślepo podążając jedną, tą samą ścieżką, jaką szły ich poprzednie pokolenia, ogarnięci apatią i bezsilnością. Od lat nic się nie zmienia.  A na ulicach rządzi przemoc i pogrążone w bezmyślnej brutalności gangi rozjuszonych nastolatków. Przywódcą takiego gangu jest nasz główny bohater i narrator opowieści – Alex. To jego oczami obserwujemy rozkładający się, pogrążony w marazmie świat i poznajemy rządzące nim, krwawe prawo, gdy ten oprowadza nas po swojej dystopijnej rzeczywistości.

Od początku Burgess robi wszystko, by jak najbardziej oddalić czytelników od głównej postaci i zdystansować nas, byśmy w żaden sposób nie mieli szansy z Aleksem się utożsamić. Mamy być jedynie słuchaczami jego monologu i niczym więcej. Żeby uzyskać zamierzony efekt autor stworzył własny język bohatera, jedyny w swoim rodzaju slang zaprojektowany konkretnie pod tą historię zwany Nadsat. To bardzo specyficzny rodzaj językowego tworu, w którym Burgess wykorzystał zarówno brytyjski Cockney jak i zapożyczył wyrazy z języków słowiańskich, nadając im angielską pisownię, ale mniej więcej zachowując oryginalną wymowę. Celem było wyalienowanie Aleksa i oddzielenie go od czytelników poprzez częściowe niezrozumienie i wyobcowanie. O ile zabieg ten z pewnością zadziałał na zachodnią publiczność, to powiem Wam szczerze, że jak dla mnie sprawił, że ta nietypowa postać stała się jedynie bliższa. Dlaczego? Prawie wszystkie obce wyrażenia oparte są na polskim i rosyjskim słownictwie! Dla przykładu „litso” to twarz, „slooshied” to słyszeć, „lewdies” to ludzie, „gloopy” to głupi itd., a takich wyrażeń jest około trzystu.

Historia rozpoczyna się w barze o nazwie Korova (czyli krowa), w którym Alex wraz ze swoimi trzema kompanami Dimem, Petem i Georgiem, zwanymi również Droogs, od rosyjskiego „drug”, naszego „druh”, czyli przyjaciel. Zaczyna snuć opowieść o sobie, o swojej przyszłości i życiu w ogóle, sącząc mleko faszerowane pobudzającymi narkotykami. Wkraczamy w niebezpieczny świat narratora i jego krwawą codzienność. Będąc istotą nocną, Alex co wieczór spotyka swoich kompanów w barze, tam planują nocne eskapady, by nad ranem powrócić do domu, udawać chorych i nie iść do szkoły. Każdej nocy gwałcą, plądrują sklepy, napadają ludzi, biją się z innymi gangami, kradną i tak w kółko. Jednak pewnego dnia, wypad nie idzie po myśli Aleksa, jedna z ich ofiar przypadkiem ginie, a jego „przyjaciele” uciekają z miejsca zbrodni zostawiając naszego narratora na pastwę policji. Zostaje skazany na czternaście lat pozbawienia wolności, zamknięty w zakładzie karnym, by po kilku latach trafić na eksperymentalną terapię, której głównym celem jest wyplenić wszelkie niebezpieczne myśli prowadzące do przemocy, bez względu na wolną wolę człowieka. Alex ma szansę zyskać nowe życie i zacząć wszystko od początku, jako lepsza, doskonalsza istota. Niestety wszystko się gmatwa, zapętla i częściowo powraca do początkowego stanu.

Gdy zbliżamy się do zakończenia powieści dociera do nas prawdziwy zamysł tej historii i wiemy już czym jest tytułowa mechaniczna pomarańcza. Zdajemy sobie sprawę, jak niebezpiecznie współczesna jest ta opowieść i jak wciąż potrafi dopasować się do naszej rzeczywistości. Chociażby postać Alexa. To typowy chłopak z osiedla. Ma piętnaście lat. Jest zbuntowany i pragnie lepszego, ciekawszego życia. Uwielbia muzykę poważną, śledzi modowe nowinki, a gang jest całym jego życiem. Szkołę ignoruje, bo edukacja nie ma dla niego znaczenia, buntuje się przeciw ustalonemu porządkowi, marzy, by zburzyć system, a jego najgorszym odpowiednikiem są policyjne patrole i kręcące się po ulicach uzbrojone bandy „psów”.  Buzują w nim hormony i chciałby posiąść wszystkie kobiety świata. Jego rodzice ciężko pracują i już sama codzienność wystarczy, by odebrać im chęć do czegokolwiek innego, jakiejkolwiek ambitnej czynności. Jak reszta obywateli są apatyczni i całkowicie neutralni w stosunku do wszystkiego  wokół. Nie zauważają nawet, że Alex, gdzieś po drodze, zmienił się w kata i dominującego tyrana. Brzmi znajomo?

Takich chłopaków jak Alex, zaburzonych hormonalnie, bez żadnej kontroli ze strony dorosłych, są na świecie miliony. Dzieciaków, czujących się panami życia, brylującymi tępym okrucieństwem i nieumiejących rozróżnić dobra od zła. Palących, pijących, zażywających narkotyki, bez celu wychowywanych przez prawo ulicy. Nie znają strachu, bo myślą jedynie o tym co jest tu i teraz. Przyszłość nie ma znaczenia. Marzą, by umrzeć młodo, stając się legendą. I czasami tak właśnie się dzieje, spełniają się ich wyrafinowane pragnienia. Inni natomiast dorastają, by tak jak Alex dojrzeć i z czasem nauczyć się odpowiedzialności i prostych zasad moralnych. Tak jak jego rodzice, dziadkowie i pradziadkowie. Jak wszyscy wokół niego. Morderstwa, gwałty, bijatyki, to tylko dziecinada. Chłopięce wybryki, na które pozwolić może sobie dojrzewająca młodzież. Wtedy też przyjdzie zrozumienie, że przed życiem nie ma ucieczki. Drzewo zawsze będzie wypuszczać liście, kwitnąć i wydawać owoce. Mechaniczne pomarańcze, wciąż na nowo powtarzające koleje istnienia.

O.

* W tłumaczeniu Roberta Stillera: „Młodość to tylko jakby się było takim, no, częściowo jakby zwierzakiem. Nie, właściwie nie tyle zwierzakiem, co zabawką, wiecie, te małe igruszki, co się sprzedają na ulicach, takie drobne człowieczki, zrobione z blachy i ze sprężyną w środku, a na wierzchu knopka do nakręcania: i nakręcasz go drrr drrr drrr i on rusza, tak jakby szedł, o braciszkowie moi. I tak idzie, ale po linii prostej i buch wpada na coś, buch, buch i nie może na to nic poradzić. Być młody to być jakby taką maszynką.”

Komentarze do: “„Mechaniczna pomarańcza” Anthony Burgess

  1. Dobry Jan napisał(a):

    Czytałem, jeszcze pacholęciem w wieku szkolnym będąc, „Nakręcaną pomarańczę”, czyli wersję A(merykańską). I film był już dla mnie potem tylko dodatkiem 🙂 Ale od niedawna „Mechaniczna pomarańcza” – a więc wersja R(osyjska) – stoi na półce, może sobie odświeżę. Stiller planował też wersję N(iemiecką) pod tytułem „Sprężynowa pomarańcza”, ale chyba nic z tego nie wyszło. Niemniej jego tłumaczenia są znakomite, Robert Stiller to znak jakości 🙂

Dodaj komentarz: