„Oliver Twist” Charles Dickens – recenzja #CzytamDickensa


Bombla_OliverTwist

Dziewiętnastowieczna Anglia pod rządami Królowej Wiktorii to było miejsce szczególnych kontrastów, wielkich industrialnych wzlotów i równie imponujących społecznych upadków. To czas niezrównanego bogactwa, wielkich majątków ziemskich, balów, pantalonów i zalotnych uśmiechów pośród romantycznych gestów, jednak z drugiej strony to najbardziej przyziemne, śmierdzące, błotniste miejskie zaułki, które skrajna, wygłodniała biedota obrała za swój dom i swoją siedzibę. To czas białych rękawiczek i czarnych od węgla dłoni. To czas powozów strojnych w koronki i lśniące skóry oraz czas łajna rozdeptanego pośród kocich łbów. To czas uroczych dziewczynek w bielutkich sukieneczkach i umorusanych chłopców, którzy wiedzą, jak omamić przechodnia i wydusić pensa, lub dwa. To także czas Angielskiego Prawa o Ubogich, którzy musieli pracować ponad siły, ponad miarę, by udowodnić, że mają prawo żyć, by być pozornie wolnym, a od urodzenia nosząc kajdany systemu, w który wpadli nie ze swojej winy.

W takich kajdanach rodzi się sierota, przychodzi na świat, by od razu zostać potępionym, bohater jednej z najlepszych i najbardziej znanych powieści Charlesa Dickensa, czyli „Oliver Twist”. W zasadzie nikomu niepotrzebny, ot, kolejne niechciane dziecko w systemie, którego długość życia być może, przy dobrych wiatrach, wyniesie do dziesięciu lat, o ile w niemowlęctwie nie stanie mu się coś przypadkowego ze strony innego dziecka o podobnej przeszłości. Oliver to jednak silna jednostka, która cudem wychodzi cało z przeróżnych opresji. Wychudzony, zasmarkany, zapłakany, ciągle trafia na dorosłych, którzy w jakiś sposób pragną go wykorzystać w imię jakiegoś większego, niezrozumiałego dobra. Oliver-wyrzutek ma przed sobą jednak długie życie, po części wypełnione cierpieniem, po części małymi radościami, ale co najważniejsze – niejedną niespodziankę, która być może pozwoli mu odmienić swój los.

„Choć bynajmniej nie jestem skłonny utrzymywać, że przyjście na świat w przytułku jest samo przez się najszczęśliwszą i najbardziej godną zazdrości okolicznością, jaka może się przytrafić istocie ludzkiej, to jednak chcę twierdzić, że w tym szczególnym wypadku była to dla Oliwera Twista najlepsza rzecz, która mogła mu się zdarzyć.”

„Oliver Twist” to idealne odzwierciedlenie całej prozy Charlesa Dickensa – począwszy od archetypów bohaterów, przez fabularne meandry, po tematy poruszanie w powieści. Mamy tu krytykę państwowego systemu społecznego, wraz z całym obrazem biedy, nędzy i przytułków tak na prowincji, jak w samym Londynie. Mamy tu miasto, żywe i wspaniałe w swoim majestacie i przyziemnej obrzydliwości. Mamy tu różne grupy społeczne, od wyższych sfer, po bandy ulicznych opryszków, z naciskiem na najniższe warstwy społeczeństwa. A wszystko to ubrane w prześmiewczą, wyszydzającą narrację, która jednym opisem potrafi wbić szpilę tam, gdzie powinno zaboleć.

Sam Oliver Twist jest świetnym przykładem tego, czym jest klasyczny dickensowski bohater. Od samego początku, od najwcześniejszych lat w przytułku, na łasce panów urzędników i administratorów, którzy „wiedzą najlepiej”, czego potrzeba dorastającemu dziecku, Oliver był nękany, nagabywany i wykorzystywany. Praca w warunkach nieprzeznaczonych dla dziecka, głód, brud, smród i ubóstwo, skrajne i pokrętne, jak szpony systemu, w który trafił. Pieniądze przekazywane z urzędu i z organizacji charytatywnych na utrzymanie chłopców takich jak Oliver zawsze gdzieś trafiały, ale nigdy tam, gdzie powinny, ktoś się na nich wyżerał, ktoś zbierał żniwo i nikt nie miał z tym większych problemów. Oliver jednak, biedny i wynędzniały, na przekór trzymał się życia i parł naprzód – niewinny, otwarty i bierny, bo jego najbardziej intrygująca chwilka buntu została boleśnie stłumiona. Przedziera się, obija o oprychów, o bandytów, o sadystów i okrutników, by w końcu trafić na dobrą duszę, kogoś, kto wyciągnie pomocną dłoń.

Intrygująca to postać pod każdym względem, bo jak to u Dickensa bywa, Oliver skrywa w sobie tajemnicę, o której nie ma pojęcia, a dzięki której uda mu się wyrwać z czeluści niesprawiedliwego systemu. Zanim jednak nastąpi spełnienie marzeń i odwrócenie kart losu, chłopiec będzie musiał wiele wycierpieć, a jego dobroć niejednokrotnie zostanie wystawiona na próbę. Charles Dickens wykreował bohatera-cierpiętnika, kogoś, kto zdolny jest do oddania części siebie oraz na wielkie poświęcenie w imię sprawiedliwości. Oliver musi unurzać się w sadzy i mroku żebraczych uliczek industrialnego miasta, by w nagrodę zostać wyniesionym ponad oczernione mury i trafić do lepszego świata, wypełnionego uśmiechem, dobrem i pewnością jutra.

„Oliver Twist” to Charles Dickens w pigułce – jest tu ostra satyra, jest krytyka polityczna, jest kryminał i dramat, jest powieść miejsko-obyczajowa i tajemnica, która z początku niewidzialna, coraz intensywniej przebija się z każdym kolejnym rozdziałem. Jest tu fałszywa tożsamość, rodzina, która niby nie istnieje, ale wyłania się z czasem, są zapętlenia i twisty godne najlepszych detektywów. Kto nie zna jeszcze twórczości tego klasyka angielskiej literatury, ten nie powinien się zawahać i sięgnąć po tę powieść. Dickens potrafi zaskoczyć niejednym wątkiem i okazuje się, że czasami bywa bardziej nowoczesny, bardziej przenikliwy niż nam współcześni pisarze. To literatura z najwyższej półki, obok której nie sposób przejść obojętnie. I warto do niej powracać, żeby przeżyć te emocje raz jeszcze.

O.

*Coroczną akcję #CzytamDickensa uznaję oficjalnie za zakończoną z mojej strony 😀 Jeśli macie ochotę na więcej, to polecam trzy poprzednie dickensowskie tytuły oraz grozę: „Opowieść Wigilijna”, „Wielkie Nadzieje”, „David Copperfield” oraz „The Signal-Man”.

Komentarze do: “„Oliver Twist” Charles Dickens – recenzja #CzytamDickensa

  1. Lolanta napisał(a):

    Dzięki Ci za tą akcję! Gdyby nie Ty, to Dickensa jeszcze długo traktowałabym po macoszemu, a tu okazało się, że to naprawdę wspaniała proza. Nadal zaczytuję się w „WIelkich nadziejach” i na pewno na tym się nie skończy 🙂

  2. Wiktoria napisał(a):

    Wstyd się przyznać ale Dickensa znam tylko z Opowieści wigilijnej… Koniecznie muszę to nadrobić! Tylko od czego by tu zacząć? Myślałam nad Klubem Pickwicka albo Opowieści o dwóch miastach. A może powinnam zabrać się na początek za coś innego?

  3. Przeczytaj mnie napisał(a):

    Uwielbiam Dickensa! I tę akcję! Dzięki Tobie, Olu, całe święta spędziłam czytając na głos sobie i moim domownikom Opowieść wigilijną 🙂
    Za rok też tak chcę! Liczę na Ciebie 😀

    Buziaki! I tulaki! <3

Dodaj komentarz: