Stephen King to zdecydowanie i niepodważalnie król horroru i powieści grozy. Jak dotąd jako jednemu z nielicznych pisarzy udaje się mu stworzyć Dużego Buka za każdym razem gdy zasiada do pisania. A to rzecz unikatowa – wielki dar i wielka umiejętność, podparta ciężką, systematyczną pracą. Nikt tak jak Stephen King nie potrafi opowiadać strasznych historii, budować napięcia czy tworzyć niezapomnianie przeklętych bohaterów. Nikt tak jak Stephen King nie potrafi czerpać ponurej inspiracji z kultury i mitologii, by na swój jedyny i niesamowity sposób wykreować potworną opowieść wyrastającą z rzeczy codziennych bądź ich całkowitego przeciwieństwa.
Ta „potworność” wykorzystywana jest w twórczości Kinga na wiele sposobów: potworne są dosłowne potwory i potworni są ludzie. Potworne są miejsca i potworne przedmioty. Potworne są siły, których nie da się pojąć ludzkim umysłem. Ta potworność to niepohamowane zło. Zło, które w powieściach i opowiadaniach tego amerykańskiego genialnego twórcy panoszy się i opanowuje kolejne karty jego książek, a w nas, czytelnikach, wywołuje paniczny i nieogarnięty strach. Zło, którego rodzajami Stephen King żongluje jak nikt dotąd i które potrafi przyjąć różne oblicza, czasami nawet „najzagorzalszej wielbicielki” pewnego pisarza.
Przypatrując się wybranym powieściom i opowiadaniom wyodrębniłam najważniejsze rodzaje zła nękającego bohaterów opowieści Kinga – bowiem zło złu zawsze u niego nierówne. Różni się swą praprzyczyną, sposobem i miejscem występowania, siłą, umiejętnościami wpływania na ludzkie losy i – a jakże – swym ostatecznym celem, często równie pokręconym, co niezdefiniowanym.
Po pierwsze istnieje tu ZŁO ABSOLUTNE lub inaczej METAFIZYCZNE. Przede wszystkim chodzi tutaj o postać szatana, diabła, Mefistofelesa, ukrywającego się często pod ludzką postacią i zabawiającego się kosztem ludzkiego istnienia. Diabeł jest tutaj absolutem, zgodnie z wiarą chrześcijańską ostatecznym złem, którego głównym celem jest powiększanie kolekcji dusz potępionych. Jego działania opierają się na kuszeniu i spełnianiu obietnic pod pozorem pomocy, a w rzeczywistości na podpisywaniu paktów i zawieraniu umów na wieczność. Takiego zła nie można pokonać, raczej tylko wycofać lub wyciszyć, od czasu do czasu wygnać. Za przykład posłużyć tutaj mogą „Sklepik z marzeniami” lub „Coś”.
Drugi rodzaj zła, to ZŁO MITOLOGICZNE, jak demony lub duchy różnych wierzeń i religii, które wykorzystują ludzi dla swojej zemsty. Wstępują w człowieka, całkowicie go dehumanizując, wykorzystując jedynie ciało, a zabijając istotę. Takie demony są często terytorialne, związane z klątwą i mają swój słaby punkt związany z konkretnym kultem lub religią. Przykładem tutaj może być zło z „Desperacji”, czy „Cmętaża Zwieżąt”.
Kolejny rodzaj zła to ZŁO KOSMICZNE, czyli związane z tym co OBCE, pochodzące zza chmur i gwiazd, często nierozumiejące nas tak, jak my nie rozumiemy jego. W tym przypadku głównym elementem opowieści jest inwazja i zagrożenie gatunku ludzkiego, co znajdziemy w m.in. „Pod Kopułą”, czy „Łapaczu Snów”.
Podążając naszym mrocznym szlakiem natrafimy też na ZŁO ODWIECZNE, czyli WAMPIRYCZNE, istniejące od powstania czasu, jednak z nie do końca jasną genezą. Temat wampirów poruszę jeszcze przy okazji „Miasteczka Salem” i opowiadania „Dola Jerusalem”, choć ostrzec muszę wszystkich fanów „Zmierzchu”, że nie ma tu pseudo-przystojnych, lśniących w słońcu wampiro-laleczek.
Innym rodzajem zła, które wyróżnić możemy w twórczości Kinga jest ZŁO NABYTE, które jest wynikiem zakażenia albo traumy prowadzącej do chorobliwej reakcji na otoczenie lub przedstawione wydarzenia. Jest to zło wyuczone, na które nie ma lekarstwa, atakujące ludzki – i nie tylko – umysł niczym wirus nihilistycznej, gnijącej grypy. Np. „Cujo” lub „Carrie”.
Typowym dla niektórych z tych opowieści jest również ZŁO ZALEGAJĄCE, czyli zło wywodzące się z miejsca lub istoty przedmiotu. Nie ma tu demonów, czy duchów, żadnej personifikacji, istnieje jedynie niezdefiniowana zła energia , jakaś okrutna cząstka lub aura. Przykładem tego typu zła może być hotel z „Lśnienia” czy tytułowa „Małpa”, mechaniczna zabawka o nadnaturalnych zdolnościach.
Ostatnie dwa rodzaje kingowskiego zła to ZŁO Z WYBORU i ZŁO WRODZONE, najbardziej „codzienne”, ludzkie, związane z perwersyjnymi skłonnościami, chorobami psychicznymi, uwielbieniem okrucieństwa i… zła właśnie. Idealnymi przykładami są tutaj„Worek Kości” czy „Blaze”.
Zastanawiacie się dlaczego do przedstawienia i zobrazowania tego tematu – pierwszego z cyklu „Weekend ze Stephenem Kingiem” – wybrałam akurat „Misery”, powieść z 1987 roku, o której od dawna przecież nie jest już głośno? Otóż, to właśnie zło obecne w„najzagorzalszej wielbicielce” Paula Sheldona, Annie Wilkes, jest najbardziej wielowymiarowe i trudne do skatalogowania spośród wszystkich potworów zrodzonych w opowieściach Kinga. Najbardziej myląca, więc ostatecznie najbardziej przerażająca, jest bowiem w Annie jej ludzka postać, tak nie pasująca do jej bytu, do tego kim Annie rzeczywiście jest. To trochę tak jak „garnitur z Edgara”: (fani „Men in Black” od razu zrozumieją co mam na myśli) ciało Annie jest tylko niepasującą, sztuczną powłoką kryjącą obrzydliwą abominację.
Sam bohater powieści, pisarz Paul Sheldon przyrównuje Annie do afrykańskich bożków, jawi mu się ona jako „kamienny monolit i nieuchronność losu”. To element ZŁA ABSOLUTNEGO, gdzie Annie decyduje o życiu i śmierci Sheldona, o jego „być albo nie być”, zabawia się jego kosztem i obserwuje cierpienie, raz po raz zawierając z nim umowy, od których zależy jego przetrwanie, a których nie może on uniknąć. Annie posiada władzę absolutną.
Co więcej, Sheldon ma wrażenie, że Annie często jakby nie jest sobą. To właśnie ten „garnitur”, w tym wypadku z Annie, maska, skorupa kobiety, pusta i gnijąca w środku (zauważyć warto chociażby opis nieludzkiego smrodu dobiegającego z jej ust), kiedy zło chwilowo się wycisza. To element ZŁA MITOLOGICZNEGO, podobnego do demonicznego nawiedzenia: „Pomyślał, że gdyby wyciągnął rękę w kierunku tego uśmiechu, nie natrafiłby na nic prócz jednolitego nieprzeniknionego mroku.”
Co więcej, postać Annie Wilkes zawiera w sobie elementy wampiryczne. „Wysysa” energię życiową z Sheldona, osłabia go na różne sposoby i nie pozwala wrócić mu do zdrowia: „Tak jak posąg pochłaniała wszystko inne.”
Biorąc pod uwagę całą historię opisaną w „Misery” możemy też założyć, że w Annie króluje jeszcze jeden rodzaj zła… Że jest to albo ZŁO NABYTE, od traumy lub choroby, które wywołały niebezpieczne zaburzenia, albo że jest to zło ciągnące się za Annie od momentu poczęcia – że jest ona zła już od przyjścia na ten świat. Jest to o tyle potworne, że musielibyśmy wówczas wziąć pod uwagę, że ludzie nie rodzą się jako tabula rasa, ale z góry skazani są na wewnętrzny rozkład, zaczynając życie z zalążkiem wielkiego zła. Taka właśnie może być Annie Wilkes, najpotworniejsza „najzagorzalsza wielbicielka” w literaturze grozy – fanka ostateczna, reprezentująca totalne ludzkie zło.
O.
Bardzo fajny artykuł, dzięki. 🙂 Sam jestem wielkim fanem „Misery”, jak dla mnie jedna z najlepszych powieści grozy (i świetna ekranizacja, swoją drogą) wszechczasów.
Interesujace podsumowanie „kingowskiego” zla.Ciekawe,czy on nam chce je tylko uzmyslowic,czy raczej przed nim ostrzec,pewnie jedno i drugie.
Biorąc pod uwagę, że Stephen King w przedmowach zaznacza, że wciąż sam boi się tego o czym pisze, to możliwe, że jest to przede wszystkim ostrzeżenie 🙂
Bardzo ciekawa analiza Annie. Z niecierpliwością czekam na kolejne artykuły 🙂
Nadzwyczaj fajny post, nietuzinkowe zapisy polecam wszystkim literaturę
Książka dla mnie była trudna, wiele jest w niej sprzecznych logicznie elementów. Pomysł cały jest na około 1 kartkę A5 a reszta to wypełniacze. Dla mnie wszystkie książki tego autora są nielogiczne i niekonsekwentne w fabule. Ale autor sam przyznawał, że większość pisał na narkotykach to też nie ma co się dziwić.