BEZSENNE ŚRODY: „Widmo nad Innsmouth” H.P. Lovecraft

Bombla_BezsenneWidmoNadInnsmouth

 

„Ale czyż halucynacja nie może się zdarzyć pod wpływem hipnotycznego czaru, jaki rzuca to stare, widmowe miasto? Miejsca takie mają dziwne właściwości, a spuścizna obłąkańczej legendy może działać na wyobraźnię nie tylko jednego człowieka, zwłaszcza pośród wymarłych, cuchnących ulic, zbutwiałych dachów i kruszących się wieżyc. Czyż nie jest to możliwe, że źródło obecnego, a tak zaraźliwego szaleństwa czai się w głębiach tego widma, jakie roztacza się nad Innsmouth?”

Kiedy rozmyślam i piszę o H.P. Lovecraft’cie, czy jego twórczości to od razu narzucają mi się określenia „kultowe”, „jedyne w swoim rodzaju”, czy „na wskroś nowoczesne”. Nie umiem się nie zachwycać, bo jego proza, jak i sama postać autora, są tak fascynujące, tak wciągające, że nie pozostaje mi nic innego, jak zachęcać Was do czytania i poznawania opowieści Samotnika z Providence. Oczywiście, w moim bezdennym zachwycie nie pozostaję osamotniona, bo sam Stephen King traktował mitologię Cthulhu i cały wyimaginowany świat wykreowany przez Lovecrafta jako kamień milowy literatury grozy. Jest coś takiego w tej twórczości, że gdy raz zostanie się wciągniętym w jego majaki i senne widziadła, nie potrafi się po prostu o nich zapomnieć. W jakiś zaraźliwy sposób przejmujemy sposób spojrzenia bohaterów i otwiera się przed nami koszmarny, potworny, niewysłowiony  obraz kosmosu.

To co fundamentalnie obce, niewysłowione, Inne i stosunek do tego zarówno samego Lovecrafta, jak i jego bohaterów jawi się jako najbardziej współczesne właśnie. Samotność postaci, ich marionetkowość, ich odrębność wtłoczona w miejsca, z których nie ma wyjścia wydaje się jak najbardziej uniwersalna.  Z niektórych miejsc nie ma ucieczki, a konfrontacja z rzeczywistością staje się nieunikniona. I dlatego właśnie wybrałam dzisiaj jedno z najlepszych i moich najulubieńszych opowiadań grozy, jakie kiedykolwiek napisano, a dodatkowo opowieść niezwykle mi bliską, bo nadmorską, jeden z „Wielkich Tekstów” Samotnika z Providence, jak nazwał je Michel Houellebecq, czyli „Widmo nad Innsmouth” („The Shadow Over Innsmouth”).

Stary port Innsmouth w stanie Massachusetts to miejsce, które od lat nie schodzi ludziom z ust. Mieszkańcy okolic Arkham zawsze szeptem przekazują sobie plotki o tym legendarnym, oddzielonym od reszty świata pasem mokradeł i bagien miasteczku. Jeśli zapytać kogokolwiek, to nikt do końca nie jest pewny, czemu odczuwa taką niechęć do mieszkańców Innsmouth. Coś jest z nimi na pewno nie tak. Mają dziwne, jakby zdegenerowane twarze, niezbyt ludzkie, pokryte chropowatą skórą. Ich miasto jest praktycznie wyludnione i nikt nie wie, co tak naprawdę wydarzyło się tam lata wcześniej. Podobno dawno temu niejaki Obed Marsh sprowadził na pobliską Diabelską Rafę coś albo kogoś, kto przejął władzę nad Innsmouth. Coś, co wymusiło na mieszkańcach nową wiarę i nienawiść do zewnętrznego świata. A razem z tym, do portu przybyło niespotykane bogactwo, złoto-niezłoto i tony ryb przy każdym połowie. Jakaś tajemnica drąży to miejsce. Coś tam siedzi i żeruje, wyczekując lepszych czasów. Co? Tego dowie się przypadkowy podróżnik, ktoś, kto zmuszony będzie spędzić w Innsmouth najpotworniejszą noc swojego życia.

H.P. Lovecraft był mistrzem obrazowania obcości i inności. W swoich opowiadaniach ukazywał bohaterów, którzy zagubieni w labiryntach ulic doznają niezwykłych wizji, przeżywają największe koszmary i wpadają w otchłań szaleństwa. Intryguje mnie od zawsze w tych historiach swoiste odwrócenie ról. Miejsca, które opisuje są dziwne i tajemnicze z założenia. To one i ich mieszkańcy nie pasują do reszty rzeczywistości. Jednak, gdy tylko pojawi się w nich ktoś nowy, to on z miejsca staje się wyrzutkiem, a wszyscy wokół niego zdają się być wrogami. Śledzą go oczy, niby zabite deskami okna wpatrują się w każdy jego ruch, narastające poczucie klaustrofobii na pustej przestrzeni doprowadza na skraj rozpaczy. Dokładnie tak jest w Innsmouth. Chore miejsce rani zdrowy rozsądek i każe zapomnieć o normalności. Każdy kto odwiedza to miasto jest prawdziwym Innym. Dziwolągiem wśród potworów, anonimowym gościem, który już nigdy nie powróci z ciemności obłędu.

Dzisiaj nie zmrużę oka, bo już stoją u moich drzwi.

O.

*Tekst opowiadania „The Shadow Over Innsmouth” w wersji oryginalnej, zupełnie za darmo znajdziecie do poczytania TUTAJ.

**O Lovecrafcie już pisałam (a jakże :D), więc kto jest zaintrygowany, zainteresowany i chce więcej może zajrzeć do tekstów o „Zewie Cthulhu”, czy „Koszmarze w Dunwich”, a także na tekst o doskonałym zbiorze esejów i listów „Koszmary i fantazje”. 🙂

***A na dokładkę screenshot zrobiony z jednej z najstraszniejszych gier, w jakie dane było mi grać, czyli: „Call of Cthulhu: Dark Corners of The Earh” – bardzo polecam 😀

Innsmouth

Komentarze do: “BEZSENNE ŚRODY: „Widmo nad Innsmouth” H.P. Lovecraft

  1. Marta napisał(a):

    Małe miasteczka odcięte od świata zawsze mnie fascynowały, więc na pewno będę chciała poznać tę opowieść 🙂 Czy jest dostępna również w wersji audiobooka?

  2. zsiaduemlekO napisał(a):

    Akurat „Widmo…” najmilej (na ile takie określenie jest trafne) wspominam ze swojego zbioru opowiadań Lovecrafta. Do strachliwych nie należę, ale trochę niepokoju się sączyło spomiędzy liter i przez chwilę mogłem poczuć się niepewnie.
    P.S. Taka ciekawostka w klimatach Internetu lat 90-tych.
    http://lovecraft.ovh.org/tajemnica/index.htm
    Jak znane, to przepraszam.

    • Bombeletta napisał(a):

      O! Nie znam – koniecznie muszę sprawdzić – dziękuję!
      Dla mnie „Widmo…” jest tuż po „Zewie Cthulhu”, a może nawet na równi – to ta obsesja morska 😉 A potem, po sezonie, gdzieś w listopadzie idę wyludnionymi, mglistymi uliczkami Jastarni i umieram ze strachu 😀

    • Bombeletta napisał(a):

      Wspaniały jest, co? 😀 To jest jedna z najstraszniejszych gier w jakie kiedykolwiek grałam 😀
      Lovecraft jest równie wspaniały, więc BARDZO polecam 😀

  3. secrus16 napisał(a):

    Poego już czytałem, Grabińskiego też, nawet niezbyt znanego u nas Strobla, ale Lovecraft wciąż przede mną i, szczerze, bardzo się z tego powodu cieszę 😉 Sporo wrażeń przede mną, sięgnę niebawem po jakiś zbiór opowiadań.

  4. Lolanta napisał(a):

    Wreszcie nadrobiłam. Bardzo mi się podobało ze narrator był jednocześnie świadkiem, kronikarzem, ofiara i… jednym z nich 🙂 Świetnie zapętlone. A rybozaby naprawdę przerażające. Nigdy bym się nie wybrała do Innsmouth!

Dodaj komentarz: