BEZSENNE ŚRODY: „Secret Worship” Algernon Blackwood

Bombla_BEZSENNESecretWorship

 

„Thickly the memories crowded upon him. The picture of the small village dreaming its unselfish life on the mountain-tops, clean, whole-some, simple, searching vigorously for its God, and training hundreds of boys in a grand way, rose up in his mind with all the power of an obsession. He felt once more the old mystical enthusiasm, deeper than the sea and more wonderful than the star; he heard again the winds sighing from leagues of forest over the red roofs in the moonlight; he heard the Brothers’ voices talking of the things beyond this life as though they had actually experienced them in the body.”

Ze wspomnieniami i powrotami do przeszłości, szczególnie do czasów dzieciństwa, bywa tak, że mogą okazać się wyjątkowo złudne. Osaczają nas znienacka. Przywołuje je czyjś gest, zapach, słowo. Przed oczami staje nam obraz sprzed lat, niczym déjà vu, jednak jeszcze bardziej wyostrzony, o wiele intensywniejszy, tak jakby ktoś zdjął z niego filtr i na nowo wyświetlił w głowie. Dziecięce wspomnienia cechuje bolesna wręcz subiektywność doznań – myśli płyną w jednym, wyznaczonym kierunku i każda zjawa z przeszłości staje się pewniejsza od poprzedniej. To był TEN konkretny dzień. TA konkretna chwila. Wszystko wydarzyło się w TEN konkretny sposób. Nie inaczej. A kiedy ktoś próbuje to wspomnienie naprostować, przywrócić nas na ziemię i udowodnić, że wszystko to było jedynie iluzją, sztuczką umysłu, projekcją dziecięcej wyobraźni zapisanej w naszej głowie, to nie chcemy w to uwierzyć. Szczególnie gdy do konkretnych momentów początków życia przypisane są intensywne, skrajne, pozytywne bądź negatywne emocje. Pozostaje po nich silny ślad. Taki raczej już nie do wymazania. Chyba, że przydarzy się konfrontacja z rzeczywistością. Powrót do miejsc magicznych. I wtedy okazać się może, że dżungla pod domem była jedynie krzakiem, gigantyczna góra marnym usypiskiem, a tajemnicze zamczysko zapadłą ruderą. Może także okazać się, że dobro, które płynęło z tych miejsc, wcale dobrem nie było. Kamuflowało się i mamiło, tak jak przydarzyło się to bohaterowi tajemniczego opowiadania Algernona Blackwooda zatytułowanego „Secret Worship”.

Niejaki Harris powraca do domu ze służbowego wyjazdu i przemierzając Niemcy wpada na pomysł, by zboczyć na chwilę ze szlaku, aby odwiedzić pewne wyjątkowe miejsce ze swoich lat młodzieńczych. Mowa tutaj o malutkiej wiosce, osadzie tak naprawdę, ukrytej wśród lasów, wysoko w górach. Tam, w izolacji i oddaleniu od wszelkiej cywilizacji, mieści się gmach wyjątkowej szkoły, prowadzonej przez Bractwo mnichów. Bohater nasz spędził w jej murach dwa lata. Do tej pory, gdy rozmyślał o tamtych miesiącach, to raczej wspominał poczucie uwięzienia i olbrzymiej tęsknoty, jednak teraz, trzydzieści lat później, szkoła jawi mu się niczym magiczna, urocza enklawa, wypełniona rytuałami i misteriami. W wyobraźni już widzi siebie wśród swoich kolegów i Braci-nauczycieli, otoczonych dziką przyrodą i nieprzebranym pięknem oazy spokoju. Im bliżej, tym perfekcyjny obraz staje się wyraźniejszy i pewniejszy. Harris wysiada na maleńkiej stacji i już tylko posiłek w zajeździe dzieli go od wyprawy w góry. Swoim zamysłem dzieli się z jednym z gości, księdzem, który w zdziwieniu i cichym przerażeniu słucha historii o szkole ukrytej w górach. Próbuje ostrzec Harrisa, próbuje dać mu do zrozumienia, że to nie jest już miejsce, które pamięta. Ale Harris nie słucha i oburzony wyrusza do szkoły Bractwa.

Algernon Blackwood w „Secret Worship” osiągnął mistrzostwo w budowaniu napięcia poprzez odpowiednie operowanie otoczeniem. Naturalne odizolowanie górzystego terenu, gra świateł, układ pokoi, nawet pora dnia i czas służą mu za podstawowe narzędzia, gdy przychodzi pora na wykreowanie grozy. A jego wisienką na torcie jest okrutna tajemnica, której strzeże ukryte w górach Bractwo. Kiedy dochodzi do rozwiązania zagadki, gdy stajemy się świadkami kolejnych wydarzeń, podobnie nam, jak Harrisowi nie chce się wierzyć w to, co właśnie się przytrafia. Idylliczna wizja, którą przez cały czas w głowie kreował sobie bohater, niejako przesłania logiczny punkt widzenia samego czytelnika. Wiemy, czego możemy się spodziewać. Ba, my wiemy dokładnie, czego mamy się spodziewać, ale gdy przychodzi co do czego, to jesteśmy tak omamieni, że przeszłość Harrisa przenika w teraźniejszość i nie pozostaje nam nic innego, jak on – patrzeć i z coraz większym przerażeniem uświadamiać sobie, jak wielki błąd popełniliśmy.

Dzisiaj nie zmrużę oka, bo powracam we wspomnieniach do wczesnych lat dziecięcych.

O.

*Kogo zafascynowała historia tajemniczego Bractwa ukrytego wśród Alp, ten odnajdzie opowiadanie Algernona Blackwooda TUTAJ.

Komentarze do: “BEZSENNE ŚRODY: „Secret Worship” Algernon Blackwood

  1. takitutaki napisał(a):

    jedno z opowiadań w cyklu 'Wendigo…’ ciekawe z charakterystycznym podejściem do natury 🙂 klasyczny Blackwood jakby nie patrzeć 😀

  2. tanayah napisał(a):

    Cudnie straszysz jak zwykle 😀 Co do tych „zmyłek pamięci”, zaraz mi się przypomniało, jak jako nastolatka zobaczyłam ponownie taką górę, z której zjeżdżałam sankami, gdy miałam kilka lat. Góra była w moim wspomnieniu bardzo wielka i bałam się z niej zjeżdżać. A potem się okazało, że to taki tyci pagóreczek 😛

    • Bombeletta napisał(a):

      Dokładnie o to mi chodziło 😀 I też tak miałam – z puszczą, która była dwoma drzewami i z górami, które były jedynie pagóreczkiem 😀

  3. Sigil of Scream napisał(a):

    Naszła mnie taka myśl o pewnym podobieństwie treści tego opowiadania zarówno do estetyki romantyzmu jak i sentymentalnych rojeń nazistów (mam na myśli tęsknotę za tajemniczymi bractwami i sekretnymi sanktuariami ukrytymi w otoczeniu dzikiej przyrody). Może to zaskakujące trochę skojarzenie – ale tam także romantyczne z pozoru porywy skrywały mroczne tajemnice.
    Poza tym poeci chyba mają jakąś tendencję do dziwnych skojarzeń. 😉
    Pozdrawiam. 🙂

    • Bombeletta napisał(a):

      O! Prześwietne skojarzenie! Nawet nie do końca dziwne, bo jak najbardziej logiczne. Chociaż nie jestem pewna, czy odnosi się do bohatera tego opowiadanka, ale klimat jak najbardziej pasuje. I Bractwo w sumie też ze swoją mroczną tajemnicą 🙂

      • Sigil of Scream napisał(a):

        Jestem już po lekturze tego opowiadania i muszę się zgodzić, iż jest naprawdę interesujące. Coś czuję, że Blackwood obok Chambersa i Lovecrafta stanie się kolejnym źródłem inspiracji w mych poszukiwaniach twórczych.

  4. tommyknocker napisał(a):

    Bardzo dobre opowiadanie !
    A już niedługo, bo za 20 dni premiera opowieści niesamowitych Elizabeth Gaskell – zapraszam do siebie, do wczorajszego newsa 🙂
    pozdrawiam !

  5. Małgośka napisał(a):

    Mam takie magiczne miejsca z dzieciństwa, a jakże! Ale mam nadzieję, że żadne okrutne tajemnice tam teraz nie czyhają 😉 A potencjał jest – miejsce w górach (no może nie takich znowu wielkich) na odludnej polanie. O, może jakiś pisarz byłby zainteresowany 😀

  6. Sylwia Węgielewska napisał(a):

    No nie lubię Cię. Znowu! Przeczytałabym tę historię, a jakże. Ale co? Nici 🙁 Nie widzę nigdzie polskiego tłumaczenia. A w oryginale to nie dla mnie. Czuję się cholernie ograniczona :/

Dodaj komentarz: