Rytualne mordy, krwawe morderstwa, zabójstwa, których opisy trzeba wycinać i cenzurować w wieczornych wiadomościach ze względu na zbyt makabryczną treść. Kolejne nagłówki w gazetach, wielkie tytułowe neony bijące ze stron internetowych: „rzeź”, „masakra”, „koszmar”, uzupełniające nazwy miejsc. Jako odbiorcy chłoniemy te tytuły, wczytujemy się w artykuły, wsłuchujemy w relacje. Na deser przełączamy kanał, żeby obejrzeć kolejny thriller, a przed snem zaczytujemy się w kryminałach. Rozmyślamy, dyskutujemy, próbujemy wczuć się w Sherlocka Holmesa, Vidocqa, Herkulesa Poirot, czy innego znanego detektywa, by na własną rękę, dla własnej satysfakcji rozwiązać tajemnicę zbrodni. Trzeba przyznać, że zbrodnia fascynuje. Intryguje motywem, profilem mordercy, poszukiwaniem dowodów. Tak jakoś naturalnie i automatycznie kierujemy wzrok na to co krwawe, co odpowiada na nasze wewnętrzne lęki i fobie. Na przekór sobie lubimy ten niepokój, który rodzi kolejna dramatyczna historia.
„Nie mogę zbyt długo wspominać tamtych czasów. Oznakowałam te wspomnienia niczym szczególnie niebezpieczny teren. Mroczny zakątek. Jeśli zbyt długo zatrzymuję się przy obrazie mamy usiłującej nieporadnie naprawić ekspres do kawy, który właśnie wybuchł, albo Michelle tańczącej w koszuli nocnej z jerseyu, w skarpetkach podciągniętych pod kolana, mój umysł ginie gdzieś w tym mrocznym zakątku. W ciemności słyszę odgłos krwi rozbryzgiwanej na ścianie. Nieuchronne, rytmiczne uderzenia siekiery, którą szaleniec wymachuje mechanicznie, jakby rąbał drewno. W wąskim korytarzu rozlegają się wystrzały. Paniczny, ptasi pisk mamy, która wciąż próbuje ocalić swoje dzieci, choć ten ktoś odstrzelił jej pół głowy.”
O zbrodni, która fascynuje i przyciąga opowiada rewelacyjny thriller pióra Gillian Flynn, autorki wspaniałej „Zaginionej dziewczyny”, zatytułowany „Mroczny zakątek”. Gillian Flynn ma umiejętność tworzenia dreszczowców doskonałych. Znane wątki obrabia, przerabia i przekręca w taki sposób, że powstaje coś zupełnie innego, o wiele brutalniejszego, co dotyka nie tylko samej zbrodni, ale przede wszystkim jej wpływu na otoczenie. Autorka ma tę umiejętność ukazywania małych społeczności, miasteczek, czy dzielnic, w których niepojęte wydarzenie, jak porwanie, zniknięcie, czy zabójstwo, obracają codzienność do góry nogami. Zbrodnia służy tutaj jedynie jako pretekst. Zostaje wtłoczona w szerszy kontekst społeczno-kulturowy. To właśnie dzięki takim zabiegom powieści Gillian Flynn zawsze zaskakują intensywnością treści, fabularnymi zakrętami oraz psychologicznym obrazem postaci. W jej historiach nic nie jest pewne i do ostatniej strony czytelnik pozostaje zahipnotyzowany, opętany myślą o rozwiązaniu zagadki, w której pojawiają się kolejne niewiadome.
W pierwszych dniach stycznia, na farmie Dayów w niedużym miasteczku, w samym sercu stanu Kansas dochodzi do makabrycznej zbrodni. W środku nocy brutalnie zamordowane zostają matka, Patty Day, wraz z dwoma kilkuletnimi córkami, Debby i Michelle. Z życiem uchodzi najmłodsza dziewczynka, Libby, oraz jej brat Ben, który zostaje oskarżony o morderstwo. To mała Libby zeznaje przeciw bratu, a ten zostaje skazany na dożywocie. W dwadzieścia pięć lat później Libby ledwo wiąże koniec z końcem, próbując wyciskać jak najwięcej, wykorzystując swoją metkę ofiary. Gdy pieniądze są już na wykończeniu, przypadkiem na jej drodze pojawia się Lyle – założyciel Klubu Kryminalnych Ciekawostek, który za wejście w pewien układ proponuje jej zarobek. Według członków grupy Ben jest niewinny, a rzezi na farmie Dayów dokonała inna osoba. Libby wraz z Lylem podejmują śledztwo, by odkryć, że nic nie jest takie, jak mogło się wydawać, a wydarzenia tamtej nocy wciąż pozostają okryte kłamstwem.
Libby już od dwudziestu pięciu lat utrzymuje się niejako ze zbrodni, jakiej dokonano na jej rodzinie. Nie musiała robić nic – machina kręciła się sama, napędzając kolejnych darczyńców, wydawców, „dobre serca”, które jedynie chciały pomóc biednej, osamotnionej dziewczynce. Libby łapczywie korzystała z tej łatki ofiary, wyciągając pieniądze skąd tylko się da. Zachowanie jej otoczenia, dorosłych, którzy zajęli się nią w tamtym ciężkim dla niej okresie, jedynie utwierdziło ją w przekonaniu, że ona już niczego nie musi robić. Samo przyjdzie. I miała rację. Udało jej się przebimbać szkoły, wydać idiotyczny poradnik, brać udział w nic niewnoszących prelekcjach –– Libby po prostu żerowała na śmierci, nawet nie do końca zdając sobie z tego sprawę. Świadomość i zrozumienie dla własnych pobudek nadeszły dopiero w czasie dorosłości. Ona nie udaje, że jest kimś innym. Ukrywa prawdę, nie chce wracać do „mrocznego zakątka” swojej pamięci, ale przyznaje się do tego, bo nikt jej nigdy nie powiedział, że mogłaby inaczej. Nikt nie pomógł jej w wystarczający sposób pogodzić się ze stratą. Wymuszone zeznania nie ułatwiły sprawy. Ale przynajmniej zamknięto śledztwo, a świat poszedł naprzód.
W utrzymywaniu się na poziomie psychicznego marazmu pomogła Libby fascynacja zbrodnią dokonaną na jej rodzinnej farmie. Dwadzieścia pięć lat to sporo czasu, wiele kolejnych niepojętych rzezi, tysiące zaginionych, fale morderstw. Ale wciąż istnieją ludzie zafiksowani na konkretnym wydarzeniu i takimi ludźmi są członkowie Klubu Kryminalnych Ciekawostek – poszukiwacze prawdy, samozwańczy detektywi, którzy kultem objęli tak masakrę na farmie, jak i samego Bena , a w dodatku nie wierzą w wyrok wymiaru sprawiedliwości. Pojawienie się w ich życiu Libby, prawdziwej ofiary, jedynej ocalonej, sprawia, że od nowa zapalają się w nich iskry. Jednocześnie nienawidzą jej, zazdroszczą i podziwiają, tak jakby bycie świadkiem wymordowania bliskich było najwspanialszą rzeczą pod słońcem. Tacy ludzie tracą dystans, rozgrzebują bolesne wspomnienia i nawet jeśli w ostatecznym rozrachunku prowadzi to do czegoś dobrego, to ich zdeterminowanie oraz niezachwiana wiara we własną nieomylność sprawiają, że wiele istotnych elementów układanki po prostu umyka.
„Mroczny zakątek” Gillian Flynn poraża prawdziwością, realnością poszczególnych wydarzeń. Nie chodzi tutaj wcale o samo morderstwo, ale o to, jaki wpływ wywarło na opinię publiczną, na miasteczko, w którym mieszkała rodzina Dayów i na ludzi, którzy niejako przyczynili się do tamtych wydarzeń z przeszłości. Fale domysłów, szaleństwo oskarżania, absurdalne pogłoski o czcicielach szatana, którzy przejmują kraj… Autorce po raz kolejny udało się wybebeszyć ludzką mentalność, pokazać ciemne strony ludzkiej natury, jedynie poprzez pomniejsze wątki wprowadzone w główny zamysł fabularny. Dzięki temu ta powieść to thriller doskonały, który wzburzy krew, pochłonie czytelnika i wstrzyma wszystko wokół aż do ostatniej strony. Co więcej, daje do myślenia, pozostawiając po sobie posmak uzmysłowienia tego, że po części i my jesteśmy elementem tej mrocznej machiny, napędzającej kult zbrodni.
O.
*Niniejsza recenzja powstała w ramach współpracy z Księgarnią Internetową Bonito.pl, której dziękuję również za przesłanie książki do recenzji.
A na vlogu znajdziecie „Mroczny Zakątek” w trochę innej wersji oraz KONKURS, w którym do wygrania jest świeżutki egzemplarz powieści: