TRYLOGIA „MILLENNIUM” Stieg Larsson – recenzja

Bombla_Millennium

Uwaga: SPOILERY!

Dlatego jeśli szukacie ogólnej recenzji całej trylogii MILLENNIUM bez spoilerów, to koniecznie zajrzyjcie na VLOGA!

Wyobraźcie sobie świat, w którym dziecko musi każdego dnia bać się o swoje życie. Rzeczywistość, w której dorosły nie jest opiekunem, nie jest przewodnikiem w drodze do dorosłości, nie jest kochającym rodzicem, ale potworem, który gotowy jest zrobić wszystko, byle zaspokoić swoje chore instynkty. Bez względu na to, czy dziecko patrzy, czy też nie. Czy cierpi, gdy wśród domowych ścian rozgrywa się koszmar pełen przemocy. Kiedy przebiera się miarka i czuje się zobowiązane zareagować, bo znikąd nie przychodzi upragniona, wymodlona pomoc. Dziecko, które samo staje się narzędziem własnej zemsty i niczym męczennik zostaje rzucone na pastwę lwów. Do państwowego systemu opieki, który okazuje bardziej bezduszny niż domowy świat pięści i łez.

Tak wyglądały pierwsze lata życia głównej bohaterki skandynawskiej trylogii Millennium („Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet”, „Dziewczyna, która igrała z ogniem”, „Zamek z piasku, który runął”) autorstwa Stiega Larssona – Lisbeth Salander. Bohaterki niepokornej, skrzywdzonej, pełnej wewnętrznego smutku i uśpionej furii, która tylko czeka na impuls, by wybuchnąć z mocą najpotężniejszego wulkanu. Młoda kobieta o aparycji dziecka, drobna, wychudzona, o uciekającym wzroku. Ucieleśnienie buntu, który z początku wydaje się być na pokaz, przesadzony w swojej cielesności i wizerunku – piercingi, tatuaże, punkowy look o ponurej twarzy, tak jakby dawała znać, żeby trzymać się od niej z daleka. A tak naprawdę kamuflaż i próba odwrócenia uwagi od swoich największych słabości – złamanej dziewczyny, osamotnionej w swoim cierpieniu i całkowicie pozostawionej samej sobie.

Okładkowy72

Mikael Blomkvist, redaktor naczelny gazety Millennium, spotyka Lisbeth Salander zupełnie przypadkiem, gdy zostaje mu ona polecona do pomocy przy pracy nad pewną sprawą. Blomkvist, po opublikowaniu kontrowersyjnego artykułu oczerniającego i ujawniającego brudne interesy jednego z politycznych magnatów Szwecji, dla dobra sprawy i swojej gazety musi usunąć się w cień. Nie pozostaje jednak bezczynny, bo wkrótce przyjmuje zlecenie jednej z najbogatszych rodzin w kraju, by spisać jej dzieje. I w ten sposób, dziennikarski zmysł naprowadza go na niepokojąca, mroczną rodzinną tajemnicę związaną z zaginięciem sprzed lat. To właśnie przy tym prywatnym, niemal kameralnym śledztwie pomaga mu Lisbeth – genialna hakerka, która zna sposoby, aby wkraść się niemal do każdego systemu. Razem z Mikaelem podejmują bardzo nierówną walkę z systemem, którego oboje stali się ofiarami – ona, lata wcześniej, on, kiedy spróbował wyjawić polityczne tajemnice. Zmagają się, by sprawiedliwości stała się zadość.

Stieg Larsson pokazał obraz Skandynawii, o którym czytelnik najchętniej pragnąłby zapomnieć od razu po lekturze Trylogii, a który wyrył swoje miejsce w podświadomości. Zwyrodnialcy, zboczeńcy, przestępcy o szalonych instynktach. Neonaziści, pseudo-lekarze, pseudo-opiekunowie – ludzie, którzy noszą maski pokornych, wzorcowych obywateli, by w cieniu, za zamkniętymi drzwiami dokonywać okrutnych zbrodni na słabszych od siebie. Na tych, za których byli odpowiedzialni. Wyrafinowany seksizm, pedofilia, handel żywym towarem, morderstwa to codzienność, w jakiej taplają się bohaterowie Larssona. To świat wykreowany przez chory system, który pozwolił na ich istnienie. Sieć układów i powiązań, pielęgnowana od dziesiątek lat, prosta i nieskomplikowana w swojej brutalności. Prawo pięści i pieniędzy – czysty biznes i polityka, nic więcej. W takim świecie ani dla Lisbeth, ani dla Mikaela nie ma po prostu miejsca.

Oboje są inni, odważni, nie boją się wyjawić prawdy, nawet jeśli sami mogą przy tym stracić. Narażają swoje życie, bo wierzą w siłę sprawiedliwości. W to, że pewnego dnia ktoś w końcu uwierzy i nie da się już zamaskować zbrodni. Każde z nich walczy z system na swój sposób. Lisbeth, od wewnątrz, poprzez kable i łącza, a Mikael od zewnątrz – słowem i niepodważalnymi dowodami. Oboje są sobie nawzajem potrzebni – są wsparciem, wzajemnym potwierdzeniem, że są sprawy na tym świecie, które należy wyjawić, i o których trzeba mówić na głos. Ofiary systemu, które nigdy nie poddadzą się tępiej sile i strachowi, przeciw całemu światu.

Trylogia Millennium Stiega Larssona łączy w sobie kilka gatunków jednocześnie – „Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet” to klasyczny, skandynawski kryminał; „Dziewczyna, która igrała z ogniem” to miejski thriller, natomiast „Zamek z piasku, który runął” łączy oba, dodając wątek polityczny. Skala brutalności, ilości przemocy i zła regularnie wzrasta, by skumulować się w trzecim tomie i wybuchnąć przed bohaterami z potrojoną siłą. Larsson obala poszczególne systemy – polityczny, społeczny, rodzinny –każdy z poszczególnych elementów ma w sobie coś z konspiracji, globalnego spisku. Wszystko się tutaj łączy, odkrywa po kolei i pokazuje swoją prawdziwą twarz. Pod koniec czytelnik zostaje sam z przeświadczeniem, że nie ma na świecie czystego dobra, a wszystko nosi w sobie namiastkę zła, a przynajmniej to, co wykreował człowiek.

O.

Komentarze do: “TRYLOGIA „MILLENNIUM” Stieg Larsson – recenzja

  1. takitutaki napisał(a):

    ha! to jest ta trylogia którą mam w zaległościach… a to przez to, ze widziałem ekranizację szwedzką.. ale póki co już zapominam tamte obrazy i niedługo zaczynam.. swoja drogą szkoda przedwczesnej śmierci Larssona, który jeszcze dużo chciał w tym temacie napisać..

  2. Fiolka K napisał(a):

    Czytałam rok temu. Podobało mi się. Jednak nie aż tak, jak głosili inni czytelnicy. Jakoś ten wybitny zachwyt mnie nie ogarnął. Ciekawa jestem najnowszej części – jak chyba każdy, kto kiedykolwiek czytał o Lisbeth 🙂

    • Bombeletta napisał(a):

      Czytałam kilka lat temu, oglądałam filmy i wciąż uwielbiam – przede wszystkim przez obraz tej okrutnej Skandynawii i Lisbeth właśnie 🙂 Ale nie każdy musi piszczeć, rzecz jasna 😀

  3. ekruda napisał(a):

    Bardzo lubię Millennium i to wcale nie dlatego, że lubię wszystko, co skandynawskie 😉 To Lisbeth jest dla mnie gwiazdą tej trylogii. Mikael zawsze wydawał mi sie jakiś rozmemłany, a po filmach (mam na mysli te skandynawskie, ale w amerykańskim było podobnie) to już w ogóle budyniowaty koleś. Lisbeth to co innego, ona po prostu wymiatała. Mądra, silna, a przecież szalenie wrażliwa przy okazji.
    Na pewno przeczytam kontynuację, przekonała mnie ostatecznie Natalia ze Szwecjobloga. Dam sobie tylko trochę czasu, niech pył opadnie razem z cenami ebooków 😉

    • Bombeletta napisał(a):

      Wcale, a wcale nie dlatego 😀 Również uwielbiam Lisbeth i uważam ją za główną bohaterkę trylogii, jednak Mikael ma w sobie coś takiego, że po prostu mu ufam jako bohaterowi 🙂 To pewnie właśnie dlatego on taki jest „budyniowaty” – nie skrzywdzi Lisbeth, będzie jej opoką i nawet jak odsuną się od siebie, to jednak nie będzie między nimi tej nienawiści, która wokół panuje. 🙂

      • ekruda napisał(a):

        A tutaj zgoda, ich relacja jest ok, podoba mi się. To raczej Kale w roli pożeracza kobiecych serc jest dla mnie nie do wyobrażenia 😉 Bo naprawdę musi na niego lecieć prawie każda babka? Że jedną zaślepi to rozumiem, ale dzikie tłumy? Kwestia gustu, co? 🙂

  4. tanayah napisał(a):

    Prześwietna trylogia, która swego czasu nieźle mnie skopała po bebechach. Pokazuje tyle zła, cierpienia, niesprawiedliwości, ale jest to tak świetna lektura, że po prostu nie można się oderwać 😀 Totalnie uwielbiam postać Lisbeth Salander.

  5. Marta napisał(a):

    Gdybym tylko znalazła czas chętnie przeżyłabym przygodę z tą trylogią jeszcze raz. Dlatego mam nadzieję, że autor kontynuacji mnie nie zawiedzie i ponownie poczuję klimat Skandynawii.

  6. tommyknocker napisał(a):

    Ja przeczytałem dotychczas pierwszą część czyli „Mężczyzn, którzy..”. To bardzo dobry, mocny kryminał. Pozostałe tomy są chyba jednak w innej konwencji..

  7. maruda napisał(a):

    Z trylogii Millennium najlepiej zapamietałam Lisbeth Salander. Sama fabuła troszkę już mi się zatarła w pamięci (czytałam tą serię już jakiś czas temu), natomiast sama Lisbeth jest tak intrygującą, niejednoznaczną główną bohaterką, że ciężko ją zapomnieć. I uważam jej postać za główny powód, żeby się za tą serię zabrać. Pozdrawiam 🙂

  8. Lolanta napisał(a):

    Ale trafnie opisałaś Salander! To chyba jedna z najmocniejszych postaci literatury 🙂
    Uwielbiam ten demaskatorski styl autora 🙂

Dodaj komentarz: