Życie pisarza nigdy nie jest tak usłane różami, jak mogłoby się wydawać postronnym obserwatorom, nieobeznanym z kulisami pisarskiej codzienności. Wena to kapryśna dzikuska, raz pojawia się tak po prostu, łasi się i przymila, by uciec w najmniej oczekiwanym momencie wraz z całym zapasem fabularno-konstrukcyjnych pomysłów. Pisarze bywają impulsywni, łapią inspirację za ogon i cisną do utraty tchu, gonią, gdy ucieka, a są tacy, którzy cierpliwie czekają. Oswajanie weny staje się ich rutyną. Wyczekują obrazów, małych elementów do sklejenia w całość w przyszłości. Czasami ta cierpliwość zostaje nagrodzona w bardzo niecodzienny sposób…
O pisarskich inspiracjach, o kapryśnej wenie, o pomysłach, które przychodzą ni stąd, ni zowąd napisał Algernon Blackwood w swoim krótkim opowiadaniu “The Whisperers” (dosł. „Szepczący”).
“In vain he tried to sort them out and sift them. As well sort out waves upon an agitated sea. They were too self-assertive for direction or control. Like wild animals, hungry, thirsty, ravening, they rushed from every side and fastened on his mind.”
Jones jest pisarzem o niezwykle bogatej wyobraźni. Obrazy potrafią przychodzić do niego falami, łącząc prawdziwe odczucia z pomysłami na kolejne fabuły. Jones sporadycznie tworzy coś impulsywnie. Cierpliwie czeka aż TO przyjdzie do niego samo, oczaruje go i wykreuje nową opowieść. Tym razem dostaje zlecenie na opowiadanie na około pięć tysięcy słów i już wie, że pomimo różnorodnych pomysłów wpadających mu do głowy, żaden nie jest taki, jak powinien być i nie utrzyma się długo. Potrzebuje spokoju i wyciszenia, a do tego idealnie sprawdzi się pobyt w wiejskim domu kuzyna, pod lasem, w specjalnie przygotowanym dla niego, przysposobionym strychu. Wyjazd dobrze robi Jonesowi i jest pewien, że wkrótce, a może nawet już następnego ranka, nowe opowiadanie będzie na niego czekało w głowie. Jakież jest jego zdziwienie, gdy przebudzony znienacka w nocy czuje się zupełnie pusty, wyzuty z obrazów i słów, aż do chwili, gdy słyszy setki nałożonych na siebie szeptów, a jego umysł wypełniają historie, których nie sposób spamiętać.
Algernon Blackwood znany jest z tego, że potrafi stworzyć niezwykłą atmosferę – połączenie niebywałego piękna, rodzącego się strachu i swoistego niepokoju, który osacza kolejnych bohaterów, a co za tym idzie, także czytelnika. Tym razem w „The Whisperers” bohater znowu otoczony jest przez przyrodę, jednak tak jakby z oddali – tworzy ona obraz w tle i ma stworzyć rodzaj klimatu dla weny samego bohatera. Trzeba przyznać Blackwoodowi, że bardzo prostym motywem potrafi podnieść adrenalinę, bo czy jest coś straszniejszego od szeptów w ciemnościach? Od poczucia czyjejś obecności, gdy pokój wydaje się być pusty? Natłoku głosów, gdy niczego do końca nie słychać naprawdę? W tym wypadku napięcie rozładowane jest w idealny sposób – poetycki, znaczący i bardzo literacki, który może nie straszy tak do końca, a jednak zostawia po sobie ślad w wyobraźni.
Dzisiaj nie zmrużę oka, bo słyszę zewsząd szepty tysięcy głosów.
O.
*Szepczących, czyli „Whisperers” Algernona Blackwooda przeczytacie zupełnie za darmo, w oryginale TUTAJ.
Ooo, mój T. ma jego zbiorek i muszę w końcu pożyczyć i się zaczytać 😀 Szczególnie, że jesień jest najlepszą porą na strachy 😀
Algernon jest wspaniały – piękna literatura i klasyczna groza 😀 Ogromnie polecam Ci (podobnie jak wszyscy miłośnicy Blackwooda :D)”Wierzby” i „Wendigo” <3 <3 <3
Na pewno pożrę, może się uda, że jeszcze tej jesieni 😀 Chociaż nie wiem, czy mi T. pożyczy, bo na razie ciągle mu nie oddałam zbiorzyska Lovecrafta 😀
kolejny jesienny straszek 😉
Ale taki na dwa chapsy i 10 minut życia 😀
Blackwood to klasyk grozy, którego nowych książek wydanych u nas wyczekuję z niecierpliwością. Niestety, nie wydaje mi się, aby w najbliższym czasie miało się coś z tym zmienić, a że czytanie w oryginale nie wychodzi mi za bardzo, to cios dostaję podwójnie. Ale być może kiedyś, w jakiejś antologii pojawi się jeszcze jego tekstu. Poza tym pozostaje mi wracać do zbioru C&T. 🙂
Ach, ogromna szkoda – ja zawsze polecam próbować czytać w oryginale, do skutku 🙂 Blackwood ma mnóstwo króciutkich opowiadań (np. właśnie to), więc polecam 🙂
Niemniej mam ogromną nadzieję, że wydadzą więcej w Polsce 🙂
Takie Środy lubię najbardziej, bo z linkiem! Tylko trzy strony? Migusiem połknę między rozdziałami mojej wieczornej książki. Moja kapryśna blogerska wena czuje się daleko spokrewniona z tą pisarską, więc może zacznę empatyzować z Jonesem 😉
Przecudnie! Straaasznego zaczytania! 😀
Chyba o tym nie słyszałam i lekko mnie to niepokoi… Przeczytam na pewno, już dodaję do zakładek. Uwielbiam te twoje środy. ♥
Jak mnie to cieszy <3
Pamiętam jak kiedyś obudziłam się, bo też słyszałam jakieś szepty (jakby ktoś wypowiadał moje imię) i już później nie zmrużyłam oka przez całą noc. Tak to jest jak naczyta się i naogląda za dużo horrorów 😉 A opowiadanie zapisuję – z pewnością zajrzę!
Umarłabym! :O
Ooo, jak ja dawno Blackwooda nie czytałam. Zaraz sobie przesłucham, bo znalazłam darmowe mp3 w necie 🙂
Blackwood mniam mniam <3
Brzmi super, autora nie znam, ale na pewno teraz się to zmieni!
Algernon wraca do łask – polecam 🙂