Site icon Wielki Buk

Kryminalnie Bezsenne Środy: „Śnieżka musi umrzeć” Nele Neuhaus – recenzja

Bombla_KrymNeleHeuhays

Dawno, dawno temu, w małym, odległym miasteczku dokonano okrutnej zbrodni. Niby wszyscy wiedzą co się wydarzyło, ale każdy milczy, bo tak lepiej dla wszystkich. Łatwiej skazać jednego, odrzucić go jako najsłabszego z miotu i powrócić do swojego idyllicznego życia w kłamstwie i moralnej zgniliźnie. Ile kryminałów zaczęło się właśnie w taki sposób? Ile miasteczek pojawiło się na kartach kolejnych powieści? Ile trupów zaścieliło kolejne strony? Zbrodnia z przeszłości to zawsze idealny początek – to wszystko to, co łączy stare trupy z nowymi, motywy, ślady, dawne śledztwa. Niekończący się korowód zbrodni.

W ten oto sposób zaczyna się również fascynująca powieść Nele Neuhaus, pierwszy tom kryminalnej serii, czyli „Śnieżka musi umrzeć”. Tym razem wiadomo, że dokonano podwójnego morderstwa, ale ciał ofiar brak. Jednak po latach odsiadki powraca do domu morderca…

W niewielkiej mieścinie Altenhein, gdzieś w okolicach Frankfurtu zamordowano dwie nastolatki. Ciała zniknęły, ale domniemany sprawca pozostał – dwudziestoletni Tobias. To na niego wskazały kolejne dowody, poszlaki w sprawie i oskarżycielskie palce wrogo nastawionych mieszkańców. Po latach jego wyjście z więzienia na nowo podburza miejscową społeczność, która pragnęła zapomnieć, odrzucić i wyprzeć zbrodnię Ta niestety powraca i przypadkiem na nowo rusza stojące w miejscu śledztwo. Przeszłość wychodzi przez szczelnie pozaciskane szpary, sączy się i wyczołguje z zapomnianych kątów, a zgnilizna, która toczyła Altenhein wyziera na światło dzienne. Trup na trupie wypełza z szaf, a fałszywe uśmiechy zamieniają w grymas nienawiści i niedowierzania. Co takiego wydarzyło się przed laty?

Jak na dobry kryminał przystało, u Nele Neuhaus nie liczy się jedynie zbrodnia, nie tylko samo śledztwo, ale przede wszystkim atmosfera, jaka otacza miejsce akcji. Mała społeczność Altenhein zrzuca maskę beztroskiej, idyllicznej grupy społecznej, by w ułamku sekund przekształcić się w opętaną myślą sektę, która zrobi wszystko, by chronić „swoich”. Tobias i jemu najbliżsi zostają osaczeni wrogością, a złowieszcze oczy zdają się śledzić każdy ich ruch ze wszystkich stron. Pomimo jesiennej aury w powietrzu jest duszno, ciężko, jak na wysypisku, gdzie zawsze coś gnije i roztacza wokół mdlący fetor. To właśnie te trupy w szafach wyczołgują się po cichu i wychodzą na wierzch. Altenhein jest zwyczajnie odrażające i nie ma tu nic, co mogłoby świadczyć o współczuciu i odpowiedzialności.

Sięgając po „Śnieżka musi umrzeć” należy spodziewać się doskonale poprowadzonej akcji, której osią główną jest śledztwo, ale to ludzie są poszczególnymi wątkami. Każdy kto coś ukrywa jest tu elementem układanki, a sekrety mają niemal wszyscy. Całość przypomina mozolne przedzieranie się przez ciemny, mulisty tunel, w którym dopiero z czasem widać przesmyki światła, odkrywające brud osiadły na ścianach. I tylko Śnieżka leży od lat w ciemności, czekając na pocałunek, który uśmierci ją raz na zawsze i pozwoli odejść w zapomnienie.

Kryminalne TAK dla: małej niemieckiej społeczności, dla trupiej galerii tajemnic, dla sekretów z przeszłości, dla buzującego napięcia od początku do końca.

O.

*Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Media Rodzina. <3

**Po więcej Śnieżki, trupów, Altenheim i KONKURS zapraszam na vloga! 

Exit mobile version