Dzieje kobiet i ich wkładu w historyczne dokonania wzbudzają obecnie żywotne zainteresowanie. Przez lata pomniejszane i odsuwane w kąt, stają się teraz tematem skupiającym uwagę mediów, czytelników i instytucji niczym porządnie wypolerowana soczewka.
Nie kryje się za tym – jak życzyliby sobie niektórzy – rewolucja moralna w pojmowaniu dziejowej sprawiedliwości i powiązana z nią chęć wyrównywania krzywd. Nie jest również efektem – jak konstatują inni – agresywnego rewizjonizmu mającego na celu uderzenie w mężczyzn i ich społeczną i historyczną rolę. Choć zapewne nie brakuje osób wiedzionych przez obie te motywacje, na poziomie systemowym zmiana ta wynika z czegoś zupełnie innego: z potrzeby aktywizacji kobiet na rynku pracy i rynku idei w obliczu potrzeby ciągłego wzrostu gospodarczego i rosnącej potęgi na wschodzie.
O tym, że kobiety wnieść mogą do nauki powiew świeżości, że potrafią czasem spoglądać na te same sprawy z zupełnie innych perspektyw, z przekonaniem opowie wam „Algorytm Ady” Jamesa Essingera. Jest to opowieść biograficzna o postaci dziwnej, nietuzinkowej, symbolizującej nie tylko głód wiedzy, lecz również to, jak ważnym i wartym pielęgnowania potrafią być dzielące nas wszystkich różnice. Opowieść o niezwykłej osobie, którą na swych przysłowiowych sztandarach postawił nie tylko amerykański Departament Obrony, lecz również tysiące kobiet z całego świata, realizujących się w naukach ścisłych.
Augusta Ada King, hrabina Lovelace – znana szerzej jako Ada Lovelace – przyszła na świat 10 grudnia 1815 roku, jako córka lorda Byrona i poślubionej przez niego Annabelli Milbanke. Jej wychowanie, za sprawą sławy ojca, było przedmiotem publicznego zainteresowania angielskiej śmietanki towarzyskiej, co od najmłodszych lat poddawać musiało ją niewyobrażalnym presjom. Mimo tego udało jej się uzyskać niestandardową jak na owe czasy edukację, dzięki której zainteresowała się nie tylko poezją (wbrew matce!), lecz również matematyką, logiką, fizyką i lotnictwem, nie wspominając już o pseudonaukowej frenologii i mesmeryzmie.
Wbrew marketingowemu obrazowi kobiety „mierzącej się ze światem nauki zdominowanym przez mężczyzn”, Ada zapisała się w historii świata właśnie dzięki przyjaźni, uznaniu i kooperacji równie jak ona wyjątkowego mężczyzny: Charlesa Babbage’a, naukowca i twórcy komputera mechanicznego (przypominającego, dodajmy, bardziej programowalny kalkulator niż znane z naszych salonów zaawansowane urządzenia). To właśnie wynalazek Babbage’a – finansowany przez rząd brytyjski projekt maszyny różnicowej, który z czasem stał się maszyną analityczną – zafascynował Adę bez reszty, rozbudził jej wyobraźnię i pozwolił jej na odkrycie i spożytkowanie swych unikatowych talentów.
Powodem dla którego Ada pojawia się w podręcznikach historii jest bowiem wykonane przez nią tłumaczenie artykułu poświęconego maszynie Babbage’a, do którego dołożyła olbrzymie ilości własnych notatek, uwag i błyskotliwych obserwacji – o objętości trzy razy większej niż sam artykuł! Jej kontrybucje docenił i promował m.in. Michael Faraday, znany angielski fizyk i chemik, w latach późniejszych z częścią jej obserwacji polemizował zaś Alan Turing. Wśród jej notatek znajdował się również diagram, który przez niektórych (zaznaczam tym razem wbrew nie tylko okładce, ale i samemu Essingerowi!) historyków uznawany jest za pierwszy program komputerowy w historii świata.
Warto się nad tym stwierdzeniem przez moment pochylić, wynika ono bowiem z charakteru całej tej opowieści i sposobu, w jaki podszedł do niej jej autor: Essinger jednoznacznie występuje tu bowiem w roli obrońcy i promotora działalności Ady, czyniąc z książki kolejną salwę w trwającym od lat sporze o to, czy uzdolniona matematyczka faktycznie zasługuje na miano „pierwszego programisty”. Zdarza się Essingerowi w tym sporze pogrywać też nieco nie fair: gdy przedstawia opinie tej części historyków, która nie zgadza się z uznawanym przez niego tokiem zdarzeń, zbywa ich stwierdzeniem, iż są „w większości płci męskiej”, imputując, że za różnicą zdań stoi wyłącznie seksizm. Na szczęście takich momentów nie ma zbyt wiele i nie psują one lektury – choć warto pamiętać, że jest to biografia o charakterze jednak publicystycznym.
Być może charakterystyka naszych czasów powoduje, że tak olbrzymią rolę przypisujemy byciu w czymś pierwszym – do stopnia, w którym rozmyciu ulega prawdziwa kontrybucja i wyjątkowość tej czy innej osoby, tego czy innego działania. W przypadku Ady jej wkład w historię informatyki tylko w małym stopniu opiera się na tym osławionym „pierwszym programie”. O wiele większą rolę odegrało jej poetyckie widzenie świata (sama swój tok myślenia nazywała „poetycką nauką”), w tym świata matematycznego – umiejętność myślenia abstrakcyjnego, które pozwoliło jej roztaczać wizje jakże odmienne od tych, za którymi podążali jej pragmatyczni do bólu męscy koledzy. To w wizji Ady odnajdujemy bowiem świat, w którym maszyny – nazywane przez nas dziś komputerami – zdolne będą kiedyś do działań innych niż tylko kalkulacje. Jej wizja komputera odtwarzającego i czytającego muzykę wyprzedziła myśl techniczną o ponad 100 lat. To w jej myśli zakiełkowała potrzeba oddzielenia matematyki od „nauki o operacjach”, którą nazwano później informatyką.
A wszystko to w obliczu szwankującego zdrowia i powracającego bólu, mimo otumanienia kolejnymi lekami i substancjami. Wszystko to przed niesprawiedliwą, nowotworową śmiercią w wieku 36 lat.
Istnieje wiele powodów dla których warto sięgnąć po książkę Essingera. Znajdziecie w niej ciekawy obraz epoki, przepełniony znajomym nam literacko światem plotek, romansów i towarzyskich lapsusów (któż wiedział, iż lord Byron romansował z siostrą przyrodnią Mary Shelley, autorki Frankensteina?). Znajdziecie w niej wizjonerów, goniących za nieuchwytnym króliczkiem technologicznego postępu. Znajdziecie w niej wreszcie Adę. Kobietę, której nie da się „sformatować” do prostej roli wyemancypowanej buntowniczki – która jednak inspiruje, na wiele różnych sposobów.
Adę zapamiętam na zawsze.
O.
*Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem ZNAK.
**Zapraszam na film i na KONKURS!