Brytyjska mistrzyni thrillera Rachel Abbott nie pozwala czytelnikom o sobie zapomnieć i powraca z kolejną opowieścią o zbrodni w „Grze w morderstwo”.
To miał być najpiękniejszy dzień czyjegoś życia. Ślub w imponującej rezydencji w Kornwalii, w bajecznej niemal scenerii, pośród najbliższych przyjaciół. Jednak do ślubu nie doszło, przydarzyła się natomiast tragedia… Rok później goście wracają na miejsce, by wziąć udział w makabrycznej grze, grze w morderstwo i tym samym zrozumieć, co też wydarzyło się tamtego dnia.
Sięgając po kolejne powieści spod pióra Rachel Abbott nie można się zawieść – autorka zawsze wydaje się być w formie, lepszej lub gorszej, ale zawsze w formie. Tym razem w „Grze w morderstwo” przed oczami czytelnika rozgrywa się klasyczna opowieść o przyjaciołach, którzy stają się wrogami. Obserwujemy grupę uprzywilejowanych, bogatych ludzi, którzy odnieśli lub odziedziczyli prawdziwy sukces, a którym teraz świat wali się na głowy. Coś zburzyło ich perfekcyjną rzeczywistość, opadają po kolei maski, a pod nimi dostrzec można coś, czego nikt się nie spodziewał, nawet oni sami. Chociaż „Gra w morderstwo” nie imponuje fabularnie, a im bliżej końca, tym bardziej gmatwa się w chaosie, to rekompensuje czytelnikowi swoje niedociągnięcia zjawiskową lokacją i bohaterami, na których lubimy patrzeć, jak babrzą się we własnych brudach.
Z lektury sami wychodzimy nieco ubabrani, skołowani wyborami, przed którymi postawiono bohaterów, a to oznacza, że „Gra w morderstwo” potrafi sprawić moc czytelniczej frajdy. A o to przecież chodzi.
O.
*Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem FILIA.
**Zapraszam na film i na KONKURS!