Nie, to nie jest fikcja literacka. Nie, to nie wydarzyło się siedemdziesiąt lat temu. Nie, to nie działo się na rubieżach tego, co dzisiaj nazywamy trzecim światem. Ta historia wyszła na światło dzienne w styczniu 2018 roku. Historię rodziny Turpinów opisuje John Glatt w książce true crime – „Rodzina z domu obok”.
„Dzieci walczyły z potwornym głodem, pozwalano im na tylko jedną kąpiel w ciągu roku, musiały nosić miesiącami te same cuchnące ubrania. Choć oficjalnie podlegali domowemu obowiązkowi szkolnemu, wiele spośród rodzeństwa w wieku od dwóch do dwudziestu dziewięciu lat ledwie uzyskało edukację na poziomie pierwszej klasy podstawówki i dysponowało tylko elementarnymi umiejętnościami.”
LATA DOMOWEGO PIEKŁA
W połowie stycznia 2018 roku operatorka numeru alarmowego odebrała niepokojące zgłoszenie. Młoda kobieta, dziecięcym głosem, zaczęła snuć opowieść o koszmarze, jaki latami gotowali jej i jej rodzeństwu rodzice. Wysłane na miejsce jednostki policji nie mogły uwierzyć w to, co zastali w domu – domu rodziny Turpinów. Niemożliwy do opisania smród walających się ludzkich odchodów, niepojęty brud i… dzieci. Trzynaścioro rodzeństwa. Latami głodzonych, torturowanych, żyjących w niepojętych warunkach. To, co odkryli z czasem śledczy było jeszcze bardziej przerażające…
KOSZMAR SYSTEMU
Nie chcąc zdradzać zbyt wiele z tej dramatycznej opowieści – to czytelnik musi zadecydować, czy sięgnie po „Rodzinę z domu obok” Johna Glatta, czy ma dość siły, by znieść opisywane tam okrucieństwo. Okrucieństwo, w które trudno uwierzyć… Z zewnątrz to była przecież rodzina idealna. Rodzina perfekcyjna. Zwieńczenie amerykańskiego snu. Ojciec i matka, David i Louise, pokochali się za swoich szczenięcych lat i od zawsze marzyli o wielkiej rodzinie. On miał doskonale płatną pracę. Ona była panią w swoim domu. Ich bliscy i znajomi zazdrościli im przepychu. Turpinowie bowiem obnosili się ze swoim szczęściem. Wyjazdy do Disneylandu, dziesiątki najdroższych zabawek i „cudownie ułożone” dzieci. Dzieci, które na każdym zdjęciu publikowanym latami na mediach społecznościowych mają wytrenowane uśmiechy, od ucha do ucha. Nikt nie widzi, że pod jednakowymi dla całej trzynastki ubraniami kryją się dowody na wieloletnie znęcanie się – fizyczne i psychiczne. Tak, z zewnątrz Turpinowie byli doskonali. Jak nikt przecież potrafili się kamuflować i ukrywać swoje potworne twarze. Byli mistrzami tworzenia pozorów.
Dzieje rodziny Turpinów obnażają niedoskonałość amerykańskiego systemu, jednocześnie ukazując bolesną znieczulicę współczesnego świata. Turpinowie nie kryli się w cieniu, nie chowali się przed światem. Ba, z dumą, z butą panoszyli się po zamieszkiwanej przez siebie okolicy, publikowali karykaturalne wręcz zdjęcia na mediach społecznościowych. Przez pewien czas, niektóre ich dzieci korzystały z oficjalnego systemu nauki, chodzili do szkoły, uczęszczali na kursy. Mieli sąsiadów w każdym miejscu, w którym postanowili zamieszkać. Niektórzy uważali ich za nieszkodliwych dziwaków, za odludków, a inni z podejrzliwością spoglądali na ich pełen obfitości tryb życia. A dzieci? Tak, może miały chude rączki, ściśnięte twarze i zassane policzki, może śmierdziały, może ze strachem spoglądały na innych, ale przecież prowadziły aktywny tryb życia, miały kochającą rodzinę, więc po co zadawać pytania? Po co się wtrącać? Po co wciskać nos w nieswoje sprawy?
Ta historia znalazła swoje rozwiązanie – David i Louise Turpinowie odsiadują dożywocie za swoje czyny. Ich dzieci natomiast uczą się żyć od nowa. Jak jednak zaznacza jeden ze specjalistów, którzy wypowiadają się w książce Johna Glatta: „Kto wie, z iloma tego typu przypadkami mamy do czynienia w Stanach Zjednoczonych? Wbrew pozorom takie sprawy nie są rzadkie, ale dowiadujemy się o nich dopiero wtedy, gdy wydarzy coś strasznego.” Coś strasznego działo się z dziećmi Turpinów całymi latami, nikt jednak nie chciał reagować na sygnały alarmowe dobiegające z ich posesji, z ich domów. Łatwiej było uwierzyć w baśniowy, fikcyjny świat rodzinnej szczęśliwości, jaki budowali na publikowanych zdjęciach. Przerażająca historia.
O.
*We współpracy z Wydawnictwem FILIA.
Bardzo fajnie opisane – przyjemniej się czyta 🙂