Mroczny kryminał rodem z Finlandii – ” Morderstwo na Wyspie Szczęścia” Eeva Louko.
Do tej pory nie było kryminału rodem z Finlandii, który by zmiótł mnie z planszy. Aż do teraz. Powieść Evvy Louko w końcu pokazała na co Finów stać. A skąd to rozróżnienie w ogóle? Finlandia, chociaż teoretycznie nie należy do Skandynawii, to jako drugi język urzędowy uznaje szwedzki. Ba, wielu mieszkańców wyjeżdża do Szwecji, żyje w Szecji, a Finlandia jest ich miejscem rodzinnym, miejscem dzieciństwa. I chociaż daleko jest jej do tej uroczej krainy Muminków z sagi Tove Jansson, to wydaje się miejscem o wiele bardziej spokojnym i tradycyjnym od rozpędzonej współczesnej Szwecji czy Danii. U Evvy Louko widać to doskonale. Tam zbrodnia tli się gdzieś pod powierzchnią.
Na wyspie Lauttasaari dochodzi do brutalnego zabójstwa. Ktoś zabił miejscowego nauczyciela historii, a jego ciało znalazła przypadkowa nastolatka na miejscowej plaży. Ronja, córka ofiary, musi wrócić w rodzinne strony. Jej życie do tej pory było pasmem niekończących się porażek, Ronja jest w podłym nastroju, a nagła śmierć ojca i konieczność powrotu na wyspę tylko bardziej ją przygnębiają. Ale wraca, by przekonać się, że miejsce jej dzieciństwa i dorastania wcale nie było miejscem sielankowym. A jej rozbita przed laty rodzina miała w zanadrzu niejedną tajemnicę.
Bohaterka, która bierze śledztwo w swoje ręce. Zmowa milczenia. Przeszłość, która powraca. Eeva Louko snuje pozornie spokojną opowieść, w której zamysł zbrodni zakiełkował jeszcze przed laty. Zdążył zapuścić głębokie czarne korzenie, wypuścić cierniste gałęzie, plujące jadem kwiaty. Zemsta. Ukryta w cieniu, przyczajona, buzująca, by uderzyć pieczołowicie budowaną siłą w najmniej spodziewany momencie. To wszystko to rodzinne tajemnice i mała społeczność, która wie, że chociaż można znać cudze sekrety, to nie można ich rozstrzygać na głos.
I do tego powrót do domu – to motyw, który jest doskonałym punktem wyjścia nie tylko dla opowieści kryminalnych. Ronja wraca, ale nie jest to powrót triumfalny. Śmierć ojca to jedno. Zagadka jego śmierci to drugie. Ale trzecie, być może najważniejsze, to sama Ronja, która dopiero co przekroczyła trzydziestkę, a ma poczucie, że wszystko jest nie takie, jak być powinno. Nie ma sensu. Tej kobiecie brakuje punktu życiowego zaczepienia i być może, paradoksalnie, odnajdzie to właśnie na rodzinnej wyspie.
Czyta się z zapartym tchem, łykając rześki powiew północnych wód i niekończącej się wilgoci. Czekam na dalsze losy naszej bohaterki, bo chociaż „Morderstwo na Wyspie Szczęścia” zostało zamknięte, to ona nadal trwa.
O.
*We współpracy z Wydawnictwem Czwarta Strona.