
Kwiecień plecień, trochę zimy, trochę lata, trochę książkowych nowości na horyzoncie na dokładkę – zapraszam na premiery książkowe miesiąca!
Czytaj dalejKwiecień plecień, trochę zimy, trochę lata, trochę książkowych nowości na horyzoncie na dokładkę – zapraszam na premiery książkowe miesiąca!
Czytaj dalejMinimalistyczna opowieść o śmierci, o tajemnicach i dwóch kobietach, które połączy los – „Prawo linii” Pyun Hye-young.
Czytaj dalejPowieść druzgocząca, budząca prawdziwe dreszcze niepokoju pióra autorki niezwykłej, która na co dzień pracuje jako prywatna detektyw, szukając tych, którzy zniknęli bez śladu. „Poszukiwaczka dzieci” Rene Denfeld to historia zaginięcia, mroku i niegasnącej nadziei.
Czytaj dalejPo „Sednie życia” i „Piętnie dzieciństwa” autorka powieści obyczajowych Katarzyna Kielecka kontynuuje dzieje rodzeństwa Rawickich, dorzucając do swojej opowieści mieszankę sensacji i thrillera – dylogia „Ślady. Psim tropem” i „Ślady. Rudy warkocz” zaskoczy miłośników prozy autorki!
Czytaj dalejPo „Gwiazdach Oriona” i „Czasie Wagi” czas na kolejny, kryminalny tom serii astronomicznej z Emilem Stomporem w roli głównej. Polska kryminałem stoi, co udowadnia Aleksander Sowa w „Wenus umiera”.
Czytaj dalejMiędzy prawdą a fikcją, między historią a zmyśleniem – Juan Gabriel Vásquez snuje opowieść o teoriach spiskowych i zamachach, które naznaczyły Kolumbię na dziesięciolecia w „Kształcie ruin”, powieści, która znalazła się pośród finalistów Międzynarodowej Nagrody Bookera.
Czytaj dalejKiedy Kingsbridge nie było jeszcze Kingsbridge, a sen o katedrze dopiero miał się ziścić… „Niech stanie się światłość” Kena Folleta.
Czytaj dalejKto wyczekiwał kontynuacji „Piętna” Przemysława Piotrowskiego, ten może zacierać pazurki, bo nadszedł czas „Sfory”!
Uwaga: jeśli Drogi Czytelniku jeszcze nie czytałeś „Piętna”, to wiedz, że to jedna z tych serii, które warto czytać po kolei, bo obie historie są ze sobą połączone. A jeśli nie wiesz, czego się po „Piętnie” spodziewać – zapraszam na recenzję (klik! klik!).
Czytaj dalejJedno z moich najwcześniejszych, wyraźnych wspomnień wczesnego dzieciństwa to pogrążony w mroku, nieskończenie długi korytarz z podłogą usianą petami i gruchającymi gołębiami gdzieś nad głową. Wokół hulający, gwiżdżący wiatr i mama niosąca jamnika pod pachą, próbująca dostać się do działającej windy w klatce obok. Do dzisiaj ten moment wraca w moich snach. Czasami to korytarz prawdziwy, czasami wyolbrzymiony monumentalny, oniryczny korytarz wieżowca, który mógłby być symbolem jednego z tym pseudo-corbusierowskich koszmarków, jakich powstawało na pęczki w tamtych utylitarnych, modernistycznych czasach. Korytarz budynku, który mam we krwi, kawałek blokowiska, w którym się wychowałam, w którym mieszkam, odprysk domu o milionach zapachów, setkach mieszkańców, dziesiątkach mniejszych i większych problemów, niezmiennych od lat.
Takim budynkiem kultowym już w niechlubnej historii polskiej architektury współczesnej jest PRL-owski mrówkowiec, drugi pod względem długości budynek mieszkalny Europy, groteskowy fenomen, który miał być jedynie tymczasowym rozwiązaniem, czyli gdański falowiec, który stał się bohaterem realistycznie-magicznej powieści Moniki Milewskiej Latawiec z betonu. Czytaj dalej