Baśniowy, dramatyczny retelling, który łączy w sobie nastrój „Wielkiego Gatsby’ego” Scotta Francisa Fitzgeralda z „Jeziorem łabędzim” Piotra Czajkowskiego.
Wszyscy czekają na coroczne zaproszenie. Ulotne, nagłe, zaskakujące jak pierwszy śnieg. Zaproszenie na bal. Kto zaprasza? Nie wiadomo, ale jest to wydarzenie sezonu. Bidujący malarz Forster Sylvan oczarowany jest atmosferą imprezy, szczególnie występem baletnicy, która znika pośród cieni. Odetta Lakely – tak nazywa się dziewczyna – ma swoją tajemnicę. I jest też częścią tajemnicy kogoś innego. Uczucie Forstera i Odetty jest też nagłe, a walka o jego przetrwanie…spowita mrokiem i starą magią.
Spektakularny retelling, który porywa atmosferą, pomysłem i wreszcie – melancholią. Tak, to jest opowieść o miłości. Tak, jest w tej historii magia. Ale jest też poświęcenie, jest koszmar, jest poczucie, że można wszystko utracić.
Kto pamięta „Północ w Everwood”, czyli retelling „Dziadka do Orzechów”, który stworzyła Kuzniar, ten z pewnością pamięta też cukierkową, słodziuchną atmosferę całości. Do schrupania. „Zaklęta w łabędzia” ma w sobie natomiast bąbelki szampana, ulotne mgiełki drogich perfum, welwetową poświatę i błyski. W końcu to szalone lata 20., dekadencki czas frędzli, cekinów i jazzu.
Piękne jest odniesienie do powieści Fitzgeralda, która po zakończonej lekturze sprawiała, że łza kręciła się w oku. Jednak to balet Czajkowskiego i jego „Jezioro Łabędzie” wiodą tutaj prym. I czarna magia, bo nasza bohaterka jest skazana na życie w ciemności. Tragizm jej sytuacji rozciąga się w całej okazałości, spowijając powieść mglistą poświatą czegoś, co czai się w cieniu.
Będziecie wstrzymywać oddech przy lekturze! Będziecie zachwycać się prozą samej Kuzniar. Ale nade wszystko – będziecie z bijącym sercem śledzić losy naszej pary bohaterów, którzy walczą z czymś, co wykracza poza ich moce. Ba, nawet poza ich miłość. Aż wbiło mnie w fotel na końcu. No takie oczekiwanie na Święta to ja rozumiem!
O.
*We współpracy z Wydawnictwem Albatros.