Książki na lato i na wakacje

Summertime, time, time
Child, the livings easy
Fish are jumping out
And the cotton, Lord
Cottons high, Lord so high

Summertime Janis Joplin

Moi Drodzy,

Nadeszło lato. W rozpalonym słońcu czas jakby zwalnia, rozciąga się, wydłuża Powietrze drga, dygocze, tworzy iluzje i fatamorgany. I znów drzewa szumią o gorących wiatrach, o słońcu, które smaży i przypala, o mgle, która czasami schodzi prosto z morza O deszczu, który spada nagle i gwałtownie, by już za chwilę parować wilgocią dżungli. O ożywczym powiewie w najgorętsze dni, o nocach gwieździstych, które aż proszą się o romantyczne przygody. Tak, nadszedł letni czas.

Czytaj dalej

KSIĄŻKI NA WIOSNĘ – 10 książek do przeczytania na jeden chaps!

Moi Drodzy,

Nareszcie wiosna zawitała na Wielkiego Buka! Marzanny utopione, pączki na drzewach powoli gotowe do zakwitnięcia, a ciepły powiew niesie ze sobą śpiew ptaków. Już za chwilkę zrobi się soczyście, kwieciście, trawiasto! Do tego wiosna to taki mały Nowy Rok. Budzimy się po zimowym uśpieniu, odświeżeni, pełni energii, gotowi do działania i jeśli ktoś miał kłopot z noworocznymi postanowieniami, to nie ma tego złego można zacząć od nowa, biała kartka na starcie. Czytaj dalej

„Kochanek” Marguerite Duras

Bombla_Kochanek

 

„Dziewczyna wsiada do czarnego auta. Drzwi się zamykają. Naraz pojawia się ledwie wyczuwalny smutek, jakby zmęczenie, światło na rzece blednie. Leciutkie ogłuszenie, wszędzie mgła.”

Każdego roku, zawsze jakoś tak w początkach kwietnia, ewentualnie w połowie miesiąca, przychodzi taki krótki moment wielkich upałów. Tuż po mroźnej zimie przyroda stwarza pozory wczesnego lata, wszystko naraz zaczyna budzić się do życia, czuć witalność w każdym najmniejszym pączku. A zaraz po tej dziwnej fali „truskawkowej wiosny” zaczynają się pierwsze ciepłe burze, ulewy, które zamiast ukojenia przez kilka dni tworzą aurę dusznych tropików. W powietrzu czuć wilgoć, zapach ziemi i wnoszących się roślin. Nowa pora roku przejmuje dowodzenie i wkracza pełną parą. To właśnie w te pierwsze przesycone wilgocią, pozornie gorące dni przypomina mi się pewna wyjątkowa powieść. Jedna z tych, do których wracam prawie każdego roku, gdy za oknem snuje się aura zapowiadająca prawdziwą wiosnę. Historia namiętności i niegasnącego pożądania, opowieść o miłości i odkrywaniu siebie. Jedna z najbardziej poruszających francuskich opowieści z wątkiem autobiograficznym – „Kochanek” („L’Amant”) Marguerite Duras.

Powieść ukazała się po raz pierwszy w 1984 roku i od razu stała się ewenementem wydawniczym, a jeszcze tego samego roku zdobyła prestiżową Nagrodę Goncourt. W kilka lat później, gdy powstawał film na podstawie „Kochanka” pod tym samym tytułem, o Marguerite Duras znowu stało się głośno, gdy przyznała, że to właśnie jej osobiste doświadczenia z młodości stały się podstawą do napisania powieści. Podobnie jak jej bohaterka, pisarka urodziła się w indochińskiej francuskiej kolonii, w jednym z sajgońskich miasteczek, gdzie jej rodzice prowadzili miejscową szkołę. Jednak po śmierci męża, matka Marguerite zabrała dzieci (dwóch synów i córkę) i wyprowadziła się do Sa Dec, również w jednej z prowincji Sajgonu. Opowiadana przez nią historia zaczyna się właśnie tam, pod koniec lat dwudziestych, gdy dziewczyna ma lat piętnaście i pół. I od tego momentu zapominamy o Marguerite, a wkraczamy w życie bezimiennej bohaterki „Kochanka”.

Jak to bywa w opowieściach-wspomnieniach, historia rozpoczyna się wiele lat po wydarzeniach, gdy narratorka już z pewnej rozmytej perspektywy niby snu przypomina sobie młodzieńcze lata. Myślami powraca do smutnych dni dzieciństwa, gdy po śmierci ojca pogarszająca się z dnia na dzień finansowa sytuacja rodziny, zmusza jej matkę do przeprowadzki i podjęcia się pracy na pensji w sajgońskim Sa Dec. Od pierwszych zdań wypływających spod pióra autorki czujemy gorycz. Czujemy jakiś chłód i dystans do tych najwcześniejszych wspomnień. Czytamy o dziewczynce, która żyła w ciągłym strachu i wstydzie. Śmiertelnie bała się starszego brata, ulubieńca matki, który znęcał się psychicznie i fizycznie nad całą rodziną. Bił, wyzywał, kradł – matka wybaczała mu wszystko, bo był najstarszy i był najbardziej jej.  Prawdziwy syn. Pierwszy i jedyny. Nieistotne było wcale, że był jeszcze jeden chłopiec w domu i dorastająca dziewczynka. Oni musieli się podporządkowywać pod humory starszego brata, szeptać po kątach, uciekać wzrokiem, ukrywać, gdy nadchodziła odpowiednia pora. Nie mieli nikogo do obrony. Rządziła przemoc i humory sadysty.

Jej matka od zawsze była nieszczęśliwa. Biernie pogodzona z losem, wiecznie smutna, przekonana o utracie wszelkiej kontroli. Jednak umiała stwarzać pozory. Udawać, że to ich kolonialne życie jest takie normalne. Takie zwyczajne i szczere. Kiedy udawała, że wcale nie żyją w skrajnej nędzy i wbrew zdrowemu rozsądkowi wciąż trzymała na służbie boya. Nie dojadali, albo żywili się resztkami, ale przynoszonymi im przez służącego, jak na białą rodzinę kolonistów przystało. Pozory szczęścia stwarzała również wtedy, gdy odsyłała najstarszego syna daleko od domu. Organizowała wtedy wielkie sprzątanie, grała na pianinie i tańczyła z młodszymi dziećmi. Albo wtedy gdy nieobecnym wzrokiem spoglądała na swoją dorastającą córkę i rozmyślała o jej przyszłości. O wykształceniu, które dziewczyna musi zdobyć. I wtedy gdy kupowała jej dziwne, niedopasowane do rosnącego ciała ubrania, które na dorosłej kobiecie byłyby znoszonymi łachmanami, ale na jej córce wyglądały jakoś inaczej. Ulotnie i bardzo prowokacyjnie. Wyobraźcie sobie piętnastolatkę – jeszcze niepewne, dojrzewające ciało. Na nie narzucona znoszona, niemal przezroczysta sukienka po matce. Bez rękawów. Z dużym dekoltem. Na głowie męski, przekrzywiony kapelusz. Na stopach wieczorowe pantofelki na obcasie. Sama o sobie dziewczyna mówi „urocza”, „czarująca”, bo spoglądają na nią inni biali mężczyźni z kolonii i składają dwuznaczne propozycje, zapraszając do siebie pod nieobecność ich żon. Dziewczyna nie korzysta, ale zapamiętuje. Upaja się swoją wyjątkowością. Ta cała przeszłość prowadzi do nieuniknionego. Buduje podwaliny dla jej przeznaczenia.

I pewnego dnia, tego wyjątkowego dnia, płynąc przez rzekę Mekong do szkoły, dziewczyna wchodzi do limuzyny bogatego, przystojnego Chińczyka. Ona już wie dlaczego on ją zaprosił. I wie do czego jej zgoda doprowadzi. A jednak waha się jedynie przez moment. I on i ona wpadają w pułapkę. Godzą się oboje na przekroczenie pewnej bariery, tak rasowej, jak społecznej. Z dnia na dzień zatracają się w sobie. Są odpowiedzią na swoje potrzeby. W jego wilgotnej, dusznej garsonierze, w upalne popołudnia oddają się namiętnościom. Ona po raz pierwszy w życiu. Na własne życzenie. Romans biednej, upodlonej białej dziewczynki z bogatym, starszym od niej Chińczykiem to nadgryzanie zakazanego owocu. Tworzenie ostatecznej bariery przed jej potworną, rozpadającą się rodziną. Poznawanie ciała, upajanie się pożądaniem to bunt przeciw przemocy, przeciw zamkniętej na prawdę matce, przeciw wszystkiemu co brudne i złe. Zachodzi transgresja możliwości, transgresja oczekiwań i pragnień – byle iść dalej, byle nie patrzeć za siebie. Beż żalu. Bez miłości.

Nie jestem pewna czemu „Kochanek” powraca do mnie w wiosennej porze każdego roku, bo w Sajgonie z tej powieści wiosny nie ma. Jest tylko ciężka wisząca upalna wilgoć. Monotonia, która wysysa życiową energię i odbiera chęć do normalności. Jest w tej dusznej, przepełnionej fizycznością atmosferze coś, co przyciąga do siebie dziewczynkę i mężczyznę i prowokuje do kolejnych wydarzeń. Inspiruje do przekraczania kolejnych granic i łamania tabu. Ona buntuje sie przeciw tyranii brata i  obojętności matki, on przeciw ojcu i przeciw grupie społecznej, do której należy. Każde z nich szuka w ramionach tego drugiego siebie, odbicia i potwierdzenia, że są istotni, że sami decydują o swoim życiu. W tych pierwszych oparach namiętności chcą się przekonać, że tylko od nich zależy ich kolejny krok. Pragną wierzyć, że mogą stanąć naprzeciw przeznaczeniu.

„Kochanek” Marguerite Duras wzbudza w czytelniku różne, zupełnie skrajne emocje. To powieść kontrowersyjna, ale w najlepszym tego słowa znaczeniu. Historia prawdziwa-nieprawdziwa, łącząca w sobie rzeczywiste wspomnienia i literacką fikcję. O dziewczynie, która w ramionach starszego kochanka poszukiwała siebie i właśnie w tej jego pogrążonej w mroku garsonierze odnalazła to, czego pragnęła. Siłę, która pozwoliła jej wyzwolić się ze szponów toksycznej rodziny i odnaleźć ścieżkę do zostania pisarką. Przestała bać się marzeń. Stała się po prostu sobą.

O.

*W ramach bukowej ciekawostki: w tym roku, a dokładnie 4 kwietnia minęła setna rocznica urodzin tej wyjątkowej francuskiej pisarki.

Walentynkowa Uczta Miłości 2014

Bombla_UcztaMilosci2014

Ach, ach, ach! Jak romantycznie! Jak różowo! Jak serduszkowo w powietrzu! Walentynkową Ucztę Wielkiego Buka czas rozpocząć! Amorki? Są. Czerwone piórka? Prawie. Miśki, czekoladki  i wszystkie inne atrybuty zakochanych? Są i świecą triumfy na miejskich wystawach. W powietrzu znowu roznosi się zapach szaleństwa i pudrowej tandety, a to nieomylne oznaki, że nadeszło Święto Zakochanych.

Wiem, wiem – wielu z Was z pewnością Walentynkami gardzi, albo co najmniej nie przepada. Powodów na taki stan rzeczy jest z pewnością wiele i nikogo nie oceniam 🙂 Ja natomiast ten uroczy dzień lubię. Jest zabawnie, jest różowo-czerwono i pozytywnie w powietrzu.

W tym roku postanowiłam nie zamęczać Was niepotrzebnie romansidłami przez większość lutego, jak zrobiłam w roku poprzednim, ale w zamian przygotowałam dla Was listę pięciu opowieści o miłości-niemiłości, silnych uczuciach i złamanych sercach, które z pewnością przypadną Wam do gustu. To następne w kolejności buki po absolutnych romantycznych klasykach (TUTAJ), które uwielbiam, i które doskonale sprawdzą się na porządną miłosną lekturę 🙂

Kochanek„Kochanek” Marguerite Duras („L’Amant”)

O pierwszych namiętnościach i rozbudzonych zmysłach w parnym, wietnamskim Sajgonie lat trzydziestych. To jeszcze czasy indochińskich kolonii, tuż przed wojną, zanim Francja utraciła terytorium i wszyscy musieli się ewakuować. Nastoletnia Francuzka nawiązuje gorący, naznaczony perwersją romans z bogatym, dorosłym Chińczykiem. Mało tu uczuć, więcej ciała i budzącej się do życia seksualności. Utrata niewinności, konflikty rodzinne i społeczne, słodko-gorzki smak zakazanego romansu. A wszystko w intensywnym, buzującym, rozerotyzowanym stylu Marguerite Duras. Pozycja obowiązkowa.

KochanicaFrancuza„Kochanica Francuza” John Fowles („The French Lieutenant’s Woman”)

Historia nietypowa, bo o trzech całkowicie różnych zakończeniach, w zależności od nastroju i potrzeb czytelnika. Połowa XIX wieku. Nadmorskie miasteczko na brytyjskim wybrzeżu. To tam, po latach udręki, próbuje ułożyć sobie życie Sarah Woodruff, kobieta wyklęta, o złej sławie tytułowej „kochanicy Francuza”. Tam poznaje ją młody Karol Smithson, którzy przyjeżdża w odwiedziny do narzeczonej. Bezkompromisowa, niezależna i lekko niezrównoważona Sarah przyciąga tego dżentelmena jak magnes, a jej nowoczesna postawa niejako zmusza go do zweryfikowania swoich purytańskich poglądów. Warto poznać.

KochanekLady„Kochanek lady Chatterley” David Herbert Lawrence („Lady Chatterley’s Lover”)

Idealny przepis na intensywny w doznania romans. Ona, Constance Chatterley, jest angielską arystokratką. On, Oliver Mellors – ubogim leśniczym. Ona, odrzucona i psychicznie stłumiona przez kalekiego męża, szuka nowych miłosnych doznań. On nie ma nic przeciwko zalotom delikatnej, wrażliwej kobiety z wyższych sfer. Rozpoczyna się mocno cielesny, zakazany romans, z konfliktem klas w tle.  Powieść swoiście legendarna, spowita mgiełką skandalu, wielokrotnie ulegała przymusowej cenzurze ze względu na swoje otwarte i szczegółowe opisy seksualnych praktyk.

KONICA MINOLTA DIGITAL CAMERA

„Księżna de Clèves” Madame de La Fayette („La princesse de Clèves”)

Dramatyczna opowieść o miłosnym trójkącie, którego… nie było. Piękna, szesnastoletnia panna de Chartres wychodzi za mąż za księcia de Clèves, niestety bez miłości. Wbrew zdrowemu rozsądkowi i wbrew zasadom wpojonym przez matkę, dziewczyna zakochuje się w znanym dworskim kobieciarzu, który ją adoruje. Rozkwita uczucie, które nie powinno w ogóle mieć miejsca, w młodziutkiej księżnej rodzą się wyrzuty sumienia, które prowadzą ją do smutnego zakończenia. Powieść urocza, „wykwintna” – absolutny francuski klasyk.

Rozważna„Rozważna i romantyczna” Jane Austen („Sense and Sensibility”)

Powiedzmy sobie szczerze – nie ma literatury romantycznej bez Jane Austen. To moja trzecia ulubiona powieść autorki (po „Emmie” i „Dumie i uprzedzeniu”). I jak to u tej brytyjskiej pisarki bywa są dwie zupełnie różne siostry, obie na wydaniu, jest książę z bajki, który okazuje się zwykłą żabą, jest poczciwy nieudacznik, który okazuje się tym wymarzonym. Jest pierwsza miłość, małe namiętności, złamane serca, nieporozumienia, magiczne wyznania i masa perypetii, które łączą wszystko idealnie w austenowską całość. Klasyka romansu.

Poniżej, dla przypomnienia i do poczytania, mam też dla Was zeszłoroczne wpisy z cyklu Uczta Miłości Wielkiego Buka 2013:

A mi nie pozostaje nic innego, jak życzyć Wam pięknych chwil z książką w łapkach 🙂

O.