Zapowiedzi książkowe: LUTY 2018

Premiery_Luty_2018_BlogMiniatura

Moi Drodzy,

Luty zaskakuje od pierwszych mijających chwil – to niby najkrótszy miesiąc w roku, a ilość doskonałych zapowiedzi i nadchodzących premier książkowych oraz wydawniczych jest porażająca. Wybrałam dla Was zaledwie garść tych, na które zwróciłam uwagę, a które zawróciły mi w głowie. Czytaj dalej

TOP 5 OPOWIEŚCI O NAWIEDZONYCH DOMACH

Opowieści o nawiedzonych domach - TOP5 Wielkiego Buka

Opuszczone, opustoszałe domy noszą piętno ludzkiej przeszłości. Stoją osamotnione, nawet jeśli otoczone przez życie, to już jakby martwe, zawieszone w wiecznej ciszy. W ich ścianach odbijają się echa zapomnianych wspomnień, najistotniejszych emocji wyrytych w jego murach. W powietrzu wraz z drobinkami kurzu unosi się czyjś nieuchwytny zapach, zamknięty na zawsze, hulający po pokojach wraz z przeciągami. A nocą Przy pełni księżyca, kiedy jakiś śmiałek podejdzie blisko drzwi, to być może usłyszy nawet jakieś głosy, w wyobraźni dojrzy tańczące w cieniach widma, uwierzy, że dom ożywa na nowo, rozjaśnia się i pogrąża w iluzjach tego, co odeszło już na zawsze i nigdy nie wróci.

A wędrowcy dziś w dolinie
Przez dwa okna krwią płonące
Widzą kształty rozdźwięczone
Fantastycznie kołujące
I, jak rzeki wir szalonej,
Rój zgrzytliwych płynie ech
Poprzez wrota wykrzywiony
Bez uśmiechu w wieczny śmiech.

przeł. Bolesław Leśmian

Czytaj dalej

BEZSENNE ŚRODY: „Summer People” Shirley Jackson

Bombla_BezsenneSummerPeople

 

„Well, he said again. Never been summer people before, at the lake after Labor Day.”

O tym, że „Piekło to drugi człowiek” pisałam już przy okazji opartej na faktach „Dziewczyny z sąsiedztwa” Jacka Ketchuma. I tak naprawdę powinnam się powtórzyć, bo to jakże genialne stwierdzenie Jean-Paul Sartre’a pozostaje wciąż aktualne nie tylko jeśli chodzi o rzeczywistość i życie samo w sobie, ale także niezmiennie odnosi się do kolejnych dzieł literatury światowej. Człowiek człowiekowi wilkiem. Człowiek to horror drugiego człowieka. Wiedziała o tym także amerykańska pisarka Shirley Jackson, która z wiekiem pogrążała się w postępującej agorafobii, a swoje lęki i frustracje związane z przebywaniem wśród ludźmi przelewała na papier, tworząc coraz to bardziej przerażające wizje osaczonych bohaterów  – pamiętacie „The Lottery”?  Jednak strach przed innymi, przed obcością, przed niebezpieczeństwami, jaki czają się w drugim człowieku zawarła także między innymi w jednym ze swoich najdoskonalszych opowiadań grozy zatytułowanym „Summer People” (dosł. „Letnicy”). Nie jest to typowa groza, bo po raz kolejny sielankowość otoczenia stwarza pozory bezpieczeństwa. To groza narastająca, nieunikniona, czołgająca się w stronę popadających w obłęd bohaterów.

Gdzieś na północnej amerykańskiej wsi, w rejonie Nowej Anglii, państwo Allisonowie posiadają swój letni domek. To dla nich bardzo wyjątkowe miejsce, za którym tęsknią zawsze, gdy mają powrócić na resztę roku do pędzącego szalonym życiem dużego miasta i codziennych obowiązków szarej rzeczywistości. Na wieś przyjeżdżają co roku już na początku lata, by spędzić letnie miesiące i wyjechać przy pierwszych chłodach, tuż przed Świętem Pracy. Ale tego roku pani Allison wpada na pomysł, by zostać dłużej. Nie są już młodzi, dobiegają sześćdziesiątki, nic ich nie goni i tak naprawdę nie czują potrzeby tak szybkiego powrotu. Malownicza wieś w pełni babiego lata i własny, przytulny domek kuszą, by zostać miesiąc dłużej. I zostają. Pomimo zawoalowanych ostrzeżeń miejscowych, którzy co krok powtarzają, że przecież „Nikt z letników nie zostaje dłużej jak do Święta Pracy”, bądź tych bardziej dosłownych, typu „Sądziłam, że wyjedziecie wcześniej”, itp. Allisonowie nie widzą jednak w tym żadnego problemu (czują się już prawie jak miejscowi) i nie rozumieją, że oni po prostu MUSZĄ wyjechać. Wkrótce jednak przekonają się na własnej skórze, że urocza wieś, tak przyjacielska dla turystów latem, po sezonie może stać się okrutną pułapką, z której nie będzie ucieczki.

Poczucie zagrożenia rodzi się tutaj ze zdania na zdanie, po kawałku, po trochu. Najgorsze jest to, że to czytelnik jako pierwszy zauważa, że w tym natrętnym przekonywaniu do wyjazdu jest coś bardzo nie tak, jak powinno być. Chciałoby się krzyknąć do pani Allison: „Wyjeżdżajcie!”, ale ona nie słucha, bo tak jej się dobrze żyje na wsi. Przecież co roku tu przyjeżdża, przecież ma tutaj tylu „przyjaciół” wśród miejscowych, że sama prawie czuje się jak miejscowa i traktuje nowoprzybyłych z politowaniem. Nie zauważa, że ani ona, ani jej mąż nigdy nie będą „stąd”. Obcość wpisana jest w ich przyjezdność. Są jedynie letnikami, tak jak każdy inny i nic tego nie zmieni. A letnicy przecież, w zgodzie z niepisaną umową, z niepisaną tradycją, wyjeżdżają przed Świętem Pracy, bez względu na pogodę, czy wolny czas. Przeraża ponownie ta wizja małych miasteczek, mieścinek i wsi, w których przybysz z zewnątrz to ofiara z założenia. Te nieszczere uśmiechy, te fałszywe transakcje, ta wymuszona pomoc… Letnia enklawa, która z ostatnimi promieniami słońca zamienia się piekło okrucieństwa.

Dzisiaj nie zmrużę oka, bo już stoją u moich drzwi.

O.

* „Summer People” to kolejna z opowieści na jeden chaps, idealna do śniadania, zakąski, w przerwie w pracy lub w letni wieczór 🙂 Do poczytania bezpośrednio w sieci znajdziecie TUTAJ.

BEZSENNE ŚRODY: „The Lottery” Shirley Jackson

Bombla_BezsenneTheLottery

„There’s always been a lottery.”

Zawsze odczuwałam swoisty lęk i dystans wobec małych, ograniczonych od lat społeczności. Wizja wniknięcia w struktury takich niewielkich wiosek, odizolowanych od reszty świata miasteczek wydaje mi się przedsięwzięciem wielce ryzykownym, prowokującym do skomplikowanych sytuacji i niekontrolowanych wydarzeń. Obcy wśród samych swoich. Gość na kolejne kilka pokoleń, zanim w pełni zostanie się zaakceptowanym. Odwieczne struktury, układy i zasady panujące w wśród takich społeczności maja w sobie coś bardzo pierwotnego, coś co pozwala powrócić myślami do czasów, zanim to wszystko tak naprawdę na dobre się rozpoczęło. W końcu cywilizacja została zbudowana na wyborze człowieka. Na ustanowieniu reguł, którymi grupa ludzi ma się między sobą kierować. Na braterstwie, miłości, ale także na umiejętności pozbywania się tego, kto ze struktur się wyłamuje, kto nie pasuje do jedynej, dobrej, ustanowionej formy. Łatwo w takich grupach stać się Innym. Wyrzutkiem, niechcianym i nienawidzonym. Wystarczyło wyłamać się tylko trochę, tylko odrobinkę, przez moment stać się wyjątkowym, by juz na zawsze przybrać formę heretyka, dziwaka, czy czarownicy. A takich trzeba się pozbyć. Szybko i łatwo. Na przykład za pomocą corocznej loterii.

W losowaniu i ostatecznym ukształtowaniu przeznaczenia jednego z nich biorą udział bohaterowie krótkiego opowiadania Shirley Jackson zatytułowanego „The Lottery” („Loteria”). W małym miasteczku, w zasadzie wiosce zamieszkałej przez trzysta osób znających się na wylot, każdego roku w pewien czerwcowy dzień od zawsze odbywa się loteria. Wszyscy mieszkańcy, co do jednego, muszą stawić się na placu i wziąć udział w losowaniu. Nikt nie zna początków tej tradycji i nie potrafi wyjaśnić jej istoty czy celu – loteria w wiosce odbywa się od zawsze i tak ma być. Zasady losowania są bardzo proste. Z czarnego pudełka (które po latach już w ogóle nie jest czarne), każdy z mieszkańców wyciąga po jednym głosie. Na jednym ze świstków papieru narysowana jest czarna kropka. Nic więcej. Nikt nie chce wylosować czarnej kropki, bo każdy, nawet najmniejsze dziecko wie, czym kończy się czarna kropka i co dla takiej osoby oznacza. I tylko tyle. Lub aż tyle. W powietrzu czuć rosnące podniecenie – na kogo tym razem padnie los?

„The Lottery” to historia społeczności ślepo trwającej w tradycji, podążającej tropami swoich przodków, nie zważając wcale na zmiany obyczajowe, czy cywilizacyjne. Zakorzenieni w okrutnej przeszłości kontynuują ustanowione przed wiekami losowanie, korzystając z reliktów śmierci z danych lat. Przeraża powszechność tego losowania, pośpiech w kolejnych, mechanicznie odgrywanych czynnościach. Bo każdy chce wrócić do swoich zadań, do domu, mieć to już za sobą. Wielkie spotkanie miejscowych, na którym każdy się śmieje, a jednocześnie śledzi nawet najmniejszy swój ruch. Groza wypływa z oczekiwania na werdykt i z jego beznamiętnej egzekucji. Nie liczą się wtedy już więzy rodzinne. Nie liczą się przyjaźnie czy miłości. Każdy jest sobie równy. Każdy może w chwilę moment stać swoim największym wrogiem. A wybór może paść na każdego. Jest zupełnie przypadkowy, niewymierzony w niczyją słabość. Przynajmniej tak się wydaje. Przynajmniej w to chcemy wierzyć. W końcu tak miało być. Tak jest co roku. Tak jest od zawsze. Bo loteria nie ma początku i nie widać jej końca. Trwa, nawet poza upalnym czerwcowym dniem, poza placem zgromadzeń, wryta w podświadomość mieszkańców, ich umysły i serca.

Dzisiaj nie zmrużę oka, bo boję się, że pewnego dnia wybór padnie na mnie.

O.

*Pełny tekst tego króciutkiego opowiadania Shirley Jackson znajdziecie całkiem za darmo, w oryginale TUTAJ (klik! klik!)

Bukowa jesień

Bombla_JesienneBuki

Już prawie jesień! Tuż, tuż, tylko dwa dni! Nareszcie! Doczekałam się i w końcu nadeszła. Większość z Was pewnie marudzi, że koniec lata i zimno, ale dla mnie dopiero teraz zaczyna się to, co lubię najbardziej na świecie. Rześkie, chłodne powietrze, które już niebawem przeobrazi się w kujące igiełki o poranku. Piękne, żółte liście na drzewach, odurzająca kolorem, cudna jarzębinowo-czerwona jarzębina. I kasztany – dobrze, że sobie przypomniałam, bo muszę pobiec pozbierać, zanim dzieciaki powybierają najlepsze.

Nadchodzi czas swetrów, szalików i kurtek. Nie wspominając o wysokich butach, które uwielbiam. Czas Dziadów i Halloween. W powietrzu zapach liści i cynamonu. Będzie padać i wiać tak intensywnie, że siedzenie w kulce pod kocem będzie w pełni uzasadnione. W ręku kubek gorącej herbaty z imbirem. Ewentualnie ciepłej czekolady. A na talerzyku ciasto, najlepsze z najlepszych – dyniowe! Tak, zdecydowanie uwielbiam jesień. I uwielbiam typowo jesienne lektury, w których jest mrocznie, wietrzenie i deszczowo.

Z tej okazji, specjalnie dla Was, na (moim zdaniem) najpiękniejsze miesiące w roku, wybrałam dziesięć lektur doskonałych na jesienne dni, gdy za oknem pada i wieje:

iris1. „Czas aniołów” Iris Murdoch („The Time of the Angels”)

Smutna historia pewnej londyńskiej plebanii. Niby w angielskiej stolicy, a na obrzeżach, we mgle, mocno odcięta od całego świata. Pogrążona w mroku, w zimnym, w przesiąkniętym wilgocią budynku. I jej mieszkańcy, tak samo mroczni, pełni tajemnic i odizolowani. To opowieść o samotności, niezrozumieniu i utracie wiary w Boga. Mistrzowskie dialogi, wyraziści bohaterowie i brytyjska melancholia. Miejscami trudna, miejscami bluźniercza. Zmusza do myślenia.

Frankenstein2. „Frankenstein” Mary Shelley („Frankenstein”)

O tej opowieści nie sposób napisać, że nie jest kultowa. Historia Victora Frankensteina to tragiczna w skutkach próba odkrycia sekretu życia. Wyrwania bogom umiejętności stworzenia i wskrzeszenia drugiego człowieka, bez względu na skutki. O ucieczce od odpowiedzialności za swój własny twór, za „dziecko” nauki i potworności ambicji, która zniszczyła jego samego i jemu najbliższych. Na zawsze aktualna, lektura obowiązkowa.

poe3. „Opowieści miłosne, śmiertelne i tajemnicze” Edgar Allan Poe

Dla tego amerykańskiego pisarza powinnam stworzyć osobą kategorię, tylko i wyłącznie dla niego i jego twórczości. Zbiór opowieści to wszystkie najważniejsze teksty pełne mroku, pasji, miłości, zbrodni, ciemności i śmierci. Są odpowiedzią na grozę ludzkiego istnienia i poruszają najważniejsze dla ludzkiej kondycji kwestie. W prozie Poe nie ma ucieczki – bohaterowie konfrontowani są ze swoimi obsesjami, często półsennej atmosferze rodem z koszmaru, gdzie nie do końca wiadomo, czy to jeszcze sen, czy już rzeczywistość.

jane4. „Dziwne losy Jane Eyre” Charlotte Brontë („Jane Eyre”)

Stanowczo jedna z moich ulubionych, klasycznych opowieści o wielkiej miłości, w jesiennym, gotyckim stylu. Pachnie deszczem, mgłą i angielskim powietrzem XIX wieku. Młoda dziewczyna, tytułowa Jane, zostaje guwernantką w posiadłości pana Edwarda Fairfaxa Rochestera. Między właścicielem a dziewczyną rodzi się uczucie, na przekór czasom i na przekór ich pozycjom społecznym. Jednak zarówno Rochester jak i jego posiadłość skrywają mroczne tajemnice z przeszłości, które jak na złość zaczynają wychodzić z cienia, gdy wszystko układa się prawie perfekcyjnie. Ponadczasowa.

Ksiaze5. „Książę Mgły” Carlos Ruiz Zafón („El Príncipe de la Niebla”)

Debiutancka powieść uwielbianego hiszpańskiego pisarza. Młodzieżowa opowieść z pogranicza horroru i opowieści grozy. Stara legenda, zatopiony statek sprzed wieków, tajemnice i sekrety mieszkańców małego nadmorskiego miasteczka, z terrorem wojny w tle. Historia pierwszej wielkiej miłości, pierwszej męskiej przyjaźni i wielkiego poświęcenia. Także klątwy i obietnicy przekazywanej z ojca na syna, z pokolenia na pokolenie. Poetyckie YA, w najlepszym gatunku.

dorian6. „Portret Doriana Greya” Oscar Wilde („The Picture of Dorian Grey”)

Jedyna powieść irlandzkiego pisarza, która nic nie straciła na aktualności. Historia pięknego jak greccy bogowie Doriana, który za wszelką cenę pragnie zachować perfekcyjny wygląd, wieczną młodość i piękno. Doskonały na zawsze. Pokonać czas, pokonać śmierć, zdystansować się wobec tego co nieuniknione, brzydkie i ostateczne. To wszystko w próżnym światku brytyjskiej wyższej sfery, która uwielbia takich młodzieńców. Do czasu. A w tle ten tajemniczy portret…

dracula7. „Drakula” Bram Stoker („Dracula”)

Najsłynniejszy wampir świata. Z czasów zanim jeszcze pojawiły się świecące w słońcu bladolice chłopaczki, a bycie wampirem oznaczało być enigmatycznym potworem, drapieżnikiem, który zawsze szuka ofiar i gotowy jest wypić krew wszystkich, którzy wpadną w jego sidła. Tylko czasami w pozornie ludzkiej skórze. Powieść częściowo epistolarna, totalnie gotycka, o siłach ciemności, namiętności ,miłości i nieśmiertelnej mocy zła.

dolina8. „Dolina Muminków w listopadzie” Tove Jansson

Ostatnia książka muminkowego cyklu. Pełna nostalgii, melancholii i nadchodzącej zimy. Dom Muminków stoi pusty, pozostawiony na czas wyprawy całej rodziny na Wyspę. Do tej pory ukryte w tle postacie drugoplanowe, czyli różni mieszkańcy Doliny, przejmują dowodzenie, wspominają i snują opowieści o uwielbianych, nieobecnych Muminkach. Jednocześnie zmagają się z własnymi, poważnymi problemami, po raz kolejny udowadniając, że Tove Jansson pisała z myślą o dorosłych czytelnikach.

shirley9. „We Have Always Lived in a Castle” Shirley Jackson

Ostatnia powieść autorki „Nawiedzonego”. Mary Katherine „Merricat” Blackwood i jej starsza siostra Constance żyją wraz ze schorowanym wujem w swojej odizolowanej od świata wiejskiej posiadłości. Constance od sześciu lat nie opuściła terenu domu, wciąż zmagając się z narastającą agorafobią. A kilka lat wcześniej tętnił życiem, aż do dnia, w którym cała rodzina, poza tą trójką, została wytruta arszenikiem podczas rodzinnego obiadu. Jakie tajemnice kryją mieszkańcy tego azylu zbrodni?

needful10. „Sklepik z marzeniami” Stephen King („Needful Things”)

Każdy człowiek jest na sprzedaż. Każdy czegoś pragnie. Każdy jest w stanie poświęcić wiele, by zrealizować swoje najskrytsze marzenia. Z zazdrości, z zawiści, z miłości, namiętności, nienawiści… Bez względu na cenę. Motywów jest wiele, a korzyści? Może, ale raczej wyłącznie dla sprzedającego. Tym bardziej jeśli sprzedawca jest z miejsca poza czasem i przestrzenią, a ludzką chciwość obserwuje i wykorzystuje od początku świata. A jego ceną jest mała przysługa, którą musisz dla niego wykonać. Obojętnie o co poprosi. Jedna z najlepszych powieści Kinga, obnażająca słabe strony człowieczeństwa.

Pięknej i zaczytanej jesieni w gotyckim, deszczowym stylu!

O.

„Nawiedzony” Shirley Jackson

Bombla_HillHouseH.P. Lovecraft wierzył, że niektóre miejsca maja duszę. Ta dusza może być dobra lub zła. Jeśli jednak weźmiemy pod uwagę doświadczenia tego mistrza horroru z Providence i opowiadanie, w którym tą tezę zamieścił, możemy być pewni, że miał na myśli ten drugi przypadek. Istnieją miejsca, które są złe. Po prostu. Nie jest to wina ich mieszkańców. Nie jest to wina przypadkowych wydarzeń i śmierci. To wewnętrzna istota tych miejsc. To właśnie ta dusza sprawia, że miejsce jest złe i wywołuje negatywny wpływ na tych co w nim przebywają. Nawiedzenie staje się skutkiem nie przyczyną, dla którego miejsce staje się złe. Dodaje to tylko dodatkowy, jeszcze bardziej mroczny element do całej układanki. 

Takim miejscem jest Dom na Wzgórzu (tytułowy Hill House) w „Nawiedzonym” Shirley Jackson. Stephen King uznał ta powieść za jedną z najbardziej dwuznacznych w literaturze i umieścił obok „W kleszczach lęku” Henry’ego James’a. Krytycy literaccy zgodnie uznali ją za najlepszą historię o „nawiedzonym domu” opowiedzianą kiedykolwiek. Czy przesadnie? Z pewnością nie. „Nawiedzony” (tytuł oryginału „The Haunting of Hill House”) pomimo, że napisany już ponad pięćdziesiąt lat temu wciąż fascynuje. Wciąż przeraża i wywołuje dyskusje.

Czym jest Dom na Wzgórzu? Czy jest tylko zwykłą budowlą, której dziwna konstrukcja wywołuje niepokój, doprowadzając ostatecznie do szaleństwa? Czy może jest potworem ukrytym za fasadą murów? Cmentarzyskiem wspomnień, które ożywają w niekontrolowany sposób? Sprawa staje się niby jasna już od pierwszego akapitu, w którym Shirley Jackson daje nam punkt zaczepienia. Wskazuje tym samym kierunek, dzięki któremu łatwiej będzie nam pojąć nadchodzące wydarzenia:

„Żaden żyjący organizm nie może istnieć zbyt długo w warunkach absolutnej rzeczywistości, nie popadając w szaleństwo; są tacy, którzy twierdzą, że nawet skowronki i pasikoniki mają jakieś sny. Dom na Wzgórzu, szalony dom, stał samotnie pośród wzniesień, kryjąc w swym wnętrzu ciemność. Stał tak od osiemdziesięciu lat i mógł stać następnych osiemdziesiąt. Wewnątrz ściany wznosiły się pionowo, cegły ciasno przylegały do siebie, podłogi były mocne, a drzwi – starannie zamknięte. Gruby płaszcz ciszy pokrywał drewno i kamień Domu na Wzgórzu, a cokolwiek wędrowało w tych murach, wędrowało samotnie.”*

Do tej twierdzy szaleństwa tymczasowo wprowadzają się cztery osoby: Eleanor, Theo i Luke, a przewodzi im Dr Montague, antropolog, zajmujący się hobbystycznie parapsychologią. Cel pobytu jest prosty: sprawdzić, czy Dom na Wzgórzu jest faktycznie nawiedzony. Kim są bohaterowie? Luke jest przyszłym właścicielem posesji, natomiast Eleanor i Theo dwoma młodymi kobietami, które w przeszłości przeżyły epizody paranormalne. Dr Montague jest przekonany o źle, które obrało sobie Dom na Wzgórzu za swoje mieszkanie, jednak potrzebuje konkretnych dowodów. Jego teoria przyjęta zostaje z zainteresowaniem przez uczestników eksperymentu, ale z pewną rezerwą.

My, czytelnicy, wiemy już, że z domem z pewnością jest coś nie tak. Z zewnątrz wydaje się być normalny. Olbrzymia, prawie wiekowa rezydencja. Zbudowana przez Hugh Crain’a, przez lata zamieszkiwana przez jego córki, aż do śmierci trzeciej żony właściciela. Potem opustoszała, by w końcu stać się domem dla starszej siostry i jej opiekunki. Teraz znów opuszczona. Próby sprzedaży kończyły się ucieczką potencjalnych kupców. To sama budowla wywoływała niepokój, terror i choroby u kolejnych rezydentów.

W wewnątrz wszystko wydaje się być nie takie, jak powinno być. Wydaje się, że Dom założył maskę normalności na swoją fasadę, by kusić. Ta maska nie jest idealna, bo czasami, kiedy pada na cegły odpowiednie światło, widać jakieś dziwne wykrzywienie. Niedorobione kąty, które nie pasują do całości. Coś się nie zgadza. O ile z zewnątrz można dać się nabrać, o tyle środek odsłania „chorobę” Domu. Dziwne, niepojęte dla oka i rozumu wymiary pomieszczeń, raz dłuższe, raz krótsze, w zależności od spojrzenia. Nic nie jest dokładnie proste. Ściany stoją jakoś ukośnie, wydają się poruszać i falować. Dom na Wzgórzu czai się i chowa, ale nie potrafi ukryć swoich złowieszczych zamiarów. Chce zawładnąć umysłami swoich mieszkańców i doprowadzić ich do ostatecznego szaleństwa. Zagłady rozumu.

Katalizatorem idealnym jest dla niego Eleanor. To do niej zwraca się Dom na Wzgórzu. To ją upatrzył sobie na swoją kolejną ofiarę. Eleanor jest odpowiedzią na całą tęsknotę Domu za niszczeniem i ujarzmianiem wrażliwego  umysłu. Zagubiona we własnym świecie, narcystyczna aż do bólu, jest idealnym dla niego celem. „Wygłodniały” dom woła ją, na ścianach pojawiają się krwawe napisy „COME HOME ELEANOR”, czyli „Wróć do domu Eleanor”. Ta konstrukcja zdaniowa niekoniecznie jest wezwaniem do wyjazdu, czy powrotu. ” COME HOME ELEANOR ” może również oznaczać stwierdzenie, że Eleanor jest już w domu, a tym domem jest właśnie Dom na Wzgórzu. To przyzwanie do poddania się szaleństwu. Kobieta jest tak zagubiona i tak bardzo samotna, że automatycznie zostaje ofiarą. Nie ma silnej woli, nie rozumie siebie i świata, a jednocześnie jest przeświadczona o swojej wyjątkowości i tym, że nie pasuje do życia na zewnątrz.

Dom na Wzgórzu wciąga ja w swoją grę. Udaje perfekcyjne odbicie jej podświadomości, manipuluje jej myślami, by złapać w swoją pułapkę. Eleanor jest jak ćma lecąca do ognia. Nie może zawrócić. I nawet nie chce zawrócić. Ktoś odpowiada na jej potrzebę przynależności i ona nie może powstrzymać się przed poddaniem. Nawet jeśli doprowadzi ją to do opętania i śmierci. Aż do końca wierzy, że sama kieruje swoim życiem i swoimi myślami. Aż do tego ostatecznego momentu, kiedy przed samobójczą śmiercią pyta samą siebie: „Czemu to robię? Czemu nikt mnie nie powstrzymał?”

King przyrównuje Dom na Wzgórzu do mikrokosmosu, w którym zderzają się różne siły. Krążą tam nie tylko duchy przeszłości, ale wizje podświadomości ludzi w nim przebywających. Ich lęki, frustracje i bolączki. Dom ma wpływ na tych najwrażliwszych, a na silniejszych zostawia trwały ślad. Ich podświadomość jest dla niego niczym otwarta księga i nie potrzebuje zbyt wiele czasu, by wykorzystać ich największe słabości. Dom na Wzgórzu jest najlepszym drapieżnikiem, bo zabija dając ułudę ofiarom, że jest to ich własny wybór.

Możemy próbować zrozumieć co wydarzyło się w Domu na Wzgórzu. Możemy starać się to sobie tłumaczyć racjonalnie. Możemy zagłębić się w psychologiczny aspekt i potraktować całą historię, jako wspólną projekcję bohaterów. Halucynację. Ale co, jeśli to nie wystarczy? Co, jeśli uchyliliśmy już te drzwi do wiedzy i nie możemy odwidzieć, tego co za nimi ujrzeliśmy? Wtedy musimy pamiętać, że te obrazy do nas wrócą. Kiedy najmniej będziemy się tego spodziewać. Kiedy będziemy sami. Uwięzieni w pułapce własnej wyobraźni. Najsłabsi. Wtedy „nikt nie usłyszy waszego krzyku. W nocy. W ciemnościach”.**

O.

*Fragment pochodzi z „Danse Macabre” Stephen’a King’a w tłumaczeniu Pauliny Braiter i Pawła Ziemkiewicza.

**”No one will hear you if you scream. In the night. In the dark.” („Hunting of Hill House”).