„Woda na sicie” Anna Brzezińska – recenzja

Niezwykłe dzieje kobiety oskarżonej o czary w historii o sile słowa i opowieści realistyczno-fantastycznej Anny Brzezińskiej Woda na sicie. Apokryf Czarownicy.

Opowieści o czarownicach, o Świętej Inkwizycji, o barwnych, krwawych, bezlitosnych procesach zdają się cieszyć poczytnością niezmienną od lat. Wiele z tych historii to bajania i wymysły, w których więcej jest stereotypów przerobionych przez lata przez popkulturę niż prawdy, ale nie o prawdę dzisiaj chodzi. Potrzeba sceny, potrzeba metafory, potrzeba kata i ofiary. Proces bohaterki Wody na sicie idealnie tej potrzebie odpowiada zdaje się kameralny, niemal ukryty przed wzrokiem gawiedzi, a my czytelnicy możemy podglądać i słuchać oskarżonej o czary. Co prawda u Anny Brzezińskiej Inkwizycja to znów jest potwór z legend, ale nieco odarty z przesady i przerysowania, co jednak ostatecznie nie ma większego znaczenia, kiedy dotykamy zmyślonych krain i wsłuchujemy się w fantastyczną opowieść jedynie na granicy realności. Czytaj dalej

„Prawda i Iluzja” Jennifer Sommersby (Avrakedavra #1) – PATRONAT młodzieżowy!

Cyrk to dymy i lustra, to złudzenie i sztuczka, to cekiny i blask, a w powieści młodzieżowej Prawda i Iluzja zapoczątkowującej serię Avrakedavra Jennifer Sommersby cyrk to także tajemnica i magia!

Cyrki zdają się być już częścią dwudziestowiecznej przeszłości. Kto jeszcze zabiera dzieciaki na pokazy klaunów, akrobatów i treserów zwierząt? Większość cyrków zaledwie od czasu do czasu zajeżdża do większych miast, trzymając się raczej na uboczu, z dala od świateł reflektorów. Może jeszcze Cirque du Soleil swoimi bajecznymi muzyczno-wizualnymi inscenizacjami przyciąga rzesze widzów, ale daleko im już do tego, co dawniej stanowiło cyrkowy urok. Dlatego tak wyróżniającą się opowieścią są dzieje bohaterów Jennifer Sommersby, która stworzyła taki cyrk, o jakim marzyły dawniej wszystkie dzieciaki wielką, kochającą się rodzinę, w której wszyscy mają swoje prawa, także radosne, otoczone opieką dzikie zwierzęta. Tylko ten mrok w kątach cyrkowego namiotu taki niepokojący Czytaj dalej

„Mayflower. Opowieść o początkach Ameryki” Nathaniel Philbrick – recenzja

Początki są sprawą nader delikatną, o czym doskonale wie Nathaniel Philbrick, amerykański pisarz specjalizujący się w książkach historycznych, który za publikację Mayflower. Opowieść o początkach Ameryki otrzymał Nagrodę Pulitzera, a sama książka trafiła na amerykańskie listy bestsellerów podbijając serca zarówno czytelników jak i krytyki.

Każdy kraj na świecie, każdy naród, posiada swój mit założycielski. Mit ten to opowieść, wokół której budujemy swą wyjątkową, unikatową tożsamość, z którego czerpiemy wzorce, często podświadomie, by jako społeczeństwo kształtować swoją odrębność i niepodległość. Mit taki posiadał Rzym w postaci historii Romulusa i Remusa, mit taki posiadamy my, w postaci Lecha dostrzegającego na czerwonym niebie dumnego, białego orła… Wreszcie, mit taki posiadają Stany Zjednoczone, chociaż z racji ich młodego wieku osadzony w świecie mniej oddalonym od legend i baśni, a bardziej zaś w historii, zbadanej już i pieczołowicie opisanej. Czytaj dalej

Zapowiedzi książkowe: WRZESIEŃ 2018

Koniec wakacji! Koniec laby i lenistwa!

Pierwszy wrześniowy dzwonek i SZALEŃSTWO NOWYCH TYTUŁÓW! Wydawnictwa powariowały, bo serwują nam takie pychoty, że aż trudno wymienić wszystkie, które chciałoby się przeczytać. Wybrałam dla Was te, które wydają mi się niezwykle godne. Różne gatunki, dużo dobroci! Łapcie! Czytaj dalej

„Zgadnij kto” Chris McGeorge – recenzja PRZEDPREMIEROWA

Jeden pokój, jeden trup, sześciu podejrzanych i tajemnice przeszłości, czyli kryminał w klasycznym stylu od debiutującego w literaturze pisarza Chrisa McGeorgea Zgadnij kto.

Ale to już było! Było tyle już razy, na tyle przeróżnych sposobów, że aż szkoda gadać, szkoda o tym pisać, wszystko jest jasne w tej sprawie. A mimo wszystko motyw ten powraca, nawraca, kręci się w popkulturze, przetwarza i modyfikuje na potrzeby mijających epok. I pozostaje niezmiennie popularny, nośny i poczytny, a jeśli coś się sprawdza, jeśli coś cieszy, bawi i przynosi zyski sprzedaży, to nie warto tego zmieniać. Tylko odświeżać od czasu do czasu, dodawać do bazowego schematu indywidualne elementy, ciekawe wątki, motywy wyróżniające, a czytelnicy zawsze się znajdą. Taką bezpieczną ścieżką poszedł w swojej debiutanckiej powieści Chris McGeorge i udało mu się osiągnąć sukces. Czytaj dalej

„Złe towarzystwo” Robyn Harding – recenzja

Pełna intryg i kłamstw historia, która obnaża ludzką naturę w dramacie rodzinnym Złe towarzystwo Robyn Harding.

Złe towarzystwo zawsze jest wszystkiemu winne. Co niedobre, krzywdzące, niemoralne to nie my, to ktoś inny, ktoś, kto przyszedł, przekonał nas, namówił do grzechu. Jakiś diabeł w ludzkiej skórze, któremu zależy na naszej porażce, by zniszczyć nasze perfekcyjnie utkane życie, czystą duszę i nieskalaną osobowość. Złe towarzystwo może być każdym. A to kolegą, który zaprosił na firmową imprezę prostytutkę i tak jakoś wyszło. A to przyjaciółką, która postawiła o jednego drinka za dużo i wsiadła za kierownicę samochodu. Nastolatką, która nie umiała powiedzieć nie na urodzinach koleżanki A potem lawina kłamstw, półprawd, snutych teorii i czająca się paranoja. Gdyby nie złe towarzystwo, to nigdy by do niczego nie doszło. Czytaj dalej

„To” Stephen King

Bombla_To

„Come on back and we’ll see if you remember the simplest thing of all: how it is to be children, secure in belief and thus afraid of the dark.”

Czasami odnoszę wrażenie, że Stephen King odpowiada za większość irracjonalnych fobii u osobników płci obojga dorosłej populacji. Jego fabularne pomysły bywają tak potworne i niepojęte, że podświadomie wchodzą nam w umysł, penetrują go i znajdują przytulne miejsce, by ni stąd ni zowąd wyskoczyć w najmniej spodziewanym momencie. Czasami pogrążając nas i ośmieszając, gdy my nic nie możemy na to poradzić. Strach istnieje poza nami i zostaje nam jedynie bezwiednie mu się poddać. Oczywiście twórczości Kinga nie można obwiniać za wszystkie najgorsze nękające nas lęki, ale z pewnością istnieje pewna fobia, którą u wielu czytelników wywołała jedna z jego najsłynniejszych powieści. Mianowicie koulrofobia, czyli irracjonalny strach przed klaunami. Zapytacie: strach przed klaunami? Głupie. Czego tu się bać? No właśnie, czego? Jednak ten kto miał szansę przeczytać powieść „To” Stephena Kinga będzie wiedział co mam na myśli. 

„To” (tytuł oryginału „It”) to opowieść o siedmiorgu przyjaciół, którzy próbują stawić czoła tajemniczej, złowieszczej istocie spoza czasu i przestrzeni, której ofiarami padają dzieci z miasteczka i okolic Derry. Szczególnie te małe i bezbronne, o otwartym sercu i wyobraźni, niezdeprawowanych jeszcze przez ograniczenia i sztywne idee dorosłości. Istota ta poluje w przebraniu klauna, jako że to właśnie klauny przez wielu uznawane są za symbol dzieciństwa, beztroski i zabawy. Przybierając oswojoną formę, chowając prawdziwą twarz za przerysowaną maską sztuczności i uśmiechu na pokaz, istota ta z łatwością może zwabiać nic niepodejrzewające dzieci i karmić się ich strachem. Potem zabierać to co zostało do swojego królestwa ciemności i trzymać tam po wieczność. Ich zmasakrowane ciała od lat znajdowane są w odizolowanych miejscach, związanych z wodą: ciemnych studzienkach ściekowych, bagnach, nabrzeżu rzeki czy rurach kanalizacyjnych. Miasteczko Derry zmaga się ze swoją tajemniczą plagą zabójstw, która zbiera żniwo co trzydzieści lat i pochłania kolejne dziecięce ofiary. Ale jak się okazuje jest ktoś, a raczej kilka osób, które mogą pokonać odwieczną siłę czającą się w tunelach miasta i zwalczyć zło, które je pożera.

Fabuła powieści rozgrywa się w dwóch przedziałach czasowych: latem w 1957 i w 1987 roku. Wszystko zaczyna się wielką rodzinną tragedią. Sześcioletni chłopiec, George, goniąc papierową łódeczkę, w deszczowy dzień zostaje porwany do ścieku przez przyjaźnie wyglądającego klauna o imieniu Pennywise. Ten kusi chłopca balonikiem i George pozwala wciągnąć się w śmiertelną pułapkę. Kilka miesięcy później, w upalne lato, przeznaczenie łączy siedmioro młodych nastolatków, w tym starszego brata George’a, którzy zostają przyjaciółmi na dobre i na złe i zakładają The Losers’ Club („Klub Nieudaczników”), składając przysięgę wzajemnej pomocy i wiecznej przyjaźni. Te wakacje odmienią ich życie, a spotkanie z Pennywisem scali na zawsze i zmusi do powrotu w trzydzieści lat później, gdy morderczy klaun na nowo przebudzi się ze snu, rozpoczynając polowanie.

Tym razem bohaterowie będą zmuszeni postawić wszystko na jedną kartę, być gotowym na ostateczne poświęcenie i przypomnieć sobie czasy, gdy siła czystej, dziecięcej wyobraźni była największą mocą z możliwych. Największym problemem jest właśnie dorosłość i utrata szczerego podejścia do zjawisk tajemniczych i niewyjaśnionych. Przyjaciele z dzieciństwa muszą powrócić i od nowa uwierzyć w klauna Pennywise, bo tylko wtedy zyskają nad nim przewagę i zdołają go pokonać. Ten powrót to nic innego jak przypomnienie sobie i zrekonstruowanie wydarzeń własnej młodości. 

W 1957 roku całą grupę połączyły nie tylko niezwykła przyjaźń, wzajemna pomoc i wsparcie, ale także smutne doświadczenia, których w tak wczesnym okresie nie oszczędziło im życie. Uciążliwe jąkanie, utrata młodszego brata i miesiące żałoby w przypadku Billa. Znęcanie się psychiczne i molestowanie seksualne w rodzinie Beverly. Wieloletnia walka z otyłością i z niskim poczuciem własnej wartości u Bena. Hipochondria i obsesyjna matka cierpiąca na zastępczy zespół Münchhausena w przypadku Eddiego. Problem z tolerancją i poszukiwaniem swojej tożsamości z jaką zmagali się czarnoskóry Mike i wywodzący się z żydowskiej rodziny Stan. W końcu Richie, który pomimo usposobienia żartownisia i wiecznego wesołka nigdy nie zdołał osiągnąć popularności na jaką liczył.

W Derry wyparte traumy i nieszczęśliwe wypadki tamtego lata powracają do nich falami, powoli przypominając kim naprawdę jest Pennywise i jak mogą z nim walczyć. Zaczynają rozumieć, że jest on symbolem wszelkiego nieszczęścia i zła na świecie. To także żywe uosobienie koszmarów, od których przez tyle lat uciekali, i o których próbowali zapomnieć. To brutalna i nieograniczona w czynach istota, dla której życie nie ma żadnej specjalnej wartości, śmierć tym bardziej. Liczy się efekt. Im bardziej makabryczny i krwawy, tym lepiej.

Jak to z prozą Stephena Kinga bywa jego książki zawsze mają drugie, ukryte dno. Z jednej strony „To” jest po prostu opowieścią o odwiecznym demonie, który poszukuje swych ofiar wśród najbardziej podatnych istot na świecie. A z drugiej strony, jest historią ucieczki i wielkiego powrotu, wbrew własnej woli, do czasów, które wcale nie były tak sielankowe, jak mogłoby się wydawać. To przypowieść o życiu i śmierci, traumach dzieciństwa i sile pamięci człowieka, od której nikt nigdy nie będzie potrafił się w pełni wyzwolić, na zawsze pozostając więźniem przeszłości. I wesołego klauna Pennywise.

O.