BEZSENNE ŚRODY: „Dzieci Kukurydzy” Stephen King

Bombla_BezsenneDzieciKukurydzy

 

„The wind rustled softly through the growing man-high corn, making weird sound like respiration.”

Każdy  z nas miewa jakieś fobie. Jedne są mniejsze, inne większe. Niektóre nie pozwalają normalnie egzystować, utrudniają codzienne życie na różne sposoby, a inne bywają męczące jedynie w pewnych określonych sytuacjach. Ja mam fobie dwie, wywołujące we mnie irracjonalne lęki i wielkie poczucie zagrożenia. Pierwsza to strach przed głębinami (może stąd moja obsesja Cthulhu), ciemnością tam panującą i nieodkrytymi hektolitrami osaczającej wody. Na szczęście nie przeszkadza mi ona pływać i wielbić morza i oceany, ale gdy tylko pomyślę o łodziach podwodnych kurczy mi się żołądek. A druga? A druga to strach przed… kukurydzą. Oczywiście nie panika na widok kolby, tylko wielkich połaci kołyszących się kukurydzianych łanów na polu. Bo w kukurydzy łatwo stracić kierunek. Bo jest jak labirynt i można zagubić się w niej i nigdy nie znaleźć wyjścia. Bo jest wielka i szumi złowrogo, jak tylko się do niej podejdzie. Bo „Jeepers Creepers”. Bo „Znaki”. Bo… „Dzieci Kukurydzy”.

No właśnie. „Dzieci Kukurydzy”. Moje pokolenie pamięta pewnie nieskończony cykl filmów pod tym samym tytułem, których (szczególnie pierwsze części) dziko przerażały. To właśnie w czasach mojego beztroskiego dzieciństwa nabawiłam się tej kukurydzianej fobii. A kto jest za to odpowiedzialny? Oczywiście nie kto inny, jak pisarz, który odpowiada także za dziesiątki innych fobii wywoływanych latami u tysięcy innych szczęśliwych jak ja dzieci, czyli niedościgły mistrz – Stephen King. Bo widzicie moi Drodzy, „Dzieci Kukurydzy”to wymysł właśnie tego genialnego pisarskiego umysłu. A niby takie zwyczajne opowiadanie…

Małżeństwo Burta i Vicky ostatkami sił trzyma się na włosku. Niemniej, próbują je ocalić wspólną podróżą do Kalifornii. Niestety, gdzieś na mijanych, bliźniaczo do siebie podobnych polach Nebraski, pomylili zakręty i wjechali nie w tę drogę co trzeba. Wokół nich i wiele mil przed nimi i za nimi nie ma nic oprócz kukurydzianych, zieleniejących pól. Żadnego samochodu. Żadnej stacji benzynowej. Gdy tak jadą, dogryzając sobie nawzajem, w chwili nieuwagi, coś wpada im pod koła. A raczej ktoś. Kilkunastoletni chłopiec, który wybiegł na drogę prosto z kukurydzy. Tyle tylko, że to pierwsze, ulotne złudzenie. Bo kiedy Burt i Vicky przyglądają się ciału w oczy od razu rzuca im się poderżnięte gardło. Ktoś zabił chłopaka i wyrzucił, by zatrzymać samochód. Ktoś, kto teraz ich obserwuje i czeka na jeden błędny krok. Kierują się do najbliższego miasteczka przy wtórze religijnej, dziwnej transmisji w radio, wzywającej do pokuty i składania ofiar. Żadne z nich nie wie, że zakręt w drogę 117 był największym błędem w ich życiu. W górze świeci rozżarzone letnie słońca, a wokół nich kukurydza szepcze swe złowrogie tajemnice.

„Dzieci Kukurydzy” Stephena Kinga to klasyka opowieści, które ja nazywam „historiami złego zakrętu”, a w których błąd lokalizacji sprowadza zagubionych podróżnych do tajemniczych, zapomnianych miejsc i zazwyczaj dla nikogo nie kończy się taki błąd dobrze. W opowiadaniu, początkujący z prozą Mistrza czytelnicy będą mogli zapoznać się z jedną z najbardziej kultowych historii, jak również przyzwyczaić się do jego stylu i przy okazji załapać kukurydzianą fobię. A kto z twórczością Kinga jest już obeznany, z pewnością będzie potrafił wynaleźć symboliczne odniesienia i zapowiedzi innych, późniejszych już dzieł tego amerykańskiego pisarza. Bo to dopiero początek kukurydzianych odniesień. Początek wielkiego zła, jakie stąpa wśród jej łanów.

Dzisiaj nie zmrużę oka, bo widzę snujący się cień wśród nieskończonych zielonych połaci.

O.

* Opowiadanie „Dzieci Kukurydzy” (org. „Children of The Corn”) pochodzi z tomu z 1978 roku „Nocna Zmiana” (org.”Night Shift”) – cały tom polecam bardzo 🙂

**A kto lubi opowieści właśnie z gatunku „złego zakrętu” to polecam filmowe: „Jeepers Creepers” (polski tytuł „Smakosz”), „Droga bez powrotu” („The Wrong Turn”) i „Wzgórza mają oczy” („The Hills Have Eyes”) – wszystkie trzy zawsze mnie cieszą, pomimo że nie należą do najambitniejszych 😉

 

Komentarze do: “BEZSENNE ŚRODY: „Dzieci Kukurydzy” Stephen King

  1. Marta Augustynowicz napisał(a):

    Umiesz przerazić. Twój opis jest wystarczający;) Kinga nie czytałam, ale filmowe „Dzieci kukurydzy” są mi dobrze znane. Aż robi mi się gęsia skórka na samą myśl o tych wszystkich „złych zakrętach” i tym bardziej o tym, do czego prowadzą… 😉

  2. takitutaki napisał(a):

    ja kojarze jakiś film co widziałem pod tym tytułem.. ale ze tego co pamiętam to jakoś nie podobało mi się.. książki nie czytałem więc pewnie mi się wydarzy taki czyn niedługo.. ale moje Kingowe zaległości są duże… w każdym razie widze, że bezsenna środa Ci się zapowiada bardzo zgrozująco 🙂

  3. Anna Maria Kramarz napisał(a):

    Pamiętam filmy. To jest jeden z tych przypadków, kiedy siedzisz przed telewizorem i drzesz pysk: „nie, nie jedźcie tam, do cholery, zaraz stanie się coś strasznego, już za chwilę!” – a oni cię oczywiście nie słuchają.
    Przerażający, działający na wyobraźnię temat i przerażająco dobrze napisany tekst. Rewelacyjnie Ci „Bezsenne środy” wychodzą, fantastyczny pomysł na cykl i naprawdę świetnie go prowadzisz.
    Brrr…kukurydziane labirynty.

    • Bombeletta napisał(a):

      Dziękuję Kochana :* No właśnie te kukurydziane ścieżki, co zamykają się za tobą, jak tylko wejdziesz dalej – MASAKRA.
      A na takich filmach już nawet nie krzyczę – godzę się z losem bohaterów 😀

      • Anna Maria Kramarz napisał(a):

        Ja niestety regularnie przeżywam, bo czasem wydaje mi się, jakbym była jedyną osobą widzącą ogromny, czerwony znak ostrzegawczy: nie leź tam, bo cię zaciukają. I potem prawie wyrywam sobie włosy z głowy nad niedomyślnością bohaterów.
        W ogóle labirynty są po tym względem przerażające. Robisz krok do przodu, odwracasz się a za tobą już coś zupełnie innego. Skręcasz w prawo, próbujesz się wrócić, nie wiesz gdzie jesteś, powoli wariujesz. Prosty, a jakże skuteczny sposób na doznanie szaleństwa.

        • Bombeletta napisał(a):

          A mnie już teraz cieszą tylko te creepole, które polują na tych biednych ludzi 😉 Zawsze zgaduję kto zginie pierwszy i w jaki sposób – doskonała zabawa 😀
          Poczytałabym sobie o jakimś godnym labiryncie…Hm…

  4. Ewa Książkówka (@Ksiazkowka) napisał(a):

    Kocham, uwielbiam i ubóstwiam „Dzieci kukurydzy”. 🙂 Jedno z moich ulubionych opowiadań Mistrza. 🙂 Film też lubię, choć z racji wieku to jest bardziej horror klasy B. 🙂 Mówię o wersji z 1984 roku, bo z 2009 nie widziałam jeszcze.

  5. tanayah napisał(a):

    Ooo, nie kojarzę tego zbioru opowiadań, muszę to sprawdzić, bo uwielbiam Kinga! I właśnie będę czytać jego „Pod kopułą” 🙂

  6. Marta napisał(a):

    Przerażająco i zachęcająco 🙂 A co do filmu „The Wrong Turn” to spotkałam się też z innym tłumaczeniem tego tytułu, a mianowicie „Zły Skręt” 😀

  7. Agnieszka napisał(a):

    O matko! „Dzieci kukurydzy”, „Wzgórza mają oczy” i „The Wrong Turn” – oglądałam zawinięta w koc, z kolanami pod brodą, kapturem nasuniętym na głowę tak, że tylko przez niewielką szparę widziałam cokolwiek na ekranie. Straszności! Nie śpię dziś.

  8. Lolanta napisał(a):

    Czytałam. Świetne opowiadanie. Ciebie przeraza kukurydza, a mnie blond dzieci 😉

    Nie, no żartuję, dzieci bywają straszne, ale na ogol się ich nie boje. Pomysł z podrzuceniem ciałka z poderzniętym gardłem był jednak trochę makabryczny.

    • Bombeletta napisał(a):

      Blond dzieci! Jak w „Wiosce przeklętych” 😀 dzieci bywają potworne – jest tez takie genialne opowiadanie Kinga o pewnej nauczycielce… Nie pamiętam tytułu, muszę się dogrzebać 😀

    • Bombeletta napisał(a):

      Z tomu jeszcze zachwyciłam się tytułową „Nocną zmianą” właśnie i „Truskawkową wiosną” (chyba taki jest polski tytuł) 🙂

    • Bombeletta napisał(a):

      O mordercy na kampusie, który wracał o tej dziwnej, nietypowej porze roku 😉
      P.S. Nie mogę dodać komentarza do Twojego najnowszego tekstu (pojawia mi się okienko „Nie znaleziono strony o podanym adresie” jak kliknę na „dodaj komentarz”), a Stoker mnie zafascynował totalnie 😀

  9. tommyknocker napisał(a):

    Stokera polecam zdecydowanie !!
    Coś jest nie tak z tym wpisem, sam nie mogę dodać komentarza. Zobaczymy, jak będzie z następnym postem. Póki co, spróbuj może jutro..

  10. Małgośka napisał(a):

    O, znam, znam, wreszcie znam:) Film też był fajny, bałam się jak diabli. Chętni bym sobie odświeżyła, ale na razie nie mogę, bo przede mną kilka samotnych wieczorów i to byłby strzał w stopę. Albo w kolano. Sama nie wiem;)

    • Bombeletta napisał(a):

      Widzę, że mamy ten sam problem z samotnością – ja muszę otoczyć się w takich momentach psami, bo inaczej panika na ruszającą się firankę 😀 Daj znać, jak odświeżysz jakie wrażenia będą po czasie 🙂

      • Małgośka napisał(a):

        U mnie też pies pomaga:) I metoda filmowy wieczór (filmy oczywiście mało straszne) plus zasypianie z książką (też mało straszną), a rankiem wszystko wraca do normy:) Ale i tak wypatruję końca rozłąki, strasznie stadna jestem;)

  11. palanee napisał(a):

    Fakt -pola kukurydzy pojawiają się dość często, szczególnie, gdy bohaterowie mają gdzieś uciekać 🙂 Brrr – choć swoją drogą Twój tekst napawa mnie optymizmem(?), że już za kilka dni czeka mnie ta bezsenna noc, może będzie to też środa 😉

  12. Miłośniczka Książek napisał(a):

    Oj oglądało się te filmy z kukurydzą w tle 🙂 Rzec nawet mogę, że to jedna z moich ulubionych horrorowych serii 😀 Jednak żeby napawała mnie aż fobią? Oj nie 🙂 Tak w ogóle to mnie bardzo ciężko przestraszyć. Na horrorach się najczęściej śmieję, niż boję 😛 Niemniej jednak po Twoim wpisie mam ochotę na powtórkę z rozrywki 🙂 Chyba męża namówię na maraton z „Dziećmi kukurydzy” 😀

    • Bombeletta napisał(a):

      😀 Ja tej fobii nabawiłam się w dzieciństwie, a później utrwaliłam we wczesnym okresie nastoletnim, gdy całkiem przypadkiem wpadłam w (na szczęście!) mini kukurydziany łan i o mało nie padłam ze strachu 😀 A potem zobaczyłam to kukurydziane poletko z góry (mini mini kukurydza), śmiałam się sama z siebie, ale już więcej do kukurydzy nie podejdę 😀
      Maraton brzmi bardzo godnie 😀

Dodaj komentarz: