BEZSENNE ŚRODY: „The Signal-Man” Charles Dickens

Bombla_BezsenneTHESIGNALMAN

 

„Halloa! Below there!”

Gdy rozmyślam o miejscach, które uznać można by z założenia za nawiedzone, z tendencją do zjawisk paranormalnych, to w pierwszej kolejności przychodzą mi do głowy lokacje oczywiste, odizolowane i opuszczone, gdzie ludzie pojawiają się raczej rzadko, albo w bardzo określonym celu lub całkiem przypadkiem, jak cmentarze, ruiny, stare zamczyska, piwnice, opuszczone groty, czy leśne uroczyska. Rzadziej już wpadają w myśli miejsca użyteczności publicznej, gdzie ludzi zawsze jest pełno, a przynajmniej całkiem sporo przewija się ich dziennie i przemierza ścieżki wzdłuż i wszerz, na przykład szpitalne korytarze, lotniskowe poczekalnie, czy perony stacji kolejowych. Za to zupełnie już w takich chwilach nie myślę o miejscach zdawałoby się całkiem zwyczajnych, nietypowych niby, ale jednak normalnych, istniejących po prostu i całkiem neutralnych, czyli torach lub zwyczajnych tunelach przejazdowych, tuż przy chatce dróżnika. A właśnie w takim miejscu pojawia się zjawa w opowiadaniu tytana dziewiętnastowiecznej angielskiej prozy, czyli Charlesa Dickensa, zatytułowanego „The Signal-Man”.

Pewnego mglistego, zimnego dnia narrator opowieści zachodzi podczas spaceru w okolice domku dróżnika, tuż przy wjeździe do pobliskiego tunelu. Zaintrygowany stojącym u dołu nasypu mężczyzną, schodzi i zagaja rozmowę. Dróżnik jednak wydaje się być co najmniej nerwowy, zerka co chwilę w stronę tunelu i palącej się tam lampki. W jego oczach maluje się przerażenie, uciekają mu słowa i myśli, a sam narrator wzmaga w nim poczucie niepewności. Jednak ten nie daje za wygraną i niejako wymusza na dróżniku wyznanie. Umawia się z nim na kolejny wieczór, by nocną porą wysłuchać opowieści o dziwnej zjawie, która podobno pojawia się u ziejącego wylotu tunelu i ostrzega przed mającym się wydarzyć wypadkiem na tej konkretnej kolejowej trasie. Jak dotąd jej „przepowiednie” sprawdzały się co do joty, a w ostatnich dniach duch pojawia się już każdego dnia i macha, usiłując przekazać coś ważnego, dając sygnał na torach. Już wkrótce okaże się przed czym próbował ostrzec biednego dróżnika.

Charles Dickens, w jedynie sobie znany sposób, perfekcyjnie buduje napięcie i tworzy niezapomnianą atmosferę wokół miejsca wydarzeń. Podobnie jak narrator, mamy wrażenie, że zostaliśmy dopuszczeni do wielkiej tajemnicy, jakiegoś niezrozumiałego sekretu, który skrywa tunel i nasyp, a który nie wszyscy są w stanie pojąć zmysłami. Z jednej strony czujemy się zdjęci bezbrzeżnym strachem, a z drugiej – chcemy zobaczyć zarys postaci i poznać zagrożenie. Czuć w tej opowieści Dickensa i ducha jego epoki, której towarzyszyła fascynacja wszystkimi zjawiskami paranormalnymi. Sam autor należał do legendarnego już Klubu Duchów, który istnieje nawet do dziś, a którego członkowie zajmowali się śledzeniem zjaw, przypadków nawiedzeń i niewyjaśnionych obecności. Te niezwykłe fascynacje dostrzec można właśnie w narratorze „The Signal-Man”, który brnie naprzód i zadaje kolejne pytanie, próbując przeniknąć sekret. Jednak czasami to, co niezrozumiałe powinno raczej pozostać w sferze niewypowiedzianego. Lepiej pogodzić się z faktami, zanim zabłyśnie czerwona lampka i już będzie za późno.

Dzisiaj nie zmrużę oka, bo widzę go jak stoi i macha do mnie u wylotu tunelu.

O.

*Opowiadanie „The Signal-Man” znajdziecie w tomie „Three Ghost Stories” dostępnym całkiem za darmo i legalnie, w oryginale na stronie Project Gutenberg TUTAJ.

Komentarze do: “BEZSENNE ŚRODY: „The Signal-Man” Charles Dickens

  1. Małgośka napisał(a):

    Już za późno, żeby teraz zaczynać lekturę, ale jak zwykle brzmi rewelacyjnie.
    Robisz mi bałagan na liście TBR 😉 A tak poważnie, to gdybym nie czytała trzech rzeczy i nie słuchała czwartej, już bym się brała za Dickensa 🙂

  2. Luka Rhei napisał(a):

    Miałam znajomych, którzy mieszkali w lesie, tuż przy torach, koło domu dróżnika… Pamiętam tamtą atmosferę. Była taka jak tutaj! Aż mnie przeszły ciarki. Przeczytam!

  3. Sylwia Węgielewska napisał(a):

    Autora znam jedynie z jego „Opowieści wigilijnej”, która swoją drogą bardzo mi się podoba, wzrusza i wywołuje ciarki na plecach. Świetny klimat.
    Czy opowiadanie, o którym dziś mówisz, ma polskie tłumaczenie? Nie chce mi się szukać w sieci, więc pytam 😛

    • Bombeletta napisał(a):

      Wiesz co, że chyba nie ma niestety, ale nie jestem w 100% pewna… Bardzo mocno polecam Ci w zamian „Wielkie nadzieje” – CUDNOŚĆ bukowa i możesz się zachwycić 🙂

  4. secrus16 napisał(a):

    A przeczytam, zrobię to, niech moje szare komórki pomęczą się trochę z tym angielskim, na dobre mi to wyjdzie 😉 Będziesz miała duży wpływ na zmianę moich zwyczajów, by ze strachu nie tykać oryginałów…
    Co do Dickensa: ja go zaczynam tak na wpół świadomie kolekcjonować – mam szczęście do faceta, że zawsze trafiam na niego za (pół)darmo. „Klub Pickwicka” i „Dawid Copperfield” już na półce, w zeszłe święta podczytywałem „Opowieść wigilijną”, w te na pewno sprawdzę cały zbiór bożonarodzeniowych nowelek (żałuję, że nie udało mi się to pół roku temu). Zobaczę, czy przy „The Signal-Manie” będzie tak bezsennie, jak mówisz 😉

    • Bombeletta napisał(a):

      Ogromnie się cieszę i trzymam kciuki! Daj znać jak poszło, czy się podobało i pamiętaj, żeby się nie poddawać, tylko napierać do przodu z tekstem 🙂
      A co do Dickensa, to mam taki plan, że co roku, na Święta czytam jedną jego opowieść 😀 Dwa lata temu odświeżyłam sobie „Opowieść Wigilijną”, a w zeszłym w końcu przeczytałam „Wielkie Nadzieje” i zakochałam się totalnie. W tym roku planuję „Davida Copperfielda” i już czuję nadchodzącą godność 🙂

Leave a Reply to secrus16Cancel reply