Który miłośnik porządnej grozy i absolutnego straszenia nie zna kultowego już filmu z lat siedemdziesiątych, w których mała dziewczynka imieniem Regan zostaje opętana przez szalonego, perwersyjnego demona pustyni? Który koneser pysznego horroru nie widział jeszcze doskonałego obrotu głowy o sto osiemdziesiąt stopni i fontanny wymiocin z ust demona-dziewczynki? Z pewnością większość z nas, wielbicieli straszydeł wszelakich zna na pamięć klasyczny już horror reżyserii Williama Friedkina zatytułowany „Egzorcysta”, jednak myślę, że nie każdy miał do czynienia jeszcze z literackim pierwowzorem „Egzorcysty” autorstwa Williama Petera Blatty, pod tym samym tytułem, z 1971 roku. A kto nie zna tej powieści, no cóż… musi obowiązkowo nadrobić, bo to najwspanialsza groza w najczystszej postaci, która zostanie z nami na zawsze.
„We call it somnambuliform possession. Quite frankly, we don’t know much about it except that it starts with some conflict or guilt that eventually leads to the patient’s delusion that his body’s been invaded by an alien intelligence; a spirit, if you will. In times gone by, when belief in the devil was fairly strong, the possessing entity was usually a demon.”
Podczas wykopalisk w Iraku, ojciec Lankaster Merrin natrafia na figurkę asyryjskiego demona Pazuzu, co sprawia, że na nowo odradza się koszmar sprzed lat, o którym próbował zapomnieć. W tym samym czasie, dwunastoletnia Regan MacNeil, córka gwiazdy filmowej Chris MacNeil, zapada na dziwną chorobę. Zaczyna się pozornie niewinnie – omamy, halucynacje, wyimaginowany przyjaciel… jednak z czasem Regan zmienia się, a zmiana ta staje się przerażająca i nie sposób jej logicznie wytłumaczyć. Matka dziewczynki gotowa jest zrobić wszystko, by uratować ciało i duszę córki, ale jej stanu nie są w stanie wyjaśnić ani lekarze, ani specjaliści w dziedzinie psychiatrii. Pozostaje ostatnia deska ratunku – jezuita ojciec Damien Karras, który sam walcząc z kryzysem wiary przełamie się i wezwie na pomoc tytułowego egzorcystę – ojca Merrina.
Jako, iż autor nie daje nam na końcu żadnych pewnych odpowiedzi, a sama powieść pozostawia wiele otwartych pytań, to wydaje się, że „Egzorcysta” Williama Petera Blatty’ego idealnie nadaje się do interpretacyjnych zabaw. Sama widzę cztery możliwe rozwiązania, chociaż nie można niczego być pewnym tutaj do końca. Po pierwsze, rozwiązanie dosłowne w sensie religijnym, czyli opętanie Regan. Na dwunastoletnią dziewczynkę zapolował starożytny demon i postanowił się zabawić kosztem jej samej i jej otoczenia. Po drugie, rozwiązanie również dosłowne, jednak w sensie psychiatrycznym, czyli dojrzewające ciało i umysł Regan zostały zaburzone i anomalia fizyczno-psychiatryczna doprowadziła do symptomów „opętania”. Po trzecie, będzie to połączenie pierwszego i drugiego rozwiązania, czyli dojrzewająca dziewczynka u progu kobiecości, zmagająca się z własnym ciałem i problemami psychicznymi staje się idealnym naczyniem dla starożytnego demona. Choroba i osłabienie psychiczne doprowadzają do opętania i wpuszczenia starożytnego zła.
Jednak moim zdaniem istnieje również czwarta interpretacja, moja ulubiona, która nie wyklucza żadnego z powyższych. To interpretacja symboliczna, która opiera się na założeniu, że każdy człowiek, każdy z bohaterów powieści ma swoje demony – stąd pojawienie się Legiona, tego, w którym zawiera się wielu. Regan dręczą wyrzuty sumienia, jakoby to ona była przyczyną rozwodu swoich rodziców. Nie umie sobie poradzić z ich rozstaniem psychicznie, a nie może zadawać dorosłych pytań, bo jej matka wciąż traktuje ją jak „swoje maleństwo”. Pre-kobiecość Regan zostaje uwięziona i spersonalizowana w postaci demona – stąd autodefloracja, stąd seksualne zapętlenie i próba uśmiercenia swojego „dziecięcego ja”. Ojciec Karras utracił wiarę, opuścił matkę i nie umie pogodzić się ze swoimi wyborami. Natomiast matka Regan, Chris, wciąż zadręcza się śmiercią synka sprzed lat i tym, że pozwoliła swojej karierze zabić jej małżeństwo i zniszczyć rodzinę. Wiele demonów – jeden Legion. Każdy ma coś na sumieniu, ale to najbardziej niewinna dziewczynka zostaje uwikłana w otaczającą ją demoniczną dorosłość.
Jak sami widzicie, „Egzorcysta” jest wielowymiarowy, nie ma jednoznacznego rozwiązania i można go interpretować na różne sposoby w zależności od punktu widzenia i… własnej wiary. Z pewnością, najprościej rzecz ujmując, to opowieść o odwiecznej walce dobra i zła i wyborach, jakich dokonać musi człowiek.
Dzisiaj nie zmrużę oka, bo słyszę śmiech z otchłani nicości.
O.
*Po więcej „Egzorcysty” Williama Petera Blatty’ego i nie lada ciekawostkę, która zmrozi Wam krew w żyłach – koniecznie zajrzyjcie na VLOGA! 🙂
Taaa, a ja oglądałam wczoraj przed snem „Hannibala” i myślałam, że jest strasznie. Yhym, naiwna byłam 😉
Spróbuję upolować tę książkę, bo czasem mam ochotę porządnie się przestraszyć, ale nie lubię jednoznacznych, mało prawdopodobnych rozwiązań. Jeśli jest jakaś dodatkowa interpretacja, jakaś furtka, która sprawia, że te najbardziej szalone pomysły są tylko jedną z możliwości, wtedy jest idealnie 🙂
Hannibal taki poczciwy przy „Egzorcyście” i Regan 😀
Jak dla mnie to bardzo niejednoznaczna lektura – w odróżnieniu od filmu, który ją uzupełnia – tutaj jest o wiele więcej możliwości 🙂
czytałem kiedyś o egzorcyzmach i zawsze robi to wrażenie, jednym z z najbardziej znanych egzorcystów jest ojciec Amorth, ale w tamtym roku byłem na Górce Przeprośnej (Częstochowa) i tam podczas modlitw o uwolnienia i uzdrowienia są momenty gdy ktoś reaguje… hmm delikatnie mówiąc nietypowo aż przerażająco, bo dźwięki wydobywające się z ust tej osoby nie są niczym naturalnym.. po prostu prawdziwe i przerażające… i chyba Twoja interpretacja, że każdy ma swoje demony nie jest wcale taka oderwana od rzeczywistości… co do samej książki, to z pewnością przeczytam… 😀
Powieść jest REWELACYJNA! Straszy genialnie i autentycznie mocno 😀
Co do Twoich doznań częstochowskich, to ja bym chyba umarła ze strachu! Ewentualnie gapiła się z rozdziawioną buzią i kiwała się z medalikiem w dłoni, byle sama nie mieć takich przeżyć (zawsze się tego bałam)… I naprawdę widziałeś coś takiego na żywo?
właśnie taka moja reakcja była.. wiesz tam jest kupa ludzi i w pewnym momencie było słychać taki nienaturalny wręcz demoniczny krzyk.. i później osoby porządkowe są na takie przypadki przygotowane więc takiego kogoś zgarniają na bok, aby nikomu się krzywda nie zrobiła i tam nim 'zajmują’…. później się dowiedziałem, że tak jest często przy modlitwach do św. Michała Archanioła.. i ogólnie podczas takich spotkań, często słychać taki dziwny śmiech.. ogólnie trudno to wytłumaczyć i dopóki sam nie wziąłem udziału w takim spotkaniu, to tak wiesz.. podchodziłem do tego.. z dystansem i sceptycznie.. życie jednak weryfikuje poglądy.. a później jest też obawa.. czy podczas takiej ogólnej modlitwy w Tobie się coś nie obudzi…i co jeśli tak? schiz totalny..
Ooo! :O To musiało być przeżycie totalne! Zawsze się tego obawiałam – zbiorowego opętania, przywołania czegoś, co może czeka za drzwiami, a wcale nie należy do boskiej sfery…
Bałabym się bardzo …
nie dziwie sie, też pewnie narobiłbym w portki hehe ale zbiorowe opętanie, to dobry temat na powieść 😉
Czytałabym 😀
Chyba za bardzo się boję…
Rozumiem 🙂
Kultowa książka, kultowy film ! Straszą do dziś !
Prawda! 😀
Mam wrażenie, że moja odporność na tego typu historie topnieje z wiekiem… Jako nastolatka lubowałam się we wszelkich horrorach, w ogóle mnie nie przerażały, The Ring zajadałam popcornem ze znudzeniem na twarzy (no dobra, ale po The Grudge nie spałam 2 tygodnie, serio… japońskie są najgorsze!!), a teraz każdorazowo jak mam obejrzeć tego typu produkcję, to mam ciarki na samą myśl i odpalam YouTube żeby poszukać zwiastunów ze strasznymi scenami i móc je zawczasu przyswoić. 😀 Strachy książkowe dla odmiany jakoś się mnie nie trzymają, ciężko mi znaleźć książkę, która mnie rzeczywiście przestraszy. Egzorcyście dam szansę zdecydowanie. 🙂
O! A ja z wiekiem coraz bardziej lubię się straszyć i idę w skrajności 😀 Masz rację – japońskie są najgrosze, a a propos „Ring”, to jutro przyfruwa do mnie książka – będzie na Buku 😀
Koniecznie daj „Egzorcyście” szansę, bo nawet jak nie wystraszy Cię jakoś przepotwornie, to na pewno nie stracisz przy niej czasu 🙂
Uwielbiam! Najstraszniejszy horror, jaki czytałam. Cieszę się, że i Tobie się spodobała 🙂
Ciekawa interpretacja. To mi się właśnie podoba w Egzorcyście, że nie wyjaśnia wszystkiego do końca, co pozostawia w sercu niepokój i strach, że TO wróci. Niesamowita książka.
Genialna powieść <3
Dokładnie tak! Ekranizacja nie była taka wielowymiarowa, a tutaj można interpretować na wiele różnych sposobów 🙂
Chcę strachów, chcę grozy! Koniecznie sięgnę. Nie godzi się nie czytać. 😀
To jest TAKA rewelacja horrorowa, że nie mogę nie polecić 😀
Lubię, nawet bardzo lubię. Klasyka gatunku 🙂
Wspaniała groza 🙂
Olgo, bardzo Ci polecam Madame Antoniego Libery jak również Opętanie A.S Byatt–niesamowite książki.
„Madame” kochałam jak byłam w liceum – będę koniecznie musiała sobie odświeżyć <3
A "Opętanie" zapisuję 😀 Dziękuję! :*